19. Gorzej być... może?
Znacie to uczucie, kiedy dosłownie wszystko zwala wam się na głowę, pastwiąc się nad waszym życiem?
Każda rzecz, co do joty, idzie nie po waszej myśli. Los i czas ruchają was z każdej strony, a Bóg patrzy na was z zasranej chmurki, śmiejąc się do rozpuku?
Tak właśnie czuł się Katsuki, który sponiewierany, z krwawiącym nosem, gnał przez biura, modląc się, aby jedna, jebana chusteczka uratowała mu życie. Była to jego ostatnia nadzieja. Wszystko inne już dawno z niego zakpiło, rzucając mu kłody pod nogi. A najśmieszniejsze było to, że jego męka dopiero tak naprawdę miała się zacząć.
Rozbawiony wzrok Sviety, stojącej pod drzwiami sali konferencyjnej, przyprawiał go wręcz o chęć mordu. Yuri skrycie miał nadzieję, że to ona miała przyjemność sprzątać jego spermę z cholernej szyby. Tylko ta jedna myśl powstrzymała go przed tym, aby się na nią rzucić.
- Spóźniłeś się! Pan Nikiforov i klient na ciebie czekają! Jak ci nie wstyd? Do tego jak ty wyglądasz? - Wyskrzeczała, unosząc dumnie drobny podbródek. Niepowodzenia chłopaka nad wyraz napawały ją pozytywną energią. Tylko w ten sposób mogła się pocieszać i choć na chwilę zapomnieć o gorzkim smaku porażki.
- Ohh zamknij się desperatko i idź mi zrób kawę - warknął do niej niezbyt przyjaźnie. Irytowanie go w takim momencie było czystą głupotą.
Kobieta drgnęła niespokojnie, wyczuwając wyraźną wrogość w jego głosie. Poczuła się dość niepewnie, niemal natychmiast tracąc swój wcześniejszy uszczypliwy zapał. Spłoszona, nie pomyślała nawet o tym, aby mu odmówić. Skrzywiła się tylko lekko, niechętnie kierując swoje kroki w stronę biurowej kuchni.
Japończyk tymczasem odetchnął dwa razy, przyciskając mocniej chusteczkę do krwawiącego nosa. Było mu nieco słabo, lecz bynajmniej nie z powodu stresu. Ale nawet pomimo tego klepiąc się mentalnie po ramieniu wkroczył (nie)pewnie do pomieszczenia, całkowicie nie przejmując się otoczeniem. Aktualnie bardziej interesował go jego szef, wpatrujący się w niego z lekkim osłupieniem, niż ktokolwiek inny.
- Przepraszam za spóźnienie - wymamrotał niedbale przeprosiny, uciekając spojrzeniem od burzowych tęczówek. Ciężko mu było stwierdzić, jak powinien się zachować. Jego sprzeczka z Victorem nadal wydawała się być dość świeżą sprawą.
O dziwo jej drugi uczestnik wcale nie zamierzał przejmować się tak drugorzędnym problemem. Krwawiący nos pracownika był dla niego o stokroć ważniejszy.
- Matko, Yuri, wszystko w porządku? - Zapytał mocno zmartwiony, niemal od razu pojawiając się tuż obok bruneta. Jego dłoń w nerwowym geście uniosła podbródek Japończyka, oceniając widoczne szkody. Z jego perspektywy nie wyglądało to zbyt dobrze.
- Nic mi nie jest... to tylko mały wypadek - mruknął, odsuwając dłoń Nikiforova od własnej twarzy. Jego troska tylko go drażniła, ponieważ w żadnym wypadku nie powinna mieć miejsca. Nie wspominając już o tym, że tak poufałe gesty nie były czymś przeznaczonym dla oczu osób trzecich. Mogło to wzbudzać w nich pewnego rodzaju zniesmaczenie. A raczej właśnie wzbudziło.
Zniecierpliwiony obcokrajowiec odchrząknął znacząco, uśmiechając się chytrze na widok dobrze znanej mu osoby.
- Miło mi pana poznać, panie Katsuki - wymruczał po angielsku z twardym, niemieckim akcentem.
Katsuki, słysząc tak cholernie dobrze znany mu głos, zamarł, zwracając wzrok swoich czekoladowych oczu na zadowolonego z siebie Philipa. Chłopak poczuł, jak robi mu się wyjątkowo niedobrze - gdyby mógł, bez oporów oddałby swoje śniadanie na stół i przy okazji wyskoczył przez okno. To, że spotkał akurat tutaj tego człowieka, było wyjątkowo chujowym żartem, najgorszym z możliwych.
Mimo to brunet nie dał się złamać, okazywanie słabości w tym wypadku nie wchodziło w grę. Nie był już przecież naiwnym nastolatkiem, był dorosłym mężczyzną, który wiedział, czego od siebie oczekuje.
Nie dając więc po sobie poznać, że zna Szwajcara, uśmiechnął się uprzejmie, doskonale odgrywając swoją rolę. Nie ważne, że miał ochotę spieprzyć z tego pokoju jak najdalej, nie było tu czasu na dziecinadę.
- Mi też miło pana poznać, panie...? - Zapytał grzecznie, kładąc swoją aktówkę wraz z laptopem na drewnianym blacie. Grał tak idealnie, że nawet sam Victor nie zorientował się, z kim ma do czynienia. Gdyby to wiedział, prawdopodobnie udusiłby człowieka na miejscu.
- Mów mi Philip, złotko - rozkazał, a Yuri siłą woli powstrzymywał się od bezczelnego prychnięcia. Nieważne co i tak przedstawi mu ten pieprzony projekt i udowodni, że gorzka przeszłość już dla niego nie istnieje. A potem wyjdzie stąd z podniesioną głową i pójdzie napierdolić się w jakimś podrzędnym barze. Nie śmiał prosić zwłaszcza Victora o inny rodzaj wsparcia.
Brunet na dobrą sprawę nie wiedział, czy całkowicie nie zrezygnuje z niebezpiecznego układu o ile owy w ogóle nadal istniał. Jego szczoteczka do zębów nadal żałośnie leżała na podłodze jako symbol jego małej przegranej. A izolacja od obiektu swojej konsternacji wydawała się być najrozsądniejszym rozwiązaniem.
- W takim razie, możemy zaczynać? - oznajmił lekko poirytowany Nikiforov. Sposób, w jaki jego klient patrzył na Yuriego mocno go drażnił. Jego instynkt dawał o sobie znać, skłaniając go do tego, aby ściśle trzymał się swojego pracownika podczas prezentacji.
- Myślę, że tak - rzucił obojętnie brunet, w pełni przerzucając się na profesjonalne podejście do sprawy. Nie po to tyle napracował się nad tym idiotycznym projektem, żeby teraz nie móc go przedstawić.
I takie nastawienie właśnie mu to umożliwiło. Choć nie było to łatwe, bowiem wzrok Philipa bezwstydnie ślizgał się po jego sylwetce. Szwajcar przez wszystkie te lata nie zmienił sposobu, w jaki patrzył na chłopaka. Nadal traktował go jak obiekt chorej żądzy, która niefortunnie zdołała uciec mu z rąk.
Najwidoczniej sądził, że świat daje mu właśnie szansę na odzyskanie tego, co utracił. Tylko w tym całym obrazku definitywnie nie pasował mu rosyjski biznesmen, który z niemym ostrzeżeniem ukrytym w oczach, kręcił się dość blisko własnego pracownika. Czyżby coś ich ze sobą łączyło?
Na to pytanie nie mógł dostać konkretnej odpowiedzi, gdyż ciężko było określić to ,,coś " w logiczny sposób nawet tej dwójce, ale Philip i tak swoje podejrzewał, nie do końca z tego faktu zadowolony. Ten nieśmiały Japończyk należał tylko do niego. Nie mógł przecież wiedzieć, że uroczy student sprzed kilku lat aktualnie nie istnieje.
***
Ta napięta i bardzo nieprzyjemna godzina dłużyła się Katsukiemu niemiłosiernie. Sumienne wykonywanie pracy w takich warunkach, pozbawiało go większości chęci do życia. Nawet to, że jego szef kipiał wręcz dumą z powodu jego zdolności nie mogło mu wynagrodzić obecności Philipa. Tym bardziej doradca biznesowy cieszył się upragnionym końcem tej małej farsy. Wyjątkowo znużony czekał na korytarzu na Victora, który ustalał formalne szczegóły współpracy ze Szwajcarem.
Dość zamyślony, nie zauważył nawet, gdy wcześniej wspomniany mężczyzna zaszedł go od tyłu, przylegając ciasno klatką piersiową do jego pleców. W pierwszym odczuciu posądził o ten gest Victora, jednak ten nie miał z tym nic wspólnego.
- Tęskniłem za tobą, Yuri - szepnął, oplatając dłonią brzuch chłopaka.
Japończyk zamarł na krótką chwilę, czując, jak wzbiera w nim obrzydzenie, a paląca wściekłość wypala jego trzewia. Nie czuł tego okropnego dotyku przez tyle lat i wcale za nim nie tęsknił. Szybko odzyskał jasność umysłu, natychmiastowo wyrywając się z jego uścisku. Zgromił przy tym złotookiego nienawistnym spojrzeniem.
- Nie pozwalaj sobie, śmieciu - wysyczał, starając się przybrać neutralny wyraz twarzy.
Philip, mocno zdziwiony, zamrugał intensywnie powiekami.
Czy to był ten sam chłopak, którego znał?
Gdzie się podziały te ufne i naiwne ślepia?
Słodkie rumieńce i uroczy uśmiech?
- No proszę! Widzę, że komuś zaostrzył się charakterek - zaśmiał się. Bez problemu zdołał się z tym pogodzić - nieważne, czy Yuri się zmienił czy nie, Szwajcar i tak był pewien, że uda mu się go zdominować.
Wiedziony tym przekonaniem, zwinnym ruchem chwycił mocno bruneta za nadgarstki, przygniatając go do twardej ściany. Z satysfakcją mógł stwierdzić, że nadal fizycznie był o wiele silniejszy od Japończyka. Chłopak w dalszym ciągu był słaby i nieporadny, jeśli chodziło o niego. Zmieniło się natomiast jedno - brunet wcale się nie poddawał. Walczył hardo, opierając się napastnikowi.
- Puść mnie - rozkazał, zaciekle się szarpiąc. Choć wydawał się być opanowany, jego serce tłukło się szaleńczo w piersi, a pierwszy płomień strachu łechtał nieprzyjemnie jego żołądek.
- Nie, skarbie... A wiesz dlaczego? Bo taki kręcisz mnie jeszcze bardziej - szepnął, przejeżdżając miękkimi wargami po szyi Katsukiego.
Yuri zadrżał, zaciskając mocno zęby. Obojętność w tym momencie była trudna do zachowania. Jego nadgarstki piekły nieznośnie, przynosząc mu ze sobą swąd poniżenia. Niemal wszystko w tym mężczyźnie go odtrącało, począwszy od karmelowych włosów, a kończąc na duszącym zapachu jego perfum.
- Powiedziałem, żebyś spie... - nie zdążył dokończyć, gdyż natarczywe usta mężczyzny wpiły się w jego lekko uchylone wargi. Yuri, gdyby mógł, zawyłby z wściekłości. Był tak żałośnie bezradny, pozbawiony jakiejkolwiek możliwości przerwania tej chorej sytuacji.
A może Japończyk wmawiał sobie tylko, że tak właśnie jest?
Przecież niejednokrotnie udowodnił, że potrafi sobie radzić w życiu.
Więc czemu teraz nie mógł nic zrobić?
Nie chciał?
Bał się?
Czy po prostu w siebie nie wierzył?
Przecież miał dość bycia żałosnym i poniewieranym. Zrozumiał to już dawno, z chwilą, gdy wywalił Philipa za drzwi. Nie zamierzał przecież zaprzepaścić wszystkiego, co do tej pory osiągnął. Resztkami sił uniósł swoją prawą nogę, odetchnął głęboko i tak po prostu przywalił napastnikowi w krocze. Z ulgą obserwował, jak Szwajcar z bólu osuwa się na kolana, uwalniając go tym samym z uścisku. Proszę państwa, to był strzał w dziesiątkę!
- Mówiłem, żebyś mnie nie dotykał - wywarczał, uśmiechając się z podłą satysfakcją. Zmieszane złote tęczówki patrzące na niego z poziomu podłogi były najlepszą rzeczą, jakiej doświadczył w swoim marnym życiu. Zazwyczaj to on zatapiał się w upokorzeniu, padając przed tym mężczyzna na kolana, ale dziś było zupełnie na odwrót. I to właśnie było tak wspaniałe.
- Rozumiem, że jesteś moim partnerem biznesowym, ale on ma rację. Nie dotykaj, do cholery, tego, co należy do mnie - fuknął niespodziewanie nowo przybyły Nikiforov, opiekuńczo łapiąc swojego skołowanego pracownika w talii.
Nienawidził się dzielić, a już zwłaszcza z kimś, kto nie rozumiał, czym są słowa odmowy. Z tego, co zdążył zaobserwować, brunet wyraźnie nie czuł się w tej całej sytuacji komfortowo. Na swoje nieszczęście, a szczęście Szwajcara, nie zdołał go rozpoznać. Miał swoje podejrzenia, ale starał się trzymać spekulacje na wodzy. Philipa uratowało tylko i wyłącznie to, że jego matka rozwiodła się niecałe dwa lata temu, zmuszając go do tego, aby i on zmienił nazwisko.
Mężczyzna zaśmiał się nerwowo, z niepokojem patrząc w rozgniewane tęczówki Rosjanina. Ten wzrok nie wróżył niczego dobrego. Złotooki czuł się wyjątkowo przytłoczony jego władczą i chłodną aurą. A cały efekt potęgował fakt, że nadal jak parszywy pomiot, znajdował się na podłodze.
Victor nie zamierzał już nigdy dać Yuriemu uciec ze swoich rąk. Ten chłopak należał do niego w całości.
Każdy jego oddech, kpiący uśmiech, zbłąkany jęk, a wkrótce również i serce, były w jego posiadaniu. Byle podlotek nie ma nawet prawa próbować tego zmieniać.
- Pan wybaczy, zapędziłem się - przeprosił posłusznie Fisher, ukrywając pod maską opanowania prawdziwe emocje. Tak naprawdę był wściekły, miał tak wielką ochotę zrobić krzywdę Japończykowi.
Nie uznawał przecież takiego słowa jak ,,przegrana", ale obecnie był bezsilny. Victor Nikiforov był ciężkim przeciwnikiem.
- Nie należę do nikogo Vicia, więc zostaw mnie z łaski swojej - oburzył się Katsuki, wyrywając się również i z jego uścisku. Nienawidził, gdy ktoś próbował za wszelką cenę go sobie przywłaszczyć. Yuri był bezpański i taki właśnie chciał pozostać.
Zrezygnowany do granic możliwości puścił się sprężystym krokiem w stronę własnego biura, modląc się, aby jego nerwy pozostały na wodzy przynajmniej dopóki się tam nie znajdzie. Choć z zewnątrz wyglądał całkiem normalnie, jego umysł był w istnej rozsypce. Ciężko mu było zapomnieć o przeszłości, kiedy ta wracała do niego pod postacią największego koszmaru.
Gdy dotarł wreszcie tam dotarł, westchnął przeciągle, próbując opanować uporczywe drżenie ramion. Choć sam nie chciał się do tego przyznać, był bliski płaczu. Jego wyprane z emocji oczy szkliły się lekko, przynosząc mu wstyd.
Już nad sobą nie panował. Jego rozgoryczony wzrok powędrował w stronę papierów schludnie ułożonych na biurku, na których zaraz potem rozładował swoją frustrację. Pokaźnych rozmiarów plik białych kartek wraz ze spinaczem i myszką od laptopa wzbiły się w powietrze, aby zaraz potem gruchnąć o podłogę. Jednak i tym razem tak prosta rzecz nie pozwoliła mu zaznać ukojenia. Wyżywanie się na przedmiotach martwych nie miało sensu.
- A miałeś tu tak czysto... - na dźwięk głosu własnego szefa chłopak drgnął niespokojnie. Jego wystraszony wzrok od razu powędrował w stronę, z której dobiegł go głos. Zmartwiony Victor jak gdyby nigdy nic stał w progu pomieszczenia. Mężczyzna walczył sam ze sobą, aby nie ulec palącej chęci przytulenia chłopaka. Wiedział, że to nieodpowiednie w tej sytuacji. Katsuki i tak by go odtrącił - to nie był właściwy sposób na zbliżenie się do niego.
Nikiforov, doskonale to rozumiejąc, czekał cierpliwe na moment, który pozwoli mu czerpać z jego roztropności, korzyści. Przez dłuższą chwilę między nimi panowała napięta cisza. Japończyk czuł się paskudnie z tym, że ktoś zobaczył go w tym stanie. Nie mógł jednak cofnąć czasu, zamiast tego postanowił to jakoś wykorzystać.
- Nie chcesz wyskoczyć ze mną do baru na drinka? - Szepnął pozornie obojętnym tonem, starając się nie patrzeć na swojego rozmówcę. Chyba za bardzo bał się odmowy. Tak naprawdę nie chciał dzisiejszej nocy zostawać z tym wszystkim sam, koszmary i tak dręczyły go już nazbyt często.
- Po pracy czekaj na mnie na portierni - oznajmił, uśmiechając się lekko pod nosem. Warto było być cierpliwym. Victor postanowił wykorzystać tę szansę najlepiej jak potrafił.
●●●●●●●●●●●●●■●●●●●●●●●●●●●●●
Od autorki:
Dum dumm dummm...
Kto się spodziewał Philipa?
Z tego, co zaobserwowałam w komentarzach to sporo osób.
Tak, to było zaplanowane od samego początku. Ta postać jest zbyt ciekawa, aby poświęcić jej zaledwie kilka wspomnień c:
!!!WAŻNE!!!
Rozdziały przez jakiś czas będą się pojawiać o dziwnych porach. Zazwyczaj przed szóstą rano.
* jeśli zdarzy się, że o tej porze go nie zastaniecie, to bez paniki proszę, na pewno pojawi się po 14
No i dziękuję Odlotowy_Balkon za sprawdzenie rozdziału <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro