Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XXIII: Ostrzeżenia na etykietach


Old toys

This plastic heart

Loners and fools

Are tearing me apart

Here comes trouble

The uninvited

This brutal love

Bad luck

Bitters and soda

Anguish and shame

The modern fool

Mad love

Kiss me I'm loaded

Something for my troubled

Mind*


- Oddycha? ... To dobrze. Nie dzwoń po karetkę. Trzęsie się? ... Okej, a jest zgrzana? ... To połóż ją na boku i otwórz okno. Możesz jej zwilżyć czymś kark, ma jej być chłodno. I przestań, kurwa, panikować. Zmierz jej ciśnienie - polecił Oliwer już spokojniejszym tonem, krążąc po kuchni. - Jak to nie wiesz jak? - zapytał z niedowierzaniem, po czym przewrócił oczami. - No znajdź ciśnieniomierz, geniuszu. Jak nie ma, to sprawdź chociaż, czy puls jest za szybki... Okej, zaraz tam będę. Mów do niej, gdyby się obudziła, to każ jej powoli oddychać. - Bartek obserwował bezradnie, jak Oliwer przestawił krzesło, po czym stanął na nim, sięgając do szafki wiszącej pod samym sufitem, jednocześnie cały czas gadając do słuchawki. Przez chwilę czegoś szukał, aż w końcu zaklął. - Czy ona ma tam jakąkolwiek szafkę z lekami? ... Okej, znajdź Valium - polecił, zeskakując z krzesła. - Jak to nie ma? Nie wierzę, że Olga nie ma w domu żadnych uspokajaczy. Szukaj dalej, bo ja też nie mam... Dobra, rozłączam się i jadę, okej? Jakby co, to dzwoń.

Oli wrzucił telefon z powrotem do kieszeni i ruszył do korytarza, a Bartek podążył za nim.

- Hej, co się dzieje? - zapytał cicho, patrząc, jak Oliwer się ubiera i samemu zaczynając zakładać buty.

- Nie wiem. Moja siostra chyba przedawkowała jakiś syf - rzucił rozkojarzonym tonem, a Bartek był zszokowany tym, jak spokojnym tonem wypowiedział te słowa. Oli chyba dopiero teraz zorientował się, co Bartek robił. - Daj spokój, lepiej tu zostań.

- Może jakoś pomogę - zasugerował niepewnie Bartek, samemu nie do końca wiedząc, czy bardziej by pomagał, czy przeszkadzał. Oliwer najwyraźniej nie zamierzał się kłócić i Bartek nie wiedział, czego się spodziewać, ale zdecydowanie nie spodziewał się tego, że Oli podejdzie do niego, wyglądając na zwyczajnie zmęczonego i zrezygnowanego, położy dłoń na jego karku i pocałuje go w czoło, a potem otworzy przed nim drzwi. Bartek zmarszczył brwi, wychodząc posłusznie na korytarz. Teraz poczuł się źle przez te wszystkie swoje dzisiejsze myśli. Co on w ogóle wymyślał? Przecież to był Oliwer. Jasne, związki nie były łatwe, a zauroczenia szybko mijały, ale on i Oliwer tak naprawdę byli bardzo dobrymi przyjaciółmi, więc jasne, może kompletnie w teorii to było nieco naiwne, że Bartek uczepił się pierwszego faceta, którego poznał, ale tak po prostu było i już. Teraz jeszcze chyba nie mógł wiedzieć, czy natknął się na miłość życia w wieku dziewiętnastu lat, czy może będą ich jeszcze dziesiątki. Tylko... czy nie było tak, że każdy szukał po prostu kogoś, kto będzie przy nim, choćby nie wiem co i do kogo może zwyczajnie przytulić się w nocy? I Bartek znalazł tego kogoś. Więc o co mu chodziło i dlaczego fakt, że jego rodzice się dowiedzieli sprawił, że zaczął tak nagle obsesyjnie rozważać to, jak życie się potoczy? Przecież... co ma być, to będzie. Prawda?

Bartek przez całą drogę miał ochotę kazać Oliwerowi przestać tak zapierdalać i powtórzyć mu to, co powiedział jego ojciec. Bo naprawdę nie był nadmiernie strachliwy, ale nie był też zbytnim ryzykantem i wiedział, że może i Oli miał znakomity refleks, ale na drodze zdarzały się różne rzeczy i wystarczył jeden zły ruch, jedna opóźniona reakcja... Szlag by to. Będzie musiał go później za to opieprzyć.

Zatrzymali się pod blokiem, który Bartek już kojarzył, bo pamiętał, jak kiedyś szukali tutaj Juliana. Starał się dotrzymywać kroku Oliwerowi, kiedy ten popędził do klatki, a potem na górę i natychmiast wparował do mieszkania. Bartek wszedł za nim i pierwsza rzeczą, jaką zarejestrował, było to, że było cholernie zimno .

Głupio było mu to przyznać, ale jeszcze nigdy nie widział naćpanego człowieka. No bo niby gdzie i kiedy miałby? Olga leżała na kanapie przy otwartych drzwiach balkonowych. W ogóle nie wyglądała na nieprzytomną, Bartek miał wrażenie, że wszystkie mięśnie w jej ciele były napięte, co jakiś czas poruszała się niespokojnie, pociła się, dostawała jakichś drgawek, zaciskała powieki. Wyglądała okropnie i miała wypieki na twarzy. Bartek zatrzymał się w wejściu do salonu, nie mogąc oderwać od niej wzroku i czując, że za chwilę chyba zacznie panikować, no bo ona wyglądała, jakby zaraz miała tu umrzeć i co oni wtedy zrobią? Oskar uniósł gwałtownie głowę, kiedy weszli. Był strasznie blady. Za to Oliwer przeszedł spokojnie przez pokój z wręcz niewzruszonym wyrazem twarzy, odepchnął rękę Oskara i sam pochylił się nad Olgą, ściągając z niej mokry ręcznik. Otworzył jej jedno oko, na co mruknęła coś niewyraźnie, położył dłoń na jej szyi, po czym wyprostował się.

- Niepotrzebnie mnie tu ściągałeś, nic jej nie będzie. To nawet nie przedawkowanie, tylko zwykły zjazd - zawyrokował tonem profesjonalisty, a Oskar spojrzał na niego z niedowierzaniem.

- Ale tak się trzęsła... i chyba ma gorączkę - wyjaśnił. Oli przewrócił oczami.

- No jasne, że tak, bo pewnie była długo w ciągu, potem przestała i znowu zaczęła. Może jeszcze wypiła wcześniej jakąś kawę albo zrobiła coś równie głupiego.

- Ale czemu zemdlała? - zapytał niepewnie Oskar, nadal sprawiając wrażenie przestraszonego.

- Bo za szybko biło jej serce, wtedy mniej krwi dopływa do mózgu - wyjaśnił Oli, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie, po czym znowu pochylił się tak, żeby jego oczy znajdowały się na wysokości jej twarzy. - Hej, mała... ogarniasz? Jak się czujesz? - Wymamrotała coś półprzytomnie. - Coś cię boli? Ciężko ci się oddycha? Chce ci się rzygać? - Olga zacisnęła mocno powieki, oddychając płytko i nierówno. Oli chyba zdał sobie sprawę z tego, że wiele od niej nie wyciągnie. - Znalazłeś Valium? - zapytał roztargnionym tonem Oskara, który przygryzł wargę, niezdecydowany.

- Nie, ale znalazłem to - przyznał, wyciągając dłoń, na której leżała jakaś ampułka. Oli pokiwał głową, usatysfakcjonowany.

- Nawet lepiej - rzucił, po czym bez słowa wyszedł z salonu. Bartek spojrzał na Oskara, a Oskar na Bartka i bez słów zgodzili się co do tego, że „co się, kurwa, dzieje". Oliwer wrócił może minutę później ze strzykawką, a Bartkowi przeszło przez myśl, że co za ludzie mieli takie rzeczy w domu . Oli podszedł do Olgi i wtedy Bartkowi przypomniało się, jak cholernie bał się igieł, więc odruchowo zrobił krok do tyłu, przymykając oczy.

- Jesteś pewien, że możesz to robić? - odważył się zapytać ze wzrokiem utkwionym w kącie pokoju.

- Nie trzeba być wykwalifikowanym, żeby być wykwalifikowanym - mruknął bezsensownie Oliwer. - Już możesz patrzeć - dodał nieco kpiącym tonem ledwo minutę później. Bartek odetchnął głęboko, odwracając się. - Zaraz powinna się wyluzować - stwierdził beztrosko Oli, rzucając byle jak strzykawkę na stolik, co chyba nie było zbyt bezpieczne . - Namocz jeszcze raz ten ręcznik. I wyrzuć to - rzucił do któregokolwiek z nich, wskazując na strzykawkę. - I to - dodał, podnosząc z podłogi woreczek z jakimś jasnoróżowym proszkiem. Bartek odruchowo posłuchał polecenia, po czym przełknął ślinę i na nogach jak z waty poszedł do łazienki. Wyrzucił strzykawkę do kosza, a resztę tego... tego czegoś wysypał do kibla i spuścił wodę, czując się kompletnie surrealistycznie.

- Naprawdę myślałem, że coś mogło jej się stać... - usłyszał głos Oskara, kiedy wrócił do salonu.

- Mogła mieć zapaść - przyznał Oli. - Ale jej nie miała - dodał uspokajającym tonem, uśmiechając się krzywo.

- Okej, to co zrobić, żeby to się nie powtórzyło? - zapytał Oskar z przestrachem. Oliwer uniósł brwi.

- Na początek proponuję przestać brać amfetaminę - poradził konspiracyjnym, nieco drwiącym tonem. - Żyjesz, księżniczko? - rzucił do Olgi, kiedy jej rzęsy zatrzepotały.

- Pić - wydyszała. Bartek zerwał się na równe nogi, żeby przynieść szklankę wody i być choć trochę przydatnym. - Boli mnie serce - wychrypiała, kiedy już się napiła.

- Wiem. Nie przejmuj się, przejdzie. Zjedz to - polecił, podając jej jakąś tabletkę.

- Co to? - wyszeptała podejrzliwie, a Oli przewrócił oczami.

- Witamina C - odparł. - Nie martw się, nie próbuję cię otruć - dodał, uśmiechając się krzywo.

- Kręci mi się w głowie - wyznała po chwili słabym głosem. Oli chyba niezbyt się tym przejął, bo jedynie wyciągnął z paczki papierosa i odpalił go.

- Zamknij oczy. Za jakiś czas powinnaś być w stanie zasnąć. Jak się obudzisz, będzie lepiej. Masz tutaj jakiś ciśnieniomierz? - zapytał, na co pokręciła głową. - Szkoda. Jakby za godzinę nadal kołatało ci serce, to dostaniesz coś na nadciśnienie. Albo walniesz piwko, też pomoże. Jakby chciało ci się rzygać, to znakomicie. Jak nie, to trudno - dodał, po czym znowu pochylił się nad nią i wyciągnął rękę, głaszcząc ją po włosach. Dla Bartka w tej scenie było coś niewłaściwego, w końcu Oli zawsze wypowiadał się o swojej siostrze z taką nienawiścią , co było w zasadzie zrozumiałe, a teraz... - No już, spokojnie, nic ci nie będzie... idź spać, mała i niczym się nie przejmuj, jestem tu... - wymruczał uspokajającym tonem, po czym zaczął coś nucić bardzo cicho pod nosem. To brzmiało jak jakaś przestarzała, zapomniana melodia. Może kołysanka z dzieciństwa? Przez długą chwilę to był jedyny dźwięk, jaki było słychać w pomieszczeniu. W końcu Oli zamilkł, podniósł się na nogi i rozejrzał nieco bezradnie, po czym zerknął na Bartka, który nadal stał ogłupiały w drzwiach. Przez chwilę patrzyli sobie w oczy, Bartek wciąż trochę roztrzęsiony, a Oliwer jakby z rezygnacją. W końcu Oli wskazał głową w kierunku balkonu, więc Bartek przeszedł przez pokój i z ulgą powitał podmuch mroźnego, styczniowego powietrza. Nie powiedział Oliwerowi, że chce papierosa, a Oli nie zapytał go, czy chce papierosa, tylko zwyczajnie odpalił kolejnego, wyciągając go w jego stronę. Bartek poczuł znajomy już obrzydliwy smak i miłe drapanie w gardle, zaciągnął się głęboko i w końcu powoli zaczął się uspokajać.

- Przepraszam, słodycz - rzucił nagle Oli, opierając się o barierkę i patrząc przed siebie.

- Za co? - zapytał cicho Bartek. - Przecież to tylko zwykła niedziela z życia Oliwera Beściaka - dodał, wzruszając ramionami i parskając nieco histerycznym śmiechem.

- Miło, że tak do tego podchodzisz - stwierdził Oli, niepewnie odwzajemniając uśmiech, po czym oparł czoło na dłoni. - Rany, chciałbym, żeby kiedyś zwykła niedziela z mojego życia przestała tak wyglądać - wyznał nagle, zaciskając usta. - Chciałbym, żebyś nie musiał... - urwał, nie kończąc zdania, ale Bartek doskonale wiedział, co miał na myśli. Podszedł do niego i oparł policzek o jego ramię.

- Beściak? Wiesz, że biorę cię całego, nie? Czyli z naćpaną siostrą, Julianem, całą popieprzoną rodzinką i wszystkimi niedzielnymi dramatami. Wiesz o tym, nie? - zapytał, uśmiechając się delikatnie w jego ramię. Oli odsunął się i przez chwilę sprawiał wrażenie zaskoczonego, po czym obrócił go do siebie tyłem, obejmując go w pasie i kładąc brodę na jego ramieniu. Przez chwilę obaj palili w milczeniu, gapiąc się na blok naprzeciwko.

- Uwielbiam cię - wyszeptał mu nagle do ucha Oliwer. Bartek uśmiechnął się do siebie. Przez chwilę znowu poczuł tę wypełnioną szczęściem bańkę, która na początku ich znajomości rosła w nim z każdą kolejną minutą spędzoną z Oliwerem. Tyle się wydarzyło. Nie spotykali się przecież aż tak długo, ale Bartek miał wrażenie, że zdążyli już tyle razem przejść, a Oli nadal tu był i nadal mówił mu, że go uwielbia.

- Nie powinniśmy sprawdzić, co z nią? - zapytał po chwili zaniepokojonym tonem, zerkając przez drzwi balkonowe do salonu. Nigdzie nie widział Oskara. Oliwer wzruszył ramionami.

- Nic jej nie będzie - odparł z absolutnym przekonaniem, najwyraźniej nie zamierzając ani wracać, ani puszczać Bartka.

- Ty też tak miałeś? - spytał nagle, nie mogąc się powstrzymać. Przełknął ślinę. - Też... też tak wyglądałeś?

Oliwer przez chwilę nie odpowiadał.

- Gorzej - odparł w końcu cicho, a Bartek pokiwał głową. Z jakiegoś powodu spodziewał się takiej odpowiedzi i nie zamierzał jej roztrząsać. W zamian postanowił zmienić temat.

- Ej, mieliśmy trochę przygód przez te ostatnie parę dni, co? - zagadnął beztrosko.

- No, to było cholernie męczące kilka dni... mam nadzieję, że nie będzie więcej atrakcji. Przez jakiś czas - zgodził się Oli. - Ej, nie dokończyłeś wcześniej, bo Oskar zadzwonił. Zacząłeś coś mówić, że pomyślałeś sobie dzisiaj o czymś.

- Co? - zapytał Bartek, marszcząc brwi, po czym nagle sobie przypomniał. - A, wiesz co, to nie było... to nie było nic ważnego - odparł, wzruszając ramionami i splatając ich palce.

***

29 stycznia

Ala i Karolina się niepokoiły. Albo raczej to Ala się niepokoiła, bo Karolina nie mogła oderwać się od telefonu.

- Ej, ale naprawdę nie wydaje ci się, że to dziwne, że od czasu całej tej afery był tutaj raz i zadzwonił też raz ? - rzuciła Ala, dmuchając na paznokcie, żeby szybciej wyschły. Karolina westchnęła.

- Powiedzieć ci, co myślę? - mruknęła, po raz kolejny odblokowując telefon.

Dawid: Odczepię się, jak znajdziesz mi kogoś ciekawszego do analizowania.

Uśmiechnęła się do siebie i zaczęła odpisywać.

Ja: Ciekawszego ode mnie? Niby jak mam to zrobić?

- Ziemia do Karo - zawołała Ala, machając jej dłonią przed oczami. - Tak, chcę wiedzieć, co o tym myślisz - prychnęła, zirytowana zachowaniem swojej siostry. Karolina spojrzała na nią z rozkojarzeniem.

- A... mówiłam o tym, że myślę, że on po prostu już tam zostanie - stwierdziła, na co Ala uniosła pytająco brwi. Karolina przewróciła oczami. - No wiesz, będzie tutaj wpadał coraz rzadziej, najpierw zniknie jego szczoteczka do zębów, potem reszta rzeczy... Po co miałby tu wracać, skoro może każdą noc spędzać z Oliwerem? Na początku jeszcze byli trochę nieśmiali, ale teraz? - prychnęła, nie odrywając wzroku od ekranu.

- Myślisz, że Bartek się wyprowadzi ? - powtórzyła Ala, sprawiając wrażenie niezbyt przekonanej do tego pomysłu. - Dopiero co się wprowadził! - zaprotestowała. - A z Beściakiem spotyka się ledwo od dwóch miesięcy. To jeszcze nie jest moment na mieszkanie razem...

- Ale czemu mi o tym mówisz? - burknęła Karolina. - Powiedz o tym jemu. Albo po prostu odpuść, chłopak wystarczająco dużo ostatnio przeżył, poza tym ma sesję, jeśli woli siedzieć tam, to niech siedzi tam...

- No właśnie, ma sesję! - podchwyciła Ala, zupełnie jakby to udowadniało jej punkt widzenia. - I myślisz, że tam ma warunki do nauki, na zmianę obściskując się z Beściakiem i niańcząc Juliana?

- Boże, Alka, nie wiem - stwierdziła Karolina, tracąc cierpliwość i unosząc wzrok znad ekranu telefonu. - Mówię tylko, że gość jest dorosły, chce przesiadywać u swojego chłopaka, to niech przesiaduje.

- Powinnyśmy do niego zadzwonić - zdecydowała Ala tonem nieznoszącym sprzeciwu, zupełnie jakby nawet nie usłyszała swojej siostry.

- Okej, dzwonię - zgodziła się Karolina, ale w tym samym momencie jej telefon piknął. - Poczekaj chwilę - rzuciła.

- Z kim ty tak ciągle esemesujesz, co? - zapytała Ala podejrzliwym tonem, uśmiechając się kącikiem ust. Karolina wyszczerzyła zęby.

- Nie twoja sprawa - odparła śpiewnym tonem, po czym położyła telefon na stoliku i włączyła tryb głośnomówiący. Przez chwilę obie wsłuchiwały się w sygnał.

- Halo? - usłyszały niewyraźny głos Bartka.

- Hej! - zawołała radośnie Karolina. - Gdzie się podziewasz?

- Zapominamy powoli, jak wyglądasz - dodała Ala, żeby wiedział, że też uczestniczyła w rozmowie.

- Minęły cztery dni, nie przesadzajcie. Siedzę u Oliwera. I się uczę - odparł lekkim tonem.

- Chociaż tyle - mruknęła Ala.

- Przez cały tydzień bez przerwy. Za chwilę wyparuje mi mózg - zaśmiał się Bartek. - Wczoraj miałem pierwszy egzamin, wydaje mi się, że poszło zajebiście...

- Daj spokój, jest piątek! Nie możesz się uczyć w piątek! - zaprotestowała Karolina, a Ala rzuciła jej jadowite spojrzenie.

- Nie zamierzam - zapewnił ją Bartek. - Robimy dzisiaj imprezę. Pola ma urodziny. Jak chcecie, to wpadajcie.

- No nie wiem, nie znamy jej za dobrze... - zaczęła Ala niepewnym tonem, na co Karolina przewróciła oczami.

- Nie słuchaj jej, pewnie, że przyjdziemy - oznajmiła, kompletnie ignorując słowa swojej siostry.

- To super! - zawołał Bartek. - Dopiero koło dziewiątej, dobra? Bo musimy jeszcze odwieźć Juliana do Poli mamy... A u was wszystko okej? Jak egzaminy?

- Jeszcze nie zaczęłam ogarniać, ale zamierzam... - zaczęła Karolina.

- U mnie zaczynają się dopiero w przyszłym tygodniu - weszła jej w słowo Ala. - A Karolina esemesuje z jakimś facetem - dodała szybko, uśmiechając się z satysfakcją. Karolina spojrzała na nią z oburzeniem.

- Niby skąd to wiesz?

- Daj spokój, nie uśmiechałabyś się tak do telefonu, gdyby to nie był facet - prychnęła Ala. Bartek parsknął śmiechem.

- To przyprowadź go dzisiaj! - zaproponował, na co Karolina zaczęła się wykręcać. - Daj spokój, co ci szkodzi?

- A... - Karolina zawahała się, brzmiąc na niezdecydowaną. - A Oskar tam będzie? I Natalia? - zapytała w końcu niepewnie.

- Oskar na pewno. Natalia chyba nie. Coś się pokłócili ostatnio - odparł Bartek. - Twoja decyzja, ale jeśli chcesz przyjść z kimś, to nie ma sprawy. Ala? A ty? - zapytał sugestywnym tonem. Ala skrzywiła się.

- Robię sobie przerwę od życia - oznajmiła i to była prawda. Żadnego Pawła. Żadnego Adama. Przynajmniej do końca sesji... żadnych facetów.

- Okej, nie wnikam - odparł powoli Bartek. - Dobra, to widzimy się wieczorem, tak? Muszę jeszcze przerobić dzisiaj ze trzy rozdziały, zanim Oli wróci, więc póki co kończę, okej?

Dziewczyny pożegnały się z nim, a Karolina sięgnęła po telefon w momencie, w którym się rozłączył i zaczęła pisać. Jeśli Oskar miał tam być... to lepiej było pojawić się z kimś, żeby kompletnie nie stracić twarzy. Jednocześnie nie poczuła ani odrobiny satysfakcji na wieść o tym, że on i Natalia się pokłócili. Miała cholerną nadzieję, że nie chodziło o nią , bo już teraz była tak pełna poczucia winy, że więcej nie potrzebowała. Próbowała... próbowała wyjść na prostą. Dawid pomagał, choć jak dotąd utrzymywała to w formie czysto przyjacielskiej. Na wszystko przyjdzie czas.

Ja: Hej, co by to o mnie mówiło, gdybym zaprosiła poznanego w barze kilka dni temu nieznajomego, który od tego czasu mnie stalkuje, na imprezę dzisiaj wieczorem?

***

Kiedy spotkały się z Dawidem na rynku pod pomnikiem Mickiewicza, Karolina zaczęła zdawać sobie sprawę z tego, że w tym wypadku jej naturalna pewność siebie i spontaniczność mogły nie być jej sojusznikami. Czy naprawdę uważała to za dobry pomysł? Postawienie obok siebie na jednej imprezie Oskara, Oliwera i Dawida? Przecież to jak nic wróżyło jakąś katastrofę. Ale teraz było już za późno, a nie mogła pokazać Dawidowi, że się obawiała, więc słuchała jednym uchem, jak nawijał beztrosko z Alą. Chyba się polubili. Karolina nie była pewna, co o tym myśleć.

- Tylko... postarajcie się kompletnie nie spić i nie zostawić mnie tam samej, okej? - zamarudziła Ala, spoglądając błagalnie to na niego, to na swoją siostrę. Dawid parsknął śmiechem.

- Czyli kiedy się poznaliśmy, to jednak nie był jednorazowy przypadek? - zapytał zaintrygowanym tonem, zerkając na Karolinę, która zacisnęła usta.

- Dzięki, Ala - burknęła.

- Oj, nie przejmuj się - zaśmiał się Dawid. - Nie ma nic złego w byciu rozrywkowym...

- Nie, ale poważnie, dzisiaj prowadzimy się grzecznie - oznajmiła nagle Karolina, na co Ala uniosła brwi.

- Nigdy nie sądziłam, że usłyszę coś takiego z twoich ust - mruknęła. - Co cię do tego skłoniło?

- Pasmo porażek - mruknęła Karolina pod nosem, podchodząc do klatki i naciskając numer na domofonie. Kiedy się odwróciła, zobaczyła, jak Ala unosi kciuk do góry. Okej, czyli Dawid zdobył już aprobatę siostry. Wcześniej Karolina nawet nie zastanawiała się, czy zależało jej, żeby wszyscy go polubili, ale teraz z jakiegoś powodu chyba zaczęło jej zależeć.

Kiedy weszli na górę, otworzył im jakiś nieznajomy facet. Rozejrzeli się po korytarzu, rozgrzewając ręce. Drzwi do pierwszego pokoju na prawo były otwarte, a łóżko zawalone kurtkami. Karolina wzięła od Dawida i Ali ich płaszcze i weszła do środka, rzucając je na leżącą tam już stertę. Nie miała wątpliwości, do kogo należał ten pokój. Uśmiechnęła się do siebie, widząc panujący w nim bałagan. Wszędzie były porozrzucane nie tylko nuty i tabulatury, ale też książki Bartka o architekturze, a ściany były poobklejane wszystkim, czym się dało, od jakichś wyrwanych z kontekstu zdań nabazgranych na świstkach papieru, aż po zdjęcia. Na większości z nich był Julian, ale jedno, schowane w połowie za znaczkiem Harleya Davidsona, przedstawiało Bartka i Oliwera. Oli uśmiechał się na nim krzywo, a Bartek wyglądał, jakby był w połowie przewracania oczami. Wyglądało na zrobione polaroidem. Karolina gapiła się na nie przez moment, po czym wróciła do korytarza.

Wyglądało na to, że większość ludzi przesiadywała w salonie i na balkonie. Całą trójką skierowali się niepewnie do kuchni, rozglądając się za jakąkolwiek znajomą twarzą, kiedy zza drzwi balkonowych wyłonił się Bartek. Jego twarz rozjaśniła się, kiedy ich zobaczył.

- Hej, jesteście! - ucieszył się, po czym dodał podniesionym głosem, krzywiąc się: - Czy ktoś mógłby zmienić muzykę?

Karolina dopiero teraz zdała sobie sprawę, że leciała jakaś łupanka, a znając Bartka delikatne uszy i uwielbienie do harmonii, musiało go to bardzo boleć. Przez moment zrobiło się cicho, po czym usłyszeli pierwsze nuty „Thunderstruck" AC/DC. Może być.

- Co to jest? - zapytała Ala, unosząc brwi z dezaprobatą. Bartek spojrzał w dół, po czym z powrotem uniósł wzrok.

- Papieros - odparł niewinnie, wzruszając ramionami. Ala zacisnęła usta i wyglądała, jakby chciała powiedzieć coś jeszcze, ale Karolina jej na to nie pozwoliła. Podeszła do niego, zarzucając mu ręce na szyję i przytulając go do siebie.

- Wszystko okej? - szepnęła z zaniepokojeniem, a on odsunął się nieco, żeby na nią spojrzeć, po czym pokiwał głową z uśmiechem. Wyglądał, jakby rzeczywiście było okej. Puściła go, uśmiechając się niepewnie. - Ee... to jest Dawid. Dawid, mój brat, Bartek - przedstawiła szybko. Bartek spojrzał na niego z zaciekawieniem i uścisnął jego dłoń.

- Hej, miło cię w końcu poznać - rzucił Dawid, uśmiechając się przyjaźnie.

- W końcu? - powtórzył Bartek, unosząc brwi, po czym spojrzał na Karolinę oskarżycielsko. - Co mu nagadałaś? - Karolina starała się utrzymać niewinny wyraz twarzy.

- Wszystko - odparł tajemniczo Dawid. - Poznaliśmy się dzięki tobie.

- Dzięki mnie? Ee... do usług? - rzucił pytająco Bartek. - Co takiego zrobiłem? - wyszeptał do Karoliny, która przewróciła oczami.

- Próbował mnie wyrwać, kiedy zapijałam smutki, że cię wyoutowałam - wyjaśniła nieco zażenowanym tonem.

- Przepraszam, próbował ? - powtórzył Dawid z oburzeniem.

- Daj spokój, Karo, było minęło - rzucił Bartek, machając ręką.

- Naprawdę? W ogóle się nie przejmujesz? - upewniła się Karolina, marszcząc brwi. Bartek pokręcił głową.

- Teraz już nie - zapewnił ją. - Nie zamierzam martwić się czymś, czego nie mogę zmienić. Nie ma żadnego problemu. W ogóle problemy nie istnieją, jestem całkowicie... bezproblemowy - dodał wzniosłym tonem. Karolina roześmiała się.

- Od kiedy? - zapytała ze zdumieniem.

- Bartek od trzech dni twierdzi, że jest zen - dobiegł ich głos od strony drzwi. - I że jego wewnętrzna równowaga jest w stanie pokonać wszystkie przeciwności losu - dodał Oli, uśmiechając się kpiąco.

- Żeby z tobą wytrzymać, trzeba być zen - prychnęła Ala.

- A ty jak zawsze łamiesz mi serce - stwierdził Oli zranionym tonem. - Ale wyglądasz obłędnie, więc wybaczam.

- Komplementy donikąd cię nie zaprowadzą, Beściak - odparła surowo. - I zabierz mu to, bo to twoja wina! - dodała ostrym tonem.

Oli zamrugał i spojrzał na Bartka, nie wiedząc za bardzo, o czym mówiła, po czym zdał sobie sprawę, że miała na myśli papierosa, więc bez zastanowienia wyciągnął mu go spomiędzy palców.

- Hej! - zaprotestował Bartek.

- Sorry, słodycz, ale boję się twojej siostry - przyznał bez odrobiny zażenowania, wzruszając ramionami i samemu się zaciągając.

- I słusznie! - zaznaczyła Ala, nie mogąc jednak powstrzymać uśmiechu.

Okej, więc Ala prawdopodobnie nigdy wcześniej w swoim życiu nie dała tak bardzo w palnik. Cóż, zdarza się najlepszym. Kiedy myślała o tym później, wiedziała, że troszeczkę przesadziła, ale większość jej znajomych przesadzała tak w każdy weekend , więc nie miała sobie tego za złe. Chciała się po prostu wyluzować. Nie było w jej życiu facetów, przynajmniej chwilowo. Nie było nikogo, kto by ją kontrolował i narzucał jej cokolwiek, poza nią samą Wcale nie była zirytowana tym, że Karolina poznała Dawida, Bartek miał swojego Beściaka, a ona była sama. Chyba chciała przez chwilę pobyć sama. To było dobre uczucie.

Impreza rozwinęła się w różnych dziwnych kierunkach, a Ala w swoim lekko pijackim zamroczeniu próbowała nadawać im sens. Włóczyła się więc po mieszkaniu z drinkiem, który wcisnął jej w dłoń Beściak, a potem ktoś inny regularnie napełniał. Nie wiedziała, co w nim było, chyba wermut i jakiś sok. Był bardzo słodki. Smakował jej.

Mimo poziomu alkoholu w swojej krwi miała wrażenie, że była świadkiem wszystkiego na tej imprezie. Albo, jak się później przekonała, prawie wszystkiego. Weszła w rolę obserwatora. W którymś momencie kuchnia opustoszała i została sama przy stole. Początkowo nie zauważyła Bartka i Oliwera, którzy przez cały czas stali na balkonie i oni raczej też jej nie zauważyli, dzięki czemu miała wątpliwą przyjemność patrzenia, jak wymieniają ślinę oparci o barierkę przez kilka długich minut. Chciała odwrócić wzrok z jednej strony po to, żeby dać im trochę prywatności, a z drugiej dlatego, że zwyczajnie nie chciała tego oglądać, ale z jakiegoś powodu nie mogła. Obserwowała więc z niezbyt zdrową fascynacją, jak całowali się powoli, bez żadnego pośpiechu, nie odrywając się od siebie ani na moment. Nie sądziła, że dwóch całujących się facetów może być ładnym widokiem. Chociaż to chyba nie było odpowiednie słowo. Estetycznym? Może, albo była już bardzo pijana. W którymś momencie przestali się tylko całować, a Ala nie miała zbyt wielkiej ochoty patrzeć na to, jak usta Beściaka próbują zjeść szyję jej małego braciszka, więc postanowiła się ulotnić. Sprawiali wrażenie wystarczająco zajętych sobą nawzajem, żeby zdołała zrobić to niezauważona. Miała cholerną nadzieję, że nie byli na tyle bezwstydni, żeby zajść z tym wszystkim zbyt daleko, podczas gdy po mieszkaniu kręciło się mnóstwo obcych ludzi. Podniosła się cicho z krzesła i w tym samym momencie usłyszała trzask tłuczonego szkła. Najwyraźniej w swoim entuzjazmie zrzucili z parapetu czyjąś zapomnianą butelkę piwa, po czym zaczęli chichotać jak dwie małe dziewczynki i wrócili do kuchni po szufelkę i ręczniki papierowe. Ali już tam nie było, poszła szukać kolejnych obiektów obserwacji.

Potem przez jakiś czas skupiła się wyłącznie na Oskarze, na jego wymuszonym uśmiechu i krzywym spojrzeniu utkwionym w Dawidzie za każdym razem, kiedy wydawało mu się, że nikt nie patrzył. Wydawał się przygaszony, ale jeśli rzeczywiście rozstał się ze swoją dziewczyną to było to całkowicie zrozumiałe. Było jej przykro, kiedy na niego patrzyła, bo z jakiegoś powodu go lubiła. W pewnym momencie on i Karolina wylądowali sami na balkonie i szeptali do siebie przez kilka minut. Nie wiedziała, o czym rozmawiali, ale wyglądało to poważnie. Podczas tej rozmowy Oskar odwrócił się kilkukrotnie, zerkając ni to smętnym, ni to gniewnym wzrokiem na Dawida, który beztrosko gawędził sobie przy stole z Polą. Ala siedziała z nimi, ale nie uczestniczyła w dyskusji, bo wolała obserwować.

Od momentu, kiedy Bartek usiadł po turecku na podłodze w salonie, wyszukując coś na Spotify, zaczęła obserwować jego. Razem z nim siedział jakiś gość, którego nie znała, ale który mógł być znajomym Beściaka, bo chyba pamiętała, jak się witali. Miał czarne włosy i ciemną karnację, wyglądał trochę jakby urwał się z katalogu mody i przyszedł prosto na imprezę. Opowiadał coś Barkowi z entuzjazmem, wyczarowując z powietrza kolejne butelki rumu, których zawartość Bartek posłusznie w siebie wlewał. I śmiał się z tego, co ten facet mówił. Głośno. Bez przerwy.

Bartek nie widział, jak Beściak z każdą minutą robi się coraz bardziej naburmuszony, przestaje być duszą towarzystwa, zbywa ludzi półsłówkami, a z pełnowymiarowej gwiazdy rocka staje się mrukliwą gwiazdeczką. Ale Ala widziała, bo następnie zaczęła obserwować jego. Warknął ze dwa razy na Polę, aż ta zrobiła obrażoną minę i wymamrotała coś w rodzaju „wiesz, jednak trzymaj się tego swojego Bartka, bo jak tak dalej pójdzie to zostanie ci tylko on" i odeszła. To akurat słyszała doskonale. Potem obserwowała Beściaka stojącego z Karoliną na balkonie. Oboje wyglądali na całkowicie zalanych w trupa, przytulali się i szeptali coś do siebie, prawie stykając się czołami. Ala nie rozumiała tego, co widziała. Miała wrażenie, że zaraz zaczną się lizać, a wtedy jej mózg by eksplodował, ale nie zaczęli. Więc obserwowała dalej, tym razem Dawida, który nie wyglądał na urażonego, sprawiał raczej wrażenie, jakby czuł się niezręcznie. Zapytał ją w którymś momencie, czyją zazdrość Karolina chciała wywołać, Oliwera, przychodząc z nim, czy jego, przystawiając się do Oliwera. Chciała uświadomić mu, że nigdy nie będzie chodziło o niego, że jej głupia siostra zawsze będzie widziała tylko Beściaka, ale ten gość był zbyt miły , żeby powiedzieć mu coś takiego, więc ostatecznie tylko wzruszyła ramionami.

Okej, więc wyglądało na to, że Oskar był zazdrosny o Dawida, Dawid był zazdrosny o Beściaka, a Beściak był zazdrosny o tego typa, z którym Bartek gadał... Nie, jednak była zbyt pijana, żeby ogarnąć te wszystkie sytuacje jednocześnie, zwłaszcza że świat zaczynał się powoli rozmazywać. Jak to na imprezie, ludzie zaczęli znikać gdzieś w niewyjaśnionych okolicznościach i nie rozumiała, dlaczego tak się działo, a potem nagle obudziła się na kanapie w salonie z pustynią w ustach i pękającą głową.

- Miałaś się grzecznie prowadzić - wymamrotała zmęczonym tonem, opadając na ławeczkę na balkonie obok swojej młodszej siostry, która chyba siedziała po prostu z odpalonym papierosem, wcale go nie paląc. Ala jej się nie dziwiła. Gdyby teraz zapaliła, chyba by zwymiotowała.

- Postanowienia nigdy nic nie dają - odparła Karolina zachrypniętym głosem. Miała problem ze skupieniem wzroku w jednym punkcie. - Co to była, kurwa, za impreza... Ty, pamiętasz coś? Też nieźle popłynęłaś...

Ala wiedziała, że powinno być jej wstyd, ale, o dziwo, wcale nie było.

- No - przyznała, nie będąc w stanie skonstruować bardziej skomplikowanej wypowiedzi. - Pamiętam... prawie wszystko. Chyba - dodała, marszcząc brwi.

- To chcesz mi powiedzieć, czy zrobiłam coś głupiego? - zapytała. - Bo dla mnie połowa wczorajszego wieczoru to jedna wielka czarna plama.

- Szczerzyłaś się do Beściaka, jak zawsze. Tylko co z Dawidem? Rozmawiałaś z nim?

- Tak, rozmawialiśmy późno w nocy i dzisiaj rano. Pojechał do domu. Chyba jest okej, to znaczy w stylu: była impreza, wszyscy się spili i robili dziwne rzeczy. Nadal się kumplujemy, tak sądzę. A co dalej to... nie wiem - odparła, wzruszając ramionami.

- Okej. To dobrze - stwierdziła Ala, przymykając oczy i próbując siłą woli odsunąć od siebie to tępe pulsowanie w czaszce. Dawno się tak nie upiła. Zdążyła już zapomnieć, jak to jest. - A gdzie Bartek?

Karolina spojrzała na nią z zaskoczeniem, nagle sprawiając wrażenie o wiele bardziej przytomnej.

- Jak to, to nie wiesz? - zapytała, a Ala poczuła ukłucie zaniepokojenia. - I ty twierdzisz, że wszystko pamiętasz? - dodała kpiącym tonem. - Bo ja akurat to pamiętam dokładnie...

- Dobra, nie przeciągaj, gadaj! - poleciła jej niecierpliwie.

- Bartek i Oli chyba się rozstali wczoraj po pijaku. Przynajmniej tak to wyglądało. Chociaż nie wiadomo, czy to tylko taka pijacka kłótnia, czy nie, bo obu gdzieś wcięło.

Ala przez chwilę patrzyła na nią bez zrozumienia. Ale... ale co ?

- Co? - wychrypiała, werbalizując swoje myśli słowo w słowo. Z jakiegoś powodu nie było to w stanie do niej dotrzeć, bo choć sama często podchodziła do związku swojego brata z przymrużeniem oka to tak naprawdę sądziła, że oni mogą być jedną z tych bardzo dziwnych par, kiedy cały świat widzi, że kompletnie do siebie nie pasują, a oni po prostu mają to gdzieś i udowadniają mu, że się myli. Więc jak...?

Kurwa, związki były chujowe. To było jedyne podsumowanie wczorajszego wieczoru, jakie przychodziło jej do głowy. A alkohol był największym wrogiem.

- Dobra, porównajmy notatki, co? - zaproponowała, prostując się, bo nagle poczuła ogromną potrzebę, żeby dowiedzieć się, co się, do cholery, wczoraj stało. - Opowiedz dokładnie wszystko, co pamiętasz.

- Hej, słyszałam... słyszałam, że ty i... Natalia, tak? Że się rozsta... to znaczy pokłóciliście. Tak? Przykro mi - zaczęła gadać Karolina bez zastanowienia, chcąc w jakiś sposób wypełnić ciszę. To nie było właściwe. Nigdy nie powinna dopuścić do tego, żeby między nią a Oskarem zrobiło się tak niezręcznie. - Mam nadzieję, że to nie było...

- Hej, Karo? - przerwał jej Oskar. Wyglądał na zmęczonego i poirytowanego, jakby w ogóle nie miał ochoty tu być. - Dajmy sobie spokój, okej?

Karolina przez moment wpatrywała się w niego zdezorientowana. Nie była pewna, co miał na myśli.

- To znaczy? - zapytała ostrożnie, a Oskar westchnął.

- Po prostu... nie mam już na to siły. Nie mam siły na kłócenie się z tobą, na podchody... Nie zdołamy tego wszystkiego cofnąć, więc... zapomnijmy, co?

- Okej - wydusiła Karolina, przełykając ciężko ślinę. - Ale... chcesz się dalej przyjaźnić? - dodała z nieśmiałą nadzieją. Oskar przez chwilę nie odpowiadał.

- To się chyba nie uda - oświadczył w końcu, nie patrząc na nią. - To nigdy nie będzie tak, że będziemy po prostu przyjaciółmi, a ja... sorry, że to mówię, ale kawa na ławę. Muszę odpuścić, bo to do niczego nie prowadzi. I... chcę przeprosić Natalię, wiesz? Więc... nie przychodź już do mnie. Okej?

- Okej - odparła cicho Karolina, gapiąc się pustym wzrokiem w przestrzeń. Miała zachowywać się dojrzalej. Teraz dojrzałym będzie wypuszczenie go. Wiedziała, że miał rację.

- Przykro mi - powiedziała Ala, kładąc dłoń na dłoni Karoliny, którą ta ścisnęła, wzruszając ramionami, żeby pokazać, że wszystko było w porządku. Podczas tej rozmowy była jeszcze trzeźwa. Zrobiła to świadomie i gdzieś pod wszystkimi pokładami żalu i smutku czuła się dobrze, bo chyba po raz pierwszy zrobiła coś właściwego.

- Kiedyś trzeba było to zakończyć - odparła, starając się nie brzmieć na rozgoryczoną. - Nie jestem pewna, co się działo potem, chyba szukałam Bartka, ale nie mogłam go znaleźć...

- Ja go widziałam - wtrąciła Ala.

- Wydaje mi się, czy ty też czekasz na ten moment imprezy, kiedy wszyscy będą zbyt pijani, żeby przejmować się tym, co leci i będzie można wreszcie wyłączyć to gówno? - zapytał jakiś facet, siadając obok Bartka, który ze znudzeniem skrolował playlistę. Bartek zerknął na niego ukradkiem. Było na czym zawiesić oko.

- Myślisz, że to już? - zapytał konspiracyjnym szeptem, na co gość rozejrzał się ostentacyjnie.

- Patrząc na tempo, daj im jeszcze pięć minut - odparł z uśmiechem, po czym złapał Bartka za rękę i odciągnął ją od myszki, samemu kładąc na niej dłoń i przeglądając zawartość playlisty. Bartek zmieszał się nieco, ale nie zareagował. - Puściłbym zespół Oliwera Beściaka, ale chyba nie powinniśmy jeszcze bardziej pompować jego ego - mruknął pod nosem. - Znasz go? - zapytał z zaciekawieniem Bartka, który zamrugał. Tak, sypiam z nim regularnie, pomyślał.

- Znam go - odparł niezobowiązująco. - A ty? - dodał, starając się brzmieć na niewinnie zaciekawionego. Gość wzruszył ramionami.

- Kiedyś znaliśmy się lepiej - odparł enigmatycznie. - Przez chwilę razem graliśmy, ale przestaliśmy. Po prostu nadal utrzymuję kontakt z Polą. W ogóle... jestem Rafał - przedstawił się, wyciągając rękę.

- Bartek - odparł, ściskając ją. - Czemu przestaliście razem grać? - dodał konwersacyjnie. Rafał przez chwilę wyglądał, jakby nie był pewien, co odpowiedzieć.

- Bo byłem za dobry, żeby stanowić dla niego odpowiednie tło - wyznał w końcu, unosząc kącik ust, a Bartek spojrzał na niego z zaskoczeniem. Nie tego się spodziewał.

- Och - odparł. - Trzeba było być od niego lepszym - dodał, unosząc wyzywająco brew. Rafał zaśmiał się, kiwając głową.

- Trzeba było - przytaknął. - No ale olać go. Moja udawana partnerka na imprezę zostawiła mnie i gdzieś sobie poszła, więc mogę przyczepić się do ciebie? - zapytał z nadzieją, unosząc sugestywnie brwi. Bartek nie był pewien, czy był podrywany, czy Rafał po prostu przesadnie spoufalał się z każdym, więc postanowił zachowywać się przyjaźnie i nic więcej. - Myślisz, że już możemy zmienić? - wyszeptał po chwili do jego ucha. Bartek rozejrzał się po pomieszczeniu.

- Tylko szybko, żeby nikt się nie zorientował - polecił konspiracyjnie, a Rafał zaczął szukać czegoś, czego dało się słuchać.

- Pijesz rum? - rzucił kilka minut później a propos niczego.

- Jestem na pierwszym roku studiów, piję wszystko - odparł Bartek bez wahania.

- O Boże, pamiętam te piękne czasy - westchnął Rafał, podając mu butelkę. - Widzisz, ty możesz to robić, a mi już nie wypada upijać się na podłodze z nieznajomymi. Ciesz się tym - poradził mu.

- Nie wygląda, jakby to cię powstrzymywało - zauważył Bartek, samemu relaksując się i opierając o fotel. Rafał zaczął opowiadać o tym, jak kiedyś upalił się na jakiejś imprezie na początku studiów i jechał z kumplami tramwajem, ale jakimś cudem zdołał sobie wmówić, że ich tam nie było, więc pojechał na pętlę tramwajową pod miastem i czekał tam na nich przez całą noc. Bartek zaczął śmiać się histerycznie i z każdym kolejnym łykiem coraz bardziej odpływał. W którymś momencie zauważył kątem oka Oliwera stojącego z kimś w drzwiach do salonu, chyba z Polą, więc uśmiechnął się i mrugnął do niego, po czym odwrócił się z powrotem do Rafała. Chyba zapomniał sprawdzić, czy Oli odwzajemnił uśmiech.

- A... więc o to chodziło - mruknęła Karolina, kiwając głową. - Rozmawiałam z nim później, był mocno zdołowany, a na dodatek kompletnie napruty, więc ten dół rozrósł się do gigantycznych rozmiarów...

- Pamiętam, jak rozmawialiście - powiedziała Ala. - I co mówił?

- Czemu wyglądasz, jakby ktoś zabił ci chomika? - zagadnęła Karolina, chwiejąc się lekko na nogach. Oliwer uniósł brwi.

- A ty? - odbił piłeczkę, nie odpowiadając na pytanie.

- Oskar tak jakby mnie rzucił - wyznała, po czym zaczęła się histerycznie śmiać. Oli pokręcił głową, po czym oparł czoło na dłoni.

- Rany boskie, Karo - westchnął, najwyraźniej nie wiedząc, jak inaczej to skomentować. Karolina zmarszczyła brwi.

- Co jest? Sądziłam, że się ucieszysz - zdziwiła się.

- Nie. Wcześniej mogłem się pocieszać, że z nas dwóch to on był tym żałośniejszym - wymamrotał, chyba niezbyt zastanawiając się nad tym, co mówił. - A teraz jest odwrotnie.

- Okej, czemu tym razem jesteś żałosny? - zapytała Karolina, przewracając oczami.

- Bartek ma mnie w dupie - odparł smętnym, przepitym głosem.

- Chyba już cię kompletnie popierdoliło. Bartek cię kocha, kretynie - oznajmiła takim tonem, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na ziemi.

- Nie wiem, wiesz? - mruknął. - Czasami wydaje mi się, że tak, a potem mam wrażenie, że wszystko, co robię, go irytuje, jakby nie mógł się doczekać, aż nie będzie już musiał ze mną gadać. Tak było zaraz po tym, jak wasi rodzice się dowiedzieli, wiesz? I chwilami jest okej, ale czasami zachowuje się tak, jakby... jakby był zmęczony tym, że musi mnie znosić .

- Daj spokój, Beściak... dużo przeszedł, może być trochę rozproszony, ale...

Oliwer pokręcił głową.

- Nie, to nie to. Znam ten scenariusz, wiesz? Musiał znaleźć sobie kogoś na początek, żeby wejść do gry. To mógłby być ktokolwiek inny, i tak by się tym zachłysnął, bo wtedy jeszcze nie wiedział, że ma opcje. Ale teraz już to wie i jest mu szkoda, bo ma wrażenie, że coś go omija i nie widzi sensu w trzymaniu się przypadkowego faceta. Bo tym właśnie dla niego jestem, to nie była z jego strony żadna miłość od pierwszego wejrzenia. Po prostu byłem pod ręką. A teraz widzi, że świat ma o wiele więcej do zaoferowania niż mnie...

- Oli - wyszeptała Karolina, z jakiegoś powodu przerażona. Może to było spowodowane alkoholem, ale to wydało jej się o wiele poważniejsze niż zwykłe marudzenie po pijaku, w jej zamroczonym umyśle to był dramat rozgrywający się na jej oczach. Musiała... musiała ich ratować.

- I to jest właśnie żałosne, wiesz? Dlatego ja jestem żałosny, bo wiedziałem, że tak będzie i jak zawsze pozwoliłem zrobić z siebie kretyna...

- Chodź tutaj - wymruczała, przyciągając go do siebie. - Ćśśś...

- A ja go naprawdę, kurwa, kocham, wiesz? - wybełkotał. - Jestem taki beznadziejny...

- Cicho, nie jesteś beznadziejny - wyszeptała uspokajająco, kładąc jego głowę na swoim ramieniu. - Poczekaj, spokojnie. Pomyśl rozsądnie, wiesz, że jesteś pijany. Wszyscy jesteśmy. Pomyśl o tym na trzeźwo, porozmawiaj z nim na trzeźwo. Teraz w tym stanie będziesz tylko wmawiał sobie wszystkie najokropniejsze rzeczy. - Odsunęła się nieco, kładąc dłoń na jego policzku. Ich twarze były tak blisko, że prawie stykali się nosami. - Powiedz mu o tym jutro. Powiedz mu dokładnie to, co powiedziałeś mi. Kiedy odpowie to będziesz wiedział. Ale coś ci powiem, gdyby taki facet, jak ty kochał mnie tak bardzo, nigdy bym go nie wypuściła - dodała, starając się powiedzieć to możliwie neutralnym tonem, a jednocześnie zignorować oczywiste odniesienie tych słów do Oskara.

Oliwer westchnął, po czym uśmiechnął się do niej smętnie.

- Przykro mi, że Oskar cię rzucił - wyszeptał po chwili, a Karolina parsknęła śmiechem.

- Okej, i co było później? No bo... rozmawiali, tak? - zapytała Ala zmartwionym tonem.

- Rozmawiali, ale tego już nie słyszałam - przytaknęła Karolina, wzdychając cicho. - Wpadłam tylko potem na Bartka i powiedział coś w stylu...

- Karo, nie teraz. Zmywam się stąd - oznajmił lakonicznie, szybko zakładając kurtkę. Miał nieco rozbiegany wzrok i roztrzęsiony głos, ale sprawiał wrażenie zdeterminowanego.

- Ale co się stało? - zapytała niemrawo, próbując się skupić.

- Jeśli tak bardzo go chcesz to jest cały twój - odparł złośliwym tonem. Karolina zamrugała.

- Ale nie, Bartek, czekaj... Ja z nim rozmawiałam, on naprawdę... - wymamrotała, ale Bartek nie pozwolił jej dokończyć.

- Mam gdzieś, co „on naprawdę". Możesz mu to przekazać - odparł krótko.

- Ale... nie rozstajecie się... prawda? - upewniła się bezradnym tonem, ale Bartek już nie odpowiedział, tylko wyszedł z mieszkania, trzaskając głośno drzwiami.

- O kurwa. Ale się narobiło - podsumowała cicho Ala.

_____________
* Green Day - „Brutal love"

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro