26. To mój pracownik, mój i tylko mój
- Yuri, musimy się zbierać, spóźnimy się do pracy- mruknął niechętnie Victor, próbując wyswobodzić się delikatnie z uścisku własnego pracownika. Robił to niemal z bólem, tęsknie spoglądając na poły miękkiej kołdry i nagie ciało Katsukiego tuż pod nią.
Chłopak nie chciał jednak dać za wygraną, przeciągając słodycz ich wspólnego poranka. Jego ramiona pewnie przytrzymywały kark kochanka w miejscu, razem z nagą stopą owiniętą wokół jego łydki. Nie chciał go puścić. Mrucząc cicho pod nosem, muskał prowokacyjne ustami wrażliwą skórę na szyi Rosjanina. Robił to z wielką lubością, koniuszkiem języka liżąc bezwstydnie jego żuchwę. Starał się włożyć w to jak najwięcej erotyzmu, aby zmusić go do pozostania w łóżku.
- Yuuuri... - jęknął ostrzegawczo Nikiforov, starając się utrzymać rezon. Takie łatwe i proste to, to wcale nie było. Chłopak nie zamierzał się go słuchać, będąc krnąbrnie rozkosznym i pociągającym. Jego maślany wzrok, nadal nabrzmiałe od pocałunków wargi, rozwichrzone włosy i rozgrzana całkiem naga skóra.
Nikiforov patrząc na niego, miał ochotę się rozpłakać, ignorowanie tego wszystkiego było czystym szaleństwem. Jego usta drżały w niemym narkotycznym półśnie, oczekując tego, czego nie dopuszczał do siebie rozum.
Brunet doskonale wykorzystał sytuację, wsuwając lekko język pomiędzy jego uchylone wargi, błądząc nim nieskładnie, trącając raz po raz zaczepnie ten należący do partnera. Victor nie wytrzymał, po prostu się poddał, odwzajemniając mokrą pieszczotę. Jęknął głucho, plując sobie w brodę za swoją ukochaną słabość. Jego biurowiec nie będzie zadowolony, jeśli będzie spóźniał się w ten sposób niemal dzień w dzień.
Katsuki czując jego wahanie, poruszył się pod nim niespokojnie, ocierając się o niego podbrzuszem. Chciał. Bardzo chciał, aby siwowłosy dał mu więcej swojej uwagi. A w pracy jej nie dostanie, tam liczyły się tylko interesy i tona maili czekających na odpowiedź. Yuri nauczył się już, że poza domem prawdopodobnie niczego nie ugra w normalny sposób.
- Przestanę, jeśli mi coś obiecasz- mruknął zaczepnie, odrywając się od wcześniejszej czynności. W jego głowie zrodził się całkiem sprytny plan, który w najlepszym wypadku pozwoli mu na małą nieprzyzwoitkę w miejscu pracy. Musiał sobie jakoś radzić, a sposób, który często stosował na nim jego szef, również doskonale działał na jego twórcę. To taka swego rodzaju broń obusieczna, skupiająca się na bezpruderyjnym braniu jeńców.
Teraz to Yuri był napastnikiem, a Victor ofiarą zmuszaną do bezkompromisowej kapitulacji.
- Co takiego? - zaciekawił się dość podejrzliwie Rosjanin, marszcząc przy tym zabawnie brwi. Starał się wzbraniać przed tak jawną manipulacją, ale w obecnej sytuacji było to boleśnie niemożliwe. Jego ciało domagało się słodkiego zapomnienia, a nie dedukcji godnej Sherlocka Holmesa. To był ten stan męskiego rozumowania, kiedy poza zaspokojeniem tej jednej zwierzęcej potrzeby nie liczyło się nic innego. Wystarczyło choć przez chwilę uśpić swoją czujność, aby wpaść w sidła nieustępliwego pożądania. Jeśli ktoś sprytny wiedział jak to wykorzystać, mógł dostać wszystko, czego oczekiwał.
- Najpierw obiecaj- wymruczał Katsuki, uśmiechając się przy tym uroczo. Obietnica złożona w ciemno była drogą do sukcesu. Przecież nikt nie powiedział, że zamierza grać fair. Już od początku zboczył ze ścieżki dobrych manier, wystawiając swoją drugą połówkę na pokuszenie. Musiał kontynuować tę wędrówkę drogą niemającą nic wspólnego z przyzwoitością.
Kolejny kokieteryjny ruch bioder stał się prologiem do cichego, pełnego chęci i bezpruderyjności pomruku. Ich głosy zlały się ze sobą na tyle idealnie, że żaden z nich nie wiedział, z czyich ust owy dźwięk tak naprawdę uleciał. Jeden obwiniał drugiego, choć tylko Yuri mógł być pewien, kto tak naprawdę tego dokonał. Kontrolował się chyba po raz pierwszy w swoim życiu dwudziestolatka.
- Wygrałeś.... obiecuję- starszy z nich w obliczu tak intensywnego natarcia przeciwnika, w końcu skapitulował. Przewaga japońskiego chłopaka nad jego zmysłami była kuriozalnie przytłaczająca.
Japończyk był jedynym człowiekiem na tej planecie, który potrafił tak łatwo owinąć go sobie wokół palca.
***
Wygrana smakowała wyśmienicie, o ile taka rzecz smakować w jakikolwiek sposób mogła. A jednak Katsuki odczuwał jej słodycz, pławiąc się szczęściem w swoim prywatnym raju.
Dziś drzwi gabinetu Victora stanęły dla niego otworem. Żadnych zakazów, niezadowolonych pomruków i kwiku nieznośnej sekretarki. Nic nie było w stanie go stamtąd usunąć. W końcu ktoś mu to obiecał, a w tej firmie słowo tego człowieka było świętością.
Nawet partnerzy biznesowi nie mieli prawa, aby zwrócić mu jakąkolwiek uwagę. Wpatrywali się więc w niego ukradkiem, próbując zrozumieć, kim jest przystojny Japończyk, opierający się zgrabnymi pośladkami o podłokietnik fotela wielkiego biznesmena. Był zbyt rażąco blisko, aby móc ten precedens zignorować.
Nikt jednak nie śmiał zapytać, przyjemniej przez znaczną ilość czasu. Bowiem zawsze znajdzie się wścibska osoba chcąca wiedzieć zbyt wiele.
- Przepraszam, że pytam, ale kim jest ten uroczy młodzieniec nieodstępujący Pana na krok? - zapytała nieśmiało jedna z typowych pań przychodzących do Nikiforova w sprawie interesów. Była podstarzała i dlatego właśnie zdradzała oznaki nadmiernego wścibstwa. Jej życie było nudne do tego stopnia, że zaczęła interesować się nadmiernie egzystencją innych. Miała również niezdrowy nawyk do fantazjowania o młodych mężczyznach. Gdy któryś zwrócił na siebie jej uwagę, starała się uczynić z niego własnego oddanego pracownika będącego na każde jej skinienie. Poprzedni doradca finansowy Rosjanina skończył właśnie w taki sposób, zwabiony wyższą pensją i służbowym samochodem. Biedak nie wiedział jednak, że przyjdzie mu za to zapłacić w nieco nieprzyzwoity sposób.
Chcesz mieć przywileje?
Musisz zrekompensować się ciałem i do końca swojej kariery wzdrygać się, gdy pomarszczona dłoń twojej szefowej notorycznie maca twój zgrabny tyłek.
Nikiforov na szczęście zbyt dobrze znał jej sztuczki, aby na kogokolwiek to zadziałało. Zresztą wątpił w to, aby Japończyk był tym w jakikolwiek sposób zainteresowany. Może wyglądał na takiego, ale od pewnego czasu nie można było go nawet o coś takiego posądzić.
- Wiem, do czego pijesz i ostrzegam, to jest mój pracownik, mój i tylko mój- mruknął, kładąc szczególny melodyjny nacisk na słowo ,,mój". Nie chciał problematycznych niedomówień i niezręcznych sytuacji.
Sam przedmiot zamieszania wydawał się tą rozmową niewzruszony, przyglądał jakieś papiery, usilnie starając się, aby kąciki jego ust nie drgnęły nawet o milimetr. Ta mała deklaracja ze strony Rosjanina, napawała go miłym uczuciem przynależności do jakiegoś pokręconego kawałka tego obszernego świata. Tak naprawdę ciężko było mu się nie uśmiechnąć i właściwie nie udało mu się tego powstrzymać. Ten mały cud zdecydowanie z biblią niemający nic wspólnego, oczarował obydwu postronnych obserwatorów, napawając ich różnymi uczuciami.
Zazdrość i niebywałe szczęście. Tylko to teraz się liczyło.
Yuri wyglądał niezwykle uroczo, a nawet cholernie niewinnie. Brunet wyginał swoje rumiane wargi w niemal anielskim uśmiechu, namiętnie wpatrując się w lekko wymięty papier. Soczysty rumieniec na jego policzkach tak rzadko, a praktycznie wręcz niespotykany, swoją intensywnością mógł konkurować ze zdrowo rosnącą w pełnym słońcu truskawką. Ale to oczy mówiły tutaj najwięcej, lekko błyszczące, po brzegi wypełnione bezgranicznym szczęściem.
Ten widok przywiódł Victorovi na myśl pytanie.
Czy tak właśnie wyglądał Katsuki te cztery lata temu?
Czy właśnie to zniszczył Philip w obawie, że ktoś poza nim ujrzy to niesamowite piękno?
Nikiforov gdzieś tam w głębi serca rozumiał jego powody, choć nigdy sam nie byłby na tyle samolubny i okrutny, aby w taki sposób, zagarnąć to wszystko dla siebie. Nie chciał się dzielić, ale tak naprawdę nie musiał robić nic, aby temu zapobiec.
Katsuki go wybrał i to mu wystarczyło. Teraz zgodnie z obietnicą Victor musiał o niego dbać, najbardziej gorliwie jak tylko potrafił i taki właśnie miał zamiar.
- Myślę, że to już wszystko na dziś- odchrząknął uprzejmie, posyłając kobiecie władcze dość przytłaczające spojrzenie. Chciał się jej pozbyć i nie zamierzał tego w żaden sposób ukrywać. Chęć bycia z brunetem sam na sam rosła w nim z każdą kolejną wręcz bolesną sekundą. Pożądał, pragnął zobaczyć o wiele więcej. Tu i teraz w swoim małym papierowym królestwie biznesu.
Kobieta rozumiała, choć nigdy wcześniej nie widziała u niego takiej żywej desperacji. Wyglądał jak narkoman pozbawiony swojej ukochanej używki, łaknący tylko jednego - Japończyka o niesamowitym spojrzeniu.
- Racja, na mnie już czas- szepnęła lekko rozczulona, podnosząc się z gracją z biurowego krzesła. Odchodziła w ciszy, odprowadzana ciekawskim spojrzeniem właśnie tych pięknych czekoladowych tęczówek. Z każdym jej kolejnym krokiem chłopak czuł gęstniejące w powietrzu napięcie. Milczące oczekiwanie, parną wręcz lepką ciszę. Pozaziemskie przyciąganie przeczące wszelkim prawom fizyki kontrolowało ich gesty i umysły.
Który pierwszy przełamał barierę?
Nie wiedzieli. Łapczywość nie pozwoliła im tego zrozumieć.
Wystarczyło, tylko aby ich spojrzenia się spotkały, a ich dłonie odnalazły się nawzajem, dotykając nieskładnie tego co miały przed sobą. Nie było w tym ani krzty logiki. Po prostu rzucili się na siebie w samym środku pracy, nie zważając na konsekwencje. Przecież musieli zrekompensować sobie ten krótki i mało ekscytujący poranek.
Rosjanin wypuścił z płuc pokaźny haust powietrza, próbując zapanować nad emocjami. Doskonale wiedział, co i gdzie chciał zrobić. Wyobrażał sobie tę chwilę zbyt wiele razy, aby nie znać jej szczegółów. Rzeczy leżące na biurku były mu do tego chorobliwie zbędne, więc pozbył się ich w najmniej delikatny sposób. Deszcz kartek, spinaczy biurowych i długopisów opadł na podłogę z charakterystycznym łoskotem. Nie było mu ich szkoda, nic dla niego nie znaczyły w obliczu pięknego Japończyka.
Yuri spojrzał na niego z niemym pytaniem w lekko zdziwionych tęczówkach. Próbował doszukać się w Rosjaninie jakichkolwiek oznak zdenerwowania, ale nie było po nich nawet śladu. Dlaczego więc to zrobił?
-Po co to zrobiłeś?- zapytał ciekawsko, luzując nieco elegancki krawat zawiązany wokół kołnierzyka swojej śnieżnobiałej koszuli. Nie mógł uchwycić tak oczywistego toku rozumowania swojego partnera, zaślepiony swoim chwilowym nierozgarnięciem. Nadal wydawał się być wyjątkowo pozbawiony tej aroganckiej iskierki towarzyszącej mu niezmiennie od kilku długich lat.
Victor uśmiechnął się zadziornie, kładąc ostrożnie dłoń na jego kościstym biodrze. Przyciągnął go do siebie bliżej, zmuszając go, aby nachylił się delikatnie w jego stronę. Jego gorący oddech spowił wrażliwy płatek ucha Katsukiego, raz po raz muskając to miejsce rozgrzanymi wargami.
- Jak to po co, Yuri? Seks w biurze, zawsze musi być na biurku szefa- wychrypiał, oblizując prowokacyjnie usta. Koniuszek jego języka wiedziony kolejną bezpruderyjną zachcianką prześlizgnął się po żuchwie chłopaka, pozostawiając na nim mokrą ścieżkę.
Brunet zadrżał, wzdychając przy tym śmiało z zachwytu. Pomysł podobał mu się w nie mniejszym stopniu, co Rosjaninowi. To pozwoliło mu wykonać pierwszy, a zarazem najważniejszy krok.
Jego pośladki bez trudu odnalazły twardy blat, opierając się o niego pewnie. Nie śmiał jednak jeszcze na niego wejść. Pragnął, aby to właśnie ręce Nikiforova tak bardzo spragnione i frywolne, stanowczo usadziły go na lakierowanym drewnie. To on chciał zostać tym zdominowanym. Dziś całkowicie pragnął obnażyć się przed Victorem, nie tylko w sposób iście fizyczny, ale także mentalny. Mógł mu pokazać tak wiele i nie miał przed tym oporów.
Czuł się przecież w ramionach tego mężczyzny tak swobodnie i bezpiecznie. Jego gra aktorska nie była mu już nigdy więcej w tym wypadku potrzebna.
Bo przed czym miałby się bronić? Czego się bać?
Pewny i pełny szacunku dotyk na jego skórze tylko go w tym upewniał. Ten dotyk palił, ale nie w tak podły sposób jak ten, którego do tej pory doświadczał. W tym wszystkim było uczucie, żarliwe, intensywne i szczerze. I to właśnie ono czyniło to wszystko tak bardzo różnym od tego, co zdołał w swoim życiu doświadczyć.
Dziś chłopak zrezygnował całkowicie z ofensywnej drapieżności, dając dojść do głosu długo wyczekiwanej i upragnionej bezbronności. Wiedział, że Nikiforov nie wykorzysta jej w niewłaściwy sposób, traktując ją jak najcenniejszy skarb.
Więc zabawę czas zacząć.
●●●●●●●●●●●●●●■●●●●●●●●●●●●●●
Od autorki:
1. WAŻNE!
Moja edytorka z przyczyn osobistych, przez okres trzech może czterech tygodni, nie będzie w stanie sprawdzać rozdziałów.
Dlatego poszukuję tymczasowego edytora na ten okres.
Praca polega głównie na pilnowaniu przecinków, błędów ortograficznych, literówek i drobnych nielogicznych zmian w tekście.
Stanowisko obejmuje formę wynagrodzenia non profit, niestety nie oferuję nawet miski ryżu xDD
Jedyne, co zyskuje edytor to możliwość wcześniejszego przeczytania rozdziału.
Zgłoszenia przyjmuje na priv.
2. Jeśli kwestia Victora dotycząca seksu na biurku wydaje wam się znajoma, to macie rację. Przyznaję bez bicia, że wzięłam to z pewnej mangi, której nazwy już nawet nie pamiętam. Tak mi się to spodobało, że nie mogłam tu tego nie dać. To jedno zdanie, a daje tyle radości!
3. Tak, w przyszłym rozdziale będą seksy. To taki miły przerywnik po nadmiarze Philipa.
P.s Ten rozdział również sprawdzałam sama, także proszę o ewentualne wyłapanie błędów :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro