Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XIX: Efekty uboczne




I've got a lot of love

And I've got a lot of ways to show it

You should know by now that I'm broken

And I need your help

I wrote a hundred songs

To make sense of the meaningless

I'll un-write them all if you help me clear up this mess

Cause I would never break your heart

I would only rearrange

All the other working parts will stay in place

Listen to me when I say

Darling, you're my everything

I didn't mean to hesitate

Please stay with me

With me*


Karolina z trudem powstrzymała się od przełknięcia śliny. To byłoby takie niedojrzałe , a właśnie próbowała zmienić coś w swoim podejściu do życia. Postanowiła więc zacząć od swojej tendencji do unikania trudnych konfrontacji.

Zapukała do drzwi, myśląc o tym, jak bardzo nie lubiła tego miejsca. Była tu tylko dwa razy w życiu, co samo w sobie było przedziwne, bo ona i Oskar byli najlepszymi przyjaciółmi od lat, ale z drugiej strony wcale nie dziwiła mu się, że wolał nie zapraszać ludzi do domu. Nie dziwiła się też Oliwerowi, że nie zbliżał się do tego miejsca, jeśli nie musiał. Gdyby miała taki dom, sama też wolałaby omijać go szerokim łukiem.

Kiedy Oskar otworzył drzwi, początkowo sprawiał wrażenie zaskoczonego i jedynie wpatrywał się w nią w bezruchu. W końcu zebrała się w sobie i zaczęła niepewnie:

- Hej. Nie masz nic przeciwko, żebyśmy... chwilę pogadali?

Przez moment nie odpowiadał, aż w końcu odsunął się powoli, wpuszczając ją do środka.

- Coś się stało? - zapytał neutralnym tonem. Potrząsnęła głową, rozglądając się po panującym w kuchni bałaganie. - Może... chodź do salonu - zdecydował z zażenowaniem. Oskar zawsze był zażenowany, kiedy ktoś tutaj przychodził. Pokiwała głową bez słowa, idąc za nim. Salon nie wyglądał o wiele lepiej.

- Nikogo nie ma? - zapytała w końcu, przysiadając na skraju sofy i chcąc przerwać niezręczną ciszę.

- Nie mam pojęcia, gdzie są, ale mam nadzieję, że nie pojawią się zbyt szybko - odparł, wzruszając ramionami. Pokiwała głową.

- Nie masz ostatnio problemów z Arkiem? - zagadnęła konwersacyjnym tonem.

- Staram się go ignorować. I on tak samo. Łatwo mu nie wchodzić w drogę, zwykle jest zbyt pijany, żeby wiedzieć, co się tutaj dzieje - wyjaśnił bezbarwnym tonem. Karolina przez chwilę nie odpowiadała. Poczuła dziwne ukłucie w klatce piersiowej, które towarzyszyło jej za każdym razem, kiedy przypominała sobie, jaka atmosfera panowała w domu Oskara i o tym, jakim chujem był facet jego matki. W końcu postanowiła zmienić temat.

- Słuchaj, chciałam tylko... - zaczęła nerwowym tonem, przygryzając wargę. - Strasznie męczy mnie to, co się między nami stało. Nie... nie powinno tak być. Nigdy nie chciałam... to znaczy ja wiem, że cię zraniłam, ale...

Oskar uniósł rękę, żeby jej przerwać.

- Nie, to była moja wina - oświadczył bez wahania. - To przeze mnie zrobiło się dziwnie, nie powinienem w ogóle sugerować, że...

- Nie, nie mam... Nie mam o to pretensji - zaznaczyła szybko Karolina. - Po prostu... zaskoczyłeś mnie i...

- Możemy o tym zapomnieć - zdecydował. - Chciałbym... chciałbym, żeby było między nami znowu normalnie. Tak, jak kiedyś. Tęsknię za tobą - dodał miękkim tonem. Karolina przez chwilę wpatrywała się w jego twarz.

- Ja za tobą też - odparła cicho. - Tylko... czy rzeczywiście chcesz o tym zapomnieć? - zapytała nieśmiało, patrząc na niego uważnie. Jego oczy rozszerzyły się nieco i przez moment wpatrywał się w nią w napięciu.

- A... - zaczął, po czym przełknął ślinę i spróbował jeszcze raz. - A ty?

Karolina na moment uciekła wzrokiem w dół, po czym z powrotem na niego spojrzała, wzruszając ledwo dostrzegalnie ramionami i przysuwając się. Oskar obserwował uważnie każdy jej ruch.

Zupełnie przestawał rozumieć samego siebie. Najpierw był przekonany, że kochał Karolinę. Tak bardzo przyzwyczaił się do tej myśli, że nie brał w ogóle nic innego pod uwagę, liczyła się Karolina i nikt więcej. A potem zaczęło do niego powoli docierać, że inne dziewczyny też istniały i naprawdę lubił Natalię, choć jeszcze nie sądził, żeby był w niej zakochany. Wiedział jednak, że była świetną dziewczyną, ale mimo to Karolina nadal tak na niego działała... zupełnie, jakby to było tak, że ona się pojawia i cała reszta świata znika. Nie był tylko pewien, czy to było prawdziwe, czy po prostu wynikało z tego, że od lat myślał w ten sposób tylko o niej. Zbliżała się i Oskar nagle tracił głowę. Wiedział, że nie powinien...

- Nie musimy o tym zapominać - wyszeptała, a jej usta znajdowały się już o parę milimetrów od jego.

Karolina też nie wiedziała, co robiła. Nie przyszła tutaj z takim zamiarem. Naprawdę nie. Przyszła tutaj, żeby pogodzić się z przyjacielem, poza tym Oliwer przestrzegał ją przed zrobieniem tego, co właśnie robiła. Ale jeśli... jeśli Oskar teraz się na to zgodzi, to znaczy, że tak naprawdę wcale nie zależy mu na tej drugiej, prawda? Jeśli kochał tą całą Natalię, to nie pozwoli się teraz pocałować Karolinie.

Z tą myślą pochyliła się jeszcze o te kilka milimetrów, muskając jego wargi swoimi. Na początku w ogóle nie zareagował, a potem zaczął powoli odpowiadać. To był już drugi raz, kiedy się całowali i drugi raz, kiedy to Karolina pocałowała jego .

Nie mogło zależeć mu na tej drugiej dziewczynie. Inaczej to nie byłoby takie proste. Karolina wiedziała, że to oznaczało, że jednak od początku chodziło o nią . Kładąc dłoń na jego szyi, zastanawiała się, co teraz zrobić z tą wiedzą. Uchyliła usta i polizała delikatnie jego dolną wargę, zastanawiając się, czy usta Oliwera smakowały tak samo i poruszały się w ten sam sposób, czy zupełnie inaczej. Przez chwilę zaczęła wyobrażać sobie, że to jego język właśnie wślizguje się do jej ust, a nie Oskara, ale natychmiast nakazała sobie przestać, bo to było idiotyczne.

Ten facet, którego całowała teraz, przynajmniej rzeczywiście ją kochał. Nie była pewna, czy to wystarczyło, ale postanowiła sprawdzić.

Nagle Oskar odsunął się od niej zdecydowanym ruchem i przez chwilę nie była pewna, dlaczego, uznała jednak, że to był po prostu koniec pocałunku. Po chwili jednak zamrugała i zobaczyła, jak blondyn spuszcza głowę z zawstydzeniem.

- Słuchaj, Karo, naprawdę nie powinniśmy tego robić - powiedział cały czerwony, zacinając się nieco. - Bo wiesz... nie wiem, czy wiesz, ale ja teraz mam kogoś i naprawdę nie mogę... - zaczął szybko tłumaczyć. - Ale wiesz... to nie znaczy, że nie chcę, żebyśmy wrócili do bycia przyjaciółmi, bardzo chcę, ale wiesz... wcześniej... zasugerowałaś mi, że ty nie chcesz , więc postanowiłem ruszyć do przodu, nie? No i...

Karolina czuła, jak łzy napływają jej do oczu w miarę trwania tego wywodu, choć bardzo starała się nad nimi panować, bo przecież miała przestać być głupią gówniarą. Pochyliła nieco głowę, mrugając szybko.

- Spoko. Całkowicie rozumiem - powiedziała zupełnie nieprzekonującym tonem, nieco wyższym niż zazwyczaj, zrywając się z sofy. Oskar spojrzał na nią z zaniepokojeniem. - Powinnam... powinnam już iść.

- Nie, poczekaj, nie musisz... - zaczął zdesperowanym tonem, ale Karolina już była w korytarzu, zakładała kurtkę i wychodziła na klatkę. Oskar był w stanie tylko za nią patrzeć, bezsilny.

Bardzo nie chciała, żeby zobaczył jej łzy, bo to było tak cholernie żałosne. Facet, który ją kochał, już jej nie kochał, a facet, którego ona kochała, nigdy jej nie kochał.

Nagle Karolina miała wrażenie, że została całkiem sama. I to przez własny egoizm. Nie mówiąc już o tym, że znowu namieszała Oskarowi w głowie. Czuła się żałośnie z samą sobą, bo fantazjowała w nocy, myśląc o chłopaku swojego brata i właśnie chciała popsuć być może całkiem dobrze rokujący związek tylko dlatego, że miała dość bycia samej. Teoretycznie wiedziała, że chciała po prostu w końcu poczuć się kochana, ale czy musiała robić to w tak paskudny sposób?

Po raz pierwszy w życiu tak naprawdę zdała sobie sprawę z tego, że była dość okropną osobą. To nie było miłe uczucie.

***

Bartek nie miał co prawda pewności, że Oliwer odezwie się jeszcze tego samego dnia i w zasadzie nie miał też pewności, czy w ogóle się odezwie. Naprawdę nie wiedział już, co myśleć, bo Oli był taki cholernie... nieprzewidywalny. Okej, może i to był ładny gest, że zdecydował się zrobić to dla Bartka, ale Bartkowi tak naprawdę kompletnie nie o to chodziło. Chciał, żeby Oli sam to przemyślał i stwierdził, że to była najlepsza opcja. Nie chciał go do niczego przymuszać i miał wrażenie, że Oliwer cały czas powtarzał ten sam schemat, że jeśli zrobi to, czego Bartek od niego oczekiwał, to Bartek zostanie. A to przecież nie było tak. Bartek chciał, żeby rozmawiali, żeby wspólnie podejmowali decyzje, żeby konsultowali się ze sobą. Nie chciał być tyranem, naprawdę nie był taką osobą. Dlatego to, co właśnie się działo, zupełnie mu nie pasowało.

Podskakiwał niemal na każdy dźwięk i siedział jak na szpilkach, bo trochę sam obawiał się, co z tego wyniknie. Oliwer nie odpisał na jego sms-a, więc Bartek nie wiedział niczego . Był jednak pewien, że jeśli Oli rzeczywiście mu powie, a Julian tego nie zaakceptuje... to będzie bardzo źle. Nawet już nie chodziło o to, że Bartkowi zależało na tym dzieciaku. To byłby też koniec Bartka i Oliwera, bo u Oliwera Julian zawsze był na pierwszym miejscu. Bartek doskonale o tym wiedział.

W końcu usłyszał pukanie, pobiegł do drzwi i otworzył je na oścież. Oli wpatrywał się w niego niepewnie tym swoim wzrokiem szczeniaczka. Przez moment gapili się na siebie, niezdecydowani.

- Przepraszam. Że to powiedziałem. Nie chcę... nie chcę, żebyś wypierdalał. Chcę, żebyś został - wypalił Oli, patrząc na niego w napięciu. Bartek uniósł brwi z niedowierzaniem.

- O czym ty w ogóle mówisz? - zapytał. - Nie zamierzam nigdzie iść, więc nie pieprz głupot i gadaj, powiedziałeś mu? - dodał konkretnie. Oliwer przygryzł wargę.

- No... powiedziałem - odparł w końcu cicho.

- Rany, serio? - upewnił się Bartek, ponieważ mimo wszelkich przeczuć, nie wierzył do końca, że Oli to zrobi. - No i? - dodał niecierpliwie, próbując domyślić się z jego wyrazu twarzy, czy było dobrze, czy nie, ale był kompletnie nieczytelny. Obawiał się najgorszego.

- No i... chyba jest okej - odparł w końcu Oli, uśmiechając się niepewnie, a Bartek poczuł, jak całe jego ciało zaczyna się relaksować. - To znaczy... był zaskoczony. I chyba na samym początku niezbyt przekonany do tego pomysłu. Ale nie wydaje mi się, żeby miał coś przeciwko.

Bartek uśmiechnął się do niego szeroko.

- No widzisz? Mówiłem ci - powiedział cicho, a Oli wszedł do środka i stanął zaledwie kilka centymetrów od niego. Bartek odruchowo uniósł powoli ręce i położył dłonie na jego biodrach.

- Mam tylko nadzieję, że nie palnie czegoś w szkole - rzucił nagle Oli. - Wiesz... on ma siedem lat, a lepiej byłoby, gdyby...

- Nie, masz rację - wszedł mu w słowo Bartek. - Powiedziałeś mu o tym?

Oli pokiwał głową.

- Mogę... - zaczął niepewnie. - Mogę cię już pocałować czy nadal się kłócimy?

Bartek uśmiechnął się kącikiem ust i zamiast odpowiedzieć, uniósł głowę, położył dłoń na jego policzku i sam to zrobił. Oliwer zamruczał, wsunął dłoń w jego włosy i obrócił ich, opierając go o ścianę. Bartek oderwał się od niego po kilkunastu sekundach i położył mu palec na ustach, kiedy Oli próbował go znowu pocałować.

- Nadal się kłócimy - oznajmił, choć lekki uśmiech na jego twarzy przeczył jego słowom. Oliwer zamrugał, ale posłusznie się odsunął, wpatrując się w niego z niepokojem. Bartek postanowił od razu postawić sprawę jasno. - Cieszę się, że powiedziałeś Julianowi. Naprawdę. Ale na dobrą sprawę nie o to mi chodziło - stwierdził, unosząc rękę, kiedy Oliwer zamierzał się wtrącić. - Wystarczyłoby mi, gdybyś powiedział, że się zastanowisz. Chociaż nawet nie, wystarczyłoby mi, żebym mógł wypowiedzieć swoje zdanie, a ty nie traktowałbyś tego jako atak na siebie. - Zamilkł na chwilę i Oli już zamierzał coś powiedzieć, kiedy Bartek dodał: - Jesteś taki cholernie uparty.

Oliwer uśmiechnął się.

- Wiem. Obaj jesteśmy. Kiedyś się pozabijamy.

- Prawdopodobnie - przytaknął Bartek. - Słuchaj, ja też przepraszam. Bo też przesadziłem.

- Daj spokój. Obaj przesadziliśmy - odparł cicho Oli. - Jeśli to cię pocieszy... w myślach prawie ciągle przyznaję ci rację - oznajmił z krzywym uśmiechem. Bartek przewrócił oczami.

- No to mówię, słuchaj się mnie, a ten swoje...

- Wiesz, to... to nie jest tak, że nie szanuję twojego zdania czy coś... Po prostu przywykłem do tego, że w ostatecznym rozrachunku mogę liczyć tylko na siebie. Dlatego nie biorę zbyt często cudzych rad pod uwagę.

- Już nie - poinformował go Bartek. - Już nie liczysz tylko na siebie. I lepiej zacznij się do tego przyzwyczajać.

Brzmiał na tak przekonanego o prawdziwości swoich słów, że Oli natychmiast mu uwierzył. Uśmiechnął się lekko, ale za chwilę spoważniał.

- Jesteś tego pewny? - zapytał cicho, a Bartek spojrzał na niego z zaskoczeniem. - Bo ja... naprawdę chciałbym, żebyś był częścią mojego życia. Mojego i Juliana. I chciałbym, żeby on cię znał. Chciałbym, żeby traktował cię jak... jak mnie - dokończył niepewnie. - I wiesz, nie wiem, jak to wszystko się dla nas ułoży, ale na ten moment chciałbym tego na bardzo, bardzo długo i... no i pytanie jest takie, czy ty też byś chciał, bo wiem, że może masz tyle lat, ile masz... Nie, nie czepiam się twojego wieku - zaznaczył od razu. - Ale może nie myślisz o takich rzeczach, ale ja jednak trochę muszę. I teraz, kiedy już mu powiedziałem, to zrobiło się dosyć poważnie, więc jeśli poważnie to jest coś, czego chcesz, to super... ale jeśli... jeśli nie... - Oli zaplątał się w swoim wywodzie, a Bartek poczuł, jak na jego twarzy niezależnie od jego woli pojawia się ogromny uśmiech. To po prostu było... to było więcej niż banalne „kocham cię". To było bardziej jak... „chciałbym spędzić z tobą życie, masz ochotę?". To było monumentalne .

Uniósł dłoń i położył ją na ustach Oliwera, żeby przerwać jego niezręczne tłumaczenia.

- Tak - odparł krótko. - Poważnie brzmi świetnie.

Oliwer przez moment wpatrywał się w jego twarz ze skupieniem, jakby chciał się upewnić, że Bartek naprawdę tak myślał.

- Serio? - zapytał. - Bo wiesz, że nigdy nie będziemy do końca sami...

- Oli, teraz też nigdy nie jesteśmy do końca sami - zauważył Bartek z uśmiechem. - Myślałeś, że nie wiem, w co się pakuję? - dodał, unosząc brew. - I że za chwilę stwierdzę „o rany, ten facet ma dziecko" i ucieknę?

Oliwer przez moment wyglądał na zażenowanego, ale ostatecznie wzruszył ramionami i schylił się.

- Mam cholerną nadzieję, że wiesz, w co się pakujesz - szepnął do jego ucha, a Bartek uśmiechnął się do siebie i przymknął oczy, myśląc, że jego stare życie bez Oliwera Beściaka już dawno przestało mieć rację bytu.

***

23 stycznia

Życie ostatnio było takie dziwne. Tylko o tym była w stanie myśleć Ala, kiedy znowu wracała do domu nad ranem, tym razem od Pawła. Nie, nic nie zaszło. To znaczy... nie do końca. W końcu zdecydowała się pojechać do niego, żeby porozmawiać, choć tak naprawdę bez konkretnego zamiaru wrócenia do niego. Po prostu chciała postawić sprawy jasno. Otworzył jej drzwi, zaprosił do środka, zaparzył herbatę, usiedli naprzeciwko siebie i Ala już szukała najmniej niezręcznego sposobu, żeby zacząć temat, kiedy nagle Paweł oznajmił jej, że rzucił studia prawnicze. Na czwartym roku. I wszystkie wcześniej przygotowane kwestie uciekły z Ali głowy.

W ten sposób zaczęła się długa rozmowa o tym, że Paweł nie zamierzał dłużej robić wszystkiego pod swoich rodziców i że tak naprawdę nigdy nie chciał być prawnikiem, ale czuł, że po prostu nie miał wyboru. Ale teraz zamierzał zwyczajnie się odciąć i samemu zdecydować, co chce zrobić ze swoim życiem. Powiedział też, że nie ma zamiaru robić wszystkiego pod dyktando Ali tak, jak kiedyś, więc jeśli kiedykolwiek zdecydowaliby się być znowu razem, Ala będzie musiała zaakceptować go takim, jaki jest. A jeśli chciała po prostu chłopaka-prawnika, to najwyraźniej on nie był dla niej i to i tak by nie wyszło.

Z jednej strony Ala słuchała tego wszystkiego jak spetryfikowana, nie mogąc do końca uwierzyć w jego słowa, a z drugiej to całe wyznanie chyba coś w nich przełamało, bo wreszcie zaczęli normalnie rozmawiać. Tak, jak zdarzało im się rozmawiać na samym początku związku, kiedy on opowiadał jej o wszystkim i zanim jeszcze ona zaczęła czuć, że ma prawo komentować absolutnie każdą rzecz, jaką robił. To jej przypomniało, jak dobrze było wtedy między nimi. Chyba zdążyła zapomnieć, jak się rozmawiało z Pawłem, bo od jakiegoś czasu jedynymi słowami, jakie wymieniali, były jej ciągłe pretensje i jego bronienie się przed nimi. Cholera, jednak było jej bardzo daleko do tego ideału, za który próbowała uchodzić.

Zasnęli na kanapie w jego salonie, przytuleni do siebie. Teoretycznie nic więcej się nie wydarzyło i ostatecznie żadne ustalanie, czy do siebie wracają, czy nie, nie nastąpiło. Ala myślała, że może ten temat pojawi się rano, ale przed dziewiątą, kiedy Paweł jeszcze drzemał, jak na złość musiała zadzwonić jej mama. Przed dziewiątą w sobotę . Z informacją, że przyjeżdżają do Krakowa, żeby skontrolować, jak dzieciaki sobie radzą, i że będą za dwie godziny.

Ala zerwała się na równe nogi i zaczęła biegać po mieszkaniu, a Paweł w końcu się obudził i przez chwilę chyba nie rozumiał do końca, co się działo, ale ostatecznie do niego dotarło, że przyjeżdżają rodzice, więc okej, to była poważna sprawa. Zrobił jej na szybko kawę, a ona ogarnęła się, oznajmiła, że musi lecieć i że pogadają później, i pobiegła. W międzyczasie próbowała dzwonić do Bartka. Sygnał w nieskończoność, a potem poczta. Próbowała do Karoliny. Wyłączony telefon. Rany, jej rodzeństwo było bezużyteczne. Jak zwykle wszystko było na jej głowie.

Była trochę wściekła na swoich rodziców, że wybrali akurat ten dzień, przez co musiała rzucić wszystko i biec do domu. Jednocześnie wiedziała, że w praktyce to było ich mieszkanie i mogli tam sobie wpadać, kiedy tylko mieli na to ochotę. Ala była wręcz zaskoczona, że trwało to tak długo, bo jej matka z jakiegoś powodu była przekonana, że zdołają zmienić to mieszkanie w ruinę, nawet znając pedantyczne tendencje swojej najstarszej córki.

Dotarła na Kobierzyńską, rzuciła klucze w korytarzu i zajrzała przez uchylone drzwi do pokoju Karoliny, ale jej nie było. Ala jedynie przewróciła oczami, mając cholerną nadzieję, że jej głupia siostra wróci w ciągu dwóch godzin albo przynajmniej odbierze telefon, bo inaczej to Ala będzie musiała znajdować dla niej wymówki. Drzwi do pokoju Bartka były zamknięte, więc Ala zapukała dwa razy i nacisnęła klamkę, żeby jak najszybciej przekazać mu nowiny i zaprząc go do roboty, bo wiedziała, że bez Karoliny sprzątanie zajmie im znacznie dłużej, po czym stanęła jak wryta, przez dobrą chwilę nie rozumiejąc tego, co widziała.

Jej pierwsza myśl była niewinna, że dlaczego cholerny Beściak znowu u nich śpi i czy nie może spać na materacu, jak pan Bóg przykazał. A potem jej mózg powoli zaczął przetwarzać ten obrazek i poprawnie go interpretować. W tym czasie Bartek obrócił lekko głowę na obrzydliwie wytatuowanej klatce piersiowej Oliwera Beściaka, uchylił powieki i spojrzał prosto na nią, cały czas sprawiając wrażenie rozespanego. Przez chwilę gapili się na siebie, Ala z szeroko otwartymi oczami, próbując nadać jakikolwiek sens temu, co widziała, ale naprawdę nie będąc w stanie tego zrobić, a Bartek zdezorientowany, nadal z ramieniem Oliwera luźno przerzuconym przez jego plecy i jego dłonią w połowie ginącą pod kołdrą, opartą swobodnie na jego pośladku. Minęło może kilka sekund, zanim oczy Bartka też zaczęły się rozszerzać i nagle złapał za kraniec kołdry, naciągając ją na całe ich ciała, a jednocześnie zerwał się do pozycji siedzącej, odsuwając się od Oliwera, który poruszył się i mruknął protestująco.

Ali nagle przyszło do głowy, że cokolwiek widziała, nie powinna tutaj stać i się gapić. Wzrok Bartka przeniósł się na chwilę na Beściaka, a po czym znowu zwrócił się na nią. Nie była pewna, co w nim widziała, chyba jakąś mieszankę rezygnacji i irytacji, może z odrobiną obawy. Odwróciła się na pięcie i wyszła na korytarz, zatrzaskując za sobą drzwi. Oparła się o ścianę, próbując na spokojnie znaleźć jakieś wyjaśnienie zaistniałej sytuacji, ale nic nie było dla niej w stanie wyjaśnić Bartka sypiającego z Oliwerem Beściakiem . Po prostu... w tym nie było niczego racjonalnego. To nie było... to nie było w ogóle możliwe .

Poszła do kuchni i usiadła na krześle, nadal pogrążona w czymś w rodzaju transu. No bo Bartek... i Oliwer... razem... to nie trzymało się kupy. Po pierwsze to było dwóch facetów, których Ala jak dotąd uważała za heteroseksualnych, a których teraz znalazła razem nagich w zmiętej pościeli. Heteroseksualizmu w tym było zero. A po drugie nawet jeśli... Nawet jeśli to ostatnią osobą, jaką Bartek według niej mógłby wybrać, był Beściak. A ostatnią osobą, jaką Beściak mógłby wybrać, był Bartek. To nie miało sensu, ale wtedy Ali przeszły przez myśl wszystkie te ich spotkania, uśmieszki, wahania nastrojów Bartka, ciągła obecność Beściaka i zupełnie nagle to zaczęło mieć całkowity sens. Tyle, że w oczach Ali nadal było katastrofą i niczym więcej. Zanim zdążyła się nad tym zastanowić, głowa Bartka pojawiła się w drzwiach do kuchni.

- Hej - mruknął cicho. Spojrzała na niego wielkimi oczami.

- Nawet nie wiem, co powiedzieć - wyszeptała, ale Bartek nie sprawiał wrażenia zażenowanego. Może jedynie odrobinę... przepraszającego. Nagle Ala potrząsnęła głową. - Czy tobie już zupełnie odbiło? - zapytała cichym, ale groźnym tonem, w którym nadal pobrzmiewało niedowierzanie. Bartek zmarszczył brwi i już otworzył usta, żeby zaprotestować, kiedy Ala dostrzegła w korytarzu Beściaka, który sprawiał wrażenie, jakby chciał się zorientować, czy Bartek sobie radził, czy może powinien mu pomóc. - Ty! - zawołała nagle Ala, zrywając się z miejsca i podchodząc do niego. - Coś się tak uparł na naszą rodzinę, co? Nie wystarczyło ci, że udało ci się mnie wkurwić i złamać serce Karolinie? Musiałeś jeszcze dodać Bartka do kolekcji? - zapytała ze wściekłością, na co Oliwer jedynie uniósł brwi.

- O co ci chodzi, dziewczyno? - zapytał z oburzeniem.

- O to, że zdołałeś wtedy na tyle namącić mi w głowie, że nawet przez chwilę pomyślałam, że coś mogłoby z tego być, ale na szczęście szybko zorientowałam się, jaki jesteś naprawdę! I teraz pewnie tak samo namąciłeś w głowie Bartkowi!

Bartek, który już zamierzał stanąć w obronie Oliwera, nagle zatrzymał się wpół ruchu i spojrzał na niego pytająco. Oliwer jedynie przewrócił oczami.

- Słodycz, mogę porozmawiać z twoją siostrą? - zapytał cicho. - Zaraz ci wszystko wyjaśnię.

- Nie wiem, czy ja chcę z tobą rozmawiać... - zaczęła gniewnie Ala, ale Oli po prostu pociągnął ją za sobą do kuchni, podczas gdy Bartek pokiwał głową bez słowa. Zdążyła jeszcze odwrócić się i rzucić do Bartka ze złością: - A ty zacznij sprzątać! - Kiedy Bartek zrobił ogłupiałą minę, no bo co sprzątanie miało wspólnego z całą tą sytuacją, dodała sarkastycznie: - Mama i tata przyjeżdżają.

Zatrzasnęła za sobą drzwi do kuchni i odwróciła się do Beściaka, który westchnął głęboko. - Słuchaj, Aluś, spróbuj się na chwilę uspokoić... - zaczął, unosząc ręce do góry.

- Nie mów tak do mnie - wysyczała. - W ogóle najlepiej nic do mnie nie mów, bo kiedy na ciebie patrzę, widzę cię ruchającego mojego młodszego brata i mam ochotę urwać ci jaja - ostrzegła.

- Słuchaj, to w ogóle nie jest tak, jak myślisz... - zaczął.

- Chcesz mi powiedzieć, że nie ruchasz mojego młodszego brata? - zapytała, krzyżując ręce na piersiach i unosząc wyczekująco brew. Oliwer zawahał się.

- Nie no, tego nie mogę powiedzieć...

- Ty chory pojebie! - zawołała, rzucając się na niego, ale w porę złapał ją za nadgarstki, przycisnął je do swojej klatki piersiowej i spojrzał na nią zirytowany.

- Alka, weźże się uspokój - warknął. - Okej, później będziesz mogła mi przywalić, ale najpierw mnie wysłuchasz. Zgoda?

Szarpnęła się parę razy, próbując się uwolnić, ale oczywiście jej się nie udało, więc spojrzała na niego spode łba, urażona. Oli uśmiechnął się lekko.

- Rany, ty i Bartek naprawdę macie sporo wspólnego, co? - zapytał z rozbawieniem, co okazało się błędem.

- Nawet nie wypowiadaj jego imienia, okej? - prychnęła, a Oli wzniósł oczy do nieba.

- Dobra, spokojnie - rzucił, puszczając ją ostrożnie. Zrobiła krok do tyłu. - Pierwsza rzecz: nigdy nie chciałem, żebyś pomyślała, że to, co między nami było, no powiedzmy... było w... romantycznym sensie - dokończył niezręcznie. - Więc jeśli tak pomyślałaś, to przepraszam, po prostu...

- Nie rozmawiamy teraz o nas, Beściak, rozmawiamy o moim dziewiętnastoletnim bracie - oznajmiła natychmiast z naciskiem.

- Wiem, ile on ma lat... - zaczął Oliwer, ale Ala nie dała mu dojść do słowa.

- Co, teraz jesteś jednym z tych, którzy bzykają wszystko, co się rusza? Kobieta, facet, nieważne... - rzuciła złośliwie. Oli zmarszczył gniewnie brwi.

- Wypraszam sobie, zawsze byłem z tych, którzy bzykają tylko facetów. A od jakiegoś czasu bzykam tylko twojego brata, więc pogódź się z tym i przestań traktować go jak idiotę.

- Ach, więc to twoja zasługa, tak? - bardziej stwierdziła niż zapytała, a w jej głosie słychać było wyrzut. Oli zmarszczył brwi.

- Co jest moją zasługą? - zapytał bez zrozumienia.

- To, że zrobiłeś mu coś i przekonałeś go do... - Przez chwilę sprawiała wrażenie, jakby nie była pewna, w jaki sposób to powiedzieć. - ...do eksperymentowania w tym kierunku.

Oliwer przez kilkanaście sekund gapił się na nią, jakby urwała się z księżyca.

- Naprawdę wydaje ci się, że da się przekonać heteroseksualnego faceta do tego, żeby spróbował być gejem? - zapytał w końcu z niedowierzaniem, a Ala nieco się zawstydziła.

- No... - zaczęła niepewnie. - Nie wiem, ale... ale przecież to nie jest tak, że on jest całkowicie... Jest?

- Jest - stwierdził Oli z przekonaniem, marszcząc brwi, bo chyba właśnie wyszedł z szafy przed siostrą Bartka za Bartka . A, olać to. Przecież to i tak było oczywiste.

- I... i ty też? - dodała zagubionym tonem, a Oli jedynie uniósł brew. Ala przez moment wyglądała, jakby nie wiedziała, co myśleć. Po chwili wzięła się w garść.

- Dobra, ale ty to ty - oznajmiła z naciskiem. - Ale Bartek...

- ...jest tak samo dorosły, jak ja i nie jest ubezwłasnowolniony - wszedł jej w słowo Oli. - Więc nie rozumiem, dlaczego wszyscy jesteście tak przekonani, że nie potrafi sam o siebie zadbać - dodał. - Ty, mój głupi brat, twoja głupia siostra...

- Nawet nie wspominaj o Karolinie - ostrzegła Ala.

- Czemu? - zdziwił się Oli. - To nie jest moja wina, że się we mnie zakochała. Tak samo, jak to nie jest moja wina, że ja zakochałem się w twoim bracie, więc przestańcie traktować go jak kretyna, bo on jako jedyny z tej całej ferajny autentycznie wie, czego chce - dodał ostrym tonem.

Ala zamrugała zaskoczona, ale za chwilę znowu zmrużyła oczy.

- Ach, tak, więc teraz użyjesz paru wzniosłych słów i nagle to wszystko będzie w porządku, tak? - zapytała, unosząc brwi. - Słuchaj, jeśli zdołałeś sobie uroić coś takiego w tym swoim pustym łbie, to jesteś jeszcze bardziej niepoważny niż myślałam. Bartkowi może się wydawać, że się zakochał, bo jest w takim wieku, w przeciągu następnego roku zakocha się i odkocha jeszcze dziesięć razy. Ale ty jesteś dwudziestosześcioletnim facetem, który na dodatek ma zobowiązania, więc dodatkowe zachęcanie chłopaczka, który się w tobie zauroczył, jest z twojej strony czystym skurwysyństwem - podsumowała, wpatrując się w niego ze wściekłością. Oliwer przez chwilę nie odpowiadał.

- Rany boskie, a myślałem, że to ja jestem pesymistą - mruknął w końcu pod nosem. - Nigdy nie dajesz niczemu szansy, co?

Ala przez moment sprawiała wrażenie zaskoczonej.

- Nie daję szansy czemuś, czego jedyną konsekwencją będzie to, że mój brat będzie miał złamane serce - przyznała dobitnie.

- Nie złamię mu serca - powiedział cicho Oli. - I wiem, że myślisz o mnie same najgorsze rzeczy, ale czy naprawdę wierzysz, że mógłbym skrzywdzić Bartka?

Ala przez chwilę nie odpowiadała.

- Nawet, jeśli nie umyślnie, to...

- Ala, wystarczy - wtrącił cicho Bartek, wchodząc do kuchni i patrząc na nią niechętnie. - Musimy posprzątać - zarządził, podchodząc do Oliwera i kładąc dłoń na jego przedramieniu. - Idź do domu, okej? Zadzwonię do ciebie wieczorem.

- Okej - odparł posłusznie Oli, pochylając się w tym samym momencie, w którym Bartek uniósł głowę i całując go krótko. Miał świadomość wzroku Ali, który nie odrywał się od nich ani na moment. - Trzymaj się, słodycz - dodał, uśmiechając się blado i wychodząc z kuchni, nie patrząc już na nikogo. Ala i Bartek wpatrywali się w siebie przez bardzo długą chwilę, dopóki nie usłyszeli zamykanych drzwi. Bartek westchnął, opadając na stojące obok krzesło. Ala nagle zaczęła sprawiać wrażenie, jakby już nie miała tyle do powiedzenia, co wcześniej.

- Czy naprawdę tak jest? - zapytał w końcu Bartek. - Uważasz, że jestem idiotą?

- Oczywiście, że nie... - zaczęła natychmiast Ala.

- To dlaczego sądzisz, że zacząłbym coś takiego bez zastanowienia? Myślisz, że nie spędzałem całych godzin na analizowaniu tego? - zapytał. - Jeśli chodzi o nadmierne analizowanie wszystkiego, to jestem taki sam, jak ty.

Ala przez moment nie odpowiadała.

- Po prostu nie rozumiem, dlaczego akurat on... - zaczęła w końcu.

- Co jest doskonałym dowodem na to, że nigdy nie byłaś zakochana - wtrącił spokojnie Bartek, a Ala spojrzała na niego z zaskoczeniem. Otworzyła usta, po czym zamknęła je, nie wiedząc, co powiedzieć. Ponieważ to była smutna prawda i Ala o tym wiedziała. W końcu wzięła się w garść i przeczesała nerwowo włosy.

- Bartek... słuchaj... - zaczęła powoli, zastanawiając się dokładnie, co chciała mu powiedzieć. - Po prostu to mnie martwi, bo... jesteś taki młodziutki. To nie ma być zarzut - zaznaczyła natychmiast. - Ale jesteś taki młodziutki, a on nie dość, że jest facetem, to jeszcze jest zupełnie dorosłym facetem z siedmioletnim dzieckiem. Jesteście na kompletnie innych etapach życia...

- Wiem o tym - wtrącił cicho Bartek. - Ostatecznie po wiekach robienia podchodów obaj weszliśmy w to świadomie. Wiem, z czym to się wiąże, wiem, że ma dziecko, wiem o wszystkich tych rzeczach, o których zamierzasz teraz powiedzieć. Więc byłoby bardzo miło, gdybyś zaufała mi na tyle, że skoro uznałem, że on jest tego wart, to najwyraźniej tak jest.

- Okej, Bartek, z tym, że ja go trochę znam i wiem, że jest nieco...

- Myślę, że ja jednak znam go lepiej - przerwał jej Bartek bez wahania, a Ala spojrzała na niego bez przekonania.

- Daj spokój, Bartek, znasz go raptem od czterech miesięcy...

- Od czterech miesięcy jestem z nim niemal bez przerwy - poprawił ją Bartek. - Cokolwiek by się nie działo w jego życiu, ja tam jestem. Komukolwiek by nie potrzebował się wygadać, tam też jestem. Więc wybacz, ale cokolwiek sobie kiedyś tam razem robiliście, wątpię, żebyś znała go lepiej niż ja - stwierdził, po czym zerknął na nią z rozbawieniem. - Myślałem, że go nie znosisz - rzucił z zaciekawieniem, na co spojrzała na niego spode łba.

- Bo go nie znoszę - potwierdziła zaciętym tonem.

- Ale wyraźnie kiedyś go znosiłaś - zauważył, a Ala spojrzała gdzieś w bok zażenowana. - Hej, nie ma problemu, ja to rozumiem doskonale - zażartował. - Ty i Oliwer? To dziwna wizja, chociaż podejrzewam, że ja i Oliwer to równie dziwna wizja - powiedział zamyślonym tonem. - Słuchaj, nie wiem, co tam się wydarzyło między wami, ale... gwarantuję ci, że to jest naprawdę dobry facet. Trochę zagubiony, trochę zakompleksiony, ale w głębi duszy ma naprawdę dobre serce. Nie jest żadnym cwaniakiem, chociaż czasem próbuje takiego zgrywać.

Ala pokiwała głową bez słowa. Tak naprawdę to teoretycznie wiedziała, że Beściak nie był takim zupełnym chujem. Czasami był okrutny w słowach, ale ona też czasami była okrutna w słowach, więc nie mogła mieć mu tego za złe. Westchnęła głęboko. Przez chwilę oboje milczeli.

- Ej, ty... nie masz nic przeciwko, co? - zapytał nagle Bartek niepewnym tonem. - Bo nigdy nie byłem pewien...

- Przeciwko czemu? - zdziwiła się Ala, ale po chwili na jej twarzy pojawiło się zrozumienie. - A... gejom? - upewniła się, z jakiegoś powodu ściszając głos. Kiedy Bartek pokiwał głową, zastanawiała się przez moment. - To znaczy... ja nie... - zawahała się, nie wiedząc, co powiedzieć. - W sumie to nie - wydusiła w końcu, choć widać było, że zrobiła to niechętnie. Bartek uniósł pytająco brwi, czując, że zaczyna się denerwować. - To znaczy chodzi mi o to, że... to jest trochę dziwne - dokończyła, nie brzmiąc na kompletnie przekonaną.

- Czyli mam nie być szczęśliwy, bo to „trochę dziwne"? - powtórzył, brzmiąc na zirytowanego, ale Ala natychmiast pokręciła głową.

- Nie, tylko... dlaczego jesteś aż tak przekonany, że lubisz tylko facetów? Może po prostu nie wiesz...

Bartek uniósł brwi, nieco zdegustowany.

- Dlaczego ty jesteś aż tak przekonana, że lubisz tylko facetów? - odbił piłeczkę.

- To zupełnie co innego - zaprotestowała Ala, na co Bartek pokręcił głową.

- Nie, to dokładnie to samo - oznajmił. - Tak samo nie masz żadnego wyboru, jak i ja nie mam. Nie wiem, skąd w ludziach przekonanie, że geje mają jakikolwiek wybór - prychnął. Ala przygryzła wargę.

- No to jeśli... jeśli tak jest, no to okej. Nic z tym nie zrobisz, nie? Ale... i ze wszystkich facetów na ziemi wybrałeś Oliwera Beściaka? - dodała, ściszając nieco głos, a Bartek poczuł, jak jego usta rozciągają się w uśmiechu. Ala pokręciła głową. - Szlag by to - zaklęła, opierając czoło na dłoni i biorąc głęboki oddech. - W takim razie... słuchaj, jeśli chodzi o samych facetów to okej, myślę, że przywyknę. Ale Beściak nadal jest dla mnie złym pomysłem - zaznaczyła szczerze, spoglądając na niego przepraszająco. Bartek pokiwał głową.

- Szanuję to całkowicie, ale to zupełnie nic nie zmienia - odparł spokojnie. Ala przez moment sprawiała wrażenie zamyślonej.

- Tylko... błagam, Bartek, nie mów nigdy mamie - ostrzegła nagle, a Bartek przewrócił oczami i już zamierzał zaprotestować, ale mu na to nie pozwoliła. - Mówię poważnie. To by ją zniszczyło.

Bartek jedynie pokręcił głową.

- Ala... kiedyś będę musiał jej powiedzieć - stwierdził cicho. - I... daj spokój, przecież wiem, jaka ona jest. Wiem, że to nie będzie zbyt ładne i nie mam pojęcia, co stanie się po tym, jak jej powiem, ale... nie zamierzam wiecznie się ukrywać - oznajmił. - Ale spokojnie. Na pewno jeszcze nie teraz - dodał, widząc jej wyraz twarzy. Nadal wyglądała na zaniepokojoną, ale chyba już nieco mniej. Nagle Bartek wstał. - Dobra, zabierajmy się do roboty. Dzwoniłaś do Karoliny?

- Wyłączony telefon - mruknęła Ala, sama również podnosząc się od stołu i zaczynając powoli ogarniać kuchnię.

- Z tego, co wiem, miała wrócić rano - poinformował ją Bartek.

- Dla niej rano to dwunasta, a rodzice będą tu za niecałą godzinę - zamarudziła Ala.

- Powiemy, że poszła do kościoła, mama będzie zachwycona - zaproponował Bartek ze śmiechem, na co spojrzała na niego spode łba.

Bartek wrócił właśnie na górę po trzecim wyrzucaniu śmieci i zdążył walnąć się na swoje łóżko, myśląc o tym, że gdyby nie ten cały cyrk, to nadal by tu sobie słodko spał z Oliwerem, kiedy usłyszał dzwonek do drzwi. Dźwignął się niechętnie, stając w wejściu do korytarza i zmuszając się do uśmiechu. Jego mama ucałowała najpierw jego, a potem Alę i rozejrzała się podejrzliwie.

- A gdzie Karolinka?

- Ona jest... - zaczął Bartek.

- Wyszła rano do koleżanki po notatki i zaginęła. Dzwoniłam, że przyjeżdżacie, ale powiedziała, że mają jeszcze jakiś projekt do obgadania i że będzie najszybciej, jak się da - skłamała gładko Ala, a Bartek spojrzał na nią z podziwem.

Wszystko było w najlepszym porządku. Usiedli w kuchni, Ala zrobiła kawę, rodzice przez chwilę pokręcili się, po czym pochwalili ich, jaki porządek utrzymują. Wypytali o studia i o plany na weekend. I wszystko dalej byłoby w najlepszym porządku, gdyby w końcu nie usłyszeli brzęku klucza w drzwiach. Ala już zerwała się z miejsca, żeby popędzić do korytarza, ale Karolina była szybsza. Stanęła w progu do kuchni i zastygła. Po jej spojrzeniu Bartek wywnioskował, że z całą pewnością nie była kompletnie trzeźwa.

- Boże, dziecko, jak ty wyglądasz! - zawołała ich mama, podchodząc do niej, bo rzeczywiście wyglądała jak osoba cierpiąca na potężnego kaca. - Piłaś - stwierdziła Danuta z oburzeniem. Karolina przez chwilę wyglądała na zawstydzoną, ale szybko przeszła w tryb defensywny.

- No rzeczywiście straszne, mam dwadzieścia jeden w lat, nawet w Stanach mogłabym już to robić - mruknęła.

- Jak ty się odzywasz... - zaczęła jej mama, ale wtedy ich ojciec postanowił się wtrącić.

- Można się napić troszeczkę ze znajomymi, ale patrząc na twój stan i na to, że jest jedenasta trzydzieści, to nie było troszeczkę - orzekł tonem pełnym dezaprobaty. - Chcesz nam to wyjaśnić?

- Dajcie spokój, jest weekend... - zaczęła Karolina.

- Tak właśnie spędzasz czas w Krakowie? - zawołała jej mama, której powoli puszczały nerwy. Karolina spojrzała na nią niechętnie. - Spójrz na Alę i Bartka, oni jakoś potrafią się zachować...

- Tak, oni potrafią, tylko ja jestem ta zła - mruknęła ironicznie Karolina, po czym dodała zrezygnowanym tonem: - Słuchajcie, złapaliście mnie w nie najlepszym momencie, ale...

- Zacznijmy od tego, że nie powinnaś w ogóle być w takim momencie - zaznaczył jej ojciec donośnym tonem. - Całą noc byłaś poza domem, tak? I nawet nie zdążyłaś wytrzeźwieć, to ja już domyślam się, co się działo...

- Kiedy każde z was po kolei wyjeżdżało na studia, to sądziliśmy, że wszyscy jesteście wystarczająco dojrzali, żeby mieszkać samemu - wtrąciła jej mama podniesionym tonem. - Ale widzę, że tylko imprezy...

- A myślisz, że Bartek i Ala nie imprezują? - zapytała Karolina obronnym tonem, chociaż w zasadzie prawda była taka, że Ala nie imprezowała. Ale... robiła inne rzeczy, które nie zostałyby zaaprobowane przez ich rodziców.

- Nie rozmawiamy teraz o Bartku i Ali, rozmawiamy o tobie - odparł jej ojciec tonem nieznoszącym sprzeciwu.

- Masz dwadzieścia jeden lat, chyba już czas przestać zachowywać się jak gówniara... - kontynuowała ich mama.

- Naprawdę, Karolina, myślałem, że jak będziesz musiała sama oszczędzać pieniądze i sama organizować sobie czas, to trochę dorośniesz...

- Po prostu wstyd, żeby dziewczyna w południe pijana wracała...

- I jeszcze twoja siostra musi dla ciebie kłamać, co?

- Dobra, odpuśćcie - rzuciła w końcu Karolina, po czym wyminęła ich i wyszła z kuchni. Ala natychmiast ruszyła za nią. Bartek tylko stał pod ścianą, opierając czoło na dłoni i woląc się nie wtrącać.

- I po co za mną idziesz? - warknęła Karolina na swoją siostrę, po czym dodała ściszonym tonem, który jednak wszyscy obecni w kuchni doskonale słyszeli: - Nie mogliście mi powiedzieć, że przyjeżdżają?

- Co? Dzwoniłam do ciebie, miałaś wyłączony telefon - prychnęła Ala. - Dowiedziałam się dopiero dzisiaj rano...

Rodzice Bartka zerknęli na niego, a on na nich, po czym rozłożył ręce. Oboje wyglądali na skrajnie niezadowolonych. Głosy w korytarzu zaczęły robić się coraz donośniejsze.

- Chciałam ci powiedzieć, nie sądziłam po prostu, że wrócisz napruta w środku dnia! Wiesz, ich kłopotów nam to narobi? - wysyczała Ala.

- Tak, jasne, bo ja tylko sprawiam kłopoty! Jak nie sprawiam kłopotów, to jakby mnie nie było! - zawołała Karolina nieco histerycznie. - Zauważacie mnie tylko wtedy, kiedy sprawiam kłopoty albo kiedy jestem potrzebna, żeby wysłuchiwać o waszych miłostkach! A czy którekolwiek z was zapytało ostatnio, co się u mnie dzieje? Nie! Zupełnie, jakby cały świat kręcił się tylko i wyłącznie wokół twoich romansików i wokół Bartka i jego chłopaka! Inni ludzie też istnieją, wiesz?!

Na początku to było tak, jakby do nikogo nie dotarł przekaz, jaki niosły za sobą jej słowa. A potem bardzo powoli wzrok obojga Bartka rodziców, którzy jak dotąd nie skupiali się na nim za bardzo i już myślał, że mu się upiecze, skierował się prosto na niego. Zupełnie nagle poczuł się jak małe zwierzątko złapane w pułapkę i przełknął ślinę.

Ożesz kurwa ja pierdolę jego mać. Nie było dobrze.

__________
* Biffy Clyro - „Rearrange"

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro