12
Pansy Parkinson, jak w każdy Sobotni, poranek siedziała w salonie Pokoju Wspólnego Ślizgonów. Był to jej taki mały nawyk. Mogła stąd obserwować kto gdzie idzie, kto z kim kręci i takie tam. A teraz było to szczególnie ważne. Odkąd Draco wylądował w Skrzydle Szpitalnym musiała dwoić się i troić potrójnie by zbierać jakiekolwiek ważne informacje z Domu Salazara. Było to tym łatwiejsze gdyż wieść o ukaraniu Malfoya przez Mrocznego Pana bardzo nadszarpnęła jego pozycję społeczną w tym Domu. W Slytherinie w zasadzie miało miejsce przetasowanie władzy. Draco dalej oficjalnie miał najwyższą pozycję ale Pansy wiedziała że stoi na Podium ze spruchniałych desek i nie minie dużo czasu nim ów deski się pod nim połamią. Nie żeby miało to jakiekolwiek znaczenie biorąc pod uwagę że Malfoy spiknął się z Potterem. A raczej wpadł z nim. W każdym razie, Pansy miała teraz pełne ręce roboty w przeciągu ostatniego tygodnia. Konspirowała, szpiegowała, flirtrowała by zebrać jak najwięcej informacji tak bardzo potrzebnych jej jak i Draco, Potterowi, a także ich sojusznikom.
Sojusznikom, tak... Pansy z trudem to przyznawała ale była pod pełnym wrażeniem tego co dokonali Puchoni. Nigdy by się po nich tego nie spodziewała. Nikt by się nie spodziewał! Wyszli z genialną inicjatywą pomocy, sami z siebie, a do tego w ciągu tygodnia, no w dokładnie to w 5 dni, utworzyli coś ala Państwa Podziemnego na Terenie Hogwartu. Niebywałe osiągnięcie jak na Dom uchodzący za dziurę pełną Nieudaczników. Choć jakby tak na to spojrzeć to ta niewiara w ich umiejętności, powszechna pogarda, dawała im sporą swobodę. Gdziekolwiek by nie poszli, co by nie zrobili, zawsze będą na nich patrzeć z politowaniem i marginalizować ich intencje. Nikt by nawet nie pomyślał że mogli by coś knuć za czyimiś plecami. Teraz wydaje jej się, że rozumiała dlaczego Filch tak bardzo ich gnębi. Czyżby też rozumiał jak tak naprawdę mogą być niebezpieczni i w ten sposób hamuję ich? Być może, to dosyć prawdopodobne.
Jej rozmyślaniom przeszkodził Blaise, który wpadł do Salonu jak strzała. Z wrażenia aż się podniosła. Blaise biega po korytarzach a jego maska zobojętniałego dupka spadła?
Gdy tylko ten ją zobaczył szybko do niej podszedł.
- Nie uwierzysz co się stało! - Wysyczał ledwo tłumiąc złość i zdenerwowanie
Parę osób które były obecne w Salonie zaczęło wsłuchiwać się w to co ma do powiedzenia.
- To chyba coś bardziej poważnego niż wygrana Hufflepuffu ze Slitherinem w Quidditcha, sądząc po twojej twarzy - Stwierdziła starając się złagodzić napiętą atmosferę którą sprowadził jej czarnoskóry "kolega"
- A żebyś wiedziała! - Krzyknął zirytowany jej zachowaniem - Aurorzy Aresztowali Draco!
- Co!? - Pisnęła zaskoczona i zła Pensy
Te wieści całkiem ją zaskoczyły. Jak mogło do tego dojść? Czyżby Draco nie ukrył Mrocznego Znaku!? Czy to dlatego go pochwycili!?
- Są teraz Dyrektora! - Sykną i chyba chciał coś dodać ale Pansy wybiegła pośpiesznie z pokoju wspólnego
Musiała znaleźć Bones lub kogokolwiek z ich Grupy Konspiracyjnej. Muszą obmyślić plan odbicia Draco. I trzeba będzie też poinformować Pottera o zaistniałej sytuacji.
Gabinet Dyrektora
Draco siedział na krześle ze spuszczoną głową, i ze związanymi z przodu rękami. Szczękę miał mocno ściśnięta ze wściekłości z powodowanej Farsą w jakiej się znalazł. Gdy tylko ty przyszli z Dyrektorem, i swoimi oprawcami, w gabinecie czekało na nich kilku niższych stopniem pracowników z Ministerstwa których znał z widzenia. Oprócz nich był obecny też ich Profesor Obrony z 4 roku, jego jak się orientował kuzynka Nimfadora i Ojciec Weasleya. To jakich ludzi Dyrektor dobrał była dla Malfoya zaskakująca. Nikt tu z obecnych, prócz Dyrektora, nie miał wystarczająco wysokiej pozycji ani wpływów w Ministerstwie. No może Persy miał tam jakieś kontakty ale w ciągu nawet 3 lat pozyskane kontakty są jeszcze słabe. To polityka. A jego ojciec? Zwykły szarak który nie potrafi bronić swoich projektów i tylko niewielka ich część przechodzi. Choć słyszał że gdyby nie Dumbledore to żaden z jego projektów nie miał by szans na zrealizowanie. Reasumując, zebrał ludzi o małych wpływach a do tego jakby na to nie patrzeć ludzi postronnych, byłego Aurrora który oficjalnie winien być klasyfikowany mianem "cywila" i dwoje uczniów. Ewidentnie coś tu było na rzeczy.
Gdy już go usadzili to usłyszał od "ludzi Dropsa", jakie to przewinnienia są mu zarzucane, co go czeka, kpili z niego przy okazji, wyśmiewali i takie tam. Spływało to po nim. Nie obchodziło go to. Jakiś tam niższy z Ministerstwa ględził coś że niechybnie trafi do Askabanu jeśli naturalnie będzie miał szczęście. Prędzej sam sobie żyły paznokciami poprzecina. Ale w tedy do głosy wszedł Dyrektor ze swoim opiekuńczym ciepłym głosem.
- Mój Drogi, masz trudną sytuację i wiem że jest ci niezmiernie ciężko - Nachylił się nieco w stronę Draco - Wiem jednak że w głębi serca jesteś dobrym chłopakiem i rozumiesz w jakim niebezpieczeństwie jest magiczny świat - Sondował go przez chwilę po czym kontynuował - Wiem że wiesz gdzie przebywa Harry, dlatego mam dla ciebie układ - Oznajmił uśmiechając się pogodnie - Jeśli nam go przekażesz postaram się by złagodzono twoją karę a nawet... - Szeroko się uśmiechnął wygodnie siadając na swoim siedzeniu - A nawet, postaram się na wypuszczenie twojego ojca z Askabanu - Draco zamarł na te słowa i spuścił głowę
Dumbledore wydawał się bardzo zadowolony z siebie. Myślał że ma Malfoya i Pottera na wyciągnięcie ręki. Nie wiedział bowiem iż źle soduje reakcje Dracona. Myślał że jest bliski przystania na jego propozycje co było błędem. Draco owszem był przerażony ale nie tym że musi kogoś zdradzić ale tym że jego ojciec miałby wrócić do jego życia. A tego za żadne skarby nie chciał. Jednak po chwili przerażenia olśniło go, czego nie dał po sobie poznać. Jedyna porzyteczna rzecz jaką nauczył go ojciec to maskowanie własnych uczuć. A trudno je osiągnąć zwłaszcza gdy jest się mocno rozbawionym. Draco zrozumiał że oni nic nie rozumieją. Są ślepi. Nie wiedzą co zachodziło w jego domu ani co teraz łączy go z Potterem. Myślą że będzie chciał wymienić Harrego na ojca. Błąd, okropny błąd! Paradoksalnie, szopka, intryga której padł ofiarą została wywrócona do góry nogami. Teraz to on się z ich śmiał. Odetchnął z ulgą. Uzyskał informacje. Harry i dziecko są bezpieczni. To wspaniale. Wspaniałe. Nie musi się o nich martwić. Nie znajdą ich. Może iść do Askabanu ale i tak niczego im nie zdradzi. I z zaskoczeniem, jak i radością, stwierdził, że jest z siebie dumny.
- Nie - Powiedział tylko
Mina Dumbledora zrzedła. Nie tego się spodziewał. Wstał i obszedł stuł dookoła podchodząc do Dracona.
- Jutro zabiorą cię stąd Auroży Ministerstwa - Odparł Dyrektor - Oficjalnie wydalam pana ze szkoły
Oznajmił po czym odszedł kierując się do swoich kwater. Draco nie obchodziło co chcieli mu zrobić i jak bardzo byli zadowoleni z werdyktu Dyrektora, on był szczęśliwy. Harry był bezpieczny
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro