23
Zapraszam także na moje pozostałe opowiadnia, a szczególnie na "Enslaved" i "Revolution"
- Hope, muszę Ci coś... - Cornelia wpadła do mojego pokoju jakby się paliło. Oderwaliśmy się od siebie z Harrym i spojrzeliśmy w kierunku blondynki. - ... powiedzieć. - Odchrząknęła. - Normalnie wyszłabym pozwalając kontynuować, to co zaczęliście, ale to jest coś o czym musicie wiedzieć.
Harry przyciągnął mnie do swojego boku. Niby mały gest, ale moje serce znów zaczeło tłuc się jak oszalałe. Nadal nie mogę uwierzyć w to, że on mnie kocha i powiedział mi to przed chwilą. Wydaje mi się, że zaraz się obudzę w szarej codziennej rzeczywistości.
- Coś się stało? - zapytał Harry.
- Cóż dzwoniłam właśnie do akademii i okazało się, że wcale mnie nie przyjęli. - Zmarszczyłam brwi. Jakim cudem skoro na własne oczy widziałam list. Chyba, że... Otwarłam szerzej oczy prosząc, aby to o czym właśnie myślę stało się prawdą.
- Tak Hope, ten list nie przyszedł do mnie tylko do ciebie. Mama je podmieniła. - Stałam jak sparaliżowana nie wiedząc, co zrobić. Harry chwycił mnie w ramiona i mocno przytulił.
- Polecimy razem do Los Angeles! - chwycił w dłonie moją twarz i złożył na moich ustach szybkiego całusa. Uśmiechnęłam się do niego szeroko. Później trafiłam w objęcia Corneli. Podziękowałam jej, sama do końca nie wiedząc za co. Wysłałam jeszcze wiadomość Mattowi. Oczywiście włączył mu się fangirling i poinformował mnie, że zaraz u mnie będzie. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej dużą torbę, by potem pakować do niej rzeczy.
- Co robisz? - zapytał Harry stając zaraz za mną. Cornelia przed chwilą wyszła, więc byliśmy sami do czasu, gdy nie pojawi sie Matt.
- Nie mam zamiaru mieszkać z kobietą, która próbowała zniszczyć mi życie. - warknęłam, ponieważ szczęście przerodziło się we wściekłość. Wpakowałam najpotrzebniejsze rzeczy, później podeszłam do szuflady, która była zamykana na klucz, który zawsze trzymałam w portfelu. Wyciągnęłam z niej duże metalowe pudełko po czekoladkach. Trzymałam w nim wszystkie pieniądze, które udało mi się zaoszczędzić przez te wszystkie lata. Przeliczyłam je i wyszlo mi dokładnie trzy trzy tysiące pięćset funtów. Zabrałam je i dokończyłam pakowanie. Harry przez ten czas siedział na łóżku i wpatrywał się we mnie.
- Gdzie zamierzasz pójść? - zapytał. Wiem, że on chętnie by mnie do siebie przygarnął, ale nie chcę żyć na utrzymaniu jego rodziców. Zamierzałam zatrzymać się w tanim hotelu i szybko znaleźć jakąś pracę oraz wynająć mieszkanie na te trzy miesiące do wyprowadzenia się na studia.
- W hotelu, póki nie znajdę pracy powinno mi wystarczyć pieniędzy. - wyjaśniłam siadając obok.
- Wiesz, że możesz przez ten czas mieszkać u mnie. - chwycił między kosmyk moich włosów i zaczął się nim bawić.
- Nie chcę sprawiać Ci problemu. Po za tym... ludzie będą gadać.
- Kogo obchodzi opinia inny. - prychnął. - Nie pozwolę Ci spać w hotelu. Zostaniesz u mnie i koniec.
- Harry, naprawdę nie chcę obciążać twoich rodziców. - westchnął głośno i oparł się plecami o ścianę.
- Mamy mieszkanie, w którym aktualnie nikt nie mieszka. Myślę, że mogłabyś się tam zatrzymać, jestem pewien, że rodzice nie będą mieć z tym problemu, głównie dlatego, że Cię polubili, a szczególnie moja mama. - uśmiechałam się do niego.
- Dziękuję, uważam, że to dobry pomysł. - cmoknęłam go w policzek, ale przerodziło się to w coś większego u trwało do póki on tego nie przerwał.
- Możemy teraz pojechać do mnie i porozmawiać z moimi rodzicami, powinni już być w domu.
- Matt miał przyjechać.
- To zadzwoń do niego lub napisz mu wiadomość i powiedz, żeby wpadł do mnie. - pokiwałam głową. Stwierdziłam, że zrobię to, gdy będziemy już w samochodzie. Harry zabrał moją torbę, a ja spakowałam mojego laptopa. Po resztę rzeczy wrócę innym razem.
- Będziemy musieli uczcić, twoje dostanie się do akademii - powiedział uśmiechając się szeroko, gdy schodziliśmy już po po schodach. Raptem, gdy mieliśmy udać się już do wyjścia zatrzymała nas Grace.
- A gdzie ty się wybierasz? - założyła ręce na biodra. - Trzeba podlać ogród i zrobić pranie.
- To zrób to samo. - uśmiechnęłam się słodko w jej kierunku.
- Coś ty powiedziała? - warknęła robiąc krok w moim kierunku.
- To co słyszałaś. Ja się wyprowadzam. I muszę Cię zasmucić, ale twój plan się nie powiódł i lecę we wrześniu do Los Angeles. - podeszłam do drzwi, a Harry szedł tuż za mną. Położyłam dłoń na klamce, ale gdy już miałam otworzyć drzwi coś sobie przypomniałam. Odrobiłam się do kobiety, która stała w tym samym miejscu z wściekłością wymalowaną na twarzy. - A i jeszcze jedno. Do zobaczenia w sądzie. - Wiedziałam, że rodzice utworzyli konto, na które aż do śmierci taty były regularnie wpłacane pieniądze, które miałyby być przeznaczone na moją naukę. Niestety Grace nie chciała mi podać danych, więc zostaje mi tylko wytoczenie jej pozwu.
Razem z Harrym opuściliśmy dom. Matt właśnie szedł podjazdem, ale widząc nas razem z bagażem zatrzymał się i spojrzał na nas niezrozumiale.
- Jedziemy do Harry'ego, tam Ci wszystko wyjaśnię.
_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~__~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_
Nie trzeba było tak od razu Hope? I już problem z głowy.
Więc zostało nam tylko parę rozdziałów i postaram się skończyć już w te ferie. :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro