Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

12. Jest piękna...prawda?

Dzieło ludzkich rąk nigdy nie może, być prawdziwie piękne. Tylko natura potrafi tworzyć rzeczy doskonałe, wyjątkowe i tak niesamowicie harmonijne. Ale czy na pewno?

Yuriemu ciężko było się zgodzić z tymi słowami. Jego oczy spoglądały na dzieło ludzkie, wyjątkowo groteskowe i nierealne. Atramentowe niebo było dziełem natury, lecz różowa poświata była tworem moskiewskiej magii tak unikatowej i nierealnej.

Monumentalne budynki piętrzyły się w nikłym blasku księżyca, zapierając dech w jego zmęczonych piersiach. Kaskady migocących świateł odbijały się od szyb, tworząc wokół intymną atmosferę. Twór ludzki mieszał się z dziełem natury, namawiając anonimowych obserwatorów, do podjęcia nieuniknionego wyboru.

Co było piękniejsze?
Moskiewska panorama czy niebo pełne gwiazd ponad nią?

Gdyby Yuri miał odpowiedzieć na to pytanie, nie potrafiłby wybrać tylko jednej z tych rzeczy. Obie były tak samo ważne i to właśnie razem tworzyły coś niesamowitego.

Jego zmęczone ciężką pracą tęczówki, wpatrywały się ze spokojem w nocne miasto pogrążone w sennej agonii.
Pomimo późnej pory on nadal znajdował się w szklanym biurowcu, pracując aż do samego końca. Dopiero teraz pozwolił sobie na mały odpoczynek, wiedząc że wykonał zadanie, które mu powierzono. Niewątpliwe pokonał bezlitosny czas, po presji pozostawiając zaledwie gorzkie wspomnienie. Półleżąc na miękkim obrotowym krześle otulony przez mrok, chłonął piękno architektonicznego dzieła sztuki przed sobą, wsłuchując się w przyjemną ciszę. Chwila relaksu, jaką się raczył, przyjemnie otulała jego zmysły, pozwalając mu na zasłużone przymknięcie powiek. Nie chciał zasypiać, potrzebował zaledwie chwili odprężenia, zaledwie kilku sekund w narkotycznym półśnie, który pozwoli mu wykrzesać z przemęczonego organizmu odrobinę energii. Jednak nie było mu dane pogrążyć się w chwili zapomnienia, gdyż ktoś naruszył jego spokój, szepcząc cicho jedno tak zwyczajne słowo.

- Yuri- Jego imię wypowiedziane tak niezwykle miękko przez Victora, było zaledwie szmerem. Ale bez problemu dotarło ono do uszu Katsukiego, brutalnie sprowadzając go w ramiona rzeczywistości. Chłopak nie otworzył jednak oczu, wsłuchiwał się tylko w ostrożne kroki Rosjanina zbliżające się ku jego osobie. Gdy ucichły, ich miejsce zajął charakterystyczny stuk kubka odstawianego na drewniany blat. Przyjemny aromat świeżej kawy dotarł do jego nozdrzy, rozpalając w nim kofeinowe pragnienie. Jego mięśnie machinalnie wręcz zapragnęły skosztować zawartości naczynia, lecz nie drgnęły nawet o milimetr. Japończyk nadal spokojnie spoczywał na krześle, udając głęboki sen.

Nikiforov zmartwiony tym widokiem i brakiem odpowiedzi oparł się pośladkami o stół, lustrując jego sylwetkę uważnym spojrzeniem. Nieznane jak dotąd uczucia zmuszały go wręcz do dbania o bruneta, nawet pomimo jego niezdrowej arogancji i bezczelności. Te cechy nie były dla niego przeszkodą, silne pragnienie posiadania Katsukiego i zapewniania mu komfortu, skutecznie wypalało jego trzewia, przysłaniając mu wszystko inne.

Czym było to dziwne uczucie? Sam tego nie wiedział, lecz mimo to podporządkował mu się w pełni, uważając je za coś ekscytująco świeżego. Widmo dnia dzisiejszego pod wpływem tych odczuć, znów powróciło do jego umysłu, karcąc go za brak opanowania i impulsywność, którą się wykazał. Na samą myśl o tym, jego usta wykrzywił przygnębiający grymas. Mężczyzna, chcąc się pozbyć się poczucia winy, pochylił się powoli nad niczego nieświadomym Katsukim, kładąc dłoń na jego rozgrzanym policzku. Pogładził go ostrożnie, ustami muskając skórę na jego czole. Ten niepozorny gest, przyprawił ich obu o szybsze bicie serca.

- Przepraszam...że chciałem Cię uderzyć- wymamrotał cicho Nikiforov, uśmiechając się smutno. Nigdy nie zamierzał podnieść na niego ręki, nawet w gniewie. Żaden człowiek na to nie zasługiwał, ten podły gest odbierał ludziom godność, racząc ich gorzkim smakiem upokorzenia. Victor był niestety słaby i gdyby nie bodziec z zewnątrz, uczyniłby coś, czego dotkliwie by żałował.

Yuri nie wiedział, co w tych słowach go urzekło, ale pierwszy raz w życiu zwykłe kilka wyrazów poruszyło go do żywego. Choć zdawał sobie sprawę, że to niewłaściwe względem własnego sumienia, skorzystał z sytuacji, smakując łapczywie ust zaskoczonego Nikiforova.

Dlaczego to zrobił?
On sam nie znał odpowiedzi na to pytanie. Działał instynktownie w ramach osobliwego podziękowania.

- Nie rób tak więcej- wymamrotał, gdy jego wargi zostały pozbawione dotyku, który został zainicjowany przez niego samego. Jego słowa odnosiły się do dwóch bardzo ważnych rzeczy. Zarówno do sytuacji z rana, jak i tej intymnej chwili, w której trwali. Delikatność, z jaką obchodził się z nim Nikiforov, mąciła mu w głowie, nie pozwalając na podejmowanie słusznych decyzji.
Chciał, aby mężczyzna przestał, lecz jednocześnie kategorycznie nie tego pragnął.

- Będę robił to, co uznam za słuszne.. a sytuacja z rana taka nie była- przyznał w dość wykrętny sposób, usprawiedliwiając niektóre rzeczy. Nikt nie zabroni mu być delikatnym w stosunku do Japończyka. Ta forma okazywania nowych uczuć, które tliły się w jego sercu, wyjątkowo przypadła mu do gustu. Victor za punkt honoru postawił sobie oswojenie bruneta z takimi sytuacjami, uznając to za sposób, w jaki mógłby go przy sobie zatrzymać.

Podczas tej krótkiej konkluzji Nikiforov nie dał Japończykowi czasu na odpowiedź, zatapiając się w iskierce pożądania, która krzyczała wręcz o chwilę atencji. W zaborczym odruchu pochwycił twarz młodszego mężczyzny w dłonie, łącząc ich usta w kolejnym, ale tym razem leniwym pocałunku. Yuri jednak nie był z tego faktu do końca zadowolony, znał tę sztuczkę. Victor próbował odciągnąć go od rozmowy, stawiając tym samym na swoim. Tym razem nie zamierzał się na to nabrać. Nie odwzajemnił pieszczoty. Zawarczał ostrzegawczo, a gdy to nie przyniosło rezultatu, wyrwał się z rosyjskiej pułapki, wstając energicznie z krzesła.

Rosjanin skrzywił się nieznacznie, gdy jego pośladki pod wpływem impetu wbiły się ponownie w krawędź blatu. Chciał powstrzymać pracownika przed ucieczką, jednak palce jego dłoni wyciągnięte zbyt późno w stronę bruneta, zaledwie musnęły rękaw jego marynarki. Katsuki wiedział, co robił, oddalając się na bezpieczną odległość. Bez jakiejkolwiek presji stanął przy oknie, kontynuując wpatrywanie się w moskiewski krajobraz.

- Nieładnie tak uciekać- wymamrotał siwowłosy, obrzucając rozbawionym spojrzeniem sylwetkę Japończyka.
Yuri wzruszył tylko ramionami, nie dbał o to, czy coś, co zrobił, było dobre bądź złe. Jego poczucie moralności wręcz nie istniało, a może raczej było koszmarnie zdegenerowane. Choć przy Victorze, chłopak coraz częściej zaczynał miewać ludzkie odruchy, co niechybnie go martwiło.

- Trzeba było, nie próbować robić mi wody z mózgu- prychnął Japończyk, dając mężczyźnie do zrozumienia, że jego sztuczka została zauważona.
Victor nie wydawał się jednak być tym specjalnie przyjęty, zaśmiał się dźwięcznie, powolnym krokiem zmniejszając odległość pomiędzy nimi. To, że coś zostało zdemaskowane nie znaczy, że całkowicie przestało oddziaływać na domniemaną ofiarę. To, że Katsuki był tego świadom, jedynie w jakimś stopniu utrudniało Rosjaninowi wykorzystanie sytuacji.

W momencie, w którym znów był na tyle blisko, by ponownie móc korzystać z magii dotyku, obejmując chłopaka od tyłu, kontynuował swój podstęp. Można było powiedzieć, że Yuri po części skapitulował, nie odtrącił siwowłosego, z ulgą przyjmując przyjemne uczucie ciepła rozgrzewające jego plecy. Pomimo tego nadal melancholijnie wpatrywał się w przestrzeń, zatapiając się w chwili milczenia.

- Jest piękna... prawda?- wyszeptał Victor, skupiając swój wzrok na kolorowych światłach odbijających się od szyb sąsiedniego budynku. Melancholia chwili udzieliła się również i jemu.

Yuri jednak z początku nie wiedział, co jego szef miał na myśli, ale nie trwało to długo. Mógł mówić tylko o jednym - o tym, czego obaj byli właśnie świadkami.

-Moskwa?- zapytał mimo to, choć ton jego głosu przywodził na myśl bardziej stwierdzenie niż pytanie.
Nikiforov w odpowiedzi wydał z siebie niewyraźny pomruk, sygnalizując mu, że ma rację.

To co widział, było naprawdę piękne, nierealne, zapierające dech w piersiach, a jednocześnie momentami tak gorzkie i obskurne. Zupełnie jak Katsuki.

-Przypominasz mi ją.. - wyznał, leniwie wędrując dłonią pod materiał koszuli bruneta. Ot taki kaprys, którego miał ochotę spróbować. Opuszki jego palców sunęły po gładkiej skórze brzucha Japończyka, wyrywając z jego ust słodki pomruk. Choć uwagę od tego gestu niejako odwracały mu słowa Nikiforova, które niewątpliwe wzbudziły w nim zaciekawienie.
On i Moskwa?

- Skąd taki pomysł? - zapytał zaciekawiony. Tęczówki jego czekoladowych oczu zalśniły dziko, odwracając od niego jego zainteresowanie miastem, w pełni skupiając je na siwowłosym.
Rosjanin zamyślił się na chwilę. Ciężko było mu dobrać odpowiednie słowa, które zobrazowałyby jego myślenie. Nie było to łatwe.

- Cóż...jesteś piękny i tajemniczy, wszyscy chcą na ciebie patrzeć... Zachwycają się tobą, nie zwracając uwagi na coś znacznie ciekawszego.
Bo ty posiadasz swoje mroczne strony, najbardziej brudne i wulgarne.
Ale to nie jest wada, po prostu... gdy się ciebie skosztuje, nic nie jest już takie samo... Ale ty i tak nigdy nie tracisz swojego uroku. Jesteś taki sam jak to miasto, nieprzyzwoicie interesujący.- wymruczał, przygryzając lekko płatek ucha swojego pracownika. Gorący dreszcz przeszedł po plecach bruneta, racząc go kuszącą dawką pożądania. Victor był zbyt dobry, w tym co robił. Trudny do okiełznania, władczy i zawsze sprawujący władze nad ludźmi.

Katsuki, w co ty się wpakowałeś? To właśnie pytanie nieustannie dręczyło chłopaka, przypominając mu o niebezpiecznym uzależnieniu, w którym się zatapiał.

- A Ty jesteś jak białe noce w cholernym Petersburgu... tak samo nieziemskie, jak i wkurwiające.- parsknął, starając się oprzeć małej pokusie, do której perfidnie był, namawiamy. Dłoń jego szefa żyła własnym życiem coraz częściej muskając mniej lub bardziej wrażliwe miejsca na jego ciele. Słodka woń grzechu, leniwie lizała jego zmysły, szepcząc mu do ucha niegrzeczne słówka. Tą wonią był właśnie Victor, bezczelnie wykorzystujący jego słabości - ciężko mu było oprzeć się tak atrakcyjnej pokusie.

- Puszkin to z ciebie raczej nigdy nie będzie Yuri, twój język jest zbyt prymitywny, ale próbować zawsze możesz - mruknął rozbawiony Rosjanin. Choć musiał przyznać, że porównanie Yuriego było wyjątkowo trafne jak na swoją zwięzłość. Białe noce były czymś niezwykłym, lecz zwykłych mieszkańców Petersburga przyprawiały o uciążliwą bezsenność. Może i on też taki właśnie był?

- A kto by chciał nim by....- urwał, usilnie powstrzymując lubieżny jęk, cisnący mu się na usta. Nikiforov przestał powstrzymywać się w jakikolwiek sposób. Jego dłoń wsunięta podstępie w spodnie bruneta, nie mogła zignorować rosnącego podniecenia chłopaka. Leniwe ruchy nadgarstka mężczyzny, zmusiły Katsukiego do oparcia się łokciami o chłodną szybę, nie dając mu żadnej nadziei na odparcie pokusy. Już nie chciał z tym walczyć, Victor zabrnął zbyt daleko. Znów go omamił.

Oddech Japończyka pod wpływem pieszczoty, powoli stawał się coraz cięższy, a obezwładniające fala gorąca paraliżowała jego zmysły, które błagały wręcz o więcej doznań.

- Wybacz, że wcześniej nie miałem dla ciebie czasu... - wychrypiał zmysłowo siwowłosy, napierając lekko swoim ciałem na pośladki i plecy chłopaka. Zamierzał mu to wynagrodzić w sposób, w który najbardziej brunetowi odpowiadał. Słysząc gardłowy jęk z ust Yuriego, uśmiechnął się seksownie, kryjąc swój nos w jego miękkiej czuprynie. Uwielbiał go dotykać, uwielbiał patrzeć na niego. Chciał mieć go takiego tylko i wyłącznie dla siebie.

Widział jego zniewolenie, rozpalone czoło oparte o szybę, półprzymknięte oczy wpatrujące się niedbale w przestrzeń za szkłem.

Słyszał jego urwany oddech, każdy słodki jęk i sapnięcie.

Czuł jego bliskość, każde spazmatyczne drżenie mięśni i gorąc jego rozgrzanego ciała.

Upajał się tym wszystkim, z niebywałą satysfakcją prowadząc Japończyka do spełnienia. I z chwilą, gdy brunet wychrypiał jękliwie jego imię, dochodząc po części w jego dłoń, serce Rosjanina zabiło szybciej, a bezkresne uwielbienie żywione do chłopaka, tylko przybrało na sile. Lubieżna słodycz była niesamowita, natomiast sam Yuri był jej czystym uosobieniem.

- Victor... szyba jest brudna- wymamrotał brunet, starając się unormować swój nierówny oddech. Chłopak ledwo trzymał się na nogach, lecz mimo to nadal hardo powstrzymywał się od upadku na kolana. Na jego ustach błąkał się nikły ironiczny uśmieszek, nieszczerze współczujący osobie, która będzie musiała po nich posprzątać.

●●●●●●●●●●●●●●■●●●●●●●●●●●●●●
Od autorki:

No kto to będzie sprzątał, no kto?
Jak myślicie? :D

Dzisiaj również walczyłam z przecinkami sama. Także wytknijcie mi błędy to poprawię :v

Ale, ale Odlotowy_Balkon zleciła mi was przeprosić za jej nieobecność. Zresztą niesłusznie bo jej mały urlopik nie jest bez powodu. Napiszcie jej coś ku pokrzepieniu serca ♡ xD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro