Rozdział 17
"Pobudka"
*Time Skip - Rano*
Jest Sobota, na szczęście nie ma szkoły. Teraz tylko obudzić [T.I.] i mam spokój.
Szturchnąłem ją raz, drugi, trzeci.. Postanowiła mi podziękować za to dając mi z liścia..
- Nie pozwalaj sobie.. - powiedziałem z nadzieją że nie śpi, ale w odpowiedzi dostałem ciszę..
Hm.. Nie mam za dużej ręki do stworzeń jakich kolwiek.. Zazwyczaj je morduję lub tylko torturuję a nie budzę, więc... Od biednie jeszcze ćwiczę jeszcze mojego cela, poprzez rzucaniem stworzeniem..
W mojej opinii do stworzeń zalicza się koty, psy, jakieś inne małe zwierzątka, Bluberry, Fell, SwapFell, inne odpady potworów, ludzie i istoty bliżej nieokreślone, np. mój brat.
Reszta może sobie gdzieś z dala ode mnie żyć, chodź i tak nimi gardzę. Weźcie takiego Science. Jest nawet do wytrzymania, czasem można z nim podyskutować, ale niech sobie będzie z dala ode mnie.
A wracając do tego stworzenia, które na mnie zdechło. Hm... Może po prostu wstanę? To wydaje się dobrym pomysłem, ale najpierw jej oddam z liścia.
Jak postanowiłem tak i zrobiłem! Dałem młodej z liścia i wstałem.. Chyba się ocknęła
- Po co mi dałeś z liścia? - spytała zaspanym głosem, dalej leżąc na łóżku
- Ja Ci tylko oddałem. - mruknęła coś tam pod nosem i się przewróciła plecami do mnie
- Która godzina? - odpowiednia na wstanie
- Jeśli nie wstaniesz to będzie twoja ostatnia, ruszaj się! - czemu ja jej wczoraj nie wywaliłem...?
- A tak naprawdę... - ona dziś nie wstanie.. Spojrzałem na zegar
- 7:30. - mruknęła z niezadowolenia
- Co tak wcześnie?!
- Chcesz wylądować w ścianie czy wstaniesz? - spytałem, a ona spadła z łóżka - Rozumiem to jako że wstajesz..
- I tak miałeś zrozumieć... - po kilku minutach się podniosła
- Hej, młoda. Czy ty zawsze z rana wyglądasz gorzej niż gówno? - spytałem. Wiem ja to umiem komplementować dziewczynę
- Czy ty zawsze jesteś aż taki marudny?! - zapytała już normalnym głosem
- Nie. Po prostu za tobą nie przepadam. - przynajmniej jestem z nią szczery
- Wczoraj byłeś milszy.. - stwierdziła
- Bo wczoraj nie byłem do końca trzeźwy.. Chyba..
-----------------------------------------------------------
Maraton 7/32
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro