Prolog
Marsylia, wrzesień 2022
Dagmara otworzyła oczy, zdziwiona, że ich półroczny synek, Angelo, jeszcze nie płacze i nie domaga się jedzenia. Od kiedy mały zaczął przesypiać całą noc, budził się o szóstej wściekle głodny, a potem zaczęło się ząbkowanie i dopiero jazda. Dlaczego więc teraz jest tak cicho?
Podniosła się do pozycji siedzącej i przetarła oczy. Łóżeczko małego było puste. Podobnie jak miejsce obok niej. W sypialni nie było nie tylko Angela, ale też jej męża.
Zgramoliła się na brzeg łóżka, ciągle zaspana. Ostatnio niedosypiała przez bolesne ząbkowanie syna. Nic nie uspokajało młodego tak jak matczyna pierś, więc siłą rzeczy musiała reagować za każdym razem, kiedy maluch jej potrzebował. A teraz go tu nie ma i nikt ode mnie niczego nie chce...
Już miała się zebrać, żeby wstać i pójść na poszukiwania swoich mężczyzn, kiedy z marazmu wyrwał ją dźwięk telefonu. Odebrała.
– Słucham? – spytała po polsku, widząc wyświetlający się numer telefonu z kierunkowym czterdzieści osiem.
– Daga? – usłyszała znajomy głos. – To ty?
– Kacper? – zdziwiła się, rozpoznając swoją młodzieńczą miłość i dawnego narzeczonego z Polski. – Skąd masz mój francuski numer?
– Od Karola – przyznał. – Mam nadzieję, że się nie gniewasz, że dzwonię?
W jego głosie była jakaś niepewność, dlatego postanowiła go uspokoić.
– Nie, wszystko w porządku. Po prostu dopiero wstałam i... zaskoczyłeś mnie.
– Dawno nie rozmawialiśmy i pomyślałem...
Znowu usłyszała wahanie. Postanowiła skrócić tę rozmowę do maksimum.
– Słuchaj, Kacper, miło cię słyszeć, ale muszę poszukać męża i synka. Młody pewnie jest głodny. Jeśli masz do mnie jakiś interes, to powiedz, a jak chciałeś tylko pogadać, to może umówimy się na rozmowę w innym, dogodniejszym terminie? – zaproponowała.
– Okej, zadzwonię po południu – stwierdził. – Do usłyszenia – dodał jeszcze i się rozłączył.
Dagmara spojrzała na wyświetlacz telefonu i po chwili wahania zapisała sobie nowy numer rozmówcy. To nie był stary numer Kacpra, bo tamten przecież znała na pamięć.
W tym momencie do sypialni wszedł Livio z Angelem na rękach.
– Dzień dobry, moja śpiąca królewno – oznajmił z wielkim uśmiechem. – Wyspałaś się trochę?
– Można tak powiedzieć. A jak to się stało, że mały nie domagał się mleka?
– Dałem mu kaszkę.
– Ale jak to? W misce?
– No przecież. Wczoraj skończył pół roku, trzeba mu rozszerzać dietę.
– Ale tak beze mnie??? – oburzyła się.
– Wyluzuj, ślicznotko – zachichotał Livio. – Uczyłem się o rozwoju dziecka na studiach. Poza tym nie zrobiłbym krzywdy własnemu synowi. Zwyczajnie daliśmy ci z młodym czas, żebyś się wyspała.
Dagmara odetchnęła z ulgą, zamiast się dalej denerwować. Jej mąż miał rację, a ona niepotrzebnie panikowała.
– Zdawało mi się, czy rozmawiałaś przez telefon po polsku? – spytał Livio nagle, zmieniając temat.
– Tak. Dzwonił Kacper. Zaskoczył mnie. Poprosiłam, żeby zadzwonił później.
– Jaki Kacper?
– Ten mój – odpowiedziała neutralnie, ale mina jej męża ewoluowała z uśmiechniętej w kierunku wkurzonej.
– Jak to „twój"?
– Livio... wiesz przecież.
– Nie podoba mi się to. JA jestem twoim mężem i ojcem twojego syna – podkreślił zaborczym tonem.
– Nawet nie wiemy, czemu dzwonił. Może pozwólmy mu się wypowiedzieć? – zaproponowała Dagmara.
– On nie ma prawa do ciebie dzwonić. To nie jest ten sam facet, którego pochowałaś kiedyś i doskonale o tym wiesz. Nasza ingerencja w przeszłości zmieniła wszystko – przypomniał jej.
– A skąd wiesz, że wszystko? Może to nadal ten sam Kacper, mój przyjaciel z dzieciństwa i pierwsza miłość? A nawet jeśli nie, on tak najwyraźniej uważa. Ma mnie za przyjaciółkę i zadzwonił, bo chyba miał jakiś ważny powód – skontrowała. – Powstrzymaj zaborczość, Livio.
– Przy tobie nie umiem – przyznał się szczerze.
– To chyba czas się nauczyć czegoś nowego, skarbie. Pamiętasz nasz ślub?
~~~~
Kochani Czytacze, oto Prolog części współczesnej. Jak widzicie, U Dagi i Livia kolorowo, ale po co dzwonił Kacper? I tu się historia dopiero zaczyna...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro