17
Harry POV.
Siedzieliśmy tak wtuleni w siebie jeszcze jakiś czas. Hope uspokoiła się i teraz opierałą się o moją klatkę piersiową patrząc w ścianę. Nie miałem pojecia co jej powiedzieć, jak ją pocieszyć. Nigdy nie byłem w tym dobry, jedyne co mogę zrobić to być przy niej. Moje serce biło szybciej niż zwykle, ale zwaliłem to na zdenerwowanie, które jeszcze ze mnie nie uszło. Nadal nie mam pojęcia, co mogę zrobić dla Hope. Może wynajmę jej jakieś mieszkanie? Przecież mnie na to stać, a nie chcę, aby mieszkała tam gdzie dotąd.
Usłyszałem wołanie mamy, abyśmy zeszli na kolację. Podnisołem się lekko, a wtedy Hope szybko ode mnie odskoczyła. Obróciła się do mnie plecami przeczesując swoje długie włosy. Nie mogę patrzyć na nią, gdy jest w takim stanie. Ciekawe jak często wcześniej działy się takie rzeczy.
- Nie jestem głodna. - odezwała się nadal zachrypniętym głosem.
- Nie jadłaś nic odkąd tu jesteś. Musisz coś zjeść.
-Po za tym twoja mama na pewno będzie pytać, co się stało w mój policzek. - westchnęła.
- Pokaż mi się. - powiedziałem siadając obok niej. Zaświeciłem lampkę, chwyciłem jej podbródek i odwróciłem jej twarz w swoją stronę. Zerknąłem na policzek, w który został wymierzony cios, na szczęście nie było prawie nic widać, był jedynie lekko zaróżowiony, bardziej widoczne były trzy kreski, które zostawiły paznokcie Grace, ale nie wygląda to tak źle, da się zakryć. Nasze spojrzenia się skrzyżowały, wpatrywałem się w jej piękne tęczówki. Były tak ciemne,że ciężko było je odróżnić od źrenicy. Mimowolnie mój wzrok powędrował na jej usta, które nagle zapragnąłem pocałować. Usłyszałem jak głęboko wciąga powietrze lecz się nie poruszyła. Wiem, że robię źle i pewnie oberwę za to w pysk, ale myślę, że warto. Przybliżyłem się i oparłem swoje czoło o jej. Przymknąłem oczy, zacząłem przybliżać swoje usta do jej. Czułem jej przyśpieszony oddech na mojej twarzy.
- Ej ludzie idzie... - odskoczyłem od Hope jak poparzony. Przeczesałem ręką włosy i odwróciłem się w stronę mojej siostry, która tylko widząc mój wzrok zamknęła drzwi.
Odchrząknąłem, ponieważ sytuacją zrobiła się naprawdę niezręczna. Spojrzałem na Hope, która przysłoniła twarz gęstymi włosami.
- Myślę... Myślę, że powinniśmy zejść i zjeść póki kolacja jest ciepła. - wstałem i podszedłem do drzwi. Hope zrobiła to samo cały czas wpatrując się w podłogę. Przepuściłem ją pierwszą i zeszliśmy do jadalni. Na stole stała przygotowana kolacja. Taty jeszcze nie było, ale jestem pewien, że pojawi się lada moment. Spojrzałam na Gemme, która uśmiechała się jak postrzelona. Trochę to przerażające.
- Hej! Jestem Gemma, siostra tego tutaj. - wskazała na mnie palcem, a ja pokazałem jej środkowy palec przez co mama posłała mi karcące spojrzenie. Hope nadal była speszona, więc mruczała tylko pod nosem ciche odpowiedzi.
- Jaka ty jesteś śliczna, dziecko. - mama podeszła do dziewczyny kładąc jej ręce na ramionach. - Jestem Anne - mana Harrego.
- Miło mi. - Hope podniosła głowę i uśmiechnęła się delikatnie. Mama przytuliła ją i poklepała delikatnie po plecach.
- No już nie krępuj się.
Usiedliśmy do posiłku. Po prawej stronie miałem Hope, a po lewej Gemme. Mama siedziała na przeciwko nas, obok była przygotowana zastawa dla taty. Nałożyłem każdemu porcję zapiekanki z ryżem, kurczakiem i żółtym serem.
- Więc Hope, gdzie zawierzasz studiować? - zapytała mama, po pięciu minutach jedzenia w ciszy.
Dziewczyna obok mnie widocznie się spięła i wbiła spojrzenie w talerz.
- Nie wiem jeszcze. Prawdopodobnie tu, w Londynie. Możliwe, że anglistykę. - zmarszczyłem brwi, ponieważ dostała list z Los Angeles.
- Och, a co zamierzasz później robić?
- Jeszcze się nad tym nie zastanawiałam. - odparła spokojnie.
Moja ręka powędrowała pod stół i odnalazła jej dłoń. Chciałem ją tylko nacisnąć, a potem zabrać, ale cóż... nie wyszło. Mam bardzo słabą wolę. Czując, że ten temat, w jakiś sposób jest trudny dla dziewczyny zmieniłem, go zaczynając rozmawiać o przeprowadzce Gemm.
- Wreszcie będzie spokój w tym domu. - powiedziałem, przez co oberwałem w tył głowy.
- Mamo, kobieta mnie bije. - udawałem, że zanoszę się płaczem.
Usłyszałem chichot Hope. Odwróciłem głowę w jej stronę i delikatnie się uśmiechnąłem. Cała niezręczność spowodowana wcześniejszą sytuacją wyparowała, przez co mi ulżyło.
W domu pojawił się tata. Nie miał już na sobie marynarki, ani krawatu, dwa górne guziki koszuli były odpięte, rękawy podwinięte.
- Cześć kochanie. - pocałował moją mamę w policzek.
Później jego wzrok powędrował na Hope.
- A co to za ślicznotka? - zapytał. Hope podnosiła się z miejsca, skutkiem czego jej dłoń wyślizgnęła się z mojej. Poczułem dziwną pustkę, ale odpuchnąłem to na bok.
- Hope White. - przedstawiła się wyciągając drobną dłoń w stronę mojego ojca. Pocałował jej wierz i uśmiechnął się ciepło. Na powrót zajęli swoje miejsca.
- Jesteś dziewczyną Harrego?
Hope prawie zakrztusiła się wodą, która właśnie piła.
- Nie, jesteśmy przyjaciółmi. - odpowiedziałem za nią.
Mruknął coś na temat, że nie doczeka się wnuków przed śmiercią i zabrał się za jedzenie.
Postanowiłem wrócić do pokoju i porozmawiać z Hope. Pociągnąłem ją za sobą, gdy wstawałem. Ona oczywiście podziękowała jeszcze mojej mamie za kolacje i poprosiła o przepis, ponieważ bardzo jej smakowało, czym na pewno zarobiła sobie bonusowe punkty u mojej mamy.
Teraz czekała nas bardzo poważna rozmowa.
••••••••••••••••••••••••
Ale was męczę xD Ale i tak mnie kochacie :*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro