Rozdział XIV: Krok do przodu, dwa do tyłu
When you feel my heat
Look into my eyes
It's where my demons hide
It's where my demons hide
Don't get too close
It's dark inside
It's where my demons hide
It's where my demons hide*
31 grudnia
- Mamo, Magda i Wojtek już są, więc lecę! - zawołał Bartek na cały dom i zupełnie nagle poczuł się, jakby znowu był w liceum. Jego matka wychyliła się zza kuchennych drzwi.
- Okej, baw się dobrze, kochanie - odparła z uśmiechem. Czasami bywała sympatyczna, między innymi kiedy Bartek wychodził ze znajomymi, których lubiła. Zawsze mówiła, że Wojtek to taki „porządny chłopak", a Magda to taka „dobra dziewczyna". Próbował wyobrazić sobie, jak jego mama zareagowałaby na jego obecnych znajomych i wzdrygnął się. Podejrzewał, że mogłaby się przeżegnać, gdyby tylko zobaczyła tatuaże Oliwera, a jak dodać do tego motor, imprezowanie, narkotykową przeszłość i ostrego rocka... rany boskie, nawet nie chciał o tym myśleć. Oli naprawdę był idealnym przykładem faceta, którego żaden rodzic nie chciałby zobaczyć kręcącego się wokół swoich dzieci. Ale to był tylko dowód na to, jak bardzo pozory myliły.
Nadal trochę dziwnie było być w domu, ale po ponad tygodniu przyzwyczaił się ponownie do tego, że mama czasami truła, ojca wiecznie nie było, a Magda i Wojtek co jakiś czas wpadali, żeby go gdzieś wyciągnąć. Zupełnie, jakby cofnął się w czasie, jednak to i tak nie do końca działało, bo ten obrazek nie prezentował się już zbyt dobrze teraz, kiedy Bartek zasmakował czegoś innego. Tutaj nie było wiecznego zgiełku, oszałamiających imprez, barwnych ludzi i mnóstwa znajomych. Tutaj nie był fajnym Bartkiem, był szarym Bartkiem, którego wszyscy znali jako syna katechetki. No i co najważniejsze nie było tu Oliwera, a Bartek ledwo już wytrzymywał. Pocieszał się myślą, że zobaczy go jutro wieczorem, ale i tak miał wrażenie, że za chwilę zacznie się telepać. Chyba nie dało się uzależnić od osoby , prawda? Bo wszystkie objawy właśnie na to wskazywały.
- I co, gotowy na imprezę? - zapytała radośnie Magda, wskakując na jego ganek. Bartek wyszczerzył zęby.
- Ależ oczywiście - odparł, witając się z Wojtkiem. Całą trójką podążyli w dół ulicy, bo gość, który zaprosił ich na Sylwestra mieszkał zaledwie parę domów dalej. To był ich znajomy z liceum, z którym Magda i Wojtek ciągle utrzymywali kontakt, bo w końcu tutaj mieszkali, a o którego istnieniu Bartek niemal już zapomniał.
Magda wyglądała bardzo ładnie. Zawsze miała bardzo ciemne, prawie czarne włosy, ale teraz ścięła je i sięgały jej tylko do ramion. Bartek zdążył już wszystko skomplementować, łącznie z jej sukienką, bo wiedział, że zawsze narzekała, że „jej chłopaki" niczego nie zauważają. Normalnie nigdy nie zwróciłby na to uwagi. Wojtek za to nie zmienił się w ogóle. Zawsze sam mówił o sobie, że jest prosty chłopak i to była prawda, a poza tym był szczery do bólu. Bartek naprawdę go uwielbiał. Teraz, kiedy znowu go zobaczył, zrobiło mu się strasznie głupio, że tak się zachował w stosunku do swojego najlepszego przyjaciela. W końcu on na Wojtka mógł liczyć zawsze . To była osoba, na której zwyczajnie można było polegać.
Kiedy dotarli na imprezę, Bartek musiał spędzić trochę czasu na witaniu się ze wszystkimi, których od dawna nie widział. Trochę go to zaskoczyło, bo zawsze wydawało mu się, że był raczej przezroczysty i nikt nie zwracał na niego większej uwagi, ale oni naprawdę zareagowali na jego widok z entuzjazmem. Dlaczego ludzie z liceum zaczynali być mili dopiero po liceum?
W zasadzie bawił się dobrze. To nie było tak, że stęsknił się za tymi ludźmi, ale nie było też tak, że ich nie lubił. Mógł spędzić z nimi imprezę i kompletnie mu to nie przeszkadzało. Większość czasu spędzał z Magdą, nawijając na tarasie albo z Wojtkiem, który siedział z innymi chłopakami przy piwku w kuchni. Wojtek zawsze był takim typowym facetem, który kumpluje się tylko z innymi facetami, rozmawia tylko na męskie tematy i ma dziewczynę od stu lat. Może dlatego Bartek, mimo że zdecydowanie nie uważał się za zniewieściałego, czasem czuł się w jego towarzystwie taki... niemęski? Delikatny? Miał trochę kompleksy na tym punkcie, dlatego strasznie lubił, kiedy byli we trójkę z Magdą, ponieważ wtedy Bartek był gdzieś pośrodku i ich równoważył. Chyba to dlatego tworzyli taką fajną paczkę. Za to nigdy nie czuł się zbyt dobrze, spędzając czas tylko z Wojtkiem i z innymi chłopakami. Zawsze miał wrażenie, że ich porównywali, bo byli najlepszymi przyjaciółmi i że Bartek wypadał w tym porównaniu bardzo... mało męsko. W ogóle nie miał z nimi wielu wspólnych tematów, bo co prawda nie interesował się babskimi rzeczami, ale nie interesował się też piłką nożną, samochodami ani dziewczynami. A umówmy się, w jego miasteczku nie było ani jednego faceta, który chciałby rozmawiać o muzyce klasycznej lub architekturze. Dlatego Bartek zawsze czuł się taki... wyłączony. I może po prostu samotny.
W końcu w okolicach północy wszyscy wyszli na taras. Szampany i fajerwerki huknęły jednocześnie, ludzie zaczęli do siebie podchodzić, żeby napić się razem i złożyć sobie życzenia. Magda uwiesiła mu się na szyi, Wojtek klepnął go w plecy, po czym Bartek wymknął się ukradkiem, kiedy nikt nie patrzył, zaszył się w jednej z sypialni i wyciągnął telefon.
- Kontrola, jak bardzo jesteś pijany? - zapytał Oli ze śmiechem bez żadnego przywitania.
- Tylko troszeczkę - przyznał Bartek z rozbawieniem. - A ty brzmisz... bardzo trzeźwo - zauważył ze zmarszczonymi brwiami.
- Wiesz, w końcu nigdzie nie poszedłem... siedzimy z Julkiem, sączymy Piccolo i oglądamy wszystkie „Powroty do przyszłości". Sylwester życia - odparł beztrosko. - Ale ciebie i tak tu nie ma, więc co mi tam.
- O kurcze, przepraszam... - zaczął Bartek tonem pełnym poczucia winy, bo kto wie, może Oliwerowi zależało na tym Sylwestrze, a teraz w ogóle wszystkiego mu się odechciało? Oli jednak tylko się roześmiał.
- Hej, nie, no co ty! To nie miał być zarzut. Ja bawię się świetnie - zapewnił go. - Julian wyraźnie też, nie może odlepić nosa od szyby, bo z rynku wszystko u nas widać. A jak u ciebie?
- Jest okej - odparł Bartek, wzruszając ramionami. - Super jest ich znowu zobaczyć. Cała reszta jest mi raczej obojętna, ale impreza jest w porządku. Ty masz Juliana, więc i tak na pewno bawisz się lepiej.
- Też tak myślę. Gdybyś jeszcze ty tu był, byłoby najlepsze towarzystwo świata - przyznał Oliwer. Bartek uśmiechnął się do siebie, siadając na łóżku.
- Ja też bym chciał - wyszeptał. - Chciałbym być teraz z wami.
- Chętnie byśmy cię przyjęli, ale nas zdradziłeś - stwierdził. - Nie no, żartuję - dodał szybko. - Po prostu chciałbym nacieszyć się tobą dzisiaj, ale mogę ewentualnie poczekać do jutra.
- Jutro na pewno się mną nacieszysz - obiecał Bartek i po raz kolejny zdał sobie sprawę z tego, jaki był napalony. Zdążył już przyzwyczaić się do codziennego... no, może nie seksu, ale czegokolwiek . Dziesięć dni to były wieki , a on był nastolatkiem .
- Wiesz, że nie wypuszczę cię przez całą noc? - upewnił się Oli.
- Mm, trzymam cię za słowo - wymruczał Bartek. - Jadę od razu do ciebie, bo u mnie będą dziewczyny, a nie wytrzymam ani chwili dłużej.
- Okej. Tylko będziemy musieli być cicho, bo będzie Julian - uprzedził Oli.
- Najwyżej zatkasz mi usta - zaproponował Bartek.
- A czym konkretnie mam ci zatkać te usta? - zapytał Oliwer podstępnie.
- Czym tylko chcesz, kochanie - odparł Bartek, chichocząc pod nosem.
- I o której dokładnie będę mógł zatkać ci usta czym tylko chcę?
- Koło dwudziestej drugiej. Plus, minus.
- Liczę minuty.
- Licz, licz. Zajmij się czymś.
- Wiem. Inaczej mogę nie wytrzymać napięcia.
- Jak cierpliwość zacznie ci się kończyć to pomyśl sobie, że za niecałe dwadzieścia cztery godziny będę z powrotem w twoim łóżku, jakbym nigdy z niego nie wyszedł - poradził mu Bartek, szczerząc zęby, po czym dodał nieco desperacko: - Tęsknię za tobą jak szalony.
- Dwadzieścia cztery godziny - przypomniał mu Oli.
- Dwadzieścia cztery godziny - powtórzył nieobecnie Bartek, mając wrażenie, że to było tak cholernie długo . Po chwili dodał zwyczajnie: - Szczęśliwego nowego roku.
- Coś czuję, że będzie - odparł cicho Oliwer, a Bartek po raz kolejny poczuł, jakby rozlało się w nim coś ciepłego. - Nie świętuj za mocno, żeby mieć siłę świętować jutro ze mną - dodał.
- Uwierz mi, będę miał - obiecał Bartek ze śmiechem. - Pa.
- Pa.
Bartek rozłączył się i niechętnie podniósł się z łóżka, po czym podszedł do drzwi i wpadł na czających się na korytarzu Magdę i Wojtka. Przez chwilę go zmroziło, po czym nakazał sobie zachować spokój. Może... może dopiero tu przyszli.
- Ja nie chciałem podsłuchiwać, ona chciała - oznajmił natychmiast Wojtek dziecinnym tonem. Magda przewróciła oczami.
- Nieprawda, ja też nie chciałam. Poszliśmy cię szukać i znaleźliśmy cię, jak byłeś bliski uprawiania seksu przez telefon z jakąś laską. Coś było o zatykaniu sobie ust. Nie wiń nas. Nie znaliśmy cię od tej strony - oznajmiła, szczerząc zęby i starając się brzmieć niewinnie. Wojtek sprawiał za to wrażenie nieco zażenowanego, ale uśmiechnął się niezręcznie i uniósł do góry kciuk.
Bartek przez moment rozważał panicznie wszystkie opcje. Były tylko dwie. Z jednej strony mógł w to brnąć i wymyślić jakąś nieistniejącą dziewczynę. Z drugiej strony mógł powiedzieć im prawdę, skoro temat już się pojawił i niech się dzieje wola nieba. Ostatecznie... co takiego mogło się stać? Nawet jak ta prawda im się nie spodoba, to widywał ich bardzo rzadko, a wiedział, że na pewno nie zrobiliby jakiejś strasznej rzeczy, jak na przykład powiedzenie jego rodzicom. Na tyle ich znał.
Tak naprawdę to Bartek zwyczajnie chciał , żeby ludzie wiedzieli, tylko Oliwer trochę mu to utrudniał. A to byli jego przyjaciele i w tym wypadku to on decydował. Miał wrażenie, że po tym wszystkim, co się wydarzyło w jego życiu, to było tak, jakby oni kompletnie go nie znali, bo nie mieli tak naprawdę kluczowej informacji. Czy mogli w takim razie nadal nazywać się przyjaciółmi, czy to wszystko było jedynie iluzją?
W międzyczasie Magda oczywiście już zaczęła tyradę.
- Czy mógłbyś mi wyjaśnić, dlaczego nic nam nie powiedziałeś? - zapytała oskarżycielskim tonem. - Kim ona jest? Jest z Krakowa? Spotykacie się? Jak długo? - zasypała go pytaniami.
- Ja powiedziałem ci o swoim pierwszym razie - rzucił w tym samym czasie Wojtek bardzo cicho i z wyrzutem. To było kompletnie w jego stylu.
Tak, powiedział mu. Bartek co prawda nie był obrzydzony, ale próbował to sobie wyobrazić i wzbudziło w nim to podobne emocje, jakie wzbudza program przyrodniczy. Był też przekonany, że Wojtek bardzo nie chciał słuchać o jego pierwszym razie, nawet jeśli on sam o tym nie wiedział.
Przez moment wpatrywał się to w jedno, to w drugie z niezdecydowaniem, po czym westchnął w duchu i nachylił się do nich.
- Słuchajcie, jesteście przywiązani do tej imprezy? - Oboje wzruszyli ramionami. - W takim razie podejrzewam, że muszę wam o czymś powiedzieć.
Teraz Magda zaczęła wyglądać na zaniepokojoną.
- Ale coś się stało? - zapytała z przestrachem.
- Nie, oczywiście, że nie. Nic złego - zapewnił ją Bartek z uśmiechem, bo w jego mniemaniu to rzeczywiście nie było nic złego, a poza tym nie chciał od początku robić negatywnej otoczki. Wyglądało, jakby oboje odetchnęli z ulgą.
- No dobra, no to chodźmy pogadać. Mam nadzieję, że to, co chcesz nam powiedzieć jest tego warte - zastrzegł Wojtek żartobliwie, a Bartek miał ochotę przełknąć ślinę. Nie martwił się o Magdę, ale Wojtek... dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, jak bardzo bał się jego reakcji i jak zła ona mogła się okazać. Przez chwilę miał ochotę się wycofać, ale skoro już zaczął... poza tym był dużym chłopcem. I był gotowy. Naprawdę czuł, że był gotowy. Jeśli jego najlepszy przyjaciel nie będzie w stanie tego zrozumieć, to trudno.
- Ej, chodźmy na tory! - zawołała z entuzjazmem Magda. - Jak za starych, dobrych czasów.
Bartek uśmiechnął się do siebie. To była ich stała miejscówka, więc wydawała się odpowiednia.
- Chcemy wziąć ze sobą jakieś piwko? - zasugerował Wojtek.
- Tak - zdecydował szybko Bartek. - Mnóstwo - dodał. Na trzeźwo tego nie przeżyję - dopowiedział w myślach.
Oboje zmierzyli go nieco dziwnymi spojrzeniami, ale nie odezwali się.
Bartek liczył, że droga będzie trwała dłużej. Zdążył już zapomnieć, że wszystko tutaj było tak absurdalnie blisko . Nie był to Kraków, to na pewno. W końcu usiedli na torach, jak robili to zawsze, będąc jeszcze dzieciakami i Bartek powoli zaczynał panikować, ponieważ skończyły mu się wymówki, żeby odłożyć ten moment w czasie.
- No dobra, no to gadaj - ponagliła go Magda, wpatrując się w niego z zaciekawieniem.
Bartek odetchnął głęboko i otworzył usta, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Tak naprawdę to nie wiedział, w jaki sposób ma to przekazać. Wyrzucenie z siebie słów „jestem gejem" wydawało się takie... banalne.
- Kurwa, to trudniejsze niż myślałem - powiedział w zamian, otwierając puszkę z piwem, żeby kupić sobie trochę czasu.
- Okej, najpierw ja chciałbym coś powiedzieć - oznajmił nagle Wojtek, a Bartek spojrzał na niego z nadzieją. Może zmienią temat i zapomną o całej sprawie...? - Słuchaj, stary... co się z tobą stało w tym Krakowie? - wypalił, na co Bartek zamrugał, nie rozumiejąc, o co mu chodziło. - Zacząłeś przeklinać. I pijesz... czwarte piwo. Normalnie skończyłbyś na jednym - oświadczył, na co Magda zmarszczyła brwi, ale pokiwała głową.
Mieli rację. Bartek naprawdę był zupełnie innym Bartkiem.
- Bardzo dużo rzeczy się stało - odparł w końcu enigmatycznie, po czym znowu nabrał głęboko powietrza. - Dobra... okej...
- Rany, po prostu powiedz! - zawołała Magda, która nigdy nie była znana z cierpliwości, po czym nagle jej oczy się rozszerzyły. - Boże, ale nie jesteś chory czy coś? - zapytała ze strachem. Bartek przewrócił oczami.
- Przecież powiedziałem, że to nie jest nic złego - odparł zgryźliwie.
- No dobra, ale co może być takiego trudnego...? - zaczęła, zostawiając pytanie zawieszone gdzieś w przestrzeni. Bartek przełknął ślinę.
- Nie rozmawiałem z żadną laską. Rozmawiałem z facetem - wypalił nagle, zupełnie bez zastanowienia. Wojtek zmarszczył brwi, a Magda zamrugała. To Wojtek odezwał się jako pierwszy.
- Rozmawiałeś z facetem o zatykaniu sobie ust? Boże, to w jakim to było kontekście? - zapytał ze zgrozą. Bartek miał ochotę klepnąć się w czoło.
- Dokładnie w tym samym, w jakim myśleliście, że było - odparł cicho, gapiąc się w przestrzeń. Wojtek przez chwilę nie odpowiadał.
- Ale jak to? - zapytał głupio. - Bo ja naprawdę myślałem, że chodziło o...
- Boże, kotek, ale ty jesteś tępy - wtrąciła Magda zirytowanym głosem, najwyraźniej nie mogąc już wytrzymać, na co Wojtek spojrzał na nią z urazą. - Bartek w dość niezręczny sposób próbuje nam powiedzieć, że lubi facetów. To właśnie próbujesz powiedzieć? - upewniła się, zwracając się do Bartka.
- To właśnie próbuję powiedzieć - potwierdził, myśląc w duchu, że może rzeczywiście jak na Wojtka był zbyt subtelny, bo Wojtkowi trzeba było jak krowie na granicy. Dzięki, Magda - pomyślał.
Spojrzał na Wojtka, który wyglądał, jakby się zawiesił i tylko patrzył tępo w przestrzeń. Nawet Magda zaczęła przyglądać mu się z zaniepokojeniem.
- Ale nie, poczekaj... - rzucił nagle. - Że niby lubisz facetów w taki sposób, w jaki normalnie lubi się dziewczyny? - upewnił się. Bartkowi nie do końca to pasowało.
- No wiesz, to kwestia dyskusyjna... - zaczął.
- Ale przecież kiedyś lubiłeś dziewczyny - oświadczył Wojtek. Bartek wpatrywał się w niego przez moment bez mrugania.
- Nie - zaprotestował.
- Tak - upierał się Wojtek. - Cieszyłeś się, kiedy rozmawialiśmy o dziewczynach.
- Nie - powtórzył Bartek. - Nie brałem w tym udziału i czasami przytakiwałem.
Wojtek zamyślił się, jakby próbował sobie przypomnieć, czy rzeczywiście tak było.
- Wojtek, czy Bartek kiedykolwiek miał dziewczynę? - zapytała retorycznie Magda. Wojtek zastanawiał się przez chwilę, po czym pokręcił głową. - A czy kiedykolwiek był zainteresowany jakąś dziewczyną? - dodała, na co jej chłopak znowu pokręcił głową. - Nie. Właśnie. Dlatego teraz z jednej strony jest mi cholernie głupio, że nigdy sama na to nie wpadłam, a z drugiej... dlaczego po prostu nie powiedziałeś nam wcześniej? - zwróciła się do Bartka nawet nie z wyrzutem, tylko jakby czuła się winna. Bartek wzruszył ramionami.
- Nie wiem, chyba musiałem do tego dojrzeć i sam się z tym oswoić - wyjaśnił przepraszająco, na co Magda spojrzała na niego ze zrozumieniem i już chciała coś odpowiedzieć, ale Wojtek jej nie pozwolił.
- Ej, ale poczekaj, stary - rzucił, więc oboje zamilkli, patrząc na niego wyczekująco. - Bo do mnie to dopiero dociera. To znaczy ja wiem, że takie rzeczy są, ale chyba nigdy za bardzo nie zastanawiałem się... To znaczy... że wszystkie te rzeczy, które ja chcę robić z dziewczynami, ty chcesz robić z facetami ? - upewnił się, kładąc nacisk na słowo „faceci" i krzywiąc się spektakularnie. Bartek jedynie uniósł brew.
- No - przyznał spokojnie.
- I nie mierzi cię to? - dodał Wojtek z niedowierzaniem.
- Absolutnie nie.
- Ale wiesz... bo ja wiem , jak to musi działać, kiedy jest dwóch facetów, więc pomyśl sobie w ten sposób, że żeby to zrobić to musiałbyś... - zaczął, a Bartek parsknął śmiechem, bo Wojtek czasami naprawdę nie był najmądrzejszy.
- Uwierz mi, stary, ja wiem bardziej - zapewnił go z przekonaniem, uśmiechając się znacząco. Zanim do Wojtka zdążyło to dotrzeć, Magda nie wytrzymała.
- Na litość boską, Wojtek, przed chwilą słyszeliśmy, jak umawiał się na jutro na seks! - zawołała może nieco zbyt głośno, bo aż odbiło się echem. - Czy do ciebie nic nie dociera?
Twarz Wojtka znowu wykrzywiła się koszmarnie, zupełnie jakby pomyślał o czymś absolutnie strasznym.
- O Boże, ale przecież... - zaczął, ale Bartek mu przerwał.
- Słuchaj, stary, naprawdę przeżywasz tę kwestię jak twoja dziewczyna okres - oznajmił ostrym tonem, bo na Wojtka ten ton zwykle działał. Magda rzuciła krótkie „ej!". - Nie bądź już tak święcie zgorszony, seks to seks, a jeśli naprawdę nie jesteś w stanie tego przełknąć to po prostu mi o tym powiedz, a nie wykrzywiasz się jak idiota.
Wojtek zamilkł na chwilę, wpatrując się w niego niepewnie, po czym zrobił smętną minę.
- Nie mów do mnie tak zimno, wiesz, że tego nie lubię - mruknął naburmuszonym tonem, a Bartek poczuł, jak jego usta rozciągają się w uśmiechu. To był właśnie cały Wojtek. - Nie no, słuchaj... jesteś moim najlepszym ziomkiem i nic tego nie zmieni... wiesz o tym, nie? - zapytał niepewnie. W tym momencie Bartek poczuł, jak całe napięcie z niego uchodzi.
Teoretycznie wiedział, że Wojtek nie należał do osób, które odwróciłyby się przez coś takiego. Trochę martwił się o tę jego obsesję bycia „prawdziwym facetem", ale akurat o brak lojalności go nie posądzał. O coś takiego mógłby posądzić swoją matkę, bo ona była typem „kocham cię, jeśli" albo „kocham cię, ponieważ", albo „kocham cię pod warunkiem, że". Wojtek... Wojtek był typem, do którego Bartek mógłby przyjść i oświadczyć, że kogoś zamordował, a on pomógłby mu ukryć ciało.
To nie zmieniało jednak faktu, że ulga była ogromna . Bartek poczuł, że na jego twarzy pojawia się szeroki uśmiech.
- Mogę cię przytulić? - zapytał, patrząc przed siebie zamiast na niego. Wojtek przyjrzał mu się nieufnie.
- A dotykałeś ostatnio jakichś penisów, które nie były twoje? - zapytał podejrzliwie. Bartek wybuchnął śmiechem.
- Tak, setek tysięcy - odparł sarkastycznie.
- Ble!
- Nie, tak naprawdę to tylko jednego - uspokoił go.
- Nadal - stwierdził Wojtek bez wahania, na co Bartek przewrócił oczami.
- No i co z tego? Większość dziewczyn też - zauważył. Wojtek zmarszczył brwi, jakby nie wpadł na to wcześniej. - Naprawdę nie rozumiem was, heteryków, jesteście tak dramatyczni, ja nie brzydzę się kobiet, a ty? Jakby miała ci ręka odpaść - powiedział z irytacją. Wojtek jakby trochę się zawstydził.
- Nie no, dobra, to był żart. Chodź tutaj - powiedział w końcu, wyciągając w jego stronę ramię. Przez chwilę siedzieli w ciszy, a Magda patrzyła na nich z uśmiechem.
- Ej, kocham cię, stary, wiesz? - rzucił cicho Bartek, na co Wojtek zmarszczył nos.
- Ale to było gejowskie - stwierdził.
- Wiem - odparł Bartek, parskając śmiechem. Wojtek spojrzał na niego niepewnie.
- Nie powtórzę tego nigdy więcej, bo to strasznie pedalskie, ale jeśli teraz bardzo potrzebujesz to usłyszeć... ja ciebie też - wydusił. Bartek zaczął trząść się ze śmiechu.
- Ooo, ja was też! - zawołała Magda, praktycznie się na nich kładąc. Przez chwilę cała trójka milczała.
- Ej, ale musisz mi powiedzieć. Po której... stronie jesteś? Tylko mi nie mów, że... - zaczął niepewnie Wojtek, a Bartek znowu się roześmiał, ale bardziej po to, żeby ukryć zażenowanie. Na szczęście Magda wybawiła go z opresji.
- Wojtek, później możesz go wypytać o gejowski seks, całkowicie to rozumiem, naturalna ciekawość - oznajmiła wyrozumiałym tonem, w którym słychać było jednak nutki złośliwości. Wojtek zapowietrzył się i zaczął coś dukać, że „on nigdy, przenigdy...". Magda przewróciła oczami, po czym zwróciła się do Bartka: - Ja z kolei chciałabym posłuchać o tym jedynym - oznajmiła, uśmiechając się znacząco i spoglądając na niego z wyczekiwaniem. Wojtek w końcu uspokoił się i też zaczął sprawiać wrażenie zainteresowanego.
- Ej, tak w ogóle to szybko ci poszło - stwierdził z zastanowieniem. - Trzy miesiące i już... w Krakowie jest aż tak dużo pedałów, że do wyboru, do koloru? - palnął bez zastanowienia, po czym poprawił się, kiedy Magda spiorunowała go wzrokiem. - To znaczy, wiesz... gejów.
Bartek roześmiał się, kręcąc głową.
- Jakoś nie rusza mnie to słowo, dopóki ktoś nie używa go z zamiarem obrażenia to zupełnie to po mnie spływa - stwierdził, wzruszając ramionami. - I nie, nie ma ich aż tak dużo... no ale na pewno więcej niż tutaj.
- No to moment, a ty już wyrwałeś jakiegoś fajnego pedałka. Chyba jestem dumny - powiedział Wojtek takim tonem, jakby jego samego to zaskakiwało. Bartek pokręcił głową ze śmiechem, bo po pierwsze najwyraźniej Wojtka potrzeba bycia macho działała na wszystkich płaszczyznach, a po drugie... o Oliwerze można było mówić wiele rzeczy, ale z pewnością nie był „pedałkiem".
- Jak ma na imię? - zapytała Magda podekscytowanym tonem, postanawiając chwilowo zignorować idiotyzm swojego chłopaka.
- Oliwer.
- Gejowskie imię - zdecydował Wojtek. Oboje spojrzeli na niego krzywo. - Ej, ale nie jest jakimś takim typowym gejem, który jest stylistą, nosi boa i mówi „hejka", co? - dodał z obawą. - Bo ty jesteś zupełnie normalny...
Bartek miał wrażenie, że zaraz padnie ze śmiechu. Cała ta rozmowa przekraczała wszystkie granice absurdu.
- Nie, jest wytatuowanym gitarzystą na motorze - odparł zgryźliwie, a Magda parsknęła śmiechem.
- A tak na poważnie?
Bartek zamrugał, po czym zorientował się, że oni chyba myśleli, że to była ironia.
- Nie, naprawdę jest wytatuowanym gitarzystą na motorze - powtórzył, starając się brzmieć poważnie, ale ciężko było mu powstrzymać uśmiech. Magda nadal się śmiała, ale Wojtek przez moment wpatrywał się w niego uważnie, jakby chciał upewnić się, że żartował.
- Nie - oznajmił w końcu niedowierzającym tonem.
- Tak - potwierdził Bartek, uśmiechając się szeroko. Do Magdy chyba wreszcie zaczęło docierać, że to nie był żart. Uniosła wysoko brwi.
- Rany boskie, Bartek, teraz naszło cię na okres buntu? - zapytała z niedowierzaniem. Bartek machnął ręką.
- To nie chodzi o okres buntu. Nie poleciałem ani na motor, ani na tatuaże, ani na gitarę - zapewnił ją z uśmiechem. - Właśnie na te rzeczy nie poleciałem , choć teraz przyznaję, że mają swój urok.
- Nie? - powtórzyła Magda tonem pełnym wątpliwości. Bartek pokręcił głową.
- Po prostu chodzi o niego - wyjaśnił, wzruszając ramionami. - Gdyby był stylistą w boa, nie zrobiłoby mi to żadnej różnicy.
Magda przez chwilę wpatrywała się w niego z szeroko otwartymi oczami.
- Wow. Ale to słodkie - stwierdziła w końcu, chyba trochę się rozpływając. Wojtek z kolei nie sprawiał wrażenia przekonanego.
- Po prostu to cholernie do ciebie nie pasuje. Do Bartka, którego znam - wyjaśnił, cały czas marszcząc brwi. Bartek zastanawiał się przez chwilę.
- Zaufajcie mi, pasuje idealnie - powiedział zwyczajnie, czując, jak jego usta same się uśmiechają, a oni nie mieli innego wyjścia, jak tylko to przyjąć.
***
1 stycznia
- Mm, chodź tutaj - szepnął Oli w momencie, w którym Bartek wszedł do jego mieszkania. Zamknął za nim cicho drzwi, objął go w pasie i zaczął całować, najpierw w skroń, później w policzek, w nos i we wszystko, na co jego usta natrafiły. Bartek przeżył mały szok, bo z mrozu trafił prosto w ramiona Oliwera.
- Julian już śpi? - upewnił się cicho.
- Mhm, wymęczyłem go dzisiaj i padł - odparł Oli. Bartek parsknął.
- O Boże, to brzmi, jakbyś mówił o psie... - zaśmiał się, ale uciszyły go usta Oliwera na jego własnych. Przez chwilę intensywnie oddawał pocałunki, po czym oderwał się od niego.
- Ej, chodź pod prysznic. Cały się kleję - wyszeptał.
- Kusisz - odparł Oliwer, unosząc znacząco brew, ale posłusznie złapał go za dłoń i pociągnął do łazienki. - Ale to dobrze. Woda nas trochę zagłuszy - dodał, ściągając z Bartka koszulkę i od razu sięgając do jego rozporka.
- I tak możesz zatkać mi usta - zasugerował Bartek uwodzicielsko, zsuwając z siebie dżinsy, podczas gdy Oli sam zaczął się rozbierać.
- Nie powiedziałem, że tego nie zrobię - zapewnił go, a Bartek pociągnął go za sobą pod prysznic, odkręcił wodę, przylgnął do niego i aż westchnął, kiedy ich ciała otarły się o siebie. Popchnął Oliwera delikatnie na ścianę i zaczął składać drobne pocałunki na jego szyi, a potem na obojczykach i klatce piersiowej, zmierzając w dół. Oliwer zamruczał gardłowo, odchylając głowę do tyłu i wsuwając palce w mokre włosy, które teraz były gdzieś na wysokości jego pępka. Wydał z siebie protestujący dźwięk, kiedy usta Bartka zaczęły błądzić po jego udach. Jezu, jaki on był czasami wkurzający...!
Ale i tak nigdy nie miał go dość.
Bartek dopiero z czasem odkrył, że to uwielbiał. Uwielbiał smak i zapach, uwielbiał doprowadzać Oliwera do takiego stanu, do jakiego go doprowadzał. Odgłosy, które Oli z siebie wydawał sprawiały, że wszystkie jego zmysły szalały. Chyba nawet wolał dawać przyjemność niż ją otrzymywać, bo myśl o tym, że jego usta potrafią doprowadzić Oliwera na szczyt, odbierała mu rozum. Na samym początku to był dramat, krztusił się i zatykał, aż Oliwer w końcu powiedział mu, żeby przestał się tak męczyć, bo naprawdę zaczyna mu być głupio i że jeśli Bartek ma się udusić , to może niech lepiej przestanie . Bartek wstał wtedy z kolan i powiedział mu, że nie, on zamierza to zrobić, a Oliwer zapytał go z uśmiechem, czy zawsze jest taki uparty, nawiązując do ich rozmowy w ogródku piwnym i to było takie cholernie słodkie .
Okej, więc Bartek nie urodził się z tą umiejętnością. Wielkie mi rzeczy. To wcale nie było tak, że to było łatwe . Ale teraz... teraz było naprawdę dobrze. Bartek zresztą dopiero się odblokowywał. Jeszcze niedawno myślał o wszystkich tych rzeczach, ale nie sądził, że będzie potrafił stanąć przed prawdziwym mężczyzną, który nie był jego wyobrażeniem i po prostu je zrobić, nie zapadając się przy tym pod ziemię. Bo były takie rzeczy, które były podniecające, ale jednocześnie zawstydzające, nawet w jego własnych myślach, jak... jak wzięcie go do ust albo wypięcie się, albo owinięcie go nogami w pasie. Ale to bardzo szybko zanikało, być może dlatego, że to był Oliwer, a być może dlatego, że to były normalne ludzkie popędy, a przyjemność zwyczajnie wygrywała z zawstydzeniem. Odkrywał w sobie różne rzeczy, na przykład to, że po prostu lubił ideę siebie klęczącego przed Oliwerem, jakby przez chwilę jedynym celem w jego życiu było dawanie mu przyjemności. Albo kiedy Oliwer przyciskał go całym ciałem do łóżka w taki sposób, że Bartkowi wydawało się, że był wszędzie wokół , a Bartek był całkowicie na jego łasce. Odkrywał tego typu rzeczy i nie wiedział jeszcze do końca, jakie miał fetysze i czy miał jakiekolwiek, ale bardzo chciał się dowiedzieć.
Poruszał głową w górę i w dół, co jakiś czas odsuwając się i całując każdy kawałek skóry, na jaki natrafił, żeby móc odetchnąć i nabrać powietrza. Czuł palce delikatnie zaciskające się w swoich włosach i zaczynało mu się już kręcić w głowie od tych wszystkich zmysłowych doznań. Sięgnął ręką w dół, żeby dotknąć samego siebie i zamruczał, a potem przypomniał sobie, że Oli zawsze wariował, kiedy Bartek mruczał, robiąc to, więc zaczął mruczeć przez cały czas. Jednocześnie jakoś tak zupełnie odruchowo przesunął drugą dłoń na pośladki Oliwera, rozchylił je i zaczął tam masować, bo sam uwielbiał to uczucie. Nawet przez myśl mu nie przeszło, że nigdy wcześniej tego nie robił.
Bartek wyczuł, że Oli nieco się spiął, ale zignorował to, bo ludzie często spinają się w czasie seksu. Mimo wszystko jednak zabrał rękę, cały czas robiąc ustami to, co robił wcześniej, ale po kilku chwilach zdał sobie sprawę, że Oliwer chyba trochę... zmiękł. Albo nawet bardzo. Odsunął się, patrząc do góry pytającymi oczami i czując nadchodzącą falę ogromnego zażenowania, no bo co było nie tak ? Ale Oli nie patrzył na niego, patrzył gdzieś w bok i przeczesywał włosy palcami. Bartek skupił się całym sobą, żeby nie zawstydzić się jak nastoletni idiota, tylko zachować jak dorosła osoba, wystarczająco dorosła, żeby uprawiać seks, więc podniósł się powoli, położył dłoń na jego policzku i zapytał cicho:
- Hej, co jest?
Oliwer tylko pokręcił głową, nie patrząc na niego.
- Nic, po prostu coś... coś mi się przypomniało - mruknął niechętnie. W końcu spojrzał na niego z takim dziwnym wyrazem twarzy, przez który Bartkowi przeszło przez myśl, że Oli mógł być bardziej zażenowany niż on, ale za chwilę znowu odwrócił wzrok. - Boże, przepraszam, Bartek... - wymamrotał gdzieś w stronę ściany. - Chyba... chyba nie mogę tego teraz robić.
Bartek chwycił jego drugi policzek, zmuszając go, żeby na niego spojrzał. Spojrzał, ale tylko przez chwilę, bo jego wzrok znowu uciekł gdzieś w bok. Bartek nie miał pojęcia, jak z nim postępować, kiedy zachowywał się w taki sposób, bo to wszystko stało się w momencie, kiedy... Bartka trochę zmroziło, a przez głowę przeleciały mu wszystkie możliwe czarne scenariusze.
- Hej, nic się nie stało - wyszeptał w końcu. - Nie... nie zrobię tego więcej, jeśli nie chcesz - dodał, przełykając ślinę.
- Nie, nie o to chodzi, po prostu... - Oliwer zaciął się, jakby nie wiedział za bardzo, jak dokończyć zdanie.
- Powiesz mi? - zapytał delikatnie Bartek. Oli pokręcił głową.
- Nie - zdecydował. - Nie, nie, to nic wielkiego, więc nie ma potrzeby, żeby... - Oliwer zaczął rozglądać się w popłochu, jakby zupełnie nie wiedział, co ze sobą zrobić i jak wybrnąć z sytuacji, więc Bartek odsunął się niechętnie, nie spuszczając z niego zaniepokojonego wzroku.
- Skoro to nic wielkiego, to tym bardziej po prostu mi powiedz - poprosił cicho. Kiedy już wypowiedział te słowa, zdał sobie sprawę, że jego głos brzmiał strasznie dziecinnie i bezradnie.
- Lepiej, żebyś nie wiedział - rzucił nieco ostrzejszym tonem Oli, który już otwierał drzwi prysznica. Bartek zacisnął zęby. Szlag by to.
- Czyli znowu wracamy do pierdolenia głupot? - zapytał wyzywającym tonem, wychylając się z prysznica i obserwując, jak Oliwer wyciera włosy.
- Tak - warknął, nawet na niego nie patrząc, po czym owinął się ręcznikiem i mruknął pod nosem: - Idę zapalić.
Zanim zdążył wyjść z łazienki, Bartek jeszcze zawołał za nim ze złością:
- Gratulacje, świetny początek związku, Beściak!
Bartek momentalnie poczuł się winny, bo miał nadzieję, że nie obudził Juliana, a z drugiej strony idiotyzmem było pójście na balkon z mokrymi włosami w styczniu , więc otworzył usta, żeby mu to uświadomić, jednak ten zamknął już za sobą drzwi do łazienki, zostawiając Bartka kompletnie ogłupiałego pod strugą wody.
____________
* Imagine Dragons - „Demons"
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro