Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog: Umarli nie pójdą do pracy, bo już nie żyją


Do domu wróciłem, a tam - w czterech częściach,

Podręczny zestaw do montażu szczęścia:

Żona moja, obie moje córki,

No i ja, do podpórki.

"Znajda" Lao Che

Roger Wesler wszedł do damskiej ubikacji w spelunie, głęboko w trzewiach Hong Kongu. Śmierdziało tu ściekiem i moczem. W kącie na mokrych kafelkach o nieokreślonym, burym kolorze siedziała jakaś skulona postać, która ukrywała twarz. Jęknęła przeciągle, gdy otworzył drzwi, a snop światła padł na nią.

– Dobra, dobra, już zamykam – burknął, zatrzaskując drzwi i rozejrzał się dookoła.

Nad umywalkami jeszcze brudniejszymi od podłogi migała żarówka jarzeniowa, a jej światło nie docierało do kąta, w którym siedziała owa istota. Po drugiej stronie były kabiny, ta najbliżej miała wyłamane drzwi. Z dziury, gdzie kiedyś była latryna, co jakiś czas tryskała woda, równie brudna, co podłoga, po której spływała.

W drugiej z kabin rozległ się dźwięk spuszczania wody i ciche przekleństwo. Zza drzwi wypadła jasnowłosa dziewczyna, otrzepując szare trampki z wody. Nie patrząc nawet na męskiego intruza, podeszła do umywalek i rozpięła ogromny plecak. Wyjęła z niego chusteczkę i pochyliła się, by wytrzeć buty.

Roger odzyskał rezon i zrobił krok w jej stronę.

– Sasha Aleksandrovna Lijowicz?

Nie podniosła nawet na niego wzroku, kontynuując wykonywaną czynność.

Da.

Wypuścił cicho powietrze i odgarnął ciemne włosy z czoła.

– Dostałem informację, że wie pani, gdzie mogę znaleźć Daphne Wesler.

Dopiero na imię jego siostry podniosła na niego spojrzenie ciemnych oczu i upuściła chusteczkę. Wpatrywała się w niego przez chwilę, dostrzegł, jak robi prawie niewidoczny ruch głową w stronę ukrywającego się przed światłem człowieka, któremu już nie taka straszna była mrugająca żarówka.

Teraz między szmatami, niczym dwa rubiny, lśniły czerwone oczy, które zaczepiły się na nim.

– To masz problem, bo dostałeś złą informację – odpowiedziała ze spokojem i wróciła do swojego plecaka. Zapięła go i zarzuciła na plecy. A potem odwróciła się w tej samej chwili, gdy Roger wyciągnął przed siebie prawą rękę i skórzana rękawica rozstąpiła się.

Szpieg poza dwoma nabojami cząsteczkowymi w piersi miał wielką dziurę po laserze.

– Niezły sprzęt – rzuciła Sasha, chowając oba blastery cząsteczkowe i podeszła do trupa, kopiąc go. Ciało z cichym plaskiem upadło na mokrą posadzkę, po której potoczył się starszy model broni cząsteczkowej, wprost pod nogi Rogera.

– Jesteś cyborgiem? – zapytał cicho, obserwując, jak tuż przy jej oku pojawia się druga, hologramowa soczewka.

– Co? – Spojrzała na niego zdziwiona. Jej prawa źrenica była otoczona błękitnym pierścieniem, który wypełniał w różnym stopniu tęczówkę. Ten zewnętrzy, widziany z boku przez Wesler, pod tym kątem wydawał się ją pochłaniać.

Wskazał niepewnie na oko.

Uśmiechnęła się.

Gdy się uśmiechała, była bardzo ładna. Miała wysokie kości policzkowe i mały nosek, który się przy tym śmiesznie garbił.

– Nie, nie. – Wróciła do sprawdzania trupa. – Jak miałam osiem lat, jakiś idiota wydłubał mi je, więc wstawili mi nowe, tym razem takie wypasione.– Ze zniesmaczeniem wyrzuciła na podłogę kilka butelek i dokumentów. – Bezwartościowe śmieci, od razu widać, że są podrobione – burknęła i spojrzała na Rogera. Przez chwilę skanowała jego twarz, aż wreszcie uśmiechnęła się nagle, rozpoznając go. – A ty? Nie sądziłam, że spotkam Weslera, który będzie robotem.

– Straciłem ramię, gdy służyłem w III Kompanii Astralnej podczas Księżycowego Lata, okej? To proteza, a ponieważ musiałem wrócić do pracy, jest, jak to powiedziałaś, wypasiona. – Wywrócił oczami. – Wiesz, gdzie jest moja siostra, czy nie?

Sasha wstała, wzdychając.

– Roger, posłuchaj. Nie wiem, co tu robisz i czemu po 13 latach zapragnąłeś odnaleźć siostrę, ale nie mogę ci pomóc...

– Wiem, że jesteś Mlecznym Dzieckiem. Znasz moje imię, więc musisz znać Daphne...

– Znam, ale nie wiem, gdzie jest. – Wzruszyła ramionami. – Nikt nie wie.

– Ale ona na pewno zostawiła coś, dzięki czemu mógłbym...

– Dawno temu tylko mi powiedziała, że umarli nie pójdą do pracy, bo już nie żyją. Naprawdę nie pomogę ci.

– Za to żywi mogą zapracować na ożywienie umarłych – odpowiedział.

Sasha wstrzymała oddech, a pierścienie jej robotycznego oka poruszyły się.

– Zobaczę, co da się zrobić.

Roger westchnął z ulgą.

– Dziękuję. Tylko proszę, szybko, bo za cztery dni wyjeżdżam z Hong Kongu.

– Zobaczę, co da się zrobić – powtórzyła, a jej rosyjski akcent się wyostrzył.

Podeszła do niego i zatrzymała się tak blisko, że widział prawie napisy wewnątrz pierścieni. Sasha wpatrywała się w niego ze zmarszczonymi brwiami.

– Wyjdź za dwie minuty i udaj, że zapinasz rozporek – poleciła mu i przemknęła do drzwi.

tps

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro