Powrót z martwych
- Ależ Panie Lee, to niebe...
- Niebezpiecznie będzie jak rzucę Cię aligatorom na pożarcie! - Yut miał stanowczy talent do grożenia ludziom. Był w stanie kogoś zabić.
Nie lubił zbyt natrętnej służby. Jeśli mówi, że ma zamiar iść szukać osoby która rzuciła cegłą to zrobi to. I nic nie powinno go powstrzymywać.
Ani mu rozkazywać. Jedyną osobą która śmiała mu coś zabronić a zatrudniał ją, był Blanca.
Ale on odszedł.
"Odszedł, Yu. Nie myśl o tym." - rozkazał sobie w głowie.
Czemu więc zaczął o nim myśleć?
Stop.
Ubrał płaszcz i wyszedł z apartamentu. Nikt nie będzie zakłócał mu spędzania czasu na kanapie w depresji i z winem.
Nikt.
***
Eiji o mało nie upuścił słuchawki od telefonu domowego.
Głos, który słyszał przed chwilą... Nie pomyliłby go z nikim innym.
Dwa lata temu, kilka tygodni po jego wizycie w USA, zadzwonił Sing.
Powiedział mu, że Ash nie żyje.
Japończyk nie chciał w to wierzyć, nie mógł.
Cały czas czekał na telefon od Asha.
I w końcu się doczekał.
- Eiji. Wierzę, że nikomu o tym nie powiesz, bo to sekret. To ja, Aslan - użył swojego prawdziwego imienia - żyję.
Tylko tyle. Nie powiedział kiedy się spotkają.
Kiedy, bo skoro żyje to na pewno się spotkają!
Eiji chciał go zobaczyć, ale wiedział że nie może.
Musiał cierpliwie czekać.
***
Yut Lung odszedł wraz z eskortą cały dom. Nic.
Nikogo nie znalazł, postanowił się ukryć w innym mieszkaniu. Nie żeby coś, ale nie miał ochoty umierać na czyichś zasadach. Jeśli miałby umrzeć, on musiałby wybrać miejsce i czas.
Jednak osoba, która właśnie stała ukryta za murem nie sądziła tak samo. Ta osoba nie tylko chciała zabić panicza Lee.
Chciała go dostać na własność, zniszczyć i sprawić aby błagał o śmierć.
Witam, witam. Oto kolejny rozdział, zgodnie z Waszymi prośbami. Mam nadzieję, że Wam się podoba. Chcecie więcej?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro