31. Osobliwe fetysze twojego szefa
Każdy człowiek posiada jakieś przyzwyczajenia, czasem mniej lub bardziej znaczące. Życie w dużej mierze właśnie na nich polega. Więc warto mieć chociaż jedną rzecz, która jest tą stałą wypadkową naszej codzienności. Posiadanie takowego elementu w większości przypadków przynosiło ze sobą spokój, poczucie ładu i porządku. Było to coś, do czego mogliśmy wracać podczas samotnych wieczorów, mając pewność, że gdzieś na tym ogromnym zwichrowanym świecie znajduje się nasza mała wyjątkowa ostoja.
Yuriemu to zostało właśnie odebrane i żaden substytut nie mógł tego naprawić. Minęła zaledwie doba, długa i okrutna, a on czuł się całkowicie nieadekwatnie co do tego czasu. Doskwierały mu co najmniej tygodniowe skutki odwyku, okupione beznadziejną samotnością. W jego głowie nie istniało nic poza Victorem i jego nieznośnym brakiem. Musiał się jakoś od tego odciąć, gdyż czuł na karku oddech miłosnego szaleństwa.
Wybrał standardową metoďę, wymagającą przebywania poza mieszkaniem wypełnionym kuszącym zapachem Rosjanina.
W tym małym precedensie towarzyszył mu Chris, bawiąc go swobodną rozmową.
Szklanka Whisky, w ramach rozluźnienia, też miała w tym swój niemały udział. Wszystko jednak odbywało się zgodnie z prawem i zachowaniem czystości.
Nie wypinał tyłka przy stole bilardowym i nie flirtował z Ivanem przy barze. Pozostawił to wszystko w przeszłości i nie zamierzał do tego wracać.
Jego postrzeganie własnej osoby nieodwracalnie uległo zmianie. Niegdyś tak chętny do kontaktu fizycznego z wieloma innymi osobami, obecnie wyzbył się tego całkowicie, nosząc sobie wymowny wstręt do tego typu zabaw. Nie wyobrażał sobie już innego dotyku na swoim ciele niż tego należącego do Nikiforova. Żaden nie wydawał mu się tak właściwy i czysty, jak ten jego ukochanego.
Japończyk nie potrafił przypomnieć sobie, czy kiedykolwiek czuł coś takiego przy Philipie. Prawdopodobnie nie. Wtedy nie znał przecież wartości tak intymnej bliskości. Brakowało mu w tamtych chwilach czasu na jakiekolwiek dygresje na ten temat. Skupiał się tylko na smutku i agresji, która go otaczała, nie dostrzegając niczego więcej.
Jego myśli znów wracały do Fishera niczym bumerang. Czy tego chciał czy nie, on nadal żył w jego podświadomości i nadal dzielił z nim tlen na tym świecie. Do takich powrotów przyczyniał się także Christoph, który również i dziś miał mu coś ważnego do powiedzenia.
- Więc...? Co było na tyle istotne, że skłoniłeś mnie, abym sobie o nim przypomniał? - Burknął smętnie chłopak, kołysząc energicznie szkłem trzymanym w dłoni. Gdyby nie potrzebował towarzystwa, zignorowałby wywody Szwajcara, kategorycznie odmawiając wysłuchania go. Ale tak nie wypadało, przecież byli przyjaciółmi. Nieco nieporadnymi i nieumiejętnymi, ale jednak byli.
Blondyn uśmiechnął się lekko w przepraszającym geście, doskonale zdając sobie sprawę z niechęci, jaką emanował jego towarzysz. W normalnej sytuacji nie narażałby go ma takie niezadowolenie, jednak wiadomość, którą pragnął mu przekazać, miała dość optymistyczny wydźwięk. To coś, z czego Yuri powinien się w jakimś stopniu ucieszyć.
- Philip ogłosił wczoraj oficjalnie upadłość swojej firmy! - Wyjawił, mrużąc w zadowoleniu oczy. Może i łączyły go z tym człowiekiem więzy krwi, ale nic poza tym. W świetle minionych wydarzeń były one zupełnie bezwartościowe. Uciecha z jego porażek była zatem dla niego naturalna niczym oddychanie. Czekał na jego upadek i liczył, że będzie bardziej bolesny, niż on sam potrafił sobie to wyobrazić. I taki właśnie był. Nie istniało dla Fishera większe upokorzenie niż to, którego doznał. Biznes, interesy i firma, były dla niego wszystkim. Całym, małym, ograniczonym światem, który stworzył sam zaraz po wyjeździe Yuriego. Utrata tego wszystkiego oznaczała jego tragiczny koniec. Szwajcar nie został z niczym, obdarty z reputacji i pieniędzy. Osiągnął najgłębsze zawodowe dno.
Katsuki zamarł. Musiała minąć chwila, zanim dotarł do niego sens tych słów. Czyżby śnił?
Sprawiedliwość na tym świecie jednak istniała?
Odpowiedź w obu przypadkach brzmiała ,,nie", to wszystko było zbyt realne, a karma wcale nie wracała od tak. Samoistny wymiar kar nie istniał i było to wyjątkowo oczywiste. Życie jest okrutne i pełne okropnych wypadków, ale żaden z nich nigdy nie powstawał samoczynnie.
Na tym etapie jednak Katsuki nie potrafił powiązać tego z żadną znaną mu siłą sprawczą. Potrzebował informacji.
- Wiadomo, jak to się stało? - Dociekał, zaciekle wpatrując się w brązowe tęczówki Giacomettiego. Szczegóły to pierwszy klucz do rozwiązania zagadki. Kto pyta, nie błądzi - z takiego pospolitego założenia właśnie wychodził. Ciekawość pożerała go wręcz o środka.
- Mi wiadomo wszystko. Otóż widzisz mój drogi, ktoś wpływowy sprzątnął mu wszystkich klientów sprzed nosa, co do jednego! Żadna firma nie chciała z nim kooperować, ponieważ oferty nowego inwestora były zbyt dochodowe i korzystne dla obu stron, aby je odrzucić. Brzmi ci to znajomo? Bo mi aż za bardzo - zachichotał. Nawet głupiec domyśliłby się, kto był na tyle zdolny, aby pogrążyć Fishera. Obecnie tylko jedna osoba na ziemi pałała do niego tak wybitną nienawiścią, aby to uczynić. Victor Nikiforov nigdy nie odpuszczał. Jeśli mógł coś zrobić, to po prostu to robił. Fakt, iż był w świecie biznesu dość znany, działał definitywnie na jego korzyść. Jeden kontrakt z Rosjaninem był wart niejednej korzystnej giełdowej akcji. Pomyślne interesy z tym człowiekiem zawsze cieszyły się dużym dochodem. Tylko głupiec mógł mu odmówić.
Japończyk poczuł się dziwnie, nie był ni to zły ni szczęśliwy. Brak było w nim oznak satysfakcji, zastąpionej przez zmartwienie. Nie chciał, aby Victor narobił sobie jakichkolwiek kłopotów z jego powodu. Był zbyt cenny dla niego i dla świata. Choć musiał przyznać, że cała sytuacja nie wyglądała zbyt groźnie. Rosjanin zdeptał Philipa w całkiem rozsądny sposób, nie narażając się na żadne prawne konsekwencje. Yuri nie mógł mieć mu tego za złe, choć ciężko było mu zrozumieć jego tak oczywiste przecież motywy.
Była jednak rzecz, która wprawiała go w niezadowolenie. Victor go zwyczajnie okłamał, zataił przed nim kilka faktów.
- Zafajdany kłamca... miał być w Szwecji, a nie w Szwajcarii. Wykorzystał fakt, że bez okularów nie widzę więcej niż zasrany kret! A mogłem dokładniej sprawdzić te głupie bilety - naburmuszył się. Nadal nie przepadał za tym, gdy ktoś sobie z nim pogrywał, to już nie te nastoletnie czasy, gdy dawał robić z siebie frajera. Jego urażona duma cierpiała, a nie ma nic gorszego, niż dotknięte porażką ego mężczyzny. Vicia będzie musiał mu za to zapłacić. W naturze czy nie, bez tego się nie obędzie.
Pomyśleć, że jak dotąd zostawił go na całe okropne trzy dni tylko dlatego, żeby zaspokoić swoje mściwe żądze.
- Dziwisz mu się? Wspominał, że nie dałeś mu tknąć tego zasrańca, co było zbyt miłosierne z twojej strony. Zwłaszcza, że ten chuj cię podduszał. Założę się, że Victor chętnie powyrywałby mu te zawszone łapy i wsadził do gardła, albo jeszcze dalej. A to byłaby najłagodniejsza forma kary, jaką mógł by zastosować - wyjaśnił, marszcząc gniewnie brwi na samą myśl o podarowanej jego kuzynowi bezkarności. To było wręcz niepojęte, jak Yuri mógł okazać mu taką łaskę. W głębi duszy zawsze był zbyt delikatny. A skoro nie potrafił się tego pozbyć, musiał oddać sprawę tej kwestii w inne, bardziej kompetentne ręce.
Brunet nadal nie do końca rozumiał. Starał się, ale nie potrafił. Przez tyle czasu był wolnym strzelcem, że nie zdołał się nawet nauczyć podstaw miłości ani towarzyszących jej mechanizmów. Był w tym zupełnie zielony i niedoświadczony. Jego niewiedza była wprost wypisana na jego zdezorientowanej twarzy.
Miał jednak szczęście, bo Chris doskonale to rozumiał i zamierzał wytłumaczyć mu to w inny, bardziej przystępny sposób.
- Zrobimy to inaczej... teraz słuchaj uważnie. Wyobraź sobie Victora w takiej sytuacji, dokładnie takiej samej, co do joty. Takie same emocje, taki sam ból - zaproponował.
Jak Giacometti kazał, tak i Katsuki zrobił. Odetchnął głęboko, marszcząc w skupieniu nos. I wyobraził sobie, jak ktoś pokroju Philipa przyciska JEGO ukochanego do ściany, jak kładzie swoje brudne łapy na JEGO smukłej szyi, jak zaciska na niej palce, jak w JEGO wspaniałych błękitnych tęczówkach pojawiają się krystalicznie łzy, jak JEGO płuca desperacko próbują złapać choć jeden zbłąkany haust powietrza. I, o matulu droga, więcej znieść już nie mógł. Odstawił szklankę z alkoholem na blat z tak wyraźnym impetem, że pokaźna część trunku wylała się zarówno na stół, jak i na jego dłoń.
Zrozumiał aż za bardzo. Ta wizja nie podobała mu się w żadnym, najmniejszym nawet calu!
- Widzisz? Tak właśnie on się czuje - podsumował Christoph, uśmiechając się łagodnie.
Japończyk może by i coś odpowiedział, w zasadzie miał taki zamiar. Głowa pełna przemyśleń wręcz go do tego zmuszała, jednak jak to w życiu bywa, został pozbawiony możliwości wyzbycia się ich w sposób werbalny.
Barman zbliżający się w jego stronę pochłonął całe jego myśli, każdą, nawet najmniejszą, odwodząc go od tego. Petrov wyglądał co najmniej dziwnie w jego szybkim osądzie, lekko zdegustowany i zaniepokojony na twarzy, marszczył zabawnie brwi. Rzadko zdarzało mu się samą mimiką wyrażać takie emocje, na co dzień był raczej obrzydliwie wręcz pozytywny i szeroko uśmiechnięty. Więc co takiego zdołało go na tyle zaszokować, że popadł w taki stan?
Ivan przysiadł obok Yuriego na kanapie, wyjątkowo niepewnie i daleko. Nachylił się w stronę bruneta pomijając jakiekolwiek powitanie czy przyjazny uśmiech. Działał pod wpływem szoku i zwyczajnie o tym zapomniał.
- Yuri, wiesz, nie to, że mi to przeszkadza, ja w zasadzie jestem tolerancyjny... każdy ma jakieś swoje fetysze, więc wiesz, mi możesz szczerze w razie czego odpowiedzieć. Czy Victor lubi wskakiwać w kobiece ciuszki, zwłaszcza jak myśli, że tego nie widzisz? - Wybełkotał, łaskocząc ciepłym oddechem płatek ucha Katsukiego. To było tak nagłe i absurdalne pytanie, że wyrwało z płuc Japończyka zduszony jęk rozbawienia. Co tu się właśnie stało?
Odpowiedź była raczej prosta. Nie wydawało mu się. Ktoś faktycznie go śledził przez ten cały czas, kiedy tu szedł. W zasadzie na myśl przychodziła mu tylko jedna osoba tak skrajnie podobna do jego ukochanego. Viena - tylko ona była zdolna do czegoś takiego i jakoś specjalnie się z tym nie kryła, bo po prostu nie umiała. Yuri miał niemal pewność, że chodzi właśnie o nią, ale wolał upewnić się w razie kategorycznej pomyłki.
- Co masz na myśli? - Dociekał, uśmiechając się przy tym figlarnie. Ciężko było mu w tej sytuacji ukryć rozbawienie.
- Jakieś dwa stoliki dalej siedzi... kobieta? Przynajmniej tak wygląda, ale ta twarz, no cóż, za bardzo przypomina mi tą Nikiforova. Wybacz jeśli to tylko moja paranoja, ale stwierdziłem, że sam mogłeś... no, nie wiedzieć o jego hobby - wyjaśnił, drapiąc się w zakłopotaniu po karku. Szczerze mówiąc, wolał nie być osobą, która uświadamia komuś tego typu rzeczy. Może Victor sam chciał mu to powiedzieć? Zawierzyć się na osobności swojemu ukochanemu, odkrywając przed nim swój problem. Ivan na tę myśl jeszcze bardziej spochmurniał. Jak zareaguje na to Katsuki? Będzie zawiedziony?
Petrov w nerwowym geście zerknął na swojego towarzysza, uważnie lustrując jego reakcje. Zdziwił się, kiedy nie dostrzegł w nim żadnych negatywnych uczuć. Ten nadal szeroko się uśmiechał, ledwo powstrzymując się od perlistego śmiechu.
- Viena, słyszałaś? Przez ciebie twój brat posądzany jest o dziwne rzeczy - parsknął, odwracając się w kierunku, gdzie prawdopodobnie siedziała kobieta. Nie pomylił się, niemal natychmiast odnalazł ją wzrokiem, wprawiając ją w zakłopotanie. Nakrył ją, przez co czuła się jak rasowy przestępca. Nie przypuszczała przecież, że mężczyzna posiada wtyki pośród barowego personelu, żaden znak na niebie i ziemi na to nie wskazywał. Widocznie w grę wchodził tu jej wrodzony pech i kulawa ostrożność. Uczucie przegranej nieprzyjemnie połechtało jej żołądek, powodując, iż na jej estetycznej twarzy, pojawił się zbolały grymas. Gnojek znowu udowodnił jej swoją wyższość.
Choć na jej szczęście, lub nieszczęście, zdołała usłyszeć wystarczająco dużo, aby zmienić o nim nieco zdanie. Nie wydawał się jej już tak gburowaty i pewny siebie jak wcześniej. Jeśli sprawy skłaniały się ku osobie Victora, mężczyzna znacznie łagodniał. To był jedyny plus, jaki zdołała w nim dostrzec.
- Nie moja wina, że mój brat wygląda jak zniewieściała panienka - odburknęła, wpatrując się smętnie we własnego drinka. Zastanawiała się gorączkowo, jakiej wymówki użyć, aby nie stracić resztek honoru. Przypadek nie wchodził w grę. Nawet głupi zauważyłby, że kobieta z setek barów w Moskwie wybrała to miejsce ze względu na Katsukiego. A może powinna po prostu wyjść?
- Spuść z tonu, zanim się rozmyślę, i nie pozwolę ci się do nas dosiąść. Poza tym zawsze to ty możesz wyglądać zbyt męsko - zaśmiał się, zerkając na nią nieco łagodniej. Mimo wszystko chciał się jakoś z nią dogadać. Viena nieco przypominała mu jego własną siostrę, z którą miał całkiem dobre stosunki.
Więc czemu miałby nie spróbować?
Skoro zdecydował się na związek z Victorem, powinien poznać jego otoczenie i spróbować je zaakceptować.
Blondynka zdawała się być lekko zdziwiona jego przyjacielską postawą, wyczuwała w tym nieunikniony podstęp, ale posłusznie podniosła swoje zgrabne pośladki z kanapy, kierując się w ich stronę. No bo co miała do stracenia?
●●●●●●●●●●●●●●■●●●●●●●●●●●●●●
Od autorki i edytorki:
● Cytuję!
,,OGŁOSZENIE OD BALKONA JEST TAKIE, ŻE KAŻDY, KTO W KOMENTARZACH NAPISZE ŻE FACECI W SUKIENKACH SA DZIWNI ALBO MAJĄ JAKIŚ PROBLEM, MOŻE SIĘ SPODZIEWAĆ, ŻE STANIE SIĘ COŚ ZŁEGO, BO BALKON NIE TOLERUJE NIETOLERANCJI WZGLĘDEM MĘŻCZYZN W SPÓDNICZKACH I KOBIET W SPODNIACH. Dziękuję <3
(sprostowanie - mogą wam się nie podobać, ale to ich prawo żeby nosić to, co im się podoba) "
Balkon dobrze prawi, także podpinam się pod jej ,,groźbę" jakby kto pytał :D
● Number two:
Przydarzyło mi się coś meeeega miłego i z tej okazji z całego serducha chce podziękować osobom, które polecają moje prace na facebookowej grupie YOI. Jesteście wielcy, wszyscy! Nie mówiąc już o tym, że tutaj przekroczyliśmy wspólnie liczbę 600 obserwacji! Za co również bardzo dziękuję ^^
Ogólnie to wciąż nie mogę uwierzyć w to, co tu się dzieje. Szczególnie, gdy widzę takie komentarze. To dla mnie wprost nierealne :,)
Chciałabym szczególnie podziękować Marii za mega świetne słowa i za ciepełko, którym moje serduszko zostało uraczone <3
Pozostaje mi tylko zaprosić cię na poznański Pyrkon, gdzie planuję się pojawić. Na rozmowę z Tobą na pewno znajdę czas ;)
P.s Vicia mściciel nigdy się nie poddaje!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro