Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Koszmar || Morwin

Bardzo krótki one shot
450 słów :D

W mieście Los Santos panowała burza. Siwy mężczyzna leżał na środku mokrej ulicy i oddychał nierównomiernie. W pewnym momencie, kiedy otworzył swoje złote oczy i rozejrzał się wokół siebie, zobaczył bruneta.
Bruneta, który znaczył dla niego naprawdę bardzo dużo. Którego bardzo kochał.

Delikatnie trzęsąc się, stanął na nogi i podszedł do mężczyzny leżącego na chodniku. Jego ciało było dziurawe w dwóch miejscach. Na klatce piersiowej i na ramieniu.
Erwin wiedział i mógł się domyśleć, że to sprawa któregoś z napadów na banki w tym mieście, a że jego kochanek był funkcjonariuszem policji, mogło się tak to skończyć.
Erwin patrzył na już ledwo ruszającą się klatkę piersiową mężczyzny i wysłuchując się w deszcz, usiadł niedaleko ciała, i delikatnie dotknął dłonią jego zimnego polika. Na usta gregorego wpłynął delikatny uśmiech czując dotyk złotookiego, jednak jego powieki były za ciężkie aby je otworzyć.
Erwin czuł potrzebę, żeby przytulić mężczyznę, jednak zanim to zrobił złączył ich usta po raz ostatni oddając wszystkie swoje uczucia w tym pocałunku.

Wokół nich padał mocny deszcz. Krople uderzały o asfalt, a na ulicy nie było ani jednej żywej duszy. Było bardzo cicho i bardzo spokojnie. Tak naprawdę nie wyglądało to jak Los Santos, w którym zawsze coś się dzieje, i w którym każdy ma jakieś zadanie. Teraz przypomniało to najcichsza wioskę. Najcichsze pole, jakie kiedykolwiek można zobaczyć. Nawet samochody zatrzymywały się i nie jeździły po ulicach.
Było późno. Był środek nocy. Nikt o tej porze nie wychodził. Nie wiadomo nawet jak się tam znalazł Gregory, bo na ziemi nie było ani jednego śladu walki, czy krwi. Nigdzie nie było nawet dziur po amunicji. Tak jakby ktoś przyjechał i trafił za pierwszym razem, a potem tylko odjechał. Ale też spokojnie, ponieważ śladów opon nie było nigdzie.

Erwin odsunął się od mężczyzny i obserwował jego ciało. Jego policzki były wilgotne, ale już nawet nie wiedział czy to łzy, czy deszcz. Czy może oba? Mężczyzna nauczył go bardzo wiele, i wiedział, że nie może mu pomóc. Mimo tego, jak bardzo chciał oddać mu swoje życie, nie mógł. Chciał, aby brunet stanął na równe nogi i gonił przestępców, tak jak to robił codziennie. Nie chciał się z nim żegnać.
Patrzył jak życie ucieka z mężczyzny, ale nie mógł nic zrobić. Nie reagował. Po prostu siedział i płakał, kiedy chłopak umierał na jego ramionach.
Czuł jak jego powieki stają się coraz cięższe, jakby nie mógł już nic zrobić. Ciemne plamy przed jego oczami, przysłaniały mu widok. Spojrzał ostatni raz na mężczyznę i zemdlał na ulicy razem obok Grzegorza.

Erwin otworzył swoje oczy rozglądając się wokół siebie. Dotknął delikatnie swojego policzka, czując na nim wyschnięte łzy. Serce zabiło mu mocniej, kiedy obok niego leżał Gregory Montana.

To był tylko sen...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro