17. Pokaż mi jak zapomnieć
~ przeszłość ~
Ich każdy stosunek był okropny, przepełniony bólem i strachem. Łzy niemal za każdym razem swobodnie skapywały mu po policzkach, mocząc doszczętnie kremową pościel. Nie czerpał z tego zbliżenia przyjemności, ale wierzył, że w ten sposób zdoła mu się przypodobać. Zgadzał się na wszystko, na pot, łzy i upokorzenie, i to tylko po to, aby usłyszeć z ust Phila nasiąknięte szyderstwem, dwa słodko-gorzkie słowa.
- Kocham cię - mruknął złotooki, nie mogąc znieść urwanego szlochu z ust kochanka. Nie podobała mu się jego obsceniczna panika i wzrok spłoszonej sarny. Powinien cieszyć się z bliskości, którą otrzymywał. W końcu to nie tylko Szwajcar czerpał z tego fizyczną przyjemność. Ekstaza, choć przeplatana dotkliwym bólem, nadal rozgrzewała nieznośnie ciało Yuriego, nie pozwalając mu hamować urwanych jęków. Z każdym niechcianym dotykiem zatracał się w niej coraz bardziej, nienawidząc samego siebie.
Jak bardzo zdesperowany był, aby trwać w bliskiej relacji z człowiekiem takim jak Philip?
Poznał przecież jego kłamstwa, pełne wściekłości krzyki, dotkliwe obelgi, niebezpieczne akty przemocy. Znał je lepiej niż ktokolwiek inny, a mimo to nadal kurczowo trzymał się uczuć do niego, pogrążając się w narkotycznym półśnie. Może to dlatego, że mężczyzna, którego kochał, nigdy nie powiedział mu wprost, że go nienawidzi. Pomimo wszystkich tych okropnych rzeczy, których się dopuszczał, akceptował go, dając mu możliwość przynależenia do jakiegokolwiek miejsca na ziemi.
Zawsze go przepraszał i całował czule w usta, jednak wszystkie te gesty były wyjątkowo patetyczne. Nie miały w sobie nic z autentycznej delikatności i czułości. Jednak Philip zawsze tłumaczył swoje zachowania wybuchowym temperamentem, zgrabnie omijając wszelkie konsekwencje. Zawsze zdołał się usprawiedliwić.
Japończyk syknął z bólu, gdy palce mężczyzny zatopiły się w miękkich kosmykach jego włosów, brutalnie się na nich zaciskając. Bolało, lecz on nie miał prawa okazywać swojego niezadowolenia. By stłumić bolesny jęk zagryzł mocno wargę, pozwalając, by pojedyncza kropelka krwi i kilka zbłąkanych łez zbrukało pościel.
Ukrywanie swoich uczuć szło mu całkiem dobrze, dopóki złotooki mężczyzna z czystym wręcz sadyzmem nie wbił zębów w jego nagie ramie. Katsuki zawył, przyciskając mocniej policzek do chłodnej pościeli.
Fisher nigdy nie posunął się w swoich zabawach aż tak daleko. Nigdy nie bawiły go tego typu rzeczy, ale dziś było inaczej. Podniecony do granic możliwości, nie zwracał uwagi na to, co robi. Zadowalał się bez oglądania na innych.
- Cśśś Yuuri... wszystko będzie dobrze - szepnął cicho, muskając lekko wargami kark chłopaka. Jego niczym nieskrępowana dłoń błądziła po ciele bruneta, delektując się każdym, nawet najmniejszym skrawkiem jego miękkiej i pachnącej skóry. Był uzależniony od tej brutalnej ekstazy, chciał, aby takie chwile mogły trwać wiecznie.
Philip nie zauważył nawet momentu, w którym przywiązał się do chłopaka i jego reakcji. Nie dbał o to, posiadał go i tylko to się liczyło. Nie miał wtedy jednak pojęcia o tym, że czara goryczy była tak bliska uronienia kilku kropel.
Katsuki nie wytrzymał, szarpiąc się desperacko, wyrwał się z uścisku mężczyzny, zagryzając mocno zęby. Tylko element zaskoczenia pozwolił mu na taki manewr - w innej sytuacji nie miałby szans się uwolnić. Całkowicie nagi, pozbawiony godności, wyrwał się spod wpływu bliskości kochanka, wybiegając z ich wspólnej sypialni. Zdawał sobie sprawę z przykrych konsekwencji, doskonale słysząc siarczyste przekleństwa kierowane pod swoim adresem. Nie ugiął się jednak pod ich ciężarem, wpadając z impetem do przestronnej kuchni. Szwajcar wyjątkowo nie rzucił się od razu w pogoń, dając mu czas na ukrycie się za wyspą kuchenną.
Przerażony chłopak usiadł na zimnych kafelkach, podciągając swoje trzęsące się kolana pod brodę. Czuł się okropnie. Urwany szloch próbował wyrwać się z jego gardła, jednak on stłumił go, zakrywając brutalnie usta dłonią. Nie potrafił normalnie oddychać, krztusił się tylko nieporadnie, uważając, aby nie zdradzić swojej obecności żadnym dźwiękiem.
Zwabiony jego niemym płaczem pies natychmiast podreptał w ślad za swoim panem, wlepiając w niego nierozumne na pozór ślepia. Już dawno przestał być małym szczeniakiem, posiadając teraz aparycję niemal rocznego psa.
Nie odstępując Yuriego na krok, ułożył łepek na jego bosych stopach, grzejąc je przyjemnie puchatym futerkiem. Japończyk uśmiechnął się na ten widok słabo, przez łzy, opuszkami palców wolnej dłoni głaszcząc go lekko po pyszczku. Tylko to jedno stworzenie potrafiło mu udzielić wsparcia, jakiego potrzebował. Tylko ono widziało, co dzieje się u nich w domu, będąc naocznym świadkiem każdej z patologicznych sytuacji.
Yuri nie wiedział, ile czasu spędził w tej pozycji, chłonąc bliskość pupila. Z otępiałego transu wyrwało go donośne trzaśnięcie wejściowymi drzwiami, sygnalizujące mu, że jego partner opuścił właśnie mieszkanie.
Wtedy właśnie Philip zdradził go po raz pierwszy, rozładowując swoje żądze na pierwszej napotkanej po drodze, chętnej dziewczynie. Ale brunet nie mógł tego wiedzieć, nie sądził przecież, że jego ukochany mógł być do tego zdolny. Jednak o nieprawdziwości tych słów mógł się przekonać krótko po tym.
***
Z psychologicznego punktu widzenia, poczucie straty i żałoby dzieli się na niespełna pięć etapów. Pierwszy pojawia się niemal od razu, wypełniając nasze serca sprzecznością i zaprzeczeniem.
Mówimy sobie:
,,To nie może być prawda."
,,To tylko jakiś okrutny żart."
Poczucie bezradności i beznadziejności sytuacji dociera do nas wraz z drugim, nieco bardziej burzliwym stadnium, które obfituje w gniew. Rządzi nami złość, agresja i przeświadczenie o jawnej niesprawiedliwości.
Pytamy wtedy Boga:
,,Dlaczego to akurat ja tego doświadczam?"
,,Czym sobie na to zasłużyłem?"
Za wszelką cenę chcemy zmienić rzeczywistość lub całkowicie ją od siebie odrzucić.
Na tym właśnie etapie znajdował się Yuri. Wpatrując się tępo w damskie ciuchy porozrzucane po korytarzu, wędrował ich śladem, nadal wypierając z umysłu fakt ich istnienia. Choć miał przed sobą naoczny dowód swojego końca, nie dopuszczał do siebie żadnego z czarnych scenariuszy. Złość narastała w nim z każdym kolejnym krokiem oraz jękiem wydobywającym się z ust obcej mu kobiety. Bał się zajrzeć do własnej sypialni, za wszelkie skarby świata nie chcąc utwierdzać się w realności tej chwili.
Ktoś tutaj się pomylił, prawda?
To nie zdrada.
Wmawiał sobie to usilnie, zatrzymując się zaledwie kilka centymetrów od drewnianej framugi. Zanim odważył się zajrzeć do pomieszczenia, odetchnął głęboko, nie chcąc pozwolić sobie na jakiekolwiek łzy. Nie mógł okazać słabości, nie tym razem. Przywołując na twarz maskę obojętności, wychylił się zza ściany, wpatrując się w sylwetkę niczego nieświadomego Philipa, tonącego w objęciach nagiej kobiety. Chciał krzyczeć, ale z jego ust nie wydobyło się nic poza wzgardliwym prychnięciem.
Szwajcar, słysząc ten dźwięk, momentalnie oderwał się od lekko zaskoczonej kochanki, wpatrując się z przestrachem w pełne gniewu czekoladowe tęczówki. Już szykował się, aby coś powiedzieć, ale Yuri nie dał mu na to szansy.
- Jak skończysz, to spakuj swoje rzeczy i wypieprzaj tam, skąd przyszedłeś - wysyczał brunet, obrzucając mężczyznę nienawistnym spojrzeniem.
Philip zamarł, jednak kobieta w jego ramionach spojrzała obojętnie na rozgniewanego Azjatę, wzruszając w lekceważącym geście ramionami. To nie była poniekąd jej sprawa. Dobrze wiedziała, że Szwajcar ma partnera i że go zdradza, lecz w żaden sposób jej to nie odstraszało. Tym razem postanowiła jednak ulotnić się z pola bitwy, zbierając po drodze wszystkie swoje szmaty razem ze sobą w pakiecie.
- Yuri, to nie tak, jak...- próbował tłumaczyć się Philip, ale Yuri go już nie słuchał. W istnym amoku dopadł torby i szafy z ubraniami, pakując do niej wszystko, co zależało do tego obrzydliwego człowieka, którego pokochał zbyt mocno. Nic nie było w stanie mu przeszkodzić, żadne błagania, kłamliwe wymówki czy niezrównoważone krzyki. Katsuki skończył tolerować traktowanie siebie jak śmiecia. Sumiennie spakował praktycznie wszystko, mocno chwytając zdezorientowanego złotookiego mężczyznę za nadgarstek. Pociągnął go z nieznaną dla siebie brutalnością w stronę drzwi wejściowych, otwierając je na oścież.
Nawet na niego nie spojrzał, gdy z zimną krwią wyrzucał go razem z pełną torbą ubrań na korytarz. Zatrzasnął mu po prostu hardo drzwi przed nosem, opierając się plecami o chłodną płytę. Jego kolana drżały z nadmiaru emocji, powodując, że kilka chwil po tym osunął się na drewniane panele, chowając głowę pomiędzy dłonie. Przytłoczony samotnością i silnymi mdłościami, ostatkami sił sięgnął do kieszeni spodni, wydobywając z nich telefon. Jego palce niemal machinalnie wybrały numer do Chrisa, pozwalając mu wsłuchać się w głuchy odgłos połączenia. Nie chciał zostawać z tym wszystkim sam.
- Halo, Yuriś? - Pogodny głos Giacomettiego odezwał się w słuchawce, zupełnie nieświadomy przykrych sytuacji, których doświadczał brunet. Dopiero cichy odgłos szlochu zmienił jego nastawienie, niemal natychmiast napełniając go paniką.
- Przyjedź... proszę... - wychrypiał, nieudolnie pociągając nosem. Trzeci etap jego osobistej żałoby właśnie się rozpoczął, nie dając mu czasu na nic innego niż rozpacz. Siła negatywnych uczuć wręcz paraliżowała jego ciało, kradnąc mu swobodny oddech.
- Yu...? Co się stało? - Wykrztusił zaniepokojony Chris, chwytając w pośpiechu kluczyki od samochodu. Nie wiedział co się stało, lecz przeczuwał, że ma to związek z jego kuzynem. Tylko przez niego ktoś tak dobry i miły jak Katsuki mógł płakać.
- Po prostu przyjedź. - szepnął słabo, nie chcąc tłumaczyć przez telefon całej sytuacji. Wiedział przecież, że Giacometti już od jakiegoś czasu coś podejrzewał. Obserwował Philipa uważniej, niż można było się tego po nim spodziewać.
Brunet nie miał siły na nic więcej poza tymi trzema słowami, zmęczony zakończył połączenie, wiedząc, że Szwajcar i tak pojawi się za kilka minut w jego domu. Nie miał daleko, zaledwie pięć minut swoim samochodem. Ale dla Yuriego było to najdłuższe pięć minut jego życia, przepełnione płaczem i pustką. Nawet przejęty jego stanem Brin nie potrafił oderwać jego myśli od palącego poczucia beznadziejności.
Dopiero wyjątkowo krzykliwy i nachalny dzwonek do drzwi wykrzesał w nim odrobinę życia. Potrzebował tego, potrzebował kogoś, kto zajmie jego myśli nawet na kilka sekund. Nie bawił się w pozory i nieśmiałość, z udręczonym wyrazem twarzy po prostu wtulił się w blondyna, nie dając mu nawet przejść przez próg.
- Yuri... maluchu... - szepnął smutno Christoph, głaszcząc go delikatnie po miękkiej czuprynie. Mężczyzna nie mógł uwierzyć w to, co widzi, nigdy jeszcze nie miał okazji oglądać chłopaka w takim stanie. Chciał zadać tyle pytań, ale wszystkie zostały przekreślone przed dwa, proste i boleśnie prawdziwe wyrazy.
- Zdradził mnie - wychrypiał, zaciskając mocniej dłonie na materiale sportowej bluzy Szwajcara. Nie musiał mówić nic więcej, to mówiło samo za siebie. Te słowa zawierały w sobie wszystko, gorycz, ból i strach. Były tak okropne, że tylko z trudem potrafiły przejść przez usta. Choć paradoksalnie to nie zdrada bolała Yuriego najbardziej, było to coś innego, wyjątkowo nieuchwytnego. Nie chodziło tu tylko o tą jedną rzecz, chodziło o wszystkie, a nawet każdą z osobna. Czara goryczy przelała się po długim i okropnym roku. Przez ten cały czas Katsuki żył złudzeniem, wyjątkowo pięknym, aby mogło być prawdziwe.
- Skurwysyn... - wysyczał z wściekłością blondyn. Tylko na tyle potrafił się zdobyć w tej sytuacji. Nie wiedział co mógłby powiedzieć, jak go pocieszyć. Nie było chyba słów, które mogłyby to uczynić. Japończyk był delikatny niczym najdroższa porcelana, którą ktoś na jego oczach zrzucił właśnie ze stołu.
- Chris... pokaż mi jak zapomnieć - jęknął cicho brunet, dobrze wiedząc, kogo mógł o taką rzecz poprosić. Znał Giacomettiego, znał jego metody, znał jego sposób życia. Teraz właśnie odważył się po to sięgnąć, będąc gotowym spróbować wszystkiego, aby tylko móc wymazać go z pamięci.
Szwajcar na dźwięk tej desperackiej prośby zamarł, mrugając intensywnie powiekami.
Czyżby się przesłyszał?
Czy Yuri naprawdę tego od niego oczekiwał?
Nie mógł przecież mu tego zrobić, nie mógł go doszczętnie zepsuć.
- Nie mogę - wymamrotał, odsuwając od siebie chłopaka na długość własnych ramion. Jednak widok pięknych, nienaturalnie pustych oczu, przyprawił go o nieprzyjemny dreszcz. A zdecydowanie jakie z niego biło, bezpowrotnie uleciało z jego umysłu.
Zrozumiał.
Yuri był już zepsuty, pozbawiony jakichkolwiek pozytywnych emocji. Został zdeptany niczym wypalony, nikomu niepotrzebny papieros.
Dłoń blondyna w nerwowym geście powędrowała w stronę policzka Japończyka, tak żałośnie opuchniętego od płaczu. Opuszki jego palców pogładziły go czule, zbierając ze skóry odrobinę niechcianej wilgoci. Gdy się zgodzi, z tego niewinnego chłopaka pozostaną zaledwie wspomnienia. Jednak Chris nie mógł się już wycofać, musiał mu pomóc w jakikolwiek sposób.
- Zgoda...- powiedział, brzydząc się nienaturalnego brzmienia własnego głosu. Wtedy nie zdawał sobie jeszcze sprawy z tego, że był to drugi największy błąd w jego życiu.
●●●●●●●●●●●●●■●●●●●●●●●●●●●●●
Od autorki:
Emm. ... no ten tego... ilość agresji i nienawiści skierowanej do Philipa w poprzednim rozdziale sięgnęła grubo ponad 200 komentarzy. Boję się tego,co tu się wydarzy...
P.s W połowie przyszłego rozdziału wracamu do teraźniejszości. Kto się cieszy?
Mam nadzieję, że te części zoobrazowały wam w kilku aspektach relacje Philip x Yuri
Bo taki był właśnie zamiar :v
Podziękowania dla Odlotowy_Balkon za sprawdzenie rozdzialiku ♡
Do następnego moje kochane
nerwusy xD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro