Rozdział 14
12 marca 1384 r.
Po naprawieniu szkód dokonanych przez zdrajców, którzy wypędzili Jadwigę z Wawelu. Ludność zaznała spokoju. Nie można było tego samego powiedzieć o parze królewskiej, oczekującej na posła, wysłanego przez króla Czech Wacława Luksemburskiego do Krakowa.
Z plotek słyszeli, że Praga walczy z epidemią czarnej śmierci, która dziesiątkuje ludność. W królestwie polskim również pojawiały się pierwsze przypadki zakażeń.
Na szczęście rodzina Andegawenki zdążyła wrócić na Węgry, jak również książę Wigunt za zgodą Przedbora z Brzezia zabrał Śmichnę do Wilna. Razem z nimi pojechali również Skirgiełło i Ragana z synem Pawłem, ponieważ niewiasta chciała po raz ostatni zobaczyć Litwę. Dla bezpieczeństwa poddanych nakazano zamknąć bramy Krakowa. Na rozkaz króla Władysława zakazano opuszczanie domostw, a do najbiedniejszych, którzy żyli z handlowania na targu regularnie, wysyłano żywność.
Jadwiga od rana czuła się osłabiona, więc poprosiła męża by, sam przeprowadził rozmowę.
Sala audiencyjna:
Władysław oczekiwał na nadejście posła, gdy go zobaczył, wystraszył się. Czarny żałobny kaftan podkreślał zmęczone lico mężczyzny. Wydawałoby się jakby, był w drodze przynajmniej rok, choć od jego wyjazdu z Pragi minęły ledwo trzy tygodnie.
- Witaj Królu. Mój pan przysyła mnie wraz z podarkami z okazji ślubu i koronacji. Wyraża żal, że nie mógł być obecny, ale jak wszyscy wiedzą nasze ziemie, nawiedziła zaraza.
- Owszem dotarły do nas te straszne wieści. Podobno zaraza roznosi się po całym królestwie Czech?
- Niestety to prawda. Przybyłem też, by ostrzec wasze wysokości. My nie doceniliśmy siły wroga i teraz musimy chować ludność w masowych mogiłach. Choroba nikogo nie oszczędza. Matki tracą dzieci, mężowie żony.
- To przerażające. Podziękuj królowi Wacławowi za dary i przekaż zapewnienie wsparcia. Gdybyście potrzebowali pomocy. Będziemy w gotowości. Litwa i Węgry także was wspomogą. Idź odpocząć. Długa droga za tobą.
- Dziękuję Panie, lecz muszę wracać natychmiast. W drodze powrotnej mam zabrać leki dla tych, którym jeszcze można pomóc.
Olgierdowicz robił, co mógł, żeby pomóc, jednak wciąż wydawało mu się, że robi za mało. W dodatku jego umiłowana małżonka. Przejęła się losem chorych do tego stopnia, że dziś z trudem wstała z łoża.
Poszedł do komnat Jadwigi, jednak Mścichna go nie wpuściła.
- O co chodzi? Dlaczego nie mogę wejść?
- Wybacz panie. Medyczka nie pozwoliła nikogo wpuszczać, póki nie będzie miała pewności. Pani nasza... Straciła przytomność. Podejrzewają, że zaraziła się dżumą, kiedy wyjechała z Krakowa wesprzeć duchaków w opiece nad chorymi.
- Gdzie pojechała?! Dlaczego nikt mi nic nie rzekł? Weszła w sam środek zarazy!.
- Zabroniła mi powiedzieć. Medycy zapewniali, że zachowają wszelkie środki ostrożności.
Wymianę zdań przerwała medyczka, która właśnie opuszczała królewską komnatę.
- Nie ma powodu do obaw. Nasza pani nie zachorzała. Jest brzemienna.
Dwórka, patrząc na Władysława, miała wrażenie, iż zaraz do niego trzeba będzie wołać medyków. Cały zbladł, a strażnicy musieli go trzymać, aby nie upadł.
Po kilku minutach doszedł do siebie i zadecydował, że żona ma niezwłocznie wyjechać na Mazowsze z jego siostrą i Siemowitem. Za wszelką cenę pragnął ochronić umiłowaną kobietę i dziecię, które miała urodzić.
Wszedł do komnaty małżonki. Niewiasta siedziała na łożu, trzymając dłoń na lekko zaokrąglonym brzuchu.
- Jadwisiu. Miła moja. Nie wiesz jak, bardzo się bałem, kiedy Mścichna powiedziała o wizycie medyczki. Wszyscy myśleli, że zachorzałaś po wizycie u zakonników.
Jak mogłaś być tak nieodpowiedzialna?
- Jestem królem. Odpowiadam za swój lud. Miałam ich zostawić?
- Mój ojciec zawsze mawiał, iż najlepszy władca to żywy władca. W trosce o ciebie i nasze dziecko podjąłem decyzję. Pojedziesz razem z Oleńką i Siemowitem na Mazowsze. Tam doczekasz rozwiązania.
- Nie zgadzam się. Poddani pomyślą, że uciekłam. Zresztą nikt nie ma prawa mi rozkazywać.
- Tak masz rację. Władcy nie można rozkazywać. Dlatego zwracam się do ciebie jako do żony. Żona ma mnie słuchać. Każ szykować kufry, jutro rano wyjeżdżacie.
Władczyni była wściekła. Rodzice wszystko z nią omawiali. Trudno jej było przyzwyczaić się, że ktoś decyduje o tym, co ma robić. Musiała to przemyśleć, bała się, że wypełniając wolę męża, okaże słabość.
Na to nie mogła sobie pozwolić. Zwłaszcza teraz, gdy miała dać królestwu następcę. Dla niego musiała być silna.
Hej.
Po chwili szczęścia Kraków nawiedza kolejny dramat. Jak myślicie? Jadwiga opuści swój lud?
Zachęcam do głosowania i komentowania. Życzę miłego weekendu. Papa.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro