Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

30. Nawet się nie pożegnasz?

Victor nie lubił się żegnać, nawet jeśli znikał zaledwie na kilka chwil. Nieważne, czy były to godziny, czy dni, czuł taką samą niechęć w stosunku do tego elementu każdego wyjazdu. Nigdy nie został nauczony, jak znosić takie momenty i nigdy nie musiał ich w ten sposób przeżywać. Dotychczas brak mu było jakichkolwiek głębszych relacji, które by tego wymagały. 

Ani matka ani też ojciec nie byli dla niego w żaden sposób specjalni, w swoim życiu poważał jedynie siostrę, ale nie na tyle, aby czegoś takiego od siebie wymagać. 

Teraz, gdy wreszcie miał kogoś, kogo nie chciał zostawiać, wszystko zaczęło przychodzić mu w tej kwestii z trudem. Nawet jeśli miał wrócić, to nadal nie chciał się żegnać. Uciekł od tego, ale nie w sposób, w jaki zawsze to robił. Tym razem się przejmował i dlatego było to tak ciężkie. Długo czekał na odpowiedni moment, aby udać się na lotnisko, przekładał lot aż dwukrotnie, aby sobie go umożliwić. 

Zmęczony pracą Yuuri osiągnął swój limit. Już nie mógł opierać się znużeniu, które nawet pomimo wypitej do połowy kawy natrętnie go męczyło. Po prostu uległ, kładąc głowę na twardym biurku. Było mu wszystko jedno, czy nabawi się sztywności karku, czy, w najgorszym wypadku, urazu kręgosłupa. Dał się pokonać, zapadając w niespokojną drzemkę zaledwie kilka chwil później. Na taką okazję czekał właśnie Nikiforov. Zaopatrzony w kryzysowy biurowy koc, wślizgnął się ukradkiem do pomieszczenia, na palcach pokonując odległość, która dzieliła go od chłopaka. Był w tym lepszy niż niejeden wprawiony złodziej, a ominął wszelkie, nieliczne w tym przypadku przeszkody, z gracją zawodowej baletnicy. A wszystko to tylko po to, aby nie obudzić Japończyka. 

Do celu dotarł bezpiecznie, z wielką starannością pozostawiając skrawek materiału w miejscu docelowym. Opatulił nim bruneta dokładnie, tak, aby zimne jesienne powietrze nie zdołało uprzykrzyć mu odpoczynku. Kierowała nim czysta troska, która również w jego wykonaniu była czymś niecodziennym. Rosjanin nie pamiętał, kiedy ostatnio ją komuś okazał, możliwe, że było to jeszcze podczas jego nastoletnich lat, gdy dane mu było posiadać psa. Biedny Makkachin został jednak w jego mieście rodzinnym, gdzie spędzał resztę swojego psiego żywota. Choć porównanie troski o pupila z troską o miłość twojego życia mogło nie być zbyt trafne i trudne do postawienia na tym samym szczeblu. Ich natężenia i maniakalność znacznie się różniły już na pierwszy rzut oka. 

A można było to dostrzec choćby teraz, gdy całował czule chłopaka w uroczo zmarszczone czoło. Robił to przecież z niemal nabożną czcią, uprzednio odgarniając na bok kilka zbłąkanych, smolistych kosmyków. 

- Niedługo wrócę, obiecuję - szepnął praktycznie bezgłośnie, uśmiechając się przy tym smutno. Tak bardzo nie chciał wyjeżdżać. 

Ale cóż miał począć? 

Nie mógł przecież zostawić firmy pod opieką tej jednej, często zbyt impulsywnej kobiety, ktoś musiał ją nadzorować. Padło na Yuriego, który był najbardziej kompetentny do tego zadania. Potrafił sobie z nią doskonale poradzić, co udowodnił już ładnych kilka razy. 

- Jesteś tchórzem, braciszku - błogą ciszę przerwał złośliwy szept. Wyjątkowo uporczywy i rażący, jednak na tyle rozsądny, aby nie pokrzyżować planów Victora. Mężczyzna wzdrygnął się jednak nieprzyjemnie, zwracając urażone spojrzenie w stronę, z której doszedł go dźwięk. 

Viena stała w drzwiach jakby nigdy nic, kręcąc z politowaniem głową. Nie miała zamiaru go pouczać, a jedynie zwrócić uwagę na ważny problem. Przecież nie mógł wiecznie od tego uciekać. Czerpanie doświadczeń i nauka powinny stać się priorytetem opatrzonym w liczne próby. Skoro kochał tego człowieka, to tak właśnie musiało być, bez zmian ich relacja mogłaby w przyszłości uchylić się ku upadkowi. Kobieta nie miała pojęcia, dlaczego się tym przejmuje. Nie ufała dostatecznie Azjacie i w najbliższym czasie pragnęła przyjrzeć mu się dokładniej, jednak mimo to szanowała uczucia brata. Sama chciałaby mieć taką osobę, która zwróciłaby jej uwagę na pewne rzeczy, gdy był na to jeszcze czas. Może wtedy ojciec jej syna nadal patrzyłby na nią w specjalny sposób, a nie omijał szerokim łukiem. 

- Akurat ty nie możesz robić mi ma ten temat wykładu. W tej kwestii radzisz sobie gorzej - odburknął, kątem oka opiekuńczo obserwując Japończyka. Rozmowa na ten temat przy nim nie była właściwa, nie na typ etapie. Rodzina była jego małym tematem tabu, który był przez niego poruszany tylko w nadzwyczajnych sytuacjach. Rozdrapywanie tego przed samym wyjazdem było zwykłą głupotą i nie mogło przynieść pozytywnych efektów. 

- Wiem, ale to nie oznacza, że nie mogę ci wytknąć błędu, który sama popełniam. Przynajmniej potrafię go dostrzec. Jeśli chcesz z tym chłopakiem stworzyć rodzinę, to najpierw musisz uporać się z demonami tej starej - żachnęła się. W tej jednej małej chwili poczuła się jak prawdziwa starsza siostra, sprawująca opiekę nad swoim roztrzepanym młodszym bratem. Chociaż raz chciała doświadczyć tego uczucia.

Nikiforov zamarł, otwierając lekko usta. Mądrości z jej strony były okropną rzadkością. Do tego zazwyczaj nie posiadały żadnego sensu. Lecz ta jedna była całkiem sensowna i przepełniona siostrzaną troską, nawet pomimo posiadanej w sobie goryczy. Czy to właśnie tak wygląda posiadanie rodzeństwa? 

Jednak jak mądra ta wskazówka by nie była, nie mogła mu w żaden sposób pomóc. On przecież nie wiedział o jednej bardzo istotnej w życiu rzeczy. 

- Viena... jak mam stworzyć z nim rodzinę... skoro nie wiem, jak taka może wyglądać. Nawet nie potrafię sobie tego wyobrazić i to mnie wręcz przeraża - wyszeptał, zagryzając mocno swoją rumianą wargę. Obawiał się tego aspektu bardziej niż czegokolwiek na świecie. Przecież nie mógł go zawieść, obiecał mu to. Myślał o tej kwestii tak często, a mimo to nie potrafił znaleźć upragnionej odpowiedzi. Napawało go to ogromną frustracją i bezsilnością. Coś, czego tak bardzo pragnął, było poza jego zasięgiem. 

Rosjanin nie potrafił dodać już nic więcej, posłał tylko jedno, ostatnie, tęskne spojrzenie w stronę swojego pracownika, aby zaraz potem nerwowym krokiem wyjść z pomieszczenia. 

Yuri i Viena zostali sami. 

- Słyszałeś wszystko, prawda? - Kobieta zadała to pytanie, doskonale wiedząc, że chłopak nie śpi. Wiedziała o tym już od samego początku, w przeciwieństwie do Victora. Dała brunetowi szansę i to od niego właśnie zależało, jak ją wykorzysta. 
Japończyk nie odpowiedział, otworzył jednak oczy, w skupieniu wpatrując się w bliżej nieokreślony punkt na przeciwległej ścianie. Oczywistym dla niego było to, że nie zostawi miłości swojego życia z tym problemem samej. Jeśli Victor chciał zasmakować rodzinnego ciepła, to Yuuri mu to umożliwi. 

                               ***

- Szefowo, dlaczego pani chowa się za ścianą? - Pod wpływem niespodziewanego pytania kobieta wzdrygnęła się nieprzyjemnie. Jej lekko karcący wzrok powędrował w kierunku ciekawskiej Sviety, stojącej zaledwie metr od niej. Pytanie zostało zadane zdecydowanie nie w porę, gdyż mogło pokrzyżować jej plany. Plisetska oddawała się bowiem dość dyskretnej czynności, polegającej na podglądaniu doradcy biznesowego własnego brata zza pobliskiego winkla. Była w trakcie prowadzenia własnego dochodzenia na temat zachowań i wiarygodności kandydata na życiowego partnera Victora. Ten, kto nie znał jej intencji, mógł zrozumieć to w opaczny sposób, tak, jak zrobiła to sekretarka. 

- Oj cicho głupia, to ważna sprawa - odburknęła,  jednocześnie usilnie próbując przysłuchać się rozmowie, którą Yuri właśnie prowadził przez telefon. Docierało do niej jednak zaledwie dwadzieścia procent informacji, a to było zdecydowanie zbyt mało. Usłyszeć więcej mogła jedynie z bliższej odległości, co lekko rzecz ujmując było niemożliwe. Łatwo by się wtedy zorientował. 

Svieta nie zamierzała wyzbyć się swojej ciekawości i sama postanowiła wyjrzeć zza betonu na obiekt, który tak bacznie obserwuje kobieta. Wtedy go zobaczyła. Przystojnego i skupionego na konwersacji. Jej serce zabiło szybciej, jak to miało w zwyczaju ostatnimi czasy. Od sytuacji w biurze Nikiforova kobieta nie potrafiła patrzeć na Japończyka w taki sam sposób. Urzekł ją aż po koniuszki palców, prowokując mnóstwo niechcianych rumieńców. Rosjanka w życiu by nie przypuszczała, że poczuje względem niego tego typu uczucie.  

- Ohhh... A więc pani też patrzy na Pana Katsukiego - mruknęła z lekko słyszalnym żalem w głosie. Nadinterpretacja w jej wykonaniu była kuriozalna. Viena Plisetska nigdy by nie pomyślała, aby spojrzeć na dwudziestoczterolatka w dwuznaczny sposób. Nie, gdy takim spojrzeniem obdarzał go jej własny brat. Brak tego typu zainteresowania z jej strony był wręcz naturalny. Kobieta więc, słysząc to dziwne pytanie, parsknęła cicho pod nosem, przewracając bystrymi błękitnym oczami. Uroczym wydawał jej się fakt, że ktoś taki jak Svieta, czuł zazdrość wobec niego, zwłaszcza, że zaledwie kilka miesięcy temu na swoim celowniku miała Nikiforova. Kobiety potrafią być stałe w wielu rzeczach, ale niestety bardzo często akurat nie w uczuciach. To jeden z największych życiowych błędów, które można popełnić. 

W tym wypadku jednak nie byłoby tego złego, co by na dobre nie wyszło. Drogą dedukcji można było stwierdzić, że Svieta chwilowo miała na punkcie Katsukiego niemałą obsesję, a co za tym szło, posiadała być może kilka kluczowych informacji. Na samą myśl o tym jej oczy zapłonęły żywą ekscytacją. Poruszona swoim odkryciem zwróciła się w stronę sekretarki, łapiąc ją energicznie za smukłe dłonie. 

- Mogę zadać ci kilka pytań kochana!? Nie jako szefowa, a jako kobieta - wyświergotała, uśmiechając się przebiegle. 

Svieta zmieszała się nieco pod wpływem tego nagłego gestu, kierując swoje lekko podejrzliwie spojrzenie wprost w hipnotyzujący błękit. Chyba nie wypadało, aby odmówiła. Nie szefowej. Mimo, że pytanie pozornie znajdowało się w sferze prywatnej, wyraźnie skłaniało się w stronę tej zawodowej. 

- No dobrze, słucham... - mruknęła niemrawo, spuszczając lekko głowę. Czuła się odrobinę jak na policyjnym przesłuchaniu. Brak było jej tylko dobrego i złego gliny, w zasadzie tylko dlatego, gdyż nie potrafiła odróżnić w którego z nich postanowi wcielić się Viena. Nie wyglądała na żadnego z nich, a to w pewnym sensie napawało ją niepokojem. 

- Jako sekretarka znasz pewnie wszystkie gorące i brudne ploteczki w firmie... Są jakieś na temat Katsukiego? Oprócz tych na temat jego wychwalanego pod niebo tyłka. Jakieś brudy? Machlojki? - Wymamrotała, marszcząc w skupieniu brwi. Była poważna, bardzo poważna. Potrzebowała każdej, nawet najbardziej absurdalnej na pierwszy rzut oka informacji. Musiała go sprawdzić od góry do dołu, a potem jeszcze ponownie, tak dla pewności. 

Srebrnowłosa prychnęła. Całkowicie odruchowo i bezwiednie. Nie spodziewała się takiego pytania. Zdołała się jednak pośpiesznie zreflektować, uśmiechając się w przepraszającym geście.  
W żadnym wypadku nie zamierzała opowiadać szefowej o pogłoskach w firmie, bo większość z nich była po prostu wyssana z palca. Ponadto już i tak wystarczająco męczyło ją poczucie winy po ostatnim razie. 

- Pani wybaczy, ale nawet jeśliby takowe istniały, nie śmiałabym wspomnieć o nich słowem - oznajmiła, odsuwając się znacznie od błękitnookiej. Widać było, że ewidentnie ma coś za uszami. Jej skruszona i przygarbiona postawa wręcz krzyczała o jej występku. Z perspektywy czasu żałowała i nie zamierzała tego ukrywać. Choć tak naprawdę nie miała odwagi, aby się przyznać, zdając się na koleje losu. Jeśli ktoś zdoła odkryć jej sekret nie wyprze się. Przyjmie karę z pokorą i godnością, tak, jak powinna. 

- A czemuż to, moja droga? - Zapytała, wiedziona przeczuciem. Znała się na takich ludziach jak Svieta.

Mechanizmy ich działań i przewinień zawsze posiadały ten sam dziwaczny schemat. 

- Zrobiłam mu już jedno świństwo i kolejnego nie zamierzam - wyszeptała niezwykle cicho i niepewnie. Czekała na reprymendę, słowa pogardy, coś, co zmieszałoby ją z błotem, nawet chociażby karcące spojrzenie w towarzystwie pytania o szczegóły. Nic takiego jednak nie nastąpiło. 
Nie chodziło tu jednak o to, że Plisetska nie była tym zainteresowana. Każda informacja o Yurim była dla niej cenna. Ona nie miała na to po prostu czasu, bowiem człowiek, którego obrała sobie z cel, przerwał wcześniej wykonywaną czynność na rzecz zmiany miejsca swojego pobytu. Oddalał się sukcesywnie korytarzem, zostawiając wścibską kobietę w tyle. 

- O cholera! - Tylko tyle zdołała z siebie wydusić, zanim puściła się za nim biegiem. Nie minęła chwila, a Svieta mogła zaledwie dostrzec jej zgrabną sylwetkę po drugiej stronie chorobliwie długiego korytarza. Jak na kobietę w wysokich szpilkach poruszała się jak wygłodniała pantera i tak też się czuła. Skradała się za Katsukim z wielką werwą i rozwagą, czekając w ukryciu, aż ten przypadkiem odsłoni jedną ze swoich tajemnic. Zbyt długo na taki moment nie musiała czekać, gdyż Katsuki niemal od razu podał ją jej niemal
na tacy. Co prawda kosztowało ją to przebiegnięcie w szpilkach niemal połowy miasta, ale była to mała cena za tak ciekawe zjawisko. 

Neonowy szyld baru, do którego wszedł partner jej brata nie budził jej zaufania, na pewno znajdowało się tam coś, co godne było zobaczenia. Z takim właśnie przeświadczeniem wślizgnęła się do zadymionego wnętrza pubu, sadzając swoje zgrabne pośladki w bezpiecznej odległości od swojej niczego nieświadomej ofiary. 
Już w pierwszej chwili potrafiła znaleźć powód do niepokoju - blondwłosy Europejczyk, witający się z brunetem, wydawał się jej nazbyt przylepny. Erotyzm wylewał się z niego uszami, a Yuuri nie wyglądał, jakby w jakikolwiek sposób mu to przeszkadzało.

●●●●●●●●●●●●●●■●●●●●●●●●●●●●●
Od autorki:

● No cóż, a więc doszliśmy do momentu, w którym Yuri i Viena zostają ze sobą sam na sam. Victor się oddelegował w pewnej sprawie, ale wróci dość szybko. Oni przecież długo osobno nie wytrzymają xD

Podczas jego nieobecności dowiemy się kilku rzeczy. Między innymi tego, dlaczego Yurio był dla Katsukiego tak łaskawy. Widziałam, że kilka osób ten wątek zainteresował więc myślę, że będziecie zadowoleni.... chyba

● Sprawa numer dwa, choć ważniejsza od tej poprzedniej.

Panie i Panowie!
*werble proszę*

Po dłuższej nieobecności wraca do nas mój cudowny Odlotowy_Balkon <33 A oznacza to, że bieżący rozdział został sprawdzony właśnie przez nią ^^

Mam nawet wiadomość dla was od niej samej:

Jak fajnie jest wrócić ^^
Pozdrawiam wszystkie kotki.  Tęskniłam <3
A osobne pozdrowienia idą do Calathieli, która "cudownie" mnie zastąpiła...

Mówcie o niej, co chcecie, ja i tak lubię Vienę i czekam na scenę, gdy spotka się z Yurio <3

● A wracając do Calathieli, czy ktoś w ostatnich dniach miał z nią może kontakt? Trochę mnie dręczy pewna sprawa, a nie chciałabym nikogo oceniać i wyciągać pochopnych wniosków.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro