Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2

W podskokach szłam na ostatnią lekcję, którą było wychowanie fizyczne. Szkoda tylko, że Matt się zwolnił, musiał odebrać swoją młodszą siostrę z przedszkola, bo żadne z jego rodziców nie mogło urwać się z pracy. Siostra Matta jest rozkoszna, dopóki nie zacznie się odzywać. Ma taka cięty język jak nie jeden nastolatek, ale to za pewne wina jej ukochanego starszego brata. Może nie są do siebie podobni, ponieważ Darcy ma blond loki po mamie, ale gdy już zaczną mówić, to nie mogą się siebie wyrzec. Żałuję, że ja nie mam biologicznego rodzeństwa, wtedy nie siedziałabym sama w tym bagnie. Byłam tak zamyślona, że w końcu na kogoś wpadłam i z impetem wylądowałam na ziemi.

— Matko, przepraszam, zagapiłem się na telefon. Nic Ci nie jest? — Moje serce zaczęło bić dwa razy szybciej, gdy zorientowałam się, do kogo należał ten głos. Powoli uniosłam głowę i zaczęłam sunąć wzrokiem po długich, chudych nogach, przez umięśnioną klatkę piersiową, aż zatrzymałam się na hipnotyzujących szmaragdowych tęczówkach. Harry miał zmartwioną minę, pochylił się, po czym chwycił moją dłoń i pomógł mi wstać.

— W porządku. — odpowiedziałam, poprawiając swój plecak.

— Jesteś nowa? — zapytał, zaskakując mnie.

— Nie. — odpowiedziałam.

Jak mógł mnie nie zauważyć, przecież chodziliśmy do tej samej szkoły już trzeci rok.

— No to zapewne pierwszoklasistka? — zgadywał.

—Nie, jestem w klasie maturalnej. — bąknęłam, patrząc na swoje dłonie.

— Serio? Nie wyglądasz.

— Tak, wiem. Muszę już iść. — Z tymi słowami wyminęłam go i odeszłam. Czułam się naprawdę głupio, ponieważ podkochuje się w nim od pierwszej klasy, a on nawet nie wiedział, że istnieję. Okej, rozumiem, ta szkoła jest naprawdę duża, ale mieliśmy kilka wspólnych lekcji, jak na przykład chemię, matematykę czy angielski i WF.

Weszłam do szatni, gdzie były już wszystkie dziewczyny, w tym Cornelia. Byłyśmy z tego samego roku, w związku, z czym miałyśmy razem niektóre lekcje.

— Na pewno dostanę główną rolę. — Powiedziała dumnie Cornelia.

O czym one mówią?

  — Hej Hope. — Obok mnie pojawiła się uśmiechnięta Valery. Nie byłyśmy może najlepszymi przyjaciółkami, ale bardzo się lubiłyśmy.

— Hejka. Nie wiesz, o czym mówi Cornelia? — zapytałam szatynki.

— To nic nie wiesz? — pokręciłam głową — Harry wystawia sztukę za tydzień, ma robić przesłuchanie. — Patrzyłam na nią jakby jej druga głowa wyrosła.

— Żartujesz sobie ze mnie? —  Wytrzeszczyłam oczy.

— Nie, a twoja kochana siostrzyczka już zaczyna działać mi na nerwy paplaniem, że zaprosi ją na bal i dostanie główną rolę.

— Kiedy jest bal?

 Co roku nasza szkoła urządza bal tematyczny, dwa lata temu tematem były pióra, przez co wszyscy mieli stroje z piórami, w tamtym roku była impreza neonowa, a w tym roku będą to bal maskowy.

— W następną sobotę. Z kim idziesz?

— Nie idę. — zatrzasnęłam szafkę, po czym usiadłam na ławce, by zawiązać buty.

— Jak to nie idziesz? To ostatnia klasa! Nie byłaś jeszcze na żadnym. — Usiadła obok.

— I nie mam zamiaru być. Wcale mnie to nie kręci. A poza tym i tak mnie nikt nie zaprosi.

— To o to chodzi? Że nikt Cię nie zaprosi?

 Nie chodziło o to, że będę musiała oglądać obściskujących się Harry'ego i Cornelie.

— Nie, po prostu nie chcę. Nie męcz mnie już. — Wstałam i opuściłam szatnie, Valery poszła zaraz za mną.
Oczywiście ja wyglądałam przy niej jak krasnal, w sumie jak przy większości osób. Po drodze związałam włosy w wysoki kucyk. W związku z tym, że było ciepło, mieliśmy zajęcia na zewnątrz. Przeklinałam nauczyciela w duchu, ponieważ nienawidziłam biegać, a zapowiadało się, że będziemy robić to przez całą lekcję.

Harry POV.

Siedzieliśmy z chłopakami na trybunach, czekając aż zacznie się lekcja. Obserwowałem osoby wchodzące na boisko i w pewnym momencie zobaczyłem właśnie ją. Jakim cudem nigdy nie zwróciłem na nią uwagi? To trochę dziwne. Znałem prawie każdego w tej szkole, chociażby z widzenia.

— Kto to jest? — zapytałem Willa.

— Ale kto? — zmarszczył brwi, przypatrując się grupce dziewcząt.

— Ta malutka brunetka z długimi włosami. — wyjaśniłem.

— A, to Hope White. Nie mów mi, że dopiero zauważyłeś, że mamy z nią zajęcia. — Wzruszyłem ramionami i zacząłem przyglądać się dziewczynie. White, White, White... Skądś znałem to nazwisko.

— Czy Cornelia nie nazywa się White? — zapytałem przyjaciela.

— Yep, są siostrami, ale przyrodnimi. Jej matka wzięła ślub z ojcem Hope. — wytłumaczył.

— Nigdy nie widziałem ich razem.

— Bo matka Corneli i ona są jakieś dziwne, z tego, co słyszałem Hope w domu ma z nimi piekło, ale nie znam szczegółów.

— Aha. — mruknąłem.

— Czemu się tak nagle nią zainteresowałeś? Czyżby Ci się spodobała? — Will poruszył sugestywnie brwiami.

—Nie, po prostu wpadłem na nią na korytarzu. Myślałem, że jest nowa.

— W jakim ty świecie żyjesz? Hope nie da się nie zauważyć, dlatego jest obiektem westchnień wielu chłopaków.

— Bardziej interesuje mnie Cornelia. Bez obrazy, ale Hope wygląda na szesnaście lat, a nie na osiemnaście.

— Żebyś się tylko nie przejechał, Cornelia to żmija w ludzkiej skórze. — powiedział, po czym odszedł do swojej dziewczyny.

Ostatni raz rzuciłem okiem w kierunku brunetki, po czym zająłem się rozmową z pozostałymi kumplami.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro