12
Wybaczcie jeśli pomyliłam coś z czasem, ale już ie pamiętam co kiedy i jak :(
P.S
Rozdział miał być wczoraj, ale mi się wszystko pomieszało i nie chciało mi się już tego poprawiać :(
*-*-*-*-*-*
-Mogłabyś się ruszać trochę szybciej? - syknęła Grace, poprawiając się przed lustrem, które znajdowało się w salonie.
Zorganizowała jakies spotkanie biznesowe, na którym ma się znaleźć kilkanascie osób. Nie trzeba zgadywać, kto musi się tym wszystkim zajmować.
- Staram się. - Odpowiedziałam najspokojniej jak potrafiłam.
- Zawsze ta sama śpiewka. Najwidoczniej za mało się starasz skoro mnie się coś nie podoba. - Miałam ochotę powiedzieć, że jej się nigdy nic nie podoba, ale ukryzłam się w język. Nie potrzebuję kolejnego problemu na głowie.
- Dobrze, już zostaw te sztućce i idź się przebrać w coś przyzwoitego, nie będziesz łazić między tak ważnymi ludźmi wyglądając jak plebs.
Tak jak kazała udałam się do swojego pokoju, by ubrać coś bardziej eleganckiego niż moje sprane dżinsy i bluzę, którą podkradłam swego czasu Mattowi. Po otworzeniu szafy stwierdziłam, że nie mam zbyt dużego wyboru, ponieważ moje ubrania nie nadawały się na takie okazje. Ściągnęłam więc z wieszaka jedną z moich nielicznych sukienek, których używam tylko od święta. Sukienka miała fiłkowy odcień, jej spodnia była rozkloszowana i nie posiadała żadnych dodatkowych ozdób. Na to założyłam granatowy sweterek. W tarkacie zakładania balerin usłyszałam wołanie Grace, więc zbiegłam najszybciej jak się dało przy okazji potykając się o jeden ze schodów, przez co prawie nie zleciałam na sam dół i nie skręciłam sobie karku, na całe szczęście udało mi się uratować.
Gdy znów stanęłam przed obliczem mojej macochy, ta otaksowała mnie wzrokiem, dokładnie przyglądając się mojemu strojowi.
- Uznajmy, że będzie, ponieważ nie masz czasu na przebranie się, ponieważ pan Kladde już jest. - powiedziała wzdychając. - A i twoje nogi są za grube do tak krótkich sukienek. Pamiętaj, nie jesteś Cornelią. - Puściłam jej uwagę mimo uszu, ponieważ jest to na porządku dziennym i nauczyłam się już wmiarę to ignorować, ale zainteresowało mnie jedno.
-Gdzie jest Cornelia? - zapytałam zaciekawiona.
Nie widziałam jej od samego rana, co jest trochę dziwne, ponieważ ona zwykle w weekendy zwleka się z łóżka po godzinie dwunastej.
- Ahh ... Zapomniałam Ci powiedzieć, dziś cały dzień spędza z Harrym.
Ta informacja nie byłaby dla mnie aż tak dużym zaskoczeniem, ponieważ Cornelia dostała główną rolę w spektaklu i spędza na próbach większość wolnego czasu, co raczej jej bardzo nie przeszkadza, ponieważ główną rolę gra Harry. Tylko, że dziś jest sobota, wtedy próby nie są organizowane, więc nie pozostaje nic innego niż przypuszczać, że robią coś całkiem innego i nie powiem żeby mi się to podobało. Fakt faktem Harry nadal myśli, iż mam o nim takie, a nie inne zdanie i za każdym razem, gdy mnie widzi uśmiech spełzła z jego twarzy, lecz to nadal nie zmienia moich uczuć do niego. Im bardziej próbuje wybić go sobie z głowy i wmówić, że on dla mnie tak naprawdę nic nie znaczy, wychodzi całkiem na odwrót.
- Nie stój tak, rusz się, trzeba podać przystawki. Ja pójdę otworzyć drzwi. - Westchnęła głęboko i ruszyła wzdłuż korytarza stukając swoimi nowiutkimi szpilkami.
Godzinę później dom był pełen ludzi, przyszło ich o wiele więcej niż zapowiadała Grace. Nie czułam już swoich nóg, ciągle byłam w ruchu. Miałam ochotę położyć się na łóżku i zasnąć. Niestety, goście jak na razie nidzie się nie wybierali. Byłam tak zabiegana, że nie zauważyłam dwójki nowych osób, które pojawiły się w pomieszczeniu. Na moje nieszczęście był to nie kto inny jak Harry z Cornelia. Chłopak zupełnie nie pasował do otoczenia, ponieważ w przeciwieństwie do panów w eleganckich garniturach miał podarte na kolanach czarne rurki i czarną koszulkę. Chyba zbyt długo stałam w miejscu i się na niego gapiłam, ponieważ w pewnym momencie odwrócił głowę od swojego rozmówcy i spojrzał prosto w moje oczy. Spanikowana chciałam jak najszybciej się wycofać, ale pech chciał, że potknęłam się o kogoś, a zawartość kieliszków, które miałam na tacy wylądowały na sukience Grace, a taca upadła z hukiem na podłogę. Rozmowy momentalnie ucichły, a wszystkie pary oczu skierowały się w kierunku mnie i rozwścieczonej Grace. Kobieta zacisnęła dłonie w pięści, jej twarz przybrała odcień czystego szkarłatu i tylko obecność obcych ludzi powstrzymała ją od spoliczkowania mnie.
- W tym momencie idź do siebie. - wysyczała przez zęby.
Przerażona zaczełam się cofać. W pewnym momencie uderzyłam plecami o coś twardego, a za razem ciepłego. Szybko podniosłam głowę, by napotkać znajome zielone tęczówki. Nie mam pojęcia skąd znalazł się tak blisko mnie i nie miałam zamiaru się nad tym teraz zastanawiać. Odwróciłam się i biegiem opuściłam pomieszczenie, gdy z łzami w oczach zamykałam drzwi swojego pokoju usłyszałam jeszcze większy gwar niż panował chwilę wcześniej.
•••••••••••••••••••••••
Jak życie misie? Bo u mnie strasznie chujowo. Głównie dlatego nie rozdziały się nie pojawiały, za co przepraszam, na dodatek natłok nauki.
Ahhh Grace ty głupia suko :)))))
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro