Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XV: Autobiografia


I am a small and gentle man

Who carries the world upon his shoulders

Kindly lend a helping hand

Come over

And hold on to me

Hold on to me

And hold on to me

Hold on

My behavior's hard to understand

When I'm like a phone with no connection

But I'm still doin' all I can

To try and get me some redemption*


Bartek był podejrzanie spokojny, kiedy wytarł się, ubrał, usiadł na chwilę na sedesie, żeby przesortować myśli, po czym wstał, zabrał z szafki w korytarzu koc, sam założył kurtkę i skierował się na balkon. Uchylił niepewnie drzwi i zobaczył Oliwera siedzącego po turecku na zimnym betonie, trzymającego w połowie dopalonego papierosa, trzęsącego się z zimna i gapiącego się w przestrzeń. Musiał słyszeć, że Bartek wyszedł, ale nie zareagował. Podszedł do niego i przykrył jego plecy, po czym stwierdził, że może i Oliwer chciał robić sceny, ale Bartek nie chciał , więc usiadł obok niego, objął go ramionami w pasie i położył policzek na jego ramieniu. Oli poruszył się ledwo wyczuwalnie.

- Co robisz? - zapytał bezbarwnym tonem.

- Dbam o to, żebyś nie zamarzł - odparł cicho Bartek, po czym owinął go mocniej kocem i pocałował jego kark. Miał wrażenie, że Oli odsunął się dosłownie o kilka milimetrów. Bartek westchnął.

- Naprawdę chcemy, żeby to tak wyglądało? - wyszeptał z rezygnacją. Wydawało mu się, że czekał na odpowiedź Oliwera wieki.

- To nie zawsze zależy od nas.

- Owszem, zależy - nie zgodził się Bartek. - A w zasadzie od ciebie. Od tego, czy postanowisz mi zaufać, czy nie.

Oli w końcu obrócił nieco głowę, żeby spojrzeć na niego kątem oka.

- To nie o to chodzi... - zaczął.

- Tak, o to chodzi - przerwał mu Bartek. - I teraz powiedz mi, czy się mylę. Od miesiąca zachowujesz się jak idealny chłopak, ponieważ wydaje ci się, że jak tylko zrobisz coś źle to ja wzruszę ramionami i sobie pójdę. Tak, jak teraz. Spodziewasz się, że po tym, co się stało albo po tym, co mógłbyś mi powiedzieć, nie będę chciał już z tobą dłużej być, więc wolałeś wyjść jako pierwszy - oznajmił, całkowicie pewien swoich słów. Oliwer prychnął.

- Psycholog się znalazł.

- A nie jest tak? - zapytał wyzywająco Bartek. Oli przez chwilę nie odpowiadał.

- Jest - przyznał cicho. - Dlatego mówię, psycholog się znalazł - powtórzył, a Bartek miał wrażenie, że dostrzegł na jego twarzy cień uśmiechu. No, to już był jakiś postęp.

- Słuchaj... - zaczął niepewnie, nie wiedząc do końca, od której strony to ugryźć. - Możemy teraz to zignorować i zostawić za sobą, ale w ten sposób ja już zawsze będę się bał, że zrobię przy tobie coś niewłaściwego i ty już zawsze będziesz się bał, że zrobisz przy mnie coś niewłaściwego. To bez sensu.

- Nigdy nie sądziłem, że to zajdzie tak daleko - wyszeptał Oliwer, nie patrząc na niego. Jakim idiotą był, że wydawało mu się, że uda mu się to po prostu zostawić za sobą. Nigdy nie przyszło mu do głowy, że chcąc stworzyć z Bartkiem cokolwiek stałego, będzie musiał mu kiedyś powiedzieć. Nigdy w ogóle nie wyobrażał sobie, że z własnej woli powie o tym komukolwiek . Ludzie znali urywki, ale nikt... nikt nie wiedział wszystkiego .

- No cóż, ale zaszło, więc możesz albo się wycofać, albo musimy wymyślić, jak ruszyć z tego miejsca - odparł Bartek, czując absurdalną falę strachu na myśl o tej pierwszej opcji.

- Po prostu są pewne rzeczy, których o mnie nie wiesz i lepiej byłoby, gdyby tak zostało - stwierdził Oliwer uparcie, mimo że wcale nie był przekonany o prawdziwości swoich słów.

- A ja myślę, że nie byłoby - nie zgodził się Bartek. Kręcili się w kółko. - I uważam, że przez to, co się właśnie wydarzyło, zaczęło mnie to dotyczyć, bo jeśli teraz mi nie powiesz, to już zawsze będę się nad tym obsesyjnie zastanawiał. Nie mówiąc już o tym, że będę się bał cię dotknąć - dodał cicho, przełykając ślinę. Oliwer uniósł nieco głowę.

- Nie, to nie było nic... nic w tym stylu - powiedział, a Bartek mimowolnie poczuł się nieco uspokojony.

- Okej, więc... to była jakaś jedna sytuacja? - zasugerował delikatnie, ale Oli pokręcił głową.

- Nie, to nawet nie... samo to mnie zniechęciło, tylko przypomniało mi o czymś, a to pociągnęło za sobą całą falę wspomnień i przyszło mi do głowy, że nie robiłbyś tego, gdybyś wiedział i... i to chyba dlatego - wyjaśnił niezręcznie. Bartek pokręcił głową.

- W takim razie widzę tylko jedną nadzieję dla naszego życia seksualnego. Ty powiesz mi, o co chodzi, a ja zapewnię cię, że zdecydowanie nadal bym to robił - oznajmił bez wahania. Oliwer parsknął śmiechem zupełnie bez przekonania.

- A jak nie? - zapytał niepewnym tonem. W uszach Bartka nagle zabrzmiał bardzo młodo. Bartek zacisnął powieki.

- Zapewniam cię, że tak - oświadczył, choć tak naprawdę wcale nie był tego taki pewien, bo niby skąd miał wiedzieć? - Po prostu... nie chcę żadnych tematów tabu. Nie między nami. Przez całe życie nie mogłem rozmawiać praktycznie o niczym, bo wszystko było złe i nie wypadało. Dlatego chciałbym, żebyśmy mogli rozmawiać o wszystkim - dodał miękkim tonem.

Oliwer nadal nie sprawiał wrażenia przekonanego, ale chyba zaczynał trochę pękać, dlatego Bartek wzmocnił swój uścisk i położył podbródek na jego ramieniu.

- Powiedziałeś o tym kiedyś komuś? - wyszeptał mu do ucha. Oli bez słowa pokręcił głową. - To może już czas? - zasugerował delikatnie. - Myślisz, że nie możesz mi zaufać?

- Wiem, że mogę - zaprotestował Oliwer. - I tu nie chodzi o nic konkretnego, po prostu wszystko naraz i nawet, jeśli mnie nie zostawisz, jak się dowiesz, to będziesz wiedział, że na ciebie nie zasługuję - wyrzucił z siebie w końcu. Bartek westchnął.

- No i wracamy do punktu wyjścia - mruknął, po czym dodał nieco głośniej: - Wydaje mi się, że jesteś tak przyzwyczajony do tego, że ludziom podoba się ta cała twoja otoczka charyzmy i pewności siebie, że nie jesteś w stanie przyjąć do wiadomości, że komuś mógłbyś się spodobać w środku - stwierdził.

- Oczywiście, że nie - przyznał bez wahania Oliwer, jakby to rzeczywiście było niepodważalne. Bartek pochylił się.

- To się mylisz, bo może nie pamiętasz, ale ja na samym początku nie lubiłem tego wszystkiego. Polubiłem dopiero tego Oliwera teraz, który czasami bywa niepewny i posiada słabe strony, i nie jest takim chodzącym ideałem. - Nagle coś mu się przypomniało: - Pamiętasz, jak mi powiedziałeś, że wcale nie jesteś pewny siebie, tylko udajesz? Nie wierzyłem ci wtedy do końca, ale... rany, naprawdę.

Oli parsknął śmiechem.

- No właśnie, dlatego nie chcę...

- A ja nie chcę znać cię tak, jak wszyscy inni. Znam już twoje maski, nie musisz mi ich pokazywać - wszedł mu w słowo Bartek. - Więc w jakimkolwiek bagnie teraz siedzisz we własnej głowie, nie dam rady cię z niego wyciągnąć, dopóki mi nie powiesz.

- Naprawdę jesteś chodzącą terapią, co? - powiedział Oliwer nieco kpiącym tonem.

- No. Może powinienem zmienić profesję - przyznał pogodnie Bartek, po czym dodał delikatniejszym tonem: - Ale myślę, że to nie jest kwestia mojej wrodzonej wnikliwości. Myślę, że to dlatego, że doskonale do siebie pasujemy i bardzo szybko zrozumiałem twój mechanizm. Bo każdy z nas jakiś ma.

- Tak myślisz? - zapytał Oliwer wątpliwie.

- Tak myślę - potwierdził Bartek zdecydowanie. Oli przez moment nie odpowiadał, po czym westchnął ciężko.

- No dobra - zdecydował w końcu niechętnie. - No dobra, w takim razie zróbmy to, a potem niech się dzieje, co chce - dodał, wyciągając kolejnego papierosa i mrucząc pod nosem: - Na tę rozmowę pójdzie cała paczka.

- Jeden problem naraz, Oli, potem będziemy się martwić twoimi płucami - stwierdził Bartek z uśmiechem, który Oliwer tym razem odwzajemnił. Bartek znowu położył brodę na jego ramieniu, bo uznał, że łatwiej mu pójdzie, jeśli nie będzie patrzył mu w oczy. - Czy dostanę teraz bajkę o chłopcu o imieniu Oliwer? - zapytał słodko. Oli prychnął pod nosem.

- To nie będzie ładna bajka - ostrzegł.

- Poczekaj, pójdę zrobić popcorn - zatrzymał go Bartek, na co Oliwer w końcu się zaśmiał. Boże, nareszcie. Po chwili jednak spoważniał.

- Nie wiem, od czego zacząć - powiedział niepewnie. Bartek uniósł brew.

- Mama i tata bardzo się kochali? - zasugerował. Na twarzy Oliwera pojawił się zaledwie cień uśmiechu.

- Nie, nie kochali się - powiedział. - Byłem bardzo niechcianym dzieckiem, ale nikogo nie było stać na aborcję - dodał kpiąco.

- Rany boskie, Oli... - wymamrotał Bartek ze zgrozą, czując jak jego nastrój, który nieznacznie się podniósł, gwałtownie spada w dół. Oliwer wzruszył ramionami.

- Nie, tak naprawdę to nie wiem - poprawił się. - Nie kochali się, odkąd pamiętam, więc chyba to wymyśliłem. Nie wiem w ogóle, po co ściągnęli troje dzieci na ziemię, chyba po prostu nie znali pojęcia antykoncepcji - dodał drwiąco.

- W takim razie jestem im bardzo wdzięczny za ich niewiedzę - stwierdził z uśmiechem Bartek, a Oliwer spojrzał na niego z zaskoczeniem, po czym przewrócił oczami, ale jego usta nieco się rozciągnęły. Bartek zmarszczył brwi. - A co z twoim tatą? Mówiłeś kiedyś, że nauczył cię grać, więc jego chyba lubiłeś? - zapytał niepewnie. Oliwer wzruszył ramionami.

- Czy go lubiłem... łączyła nas muzyka, no i był lepszy od matki, ale święty też nie był. Zawsze się mnie czepiał, że jestem zniewieściały...

- Ty zniewieściały? - powtórzył Bartek, wytrzeszczając oczy. Dla niego Oliwer był najbardziej niezniewieściałym gejem na świecie. Oli skrzywił się.

- No a myślisz, że dlaczego tak bardzo próbuję być w miarę... męski? To trochę kompleks, bo jak byłem mały to byłem bardzo... ładny - dokończył z kwaśną miną. - Wyglądałem trochę jak dziewczynka. No i ojciec zawsze trochę się ze mnie naśmiewał. Myślę, że już wtedy wiedział.

- Chcę zobaczyć zdjęcia - oznajmił Bartek z szerokim uśmiechem. Oli spojrzał na niego ze zgrozą.

- Nie ma mowy - odparł tonem nieznoszącym sprzeciwu. Bartek zachichotał, ale po chwili spoważniał.

- Co się z nim stało? - zapytał cicho. Oliwer wzruszył ramionami.

- Zapił się, jak miałem dwanaście lat - odparł bezbarwnie. - Potem moja matka zaczęła spotykać się z innym facetem... to znaczy nie wiem czy dopiero wtedy, czy ruchała się z nim wcześniej. Zresztą nie obchodzi mnie to. Tak czy inaczej jest skurwielem. To znaczy ją traktuje dobrze, ale na nas zawsze trochę się wyżywał, nie lubił żadnego z nas. No, ale... zresztą to nieważne, takie tam zwykłe dramaty.

Zwykłe - powtórzył Bartek kpiąco w myślach.

- Okej, no i co dalej? - zapytał, coraz bardziej relaksując się na ramieniu Oliwera i po prostu chcąc dalej słuchać.

- Dalej... myślę, że możemy przejść do tego, że jak miałem osiemnaście lat to pojechałem do Anglii. - Bartek aż uniósł głowę, bo jeszcze nie spotkał się z tą informacją, ale Oliwer kontynuował swoją opowieść beznamiętnym tonem. - Było mi cholernie głupio, że zostawiałem Oskara samego i wiem, że nadal ma do mnie o to pretensje, ale czułem, że musiałem się wydostać z tego bagna. W każdym razie... miałem wtedy zespół z dwoma facetami sporo starszymi ode mnie, ale bardzo w porządku goście... Tacy starzy muzycy, co nie potrafią robić nic innego niż być muzykami. No i jeden z nich miał rodzinę w Anglii, drugi był w ogóle niezobowiązany, no i oni chcieli wyjechać tam, żeby robić karierę. Ale ja byłem jeszcze nieletni, więc tylko skończyłem osiemnaście lat, rzuciłem szkołę i pojechałem z nimi. Tyle, że ćpałem już wtedy od jakiegoś... roku. Trochę ponad - powiedział, nadal usiłując brzmieć obojętnie, ale mimo to zerkając ostrożnie na Bartka, który co prawda spiął się nieco, ale odparł spokojnym tonem:

- Wiem o tym. - Oliwer uniósł wysoko brwi i tym razem to on zaczął sprawiać wrażenie zaniepokojonego. - Michał mi powiedział - wyjaśnił szybko Bartek.

- Michał? - powtórzył Oliwer z niedowierzaniem. - Kiedy?

- Tego wieczoru, kiedy rozmawialiśmy w ogródku piwnym, a potem... no wiesz - odparł Bartek, uśmiechając się lekko. Oli wpatrywał się w niego przez moment.

- I poszedłeś ze mną mimo to? - zapytał z niedowierzaniem. - Czy ty jesteś kompletnym wariatem? - dodał całkowicie poważnie.

- Może - odparł Bartek nieprzejętym tonem. Do tej informacji zdążył już się przyzwyczaić, nie ruszało go to. - Rzuciłeś to całkowicie, prawda? - upewnił się nieco ciszej, a Oliwer pokiwał głową. - Jak długo jesteś czysty? - dodał bez żadnej podejrzliwości, jedynie z zaciekawieniem, choć jednocześnie poczuł się nieco surrealistycznie, bo przed pojawieniem się w jego życiu Oliwera nigdy nie pomyślałby, że kiedykolwiek zada swojemu chłopakowi takie pytanie. Oli zastanawiał się przez długi moment.

- Siedem lat, cztery miesiące i sześć dni - odparł w końcu, a Bartek zareagował uniesieniem brwi na tę dokładność. To musiała być dla niego ważna data. Z drugiej strony... różnica wieku pomiędzy nimi, która jak dotąd wydawała się Bartkowi niewiele znacząca, nagle zrobiła się kolosalna, ponieważ kiedy Oliwer wychodził z odwyku styrany przez życie, Bartek miał dwanaście lat. Postanowił jednak chwilowo się tym nie przejmować.

- W takim razie w porządku - zdecydował, uśmiechając się do niego ciepło, po czym dodał z wahaniem: - Więc... to jest ta straszna rzecz, o której nie chciałeś mi powiedzieć?

- Nie - odparł natychmiast Oli. - To znaczy... nie tylko. Ale to wszystko się łączy.

- Okej, w takim razie kontynuuj - rzucił Bartek, znowu układając się wygodnie i ponownie się skupiając. Oliwer musiał przez moment się zastanowić, żeby podjąć historię w momencie, w którym przerwał. W końcu westchnął.

- Okej, Londyn... No i tam w tym Londynie... w sumie dobrze nam szło, bo byliśmy bardzo dobrzy i nawet zaczęliśmy osiągać jakieś sukcesy... ale ja za to poczułem przypływ gotówki, a tam było tyle wszystkiego , co można było w siebie wstrzyknąć, że szybko zacząłem spadać na dno. - Bartek przełknął ślinę. - No i wszystko zaczęło się powoli sypać, bo byłem frontmanem i właściwie najważniejszą osobą w zespole, i zacząłem odwalać. Najpierw nie przychodziłem na próby, potem na koncerty, spadałem ze sceny... różne rzeczy się działy. Więc ludzie powoli tracili zainteresowanie, bo stwierdzali, że może i jesteśmy dobrzy, ale temu dzieciakowi z przodu to nie zostało więcej niż rok, może dwa, więc nie ma co się przywiązywać. - Oli wypowiedział te słowa zupełnie obojętnie, ale Bartek poczuł łzy w oczach. - To trwało... może właśnie z rok... i wtedy...

- Co wtedy? - szepnął Bartek.

- Dostałem telefon, że Olga jest w ciąży - powiedział w końcu Oliwer. - I nie wiem, dlaczego uznałem, że taki bezużyteczny, wysuszony ćpun, jak ja będzie mógł jakoś pomóc, a może to był taki bodziec, którego potrzebowałem? Nie wiem, byłem wtedy na fazie, ale stwierdziłem, że wracam do domu. Oczywiście nie miałem tyle kasy, a chłopaki z zespołu stwierdzili, że z jakiej paki mieliby mi jeszcze sponsorować podróż, narobiłem już wystarczająco problemów. Więc wsiadłem w stopa i przejechałem przez całą Europę praktycznie na delirce, zatrzymałem się w Amsterdamie, żeby wziąć cokolwiek... - Bartek miał wrażenie, że ta beznamiętność Oliwera była jedynym zamiennikiem ogromnego wstydu, jaki był w stanie z siebie wykrzesać. Ten wstyd pobrzmiewał gdzieś głęboko w jego głosie. - No więc wróciłem i zacząłem siedzieć z Olgą non-stop, próbując w miarę możliwości ograniczać wszelki syf, jaki wdychała, wypijała i wypalała... sam oczywiście nadal wtedy ćpałem, ale to nie ja byłem w ciąży, więc z jakiegoś powodu uważałem, że to było okej. I w końcu, kiedy Julian się urodził... w ogóle uważam, że to cud, że jest taki normalny i inteligentny, nie?

- To jest cud - przyznał cicho Bartek.

- No właśnie, bałem się, że po tym, co Olga wyprawiała, dzieciak urodzi się z zębami w oczodołach... - zaczął, a Bartek wybuchnął śmiechem. Oli spojrzał na niego, uśmiechając się ukradkiem. - To nie jest śmieszne - zaznaczył. - Nadal jestem przerażony, że coś może wyjść po latach... - Bartek pogłaskał go po włosach.

- Nie myśl o tym - powiedział cicho Bartek. Oli pokiwał głową.

- I tak jest strasznie... mały jak na swój wiek. A przecież nie jest niedożywiony czy coś. Ale ja też bardzo długo byłem bardzo niski, więc może robię z igły widły - wzruszył ramionami, po czym podjął swoją opowieść: - W każdym razie chciałem... chyba chciałem po prostu, żeby jedno życie w naszej rodzinie nie zostało zmarnowane. No, Oskar rokował całkiem dobrze, skombinował gdzieś skądś jakiś komputer albo sam go złożył, nie mam pojęcia, w każdym razie po prostu się nim bawił i w końcu zaczął ogarniać te komputery całkiem nieźle. To chyba była jego droga ucieczki. Poszedł nawet na studia jako jedyny, nie skończył ich oczywiście, ale i tak... No ale nieważne - rzucił nagle Oli, bo chyba trochę zboczył z tematu. - No więc jak Julian się urodził to Olga po tym prowizorycznym odwyku, który jej zaserwowałem stała się nieco normalniejsza i nawet się cieszyła. I stwierdziła, że ona się zajmie tym dzieciakiem, a ja powiedziałem, że okej, bo sam kompletnie nie czułem się na to gotowy. Tyle, że to nie trwało długo, bo Olga jest zupełnie niezdolna do jakiejkolwiek odpowiedzialności i nie ma w sobie żadnego rodzicielskiego instynktu, dla niej to była przez chwilę zabawka, po czym znudziła się, zaczęło ją wkurwiać to, że bachor się drze i olała to. - Dla Bartka to było nadal kompletnie niewyobrażalne. - Więc zacząłem zajmować się nim coraz częściej, chociaż nie miałem pojęcia, co robię, siedziałem kompletnie nagrzany w kafejkach internetowych na forum „mama i ja". - Bartek zaśmiał się i Oliwer też, mimo że to wcale nie było śmieszne. - Po tej Anglii praktycznie nie miałem grosza przy duszy, a to było wtedy maleństwo. Bałem się, że coś mu zrobię, a przez to, że byłem na fazie to tylko się nakręcałem i bałem się jeszcze bardziej. - Głos Oliwera dopiero teraz zaczął się załamywać, a Bartka aż serce ścisnęło. Nie był w stanie nawet wyobrazić sobie takiej sytuacji. - I wiedziałem, że musiałem przestać, ale tego nie da się zrobić ot tak, wiesz o tym, nie? To nie jest jak rzucanie palenia.

- Jasne, że nie - przyznał Bartek, bo chociaż nie miał żadnego doświadczenia w tej kwestii, to każdy przynajmniej mniej więcej wiedział, jak to działało.

- No, więc wiedziałem, że jedynym wyjściem jest pójście na normalny odwyk, ale to kurewstwo jest strasznie drogie, nie? Więc mogłem... mogłem znaleźć pracę, ale z moimi kwalifikacjami to trwałoby lata, zanim zebrałbym kasę, zwłaszcza nadal ćpając i mając na utrzymaniu niemowlaka. Poza tym kto by mnie zatrudnił? - Bartek pokiwał głową ze zrozumieniem. - A wiesz... nie miałem wtedy nikogo . Kompletnie nikogo, bo ja i Oskar nie zaczęliśmy być znowu blisko po moim powrocie, dla niego byłem starszym bratem, który go zostawił na pastwę losu w patologicznym bagnie, kiedy miał trzynaście lat, więc nasza relacja była spierdolona. Olga była bezużyteczna, z matką w ogóle nie utrzymywałem kontaktu. Przez dragi straciłem też wszystkich sensownych przyjaciół. Nie miałem nawet jednej osoby, która byłaby na tyle bliska, żebym mógł poprosić ją, żeby po prostu zamknęła mnie w mieszkaniu i pilnowała. No trudno, to byłaby męczarnia, ale jakoś bym przez to przeszedł. Ale... ale nikogo takiego nie było - dodał zrezygnowanym tonem. Bartek poczuł łzy oczach. I jemu wydawało się, że kiedykolwiek był samotny.

- I co zrobiłeś? - zapytał cicho, bo naprawdę nie miał pojęcia, jak Oliwerowi udało się z tego wybrnąć. Tym razem Oli nie odpowiadał przez bardzo długą chwilę, ale Bartek czekał cierpliwie.

- Zawsze podobałem się facetom - powiedział ni stąd, ni zowąd. Bartek zamrugał i chwilę zajęło, zanim dotarł do niego cel tej zmiany tematu.

- Nie - wyrwało mu się, zanim zdążył się powstrzymać. Nie, nie, nie, nie, nie...

- Tak - przyznał cicho Oliwer. Bartek nie był pewien, czy chciał tego słuchać, ale Oli najwyraźniej skoro już zaczął, to zamierzał dokończyć. - Nigdy nie robiłem żadnych oficjalnych coming outów, ale już przed wyjazdem do Anglii byłem pogodzony ze swoim pedalskim losem i przestałem udawać przed samym sobą, że jestem hetero. Chodziłem czasami do klubów, tak tylko z ciekawości i to nie były takie kluby, jak ten, do którego chodzisz z Michałem, że można sobie tam wejść z ulicy. To były prawdziwe kluby dla gejów, w których działo się... wszystko . Orgie, nie-orgie, co tylko sobie wymyślisz. - Oli przerwał i przez chwilę na jego twarzy wyraźnie widać było obrzydzenie połączone z jakąś niezdrową fascynacją. Nie spojrzał na Bartka. - No ale dzięki temu miałem jakie takie rozeznanie, znałem ludzi i ludzie mnie znali, więc... No więc wybrałem sobie takiego jednego, którego znałem właśnie z klubu, wiedziałem, że ma kasę i że zawsze na mnie leciał, i zaproponowałem, że dam mu dupy, jeśli opłaci mi odwyk. A wszystkie pedały w Krakowie wiedziały, że nie dawałem dupy nikomu. Więc to był cholerny zaszczyt - dodał zgorzkniałym tonem.

- Zaraz, nikomu? - powtórzył Bartek, czując nadchodzącą zgrozę. - Ale... ale to nie był twój...? - zaczął, nie będąc jednak w stanie dokończyć pytania.

- Był. Przynajmniej na dole - przyznał Oli nadal obojętnym tonem, ze wzrokiem utkwionym przed sobą. - Nie było tak źle. To znaczy nadmiernie czuły to on nie był, ale wiedział, co robił. No i okoliczności były dalekie od idealnych.

Boże, Bartek nawet sobie nie wyobrażał, jak miałby przetrwać ten potworny ból, gdyby nie było tam Oliwera, który go uspokajał, szeptał mu do ucha, gładził go i całował. Chyba by zwariował.

- Czyli... czyli to był tylko ten jeden facet? - upewnił się Bartek, nie chcąc zatrzymywać się na kwestii utraty dziewictwa w taki sposób . Zrobiło mu się jednocześnie trochę niedobrze i zachciało mu się płakać.

- Jeden - przytaknął Oli. - Frajer się zgodził, co jest absurdalne, bo to były naprawdę duże pieniądze, ale dla niego to było prawie nic.

- Ile to kosztowało? - zapytał Bartek, marszcząc brwi.

- Dwanaście tysięcy - odparł Oli, unosząc kącik ust. Bartek wytrzeszczył oczy.

- Wow. Przynajmniej byłeś cholernie ekskluzywną prostytutką - powiedział zdawkowym tonem, a Oliwer spojrzał na niego zszokowany. Bartek przewrócił oczami. - Znajdźmy w tym humor, błagam, bo dopiero oswajam się z tą myślą - poprosił. Oli jeszcze przez moment wpatrywał się w niego z niedowierzaniem, aż w końcu parsknął śmiechem.

- Jest to jakaś taktyka - stwierdził, kiwając głową. - Ale też nie do końca, bo... mogłem przyjść do niego na kolanach i błagać - przyznał niechętnie. - A ekskluzywne prostytutki nie błagają. A on znał mnie wcześniej i pomyślał sobie „spoko, zarucham i jednocześnie może przy okazji uratuję dzieciakowi życie".

Bartek uśmiechnął się pod nosem, po czym westchnął ciężko.

- Okej, czyli... dałeś dupy za pieniądze. Raz. Mogę spokojnie to przełknąć - zdecydował, choć chyba ten fakt nadal do końca do niego nie dotarł.

- To nie był raz - powiedział Oliwer. Bartek zacisnął oczy. Kurwa, Oli.

- To ile, dwanaście tysięcy razy po złotówce? - zirytował się. Oliwer wybuchnął śmiechem.

- Nie - odparł, kręcąc głową, po czym uspokoił się i kontynuował: - Poszedłem na odwyk, wróciłem po miesiącu i byłem czysty, i to było tak kurewsko zajebiste, mogłem normalnie myśleć po raz pierwszy od... lat. Więc odebrałem Juliana, który miał wtedy sześć miesięcy od Olgi i piętnastoletniego Oskara, którzy... średnio sobie z nim radzili. To znaczy Oskar się starał, ale sam był jeszcze dzieckiem. Więc znowu nie miałem pracy i miałem niemowlaka na karku. No i wtedy przyszedł Adrian. Ten... ten facet - dodał tytułem wyjaśnienia. Bartek pokiwał głową, chociaż i tak poczuł gulę w gardle. - Przyszedł, żeby mnie przeprosić, powiedział, że nie powinien się na to zgadzać, że powinien po prostu dać mi pieniądze, bo i tak je miał i że nie miał pojęcia, że ja nigdy wcześniej... Powiedział, że ma przez to poczucie winy, a ja powiedziałem mu, żeby nie pierdolił głupot, bo taka była umowa i wszystko jest w porządku. No i zapytał, jak się po tym wszystkim trzymam i... zaproponował, że może mi dalej pomagać. Jeśli... jeśli ja potrzebuję pomocy. A potrzebowałem. I... - Oli zawahał się przez chwilę, ale zaraz wziął się w garść. - Po prostu był miły , a miałem wrażenie, że już zapomniałem, jak to jest, kiedy ktoś jest po prostu miły. I mimo, że kiedy z nim sypiałem to miałem gdzieś z tyłu głowy myśl, że sypiam z nim za pieniądze, to jednak... pomagało mi to, że nigdy nie powiedzieliśmy tego głośno. No i to nie było tak, że on mi płacił, po prostu pomagał , kupował nam różne rzeczy i je przynosił. To był jedyny okres, kiedy Julian miał wszystko , czego tylko potrzebował. Adrian był... w gruncie rzeczy był w porządku. Był wtedy mocno po trzydziestce i nigdy nie wyszedł z szafy, ale też nigdy nie założył rodziny. Był tak... pomiędzy. Był bogaty z domu, jego ojciec był właścicielem sieci sklepów monopolowych i on praktycznie wszystko przejął, więc na brak kasy nie narzekał, ale był bardzo samotny, zgorzkniały i zamknięty w sobie. I przez to wszystko chłodny i zdystansowany w stosunku do innych. Do mnie też. Myślę, że na jakimś etapie mogło zacząć mu zależeć, przynajmniej takie odniosłem wrażenie, bo chyba bardzo mu czegoś brakowało i we mnie i w Julianie upatrzył sobie jakąś namiastkę... nie wiem, rodziny czy czegoś. Ale wiedział z kolei, że dla mnie to był układ, więc nie chciał pokazywać, że mu zależy - Oli przerwał na chwilę, bo chyba tak bardzo pogrążył się we wspomnieniach, że zapomniał, gdzie jest. Spojrzał na Bartka z zastanowieniem.

- Ile to trwało? - zapytał cicho Bartek, a Oliwer wzruszył ramionami.

- Niedługo, ze... cztery miesiące? Tak, bo na pewno już go nie było, jak Julian miał pierwsze urodziny.

- I co, po prostu powiedziałeś mu, że koniec?

Oliwer pokiwał głową.

- Nie miał pretensji. Wiedział, że nie chciałem z nim... być czy coś. Powiedział na koniec, że... że „cieszy się, że mógł pomóc" - prychnął Oli, kręcąc głową. - I tyle. Widzieliśmy się od tego czasu parę razy. Jesteśmy na "cześć". Koniec historii.

Bartek przez chwilę wpatrywał się w niego uważnie.

- I to wszystko? - upewnił się.

- Z tego najbardziej żałosnego okresu w moim życiu, tak - przytaknął. Bartek zastanawiał się przez moment.

- I jeszcze raz, jak ty byś to nazwał? - zapytał z zainteresowaniem. Oliwer przez moment sprawiał wrażenie, jakby nie wiedział, o co mu chodziło, ale w końcu uśmiechnął się krzywo.

- W myślach lubię to nazywać kurwieniem się - odparł pozornie beztroskim tonem. Bartek uniósł brwi.

- Doprawdy? Bo ja bym to nazwał zdrowym rozsądkiem - oświadczył. Oli spojrzał na niego jak na kosmitę.

- O czym ty mówisz? - zapytał bez zrozumienia.

- O tym, że dlatego, że podjąłeś taką, a nie inną decyzję, to dziecko śpi teraz spokojnie za ścianą i prawdopodobnie nawet śnią mu się dobre rzeczy - odparł bez wahania. Oli skrzywił się.

- Daj spokój... - zaczął, zupełnie jakby Bartek wygadywał głupoty.

- Mówię całkowicie poważnie - upierał się Bartek. - Może dałbyś radę zrobić to w inny sposób. A może nie, tego nie wiemy. Wiemy tylko, że zrobiłeś, co mogłeś . I zadziałało, jesteś teraz tutaj, Julian tu jest, zostawiamy to za sobą. Powiedzieć ci coś? - zapytał, a Oli tylko mruknął, najwyraźniej nie mogąc do końca pogodzić się z Bartka podejściem do tego wszystkiego. - Kiedy tak słucham o tym, na jakie dno spadłeś... bo to było dno , Oli, naprawdę...

- Wiem, że było - wymamrotał Oliwer ze wstydem, ale Bartek kontynuował:

- ...to jedyne, o czym jestem w stanie myśleć, to jak fantastycznie się z niego podniosłeś - dokończył, a Oliwer spojrzał na niego z niedowierzaniem. - Nieważne, jakimi metodami do tego doszedłeś. Na świecie jest mnóstwo ludzi uzależnionych od narkotyków i bardzo niewielu, którzy z tego wychodzą. Spójrz na siebie teraz. - Oliwer już zamierzał mu przerwać, ale Bartek mu nie pozwolił. - I spójrz na Juliana, na to, jaki jest niesamowity, bo ten dzieciak jest niesamowity. To jest tylko twoja zasługa. W tym, jak on został wychowany, po prostu widać ciebie...

- Nie wiem, czy to tak dobrze... - wtrącił Oli.

- Myślę, że to bardzo dobrze - nie zgodził się Bartek. - Nie znam może dużo dzieci, ale to jest chyba najbardziej ogarnięte i kochane dziecko, jakie znam i nie mówię tego tylko dlatego, że sam zdążyłem już się do niego przywiązać. Jak was poznałem to pomyślałem, że jesteście zupełnie normalni, normalny facet i normalny, szczęśliwy dzieciak. Na pewno w życiu bym nie wpadł na to, że kiedykolwiek byłeś pełnowymiarowym ćpunem. I ty to wszystko zrobiłeś. Myślałeś, że jak na to zareaguję? Pogardą? To bardzo się pomyliłeś, bo jestem pod cholernym wrażeniem, Oliwer - dokończył dobitnie. Oli przez moment wpatrywał się w niego, zupełnie jakby spadł z księżyca.

- Ja pierdolę, ile ty masz lat? - zapytał w końcu ze zdumieniem.

- Trzydzieści osiem - zażartował Bartek. Oli uśmiechnął się lekko.

- I jesteś realny? - zapytał całkowicie poważnym tonem. - Mogę cię dotknąć?

- Zrobiłeś to już wielokrotnie na wszystkie sposoby - odparł Bartek, unosząc sugestywnie brew. Oli znowu pokręcił niedowierzająco głową.

- Po prostu... nie wierzę w ciebie. Nie wierzę, że naprawdę tak myślisz - powiedział uparcie.

- A ja nie wierzę, że ktokolwiek mógłby pomyśleć coś innego po usłyszeniu tej historii - stwierdził Bartek z przekonaniem, po czym dodał delikatniejszym tonem: - Słuchaj, kochanie, ja wiem, że się wstydzisz i że to cię męczy... to zostaje między nami, nikt inny nigdy się nie dowie. Ja cię nie oceniam, priorytety miałeś dobre. I co, nadal uważasz, że na mnie nie zasługujesz? - zapytał z uśmiechem.

- Teraz jeszcze bardziej - wymamrotał Oliwer. Bartek musiał przewrócić oczami, no bo ten gość był absurdalny.

- W takim razie prędzej czy później cię przekonam, że się mylisz. A wiesz, że potrafię być bardzo uparty - wyszeptał mu do ucha i miał wrażenie, że przez sekundę dostrzegł cień oliwerowego uśmiechu. Przez moment siedzieli w ciszy, aż w końcu Oliwer przekręcił głowę i pocałował go delikatnie w skroń, a Bartek znowu poczuł to dziwaczne szczęście wypełniające go od stóp do głów. Okej, sytuacja została opanowana. Oliwer wrócił i był znowu jego . Wszystko było w porządku. Co prawda Bartek jeszcze do końca nie ułożył sobie tego wszystkiego w głowie, ale uznał, że zrobi to później. Na razie wiedział tylko tyle, że dobrze zrobił, decydując, że to nic nie zmieniło.

- Słuchaj, muszę zapytać... - zaczął po jakimś czasie, bo coś przyszło mu do głowy i poczuł, jak jego żołądek zamienia się w lód, bo to było ważne . - Ty... badałeś się, nie? - zapytał nieśmiało. Oli spojrzał na niego.

- Oczywiście, że tak - odparł, a wszystko w Bartku natychmiast się zrelaksowało. Co prawda zabezpieczali się, ale... różne sytuacje się zdarzały. - Tak, zaraz po odwyku, a potem znowu po tym, jak Filip um... - Oliwer przerwał nagle, wyraźnie się wahając.

- Wiem o tym - powiedział Bartek. Oli spojrzał na niego z zaskoczeniem. - Michał mi powiedział - wyjaśnił znowu przepraszającym tonem.

- Wygadany ten Michał - mruknął Oliwer sam do siebie, po czym dodał już głośniej: - Nie spałem z nikim od czasu Filipa, więc jestem czysty. Co jest absurdalne, bo ćpałem przez trzy lata i sypiałem z facetami, w tym przez kolejny rok z innym ćpunem i nie mam AIDS - powiedział w sposób, który sugerował, że jego samego to zaskakiwało. Bartek spojrzał na niego z miną „to nie jest śmieszne".

- Ty Bogu dziękuj - rzucił. - Cholerny farciarz.

- Nie wierzysz w Boga - odparł natychmiast Oli.

- Nie - przyznał Bartek, po czym postanowił zmienić temat: - Okej, w takim razie... o co chodziło z Filipem? - zapytał z zaciekawieniem. Oliwer skrzywił się nieco i zastanowił się.

- Filip był... Filip był trochę taką pokutą, trochę projektem. Chciałem go nawrócić - powiedział, prychając pod nosem. - Ale to było debilne, bo miał zupełnie inny charakter niż ja, zawsze był trochę taką rozpieszczoną gwiazdeczką. Wszystko musiało być tak, jak on chciał. A ja go wkurwiałem, bo chodziłem za nim jako żywy dowód na to, że da się przestać, tyle że on wcale nie chciał przestać, ćpał na przekór rodzicom, bo wszystko robił na przekór rodzicom, miał z nimi jakiś strasznie porąbany konflikt. Ale... zależało mi na nim. Bardzo. Był strasznie inteligentny i strasznie słaby psychicznie. Jemu na mnie chyba nie, po prostu lubił, jak ktoś go wielbił. Wiem, że wzbudzałem w nim poczucie winy, bo cały czas dawał mi do zrozumienia, że kiedyś przestanie, żebym ciągle miał nadzieję i od niego nie odszedł, a jednocześnie wiedział, że to się nigdy nie wydarzy. - Oliwer zawahał się przez chwilę. - Nie wiem, czy zrobił to specjalnie, czy nie. Jak go znałem, a znałem go bardzo dobrze, to wcale bym się nie zdziwił, gdyby pokłócił się z ojcem i poszedł się zabić, żeby zrobić mu na złość, bo był właśnie tak pojebanym człowiekiem - dodał Oli ironicznie, ale Bartek wcale nie był pewien, na ile to był żart.

- Brzmi jak straszny skurwiel - podsumował lekkim tonem. Oliwer parsknął śmiechem.

- Był - przyznał bez wahania.

- I... był ktoś jeszcze? - zapytał Bartek, skoro już poruszyli ten temat. - Adrian, powiedzmy. Filip. I...?

- Pola, i to tyle - odparł Oli.

- No właśnie - rzucił nagle Bartek, aż się prostując. - O co chodzi z Polą?

Oliwer zaśmiał się.

- To... wyszło samo - stwierdził. - Dołączyłem do zespołu, ona była siostrą basisty i menadżerką. Od razu coś między nami kliknęło, zaczęliśmy się znakomicie dogadywać i wszyscy wokół po prostu... zdecydowali, że jesteśmy razem. Pocałowaliśmy się parę razy, tak ot, ona chyba myślała, że coś z tego będzie. Generalnie było spoko, przekomarzaliśmy się, jeździliśmy razem na motorach, ona zakochała się w Julianie od pierwszego wejrzenia... miał wtedy trzy lata. I ja chyba trochę... zakochałem się w tym obrazku - przyznał z zażenowaniem. Bartek spojrzał na niego pytająco. - Zdołałem sobie wmówić... że to mogłoby zadziałać. Że Julian mógłby mieć mamę. Że... że moglibyśmy go kiedyś razem adoptować, jakieś takie kosmiczne pomysły. Z jakiegoś powodu minęły wieki, zanim poszliśmy razem do łóżka. Bardzo skupiłem się w sobie i jakoś się udało, nie było fenomenalnie. Ona też potem mi się przyznała, że kłamała, kiedy mówiła, że jej się podobało - przyznał z zawstydzeniem, a Bartek parsknął śmiechem. - Ale potem poznałem Filipa i... wiesz, tak jakby co to nie mam tendencji do zdradzania, nie umiałbym nikogo zdradzić. Nigdy nie zdradziłem Filipa, chociaż jestem przekonany, że on mnie tak, nigdy nie zdradziłem Adriana, chociaż to nie był nawet związek i nigdy nie zdradziłem Poli, chociaż to nie było nawet prawdziwe - powiedział, na co Bartek uśmiechnął się.

- I co, powiedziałeś jej? - zapytał z zaciekawieniem. Oliwer pokiwał głową.

- No. Powiedziała, że podejrzewała. Nie była zła. I tak byliśmy jedną z tych par, które są bardziej przyjaciółmi niż parą. I to ona zaoferowała wtedy... żebyśmy to pociągnęli. - Bartek uniósł wysoko brwi. - Ona miała faceta, który mimo wszystko ją wspierał i jej pomagał, Julian miał dwoje... rodziców, powiedzmy, świetnie spędzało nam się razem czas, wszyscy nasi znajomi mieli nas za idealną parę... więc tak sobie jeszcze trochę poudawaliśmy. Mi ten układ pasował zajebiście, ale ona po jakimś czasie zaczęła się irytować. Bo w sumie traciła czas, męczyło ją to. Ja też byłem trochę chujem, bo przez jakiś czas obiecywałem jej, że niedługo zorganizujemy jakieś oficjalne zerwanie, oficjalne zostaniemy przyjaciółmi i będzie okej. Ale przeciągałem to i w końcu się na mnie wkurzyła, pokłóciliśmy się i właściwie naprawdę zerwaliśmy... nasz układ, znaczy się. Ale talerze latały, więc to było jak autentyczne zerwanie - zapewnił, a Bartek zaczął się śmiać. - Przez chwilę nie odzywaliśmy się do siebie, ale zaraz wróciliśmy do bycia przyjaciółmi - dokończył z uśmiechem. Bartek pokręcił głową.

- Rany, zostań już tą gwiazdą rocka, bo ta biografia naprawdę jest warta spisania - stwierdził w końcu z podziwem, a Oliwer zaśmiał się i przyciągnął go bliżej siebie. Bartek z powrotem przytulił się do jego ramienia. - Byłeś z którejkolwiek z tych osób zakochany? - zapytał chwilę później ni stąd, ni zowąd. Oli przez moment się zastanawiał.

- Myślałem, że byłem zakochany w Filipie, ale jak teraz patrzę na to z dystansu, to chyba jednak nie byłem. Bardziej czułem, że musiałem się nim zajmować. I... kochałem Polę, nadal ją kocham, ale nigdy nie byłem w niej zakochany, no bo... nie da się - stwierdził, patrząc w niebo. - A ty? - zapytał po chwili. - Byłeś kiedyś w kimś zakochany?

Bartek rozważył szybko, czy to był ten moment, po czym uznał, że każdy moment był tym momentem.

- Tak. Raz - przyznał, a Oliwer spojrzał na niego trochę zaalarmowany, a trochę zaciekawiony. - I nadal jestem. W tobie.

Oli przez dobre kilkanaście sekund wpatrywał się w niego szeroko otwartymi oczami, zanim dotarło do niego to, co Bartek właśnie powiedział. Najpierw było niedowierzanie, potem przez chwilę sprawiał wrażenie skonsternowanego, po czym obrócił się w stronę Bartka, spojrzał mu w oczy i uśmiechnął się bardzo niepewnie. To był chyba jakiś nowy uśmiech, którego Bartek jeszcze nie widział. Będzie musiał dodać go do kolekcji.

- To się doskonale składa - powiedział w końcu, po czym pochylił się tak, że on i Bartek prawie stykali się nosami i wyszeptał: - Bo ja w tobie też.

____________
* Placebo - „Hold on to me"

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro