Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6 Ból

Minęły dwa miesiące od śmierci Misaki... Na pogrzeb przyszło bardzo wielu ludzi w różnym wieku. W większości byli to pacjenci zielarki. Podczas ceremonii nie miała już siły płakać. Stała tam tylko jak słup soli, prawie nieobecna. Mechanicznie przyjmowała kondolencje. Wspominała ostatnią ich rozmowę, posiłek... nie mogła uwierzyć, że jej już nie ma. Spakowała jej rzeczy i położyła w jednym z wolnych pokoi. Mimo to, wszystko tutaj przypominało o tej poczciwej kobiecie. Próbowała uporać się z jej stratą... czuła jednak, że razem z nią umarła jej radość i chęć do życia. Znów pogrążyła się w wirze pracy. Z Kakashim już nie mogła trenować, bo wyruszył na kilkumiesięczną misję. Nie miała ochoty nigdzie wychodzić, a w nocy dręczyły ją koszmary. Gdy przyjaciele przychodzili ją pocieszać, udawała że nie ma jej w domu. Do czasu...

- Cholera Dekashi... nie mogłaś mi otworzyć...? Nie musiałbym wtedy wchodzić przez okno jak jakiś włamywacz – Takumi był najbardziej uparty z ich wszystkich. Dzwonił, robił zakupy, a nawet gdy jej nie było posprzątał i zrobił obiad. Wiedziała, że bardzo się stara. Ona natomiast stała się oschła i zimna... Nie chciała taka być. Po prostu nie wiedziała jak to zmienić.

-Widzę, że Muszę następnym razem pozamykać okna- spojrzała na niego bez wyrazu.

- Ostatnio zrobiłaś się bardzo milutka - próbował z nią żartować mimo iż wiedział, że nie przynosi to upragnionego efektu. – Zrobiłem Ci zakupy.

- Nie jestem głodna

- Gdyby nie ja w ogóle byś nie jadła... spójrz na siebie.... Skóra i kości. Nie wytrzymasz na najbliższej misji.

- Trudno...

Nie wiedział już co robić... z każdym dniem było coraz gorzej. Chciał jej jakoś pomóc, ale ona na to nie pozwalała... Marniała w oczach. Podszedł do siedzącej na kanapie dziewczyny wziął za ramiona i potrząsnął najmocniej jak się dało.

- Zostaw mnie, co ty wyrabiasz!!? – krzyknęła.

- Próbuję odzyskać przyjaciółkę, jestem pewny że gdzieś tam jest!

- Nie ma! Powiedziałam zostaw mnie!

- Jak myślisz co by powiedziała Misaki, widząc Cię w takim stanie?

- Nie waż się o niej rozmawiać!

- Spróbuj mi zabronić! Odkąd umarła nie jesteś sobą! Nie tak Cię wychowała... Ludzie odchodzą Dekashi... taka jest kolej rzeczy. Sama Misaki o tym dobrze wiedziała. Przestań się wreszcie obwiniać! Ciekawe jakby zareagowała gdyby zobaczyła jaką suką się stałaś . – po tych słowach poczuł palące ciepło na policzku. Nie patrzyła na niego ze złością, a ogromnym bólem... Cieszył się, że go spoliczkowała. Była to wreszcie jakakolwiek reakcja z jej strony.

- Nie rozumiesz... to jest moja wina... ona umarła tu sama... nikt nie trzymał ją za rękę... gdy wydawała ostatnie tchnienie ja..... – tu słowa ugrzęzły jej w gardle.

- Przestań – objął ją lekko sadzając na dywanie – chciała byś poszła na ten bal, cieszyła się z tego. Równie dobrze mogło się to zdarzyć w zwykły dzień. To nie twoja wina. – ukryła twarz w jego torsie.

- Musisz żyć w pełni... dla niej... dla siebie. Wiem, że to już druga taka strata, ale nie możesz się poddawać. Ona by tego nie chciała... - poczuł jak jego koszulka robi się mokra od jej łez.

- Przepraszam – usłyszał – Nie chcę taka być, ale nie jestem w stanie się z niczego cieszyć

- Daj sobie czas. To minie. Obiecuję, że będzie lepiej. – po czym przytulił ją jeszcze mocniej.

........................................................................................................

Rozpakowała ostatnie pudło. Przeprowadzka to był jednak dobry pomysł. Dom Misaki pomimo że ogromny i wygodny budził za dużo wspomnień. Czas leczył rany, powoli zaczynała jak to mówił Takumi „wracać do świata żywych". Mieszkanie które kupiła, znajdowało się na drugim piętrze ogromnego, blokowego budynku. Spełniało jej najważniejsze potrzeby. Nie potrzebowała luksusów, bo i tak często była poza wioską.

- Wszystko ładnie tylko łazienka strasznie mała – Maki wyraziła swoją opinię.

- Gdybyś widziała jakie mieszkanie chciała kupić na samym początku... Tam wszystko było małe- Takumi skwitował. Pomogli jej przenieść wszystkie rzeczy. Dom w którym mieszkała oraz lecznica zostały zamknięte, ale nie chciała ich sprzedać. Kto wie- może jeszcze kiedyś tam wróci.

- A to od nas na nowe mieszkanie – Maki wręczyła jej kryształowe naczynie wypełnione wodą. W środku pływała mała niebieska rybka.

- Serio? Źle życzycie temu stworzeniu? – patrzyła z niedowierzaniem na rodzeństwo.

- Hahahah- spokojnie, żartowałam to nie na zawsze. Jutro idziemy na misję, a wiem że masz wolne. Może mogłabyś zająć się nią przez tydzień? – Maki popatrzyła błagalnym wzrokiem.

- Nikt inny nie może tego zrobić? Wiesz, że zapominałam nawet podlewać kwiaty jak miałyśmy w domu, a co dopiero zajmować się czymś żywym.

- Rodzice wyjeżdżają na miesiąc.... Prrooosze.... Wystarczy że dwa razy nasypiesz jej jedzenie. Jest dosyć wytrzymała – Nalegała dalej

- Ale zostawiasz ją na własną odpowiedzialność. – Wzięła rybkę i odłożyła na okrągły kawowy stolik.

- To my idziemy, musimy jeszcze się przygotować. Na pewno niczego już nie potrzebujesz? – upewnił się jej przyjaciel.

- Mam już wszystko czego mi potrzeba... i rybkę – mówiąc to uśmiechnęła się szeroko. Tak dawno tego nie widział. Tęsknił za jej radosnym wyrazem twarzy. Przez ostatnie miesiące wspierał ją i był przy niej.

- I byłbym zapomniał...nie obserwujemy Cię już. Widać Orochimaru dał sobie spokój, bo od paru miesięcy nikt już nie kręci się w wiosce. Ale musieliśmy się upewnić, dlatego z tym zwlekaliśmy.

- Jak ja się do tego teraz przyzwyczaję-powiedziała z przekąsem. Po czym dodała: - Dziękuję. Za wszystko- popatrzyła na niego znacząco.

-Nie ma za co, wiesz przecież, że dla ciebie zrobiłbym wszystko...

....................................................................................

Patrząc przez okno widziała jak jesienne liście opadają z drzew na brukowaną drogę. Słońce chyliło się ku zachodowi, a ona nagle poczuła się strasznie zmęczona. Tsunade nie miała dla niej zadań na ten tydzień. Co ciekawe nie czuła z tego powodu żalu. Potrzebowała trochę wytchnienia. Była psychicznie zmęczona, a to był idealny czas by wszystko sobie poukładać w głowie. Naruto, Ino, Sakura i reszta zostali przydzieleni do różnych zadań poza wioską. Ona miała w tym czasie trenować nowych rekrutów do jednostki. Lubiła to. Dzięki temu sama mogła się czegoś nauczyć poznając zdolności swoich podopieczny. Budziła respekt w szeregach. Tylko Takumi z Maki traktowali jak równą sobie. Nic w tym dziwnego, byli czołowymi reprezentantami oddziału. I pomimo że darzyli się ogromną sympatią, w pracy zawsze zachowywali się powściągliwie. Uczeni byli od maleńkości, że nawet ich sposób bycia może zostać wykorzystany przez wroga. Dopiero teraz zwróciła uwagę, że stała przy oknie bardzo długo. Na dworze zrobiło się już ciemno.

- Faktycznie za dużo siedzę w obłokach- powiedziała do siebie. Nie było osoby która by jej tego nie powiedziała. Poszła w stronę łazienki. Wchodząc do wanny czuła jak gorąca woda koi jej zmysły. Mimowolnie wróciła myślami do chwili balu... a szczególnie do chwili pocałunku... od tamtej pory Neji zachowywał się wobec niej jeszcze bardziej delikatnie. Nie narzucał się, ale starał się być blisko. Wielokrotnie, gdy przezywała trudne chwile, widziała jak kręci się wokół domu nawet kilka godzin. Nie czuła jednak do niego tego, czego by chciał... Był ideałem w każdym calu. Ale problem leżał w niej... to ona dla niego nie była zbyt dobra. Czując, że woda już ostygła pospiesznie się umyła i otuliła grubym, puchatym ręcznikiem. Słysząc dzwonek do drzwi zaczęła się szybko ubierać.

- Chwileczkę – krzyknęła, aby uspokoić ciągle dzwoniącego gościa.

-Matko, ktoś jest bardziej niecierpliwy ode mnie – pomyślała, po czym ruszyła w stronę drzwi z lekką irytacją. Otwierając je już chciała zwrócić uwagę, że wystarczy zadzwonić raz, ale szybko się powstrzymała. Przed nią stała mała dziewczynka o białych- jak jej- włosach. Oczy miała niczym małe węgielki i roześmianą buzię. W jednym ręku trzymała pluszowego zajączka, a w drugiej jakiś półmisek.

- Szukasz kogoś maleńka?- spytała, rozglądając się czy w pobliżu nie ma opiekunów dziewczynki.

-Pani – odpowiedziała z uśmiechem

- A jak mogę ci pomóc, zgubiłaś się? – przykucnęła automatycznie by być na poziomie dziecka. W jakiej innej sprawie mogła przyjść ta kruszynka...?

- Nie, ale coś przyniosłam. – mówiąc to wręczyła Dekashi półmisek. Otworzyła wieczko, by zobaczyć co dostała. Na korytarzu i mieszkaniu od razu rozniósł się zapach smażonych pierożków.

- To na pewno dla mnie?

Mała pokiwała głową. - Mamusia zrobiła specjalnie, bo jest Pani u nas nowa.- dodała.

Wzruszył ją ten drobny, ale jak miły gest.

- Więc jesteśmy sąsiadkami. Podziękuj mamie. Jak masz na imię?

- Nana, mieszkam na parterze.

Jak na takie maleństwo, wydaje się być bardzo dojrzała. – Pierwsza myśl jaka przeszła przez jej głowę.

-Ja jestem Dekashi, może wejdziesz i zjesz ze mną ?

- Nie, mamusia kazała mi wracać jak to Pani dam. Do widzenia.- pobiegła w kierunku schodów nim zdążyła jeszcze cokolwiek powiedzieć.

Trudno, najwyżej jutro oddając naczynie, podziękuję osobiście jej mamie- postanowiła. Zapach jedzenia rozbudził w niej głód. Wyjęła jednego pierożka i ugryzła kawałek. Smakował wyśmienicie. Już sięgała po drugiego, gdy poczuła nagłe zawroty głowy i mrowienie we wszystkich kończynach. Upadła na podłogę. Ostatnie co widziała to kula z małą niebieską rybką, pływającą w kółko i buty, zbliżającej się do niej postaci....

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro