Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7

,,Mam cię porównać do letniego dnia?
Piękniejsza jesteś, stalsza niż on"
Gabriela Zapolska
/////////////////////////////////////////////////////////////////

    Kolejna łza spłynęła po jej policzku.

  Wpatrzona w krajobraz za oknem, cicho łkała i zastanawiała się, czy wszystko, co ją otaczały miało jakikolwiek sens. Nie czuła się tu źle: z niektórymi osobami złapała dobry kontakt i mogła ich nazwać przyjaciółmi. Choć przeszywające na wskroś spojrzenie żony Thraina czasami budziło u niej dreszcze, nie przejmowała się nią i dalej, jakby nigdy nic uśmiechała się do niej. Chodziło o coś innego.

    Tęskniła za domem.

  Lairiel uważała, że zniesie to lepiej. Nie przypuszczała, że na drugi dzień w Ereborze będzie płakać jak dziecko za swą ojczyzną. Nagle wzięło ją na wspomnienia i nie wiedziała dlaczego. Brakowało jej ojca, który bywał w pewnych momentach surowy, lecz kochający ją i brata całym sercem. I powinna być na niego zła za zaaranżowane przed nią małżeństwo, lecz przypominając spędzony czas na polowaniach i wspólnej nauce, automatycznie kolejne łzy kapały na podłogę. Nie zapomniała o matce, dumnej i odważnej, która trzymała pieczę nad całym dworem i państwem. Mimo tego znalazła czas na wychowanie jej i brata. Nigdy nie zapomni śpiewanych kołysanek i dodających otuchy słów, bo właśnie dzięki nim nigdy się nie poddawała. A brat? Cóż, różnią się od siebie, lecz z nim spędziła całe dzieciństwo na dokuczaniu rodzicom i służbie. Razem się uczyli i każdą wolną chwilę poświęcali sobie. W ostatnim czasie nie rozmawiali dużo ze sobą, czuła powoli zrywającą się między nimi więź, ale czy mogła go pochopnie oceniać? Widziała w kącikach jego oczu łzy.

    Szczęścia, a może smutku?

  Pukanie przewróciło ją do rzeczywistości.  Podskoczyła na krześle, ścierając szybko dłonią pozostałości na twarzy, po długiej i smutnej nostalgii. Pociągnęła nosem i wygładziła włosy na wyczucie.

— Wejść! — krzyknęła i odwróciła wzrok na drzwi w których stanął książę Thorin.

  Widząc stan dziewczyny z uśmiechem jakim wszedł do komnaty od razu zniknął, a zastąpiła go troska i zdziwienie. Ciemne brwi zmarszczyły się. Podszedł do niej szybkim krokiem i kucnął przy niej. Spoglądał na jej zapłakaną twarz, lekko czerwone oczy i suche wargi, które delikatnie drżały.

— Coś się stało? — spytał szybko, kładąc dłonie na jej kolana. Mimowolnie na dotyk ciepłych dłoni zadrżała. — Ktoś ci zrobił krzywdę? Powiedz.

  Nie wiedziała jak ma się zachować. Z jednej strony chciała się do niego przytulić i powiedzieć o tęsknocie za rodziną, a z drugiej próbowała utrzymywać z nim dystans. Popatrzyła na niego, układając w swojej głowie jakąś dobrą wymówkę. Żadna nie przychodziła Lairiel do głowy.

— Nic się nie stało, książę — odparła cicho i wymusiła się na uśmiech. — Wszystko w porządku.

— Jakoś tego nie widzę — rzekł i ujął jej dłoń w swoją. Lairiel spojrzała na ich splecione palce. Patrzyła tak przez chwilę co nie uszło uwadze Thorina. Powoli zabrał rękę, chrząkając i spuszczając głowę w dół. — Przepraszam, jestem zbyt nachalny.

  Po raz pierwszy od tych kilku godzin dziewczyna szczerze się uśmiechnęła. Rozczuliło, a zarazem rozbawiło jego zachowanie. Był przeciwieństwem jej brata: delikatny, czuły i przede wszystkim - szczery. Widziała to w oczach księcia teraz i wczoraj, jak całował jej dłoń.

— Nie masz za co przepraszać — powiedziała, a Thorin znowu popatrzył w zielone oczy księżniczki. Intensywna zieleń, przypominająca łąki w rozkwicie - przemknęło mu przez myśl, choć sam nie wiedział dlaczego. — Tęsknię za domem i rodziną — zaczęła mówić, patrząc na królewskie ogrody. — Ale dzięki księżniczce Dis poczułam się tutaj pewniej.

— Nie wychodziłaś z komnaty od rana — stwierdził nieco rozbawiony — Czyżbyś nie została oprowadzona po zamku?

— Nie, książę! Wczoraj obeszłam z księżniczką Dis cały zamek! Ledwo za nią nadążałam, ma w sobie mnóstwo energii!

— Cała Dis — szepnął do siebie Thorin. Stanął na nogach i wyciągnął w stronę Lairiel dłoń. Dziewczyna popatrzyła na niego spod przymrużonych powiek. — Chyba nie zamierzasz siedzieć w tej komnacie cały dzień.

— A jeśli zamierzam? — na jej ustach pojawił się figlarny uśmieszek.

— To wyciągnę cię stąd siłą — powiedział jakby nigdy nic. Zrobił dwa kroki w stronę dziewczyny, na co ona wstała gwałtownie, a krzesło żałośnie zaskrzypnęło.

— Jestem księżniczką i twoją przyszłą żoną. Wolę pozostać w całym kawałku do naszej ceremonii.

— Oto możesz być spokojna, moja droga. Chcę żebyś choć trochę spędzała ze mną czas. W końcu musimy się do siebie przyzwyczaić. Razem. — podkreślił ostatnie słowo.

  Podeszła powoli z dziwną iskierką radości. Książę czuł jak zdobywa zaufanie dziewczyny. Od pierwszego spotkania chciał ją lepiej poznać. Powoli. Czuł, że pierwsza bariera została przełamana.

                      *********

    Szli razem dróżką, podziwiając rozkwitające kwiaty w ogrodzie. Wiatr hulał, poruszając listowiem, przez co czasami przechodziły Lairiel dreszcze. Co chwila odgarniała włosy z twarzy, a Thorin kątem oka, przyglądał się delikatnie zarumienionej twarzyczce dziewczyny. Nie mówili do siebie nic, wystarczyła im własna obecność. Byli zamyśleni; Lairiel myślała o swoim narzeczonym, który z szedł obok niej; Thorin zastanawiał się, że doskonale umie chować emocje ood maską uśmiechu. Jeszcze kilka minut wcześniej zalana łzami nie chciała wychodzić z komnaty, a teraz szła obok niego uśmiechnięta.

  Nagle zza zakrętu wybiegli dwaj chłopcy, śmiejąc się w głos. Młodszy obracał głowę w stronę brata, który wyciągał ręce, by złapać za jego ciemnozielone kubrak. Nie udało mu się i gdy zobaczył narzeczoną wuja i jego samego, którzy przypatrują im się z delikatnymi uśmiechami, stanął w miejscu, nie zważając na dalej biegnącego Kiliego. Jak wszyscy przypuszczali z wielką siłą, odbił się od kolan Lairiel, która widząc, jak mały książę upada na ziemię, w ostatniej chwili złapała go za rączkę.

— Kili! — blondyn od razu pobiegł do brata z lekkim strachem w oczach. Widząc, że nic mu nie jest, odetchnął z ulgą i stanął koło niego — Kili, mówiłem żebyś nie biegał z zamkniętymi oczami. Musisz uważać!

— Pszepraszam — odparł ze skruchą Kili, spuszczając głowę w dół i robiąc smutną minę. Popatrzył kątem oka na wujka — Pszepraszam ujku. Jusz tak nie będę robić — był jeszcze mały i nie wymawiał niektórych słów tak jak powinien.

— Nic się nie stało, Kili — rzekł Thorin najłagodniej jak mógł — Następnym razem powinieneś uważać.

— Dobrze — szepnął i zaraz się rozpromienił. Ciekawski wzrokiem popatrzył na Lairiel i podskoczył w miejscu — Ty będziesz naszą ciocią? — zapytał z ekscytacją. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego delikatnie i kucnęła przed nim, by bardziej przyjrzeć się radosnej twarzy chłopca. Kili dotknął jej podbródka co bardzo ją zdziwiło. — Dlacego nie masz brody?

— Kili! Nie wolno tak pytać! — pogroził paluszkiem na brata Fili. Spojrzał na brązowowłosą i zgiął się w pół. — Jestem książę Fili.

  Młodszy z braci poszedł za jego przykładem.

— A ja książę Kili!

— Miło mi was poznać. Ja mam na imię Lairiel i tak, Kili, będę waszą ciocią. Nie mam brody, bo nie jestem do końca krasnoludką, a w mojej ojczyźnie kobiety ich nie noszą.

— Cemu?

— Nie wiem, książę.

— A gdzie wasza mama? — Thorin przyłączył się do rozmowy. Wiedział, że Dis jest opiekuńcza i zazwyczaj nie chciała zostawiać ich samych.

— Mama... — zaczął Fili, wymyślając w głowie jakąś wymówkę.

— Mama jest zajęta. Pozwoliła nam się pobawić w ogrodzie — Kili wymyślił za brata. Thorin popatrzył na nich rozbawiony, krzyżując ręce na piersi.

— Doprawdy? — zapytał, a Fili krzywo się uśmiechnął — Mama zazwyczaj was nie wypuszczała was samych do ogrodu. Przyznajcie się, kłamiecie.

    Kili rozglądnął się dookoła, szukając jakiegoś ratunku. Dostrzegając drugiego wujka - Frerina, który rozmawia ze strażnikami przy wejściu do ogrodu. Wypiął dumnie pierś niczym zwycięzca i pewnym siebie głosem, odpowiedział:

— Dlatego mama kazała nam isc z wujkiem Frerinem.

  Nie patrząc na reakcję Thorina, poszedł w stronę blond włosego księcia Ereboru, ciesząc się, że ,,wygrał" z wujkiem. Syn Thraina odwrócił się, gdzie faktycznie stał tam jego brat. Frerin widząc siostrzeńca, biegnącego w jego stronę, uśmiechnął się i wziął go na ręce. Lairiel zaśmiała się z całej sytuacji. Widać było, że Thorin jest związany z siostrzeńcami, a oni z nim. Rozczuliła ją ta cała sytuacja i powiedzieć mogła szczerze, że nie trafiła źle. Płakała, to fakt, lecz to był tylko przepływ wszystkich emocji i tęsknoty za rodziną. Nie zauważyła Frerina, który teraz, żywo rozmawiał z Thorinem i  posyłali sobie delikatne uśmiechy. Trochę dalej od niej Dis, karciła braci za ich złe zachowanie. Więc jednak kłamali.

  Powolnym krokiem podeszła do wnuczki Thróra, próbującej panować nad gniewem. Nie widziała, jak Thorin i Frerin śledzą każdy jej ruch i wsłuchują się w każde słowo wypowiedziane z ust księżniczki do ich siostrzeńców.

— Powiem ci, bracie — powiedział cicho drugi syn Thraina do Thorina, który odwrócił się w jego z  stronę pytającym wzrokiem — Uważałem, że twoja narzeczona będzie gburowatą, zapatrzoną w siebie księżniczką, a okazuje się, że to prawdziwy anioł! — wprawdzie jeszcze z nią nie rozmawiał osobiście, lecz z opowieści siostry i własnych dostrzeżeń, wywnioskował własną teorię na jej temat. Trzeba było jeszcze dodać, że Frerin odznaczał się inteligencją i czasami Thorin wydawał się przez to zazdrosny. I to samo poczuł właśnie teraz. Rozmawiał z Lairiel, ale nie mógł konkretnie opisać dziewczyny. A wiedział, że to trochę potrwa.

— Chyba tak — szepnął jedynie i zamyślił się, patrząc na Lairiel. Przyszłą partnerkę życia.

------------------
Jestem z siebie zadowolona. To chyba jeden z dłuższych rozdziałów, który napisałam do tej książki.
Wiem, ten rozdział jest nudny i wiem, nic się tutaj nie dzieje, lecz postaram się zrobić następny jeszcze dłuższy i fajniejszy.
Lairiel i Thorin powoli zaczynają się przyjaźnić. Jestem taka szczęśliwa, że buduję ich relację, a pisanie ich wspólnych scen jest dla mnie wielką radochą.
Trochę mogę przesunąc akcję, bo nie będę opisywała ich każdego dnia.
Przede mną najtrudniejsze rozdziały do napisania.
@Weronika4644

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro