Epilog
15 listopada 1405 r.
Kraków, Wawel:
Jadwiga od rana przebywała w kaplicy. Odprawiła nawet służbę by, jej nie przeszkadzano w modlitwie. W ciągu ostatnich dni czuła, że czegoś jej brakuje, choć nie miała pojęcia, co to może być. Wydawać by się mogło, że ma wszystko, czego potrzebuje. Kochającego męża, dzieci, od niedawna także wnuki. Pochowała matkę, lecz to było dwie zimy temu, zdążyła więc uporać się ze stratą. Uznała, iż poszuka odpowiedzi w rozmowie z Bogiem. Przecież jemu powierzała wszelkie troski. Leżała krzyżem kolejną godzinę, gdy poczuła na ramieniu czyjąś dłoń. Tak jak przypuszczała, był to Władysław.
- Jadwigo, proszę cię, wstań. Zachorzejesz od leżenia na zimnej podłodze. Cokolwiek cię martwi powiedz mi o tym. Pamiętasz naszą obietnicę? Nigdy nie będziemy mieć przed sobą tajemnic. Ja się tego trzymam. A ty?
- Pamiętam doskonale. Nic nie rzekłam, ponieważ nie przywiązywałam do tego wagi.... Od pewnego czasu to uczucie się nasila. Dziwna pustka, chęć zmiany. Sama nie jestem pewna co mam o tym sądzić. Oddanie trosk Bogu za każdym razem pomagało, ale teraz nawet modlitwa nie przynosi oczekiwanego ukojenia.
- Wiem, co czujesz, bo ja mam tak samo. Rozmawiałem z moim spowiednikiem. Doradził nam zmianę otoczenia. Jeżeli rozumiesz, co mam na myśli.....
- Zaraz. Ty chcesz... Zrezygnować z władzy??. Mamy tak po prostu rzucić wszystko i wyjechać? Co z ludem? Kto by się nimi zaopiekował? Ten pomysł jest niedorzeczny.
- Mamy przecież Ludwika i Annę. Oni zasiądą na tronie. My zabierzemy młodsze dzieci i przeniesiemy się do domu po wuju i cioci. Nie posiada on iście królewskich warunków, jednak nam wystarczy. Najważniejsze byśmy byli razem. Tak?
Niewiasta była w szoku. Nigdy nie myślała o oddaniu władzy. Z drugiej strony Władysław miał rację. Mają szansę żyć normalnie, dlaczego by z niej nie skorzystać?
Po krótkim namyśle zgodziła się z mężem. Musieli teraz jakoś przekazać tę decyzję swoim dzieciom. Z kaplicy skierowali się do komnat najstarszego syna i jego żony.
Komnata królewicza:
Młody mężczyzna siedział przy stole, obserwując jak jego żona, usypia na rękach ich jedyną córeczkę Jadwigę nazwaną na cześć babki. Nie krył zaskoczenia, gdy zapowiedziano przyjście jego rodziców. Zastanawiał się, co ich sprowadza o tej porze.
- Mamo, tato. Wybaczcie pytanie, ale co was tu sprowadza?
- Bez obaw, musicie po prostu o czymś wiedzieć. Ja i ojciec postanowiliśmy oddać wam władze. Resztę życia spędzimy w domu w Krakowie. To decyzja ostateczna.
- Ja i Ludwik mamy rządzić? Nigdy się na to nie zgodzimy. Mimo występku mego ojca przyjęliście mnie, wydaliście za waszego syna, mam życie, o jakim wcześniej niedane mi było marzyć. Jeżeli tron jest nam przeznaczony, przejmiemy go zgodnie z zasadami. Bez dyskusji.
- Anna ma rację. Chcecie odpocząć? Dobrze będziemy sprawować władze w waszym imieniu, jednak zachowacie tytuły i wpływy.
Po uzgodnieniu szczegółów Jadwiga i Władysław wrócili do swojej komnaty. Dwie niedziele później byli gotowi do wyjazdu.
Nowy dom:
Mimo upływu czasu córka Ludwika nie mogła się odnaleźć w nowym miejscu.
- Dziwnie się czuje. Jeszcze do niedawna Gabija wiodła szczęśliwe życie u boku umiłowanego mężczyzny, a teraz my tutaj żyjemy. To jest właściwe?
- Według mnie jak najbardziej. Zobaczysz, że my również będziemy szczęśliwi. Wiesz, co odpowiedziała mi ciocia, kiedy ją zapytałem, czy nie przeszkadzało jej życie bez bogactwa Wawelu? Powiedziała, że człowiek może uznać się za bogacza nie wtedy, gdy ma górę złota, lecz wtedy gdy posiada to, czego, nie kupi żadne złoto. Spójrz na nas i nasze wspólne lata. Tyle się wydarzyło. Wigunt poślubił twoją dwórkę, Maria i Wojdyłło mieli wiele trudnych chwil, które przetrwali dzięki uczuciu. Oleńka z Siemowitem założyli liczną rodzinę. Twoja siostra odnalazła bratnią duszę w Zygmuncie. Skirgiełło oszalał na punkcie Anastazji. Julianna się śmieje, że powinna być zazdrosna, bo od czasu narodzin córki.
Skirgiełło zdaje się nie zauważać żony. Ogłosił nawet, iż póki on żyje żaden chłopiec, nie zbliży się do dziewczyny.
To wszystko zasługa miłości Jadwigo.
- Nie żałowałeś nigdy opuszczenia rodzinnych ziem?
- Nie. Dlatego, że gdybym tu nie przyjechał, nie spotkałbym cię. Moja ukochana.
Hejka.
Mamy obiecany koniec historii. Spodziewał się ktoś takiego zakończenia?
Dziękuję artystycznosc Karolsien i
Jusia_gr za wszelką pomoc przy tworzeniu mojego opowiadania❤️.
Pa.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro