Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3. Normalny dzień


Otworzyła oczy. Kolejna bezsenna noc... To nie urlop jest jej potrzebny, a coś co odwróci jej uwagę od dręczących myśli. Od jutra zaczyna trening, w takim razie dzisiejszy dzień trzeba będzie jakoś przeżyć. Może pomoże Misaki w lecznicy? Mimo że szpital w mieście miał najlepszy zespół lekarzy to większość biednych mieszkańców wolała radzić się jej opiekunki w sprawach zdrowotnych. Hmm... Z rozmyślań wybudził ją dzwonek do drzwi.

-Takumi... - pomyślała schodząc na dół. Jednak jej oczom ukazał się zupełnie inny widok.

- Cześć Dekashi , zbieramy Cię dzisiaj na caaaalllutkkii dzień!!! – Ino jak zwykle w radosnym nastroju, zakomunikowała jej to jednym tchem. Tuż za nią stała Sakura, Hinata oraz Ten-Ten.

- Chcecie potrenować? – wydukała zaskoczona

- HAHAAH, tobie tylko jedno w głowie, nie głuptasie. Idziemy na zakupy- zawołała Sakura.

- Zakupy? – Teraz już całkiem nie wiedziała o co chodzi.

- No bo... niedługo jest bal...dla joninów i – zaczęła nieśmiało Hinata.

- I wiemy, że na pewno na tą okazję założysz to, co obecnie masz na sobie – dokończyła bezpośrednio Ten- Ten, lustrując jej koszule nocną w kwiatki - teoretycznie nie było by w tym nic złego, ale zaznaczyli, że obowiązują stroje wieczorowe. Jednym słowem robimy babski wypad po sukienki.

Tego się nie spodziewała. Zapraszają ją na zakupy? Przecież są tylko dobrymi znajomymi. Nigdy razem nie umawiały się, nie plotkowały... Chociaż... jak się nad tym zastanowiła była to ewidentnie jej wina. To ona ich unikała. Nie dlatego, że była odludkiem ale... tak naprawdę sama nie umiała sobie odpowiedzieć na to pytanie. Jej życie wypełnione było misjami, a nie przyziemnymi rzeczami. Jedynie w towarzystwie Sakury nie czuła się zbytnio komfortowo, pomimo że dziewczyna zawsze okazywała jej wiele sympatii. Nie mogła jednak znieść jej częstego wspominania Sasuke. Było to niezmiernie irytujące...

- Wybaczcie, ale chciałam dziś pomóc Misaki w lecznicy- próbowala się wykręcić.

- Dziś lecznica zamknięta- jak spod ziemi wyrosła staruszka- idę do pani Fukurawy pomóc w sierocińc,u więc cały dzień mnie nie będzie. Nie patrząc na zirytowaną twarz swojej wychowanki, poszła zaparzyć herbaty.

-Jak na złość- pomyślała Dekashi.

- Nie masz już żadnej wymówki, ubieraj się i idziemy. –powiedziała Ten Ten - No chyba, że chcesz furorę zrobić już dzisiaj, idąc w tej koszuli- dodała zadziornie.

Trzeba odpuścić... Zresztą, może Takumi ma rację. Powinna spotkać się ze znajomymi. Spędzić dzień jak normalny człowiek.

- Dajcie mi więc 10 minut. – Gdy miała już wyjść zauważyła, że Misaki uśmiecha się pod nosem. Podeszła do niej i ucałowała w policzek – Udało Ci się mnie wrobić.

- Wiedziałam, że sama byś z nimi nie poszła. A mimo iż tego nie odczuwasz, to przebywanie z innymi jest Ci potrzebne. Zwłaszcza z osobami w twoim wieku. Odpuść i baw się dobrze- odrzekła, kładąc dłoń na jej policzku. – Idź już – ponaglała. Westchnęła i poszła w stronę drzwi.

- Już jestem - powiedziała do ewidentnie zniecierpliwionych koleżanek.

- Najpierw pójdziemy... - (Ino zaczęła wymieniać nazwy wszystkich okolicznych butików z sukienkami). Jej było to zupełnie obojętne. Zresztą większości i tak nie kojarzyła, dlatego pozwoliła by to Ino przejęła dowodzenie. Po 5 godzinach jednak miała dość. Lubiła zakupy, przymierzanie pięknych ubrań, ale na dłuższą metę była to strata czasu. Obeszły z 15 sklepów, przymierzyła z 50 sukienek jednak Ino na każdą kręciła głową z dezaprobatą. Co ciekawe reszcie dopisało szczęście i swoje sukienki miały już zapakowane w torbach, łącznie z ich liderką.

- Ino, nie wytrzymam zaraz. Mam wrażenie, że chcesz mnie wykończyć- mówiąc to podniosła brew z udawaną pretensją w głosie- to ostatni sklep do którego dziś wejdę i radzę Ci zaakceptować którąś z sukienek.

- To nie moja wina... tak rzadko się z nami bawisz... we wszystkich tych sukienkach wyglądasz tak ładnie, że nie mogę się zdecydować.

- Żartujesz sobie, myślałam że żadna mi nie pasuje i dlatego marudzisz! Gdybym wiedziała wcześniej, to wzięłabym tą zieloną.- Na te słowa Sakura z Ten Ten o mało nie padły ze śmiechu.

- Żebyś widziała jak wybierała mi strój na zakończenie egzaminu... przez tydzień łażenia po sklepach, nie było nic „godnego mojej osoby", jak wtedy stwierdziła – wtrąciła Ten Ten, ocierając łzy i śmiejąc się dalej.

- Gdyby nie ja, nie znałybyście najnowszych trendów- zauważyła Ino- no już już... obiecuję, że to ostatni sklep jaki dziś odwiedzimy.

Wchodząc do przymierzalni miała dziwne wrażenie, że ktoś ją obserwuje. -Pewnie mam już paranoje- pomyślała, nie zauważając nic niepokojącego. Założyła czerwoną sukienkę z gorsetem. Dół był wycięty, tak że odsłaniał jej zgrabne nogi do kolan, tył natomiast sięgał ziemi dając niezwykle szykowny efekt. Wychodząc z przebieralni od razu wiedziała, że sukienka wróci razem z nią do domu. Ino klasnęła w dłonie, zachwycając się przy tym jakością i lekkością materiału. Jej samej też się podobała. Lubiła taki kobiecy ubiór, podkreślający jej atuty.

- Jestem strasznie głodna, chodźmy coś zjeść – Sakura też widać już była zmęczona.

- Idziemy do tej nowej restauracji, obok mojej kwiaciarni? – spytała Ino

- Podobno robią najlepsze kalmary w wiosce – Hinata o dziwo na zakupach znacznie się wyluzowała i była bardziej rozmowna niż zazwyczaj.

- Ok to postanowione – skwitowała Dekashi, której głód też zaczął doskwierać. Przecież nawet nie zdążyła zjeść śniadania.

.................................

Gdy kelnerka przyjęła już zamówienie i odeszła, Ino rozpoczęła dosyć niewygodny temat.

- To z kim przychodzicie na bal? Ja zastanawiam się kiedy wreszcie Sai mnie zaprosi...

- Radze ci sama go zaprosić. Zanim na to wpadnie, pójdziecie na bal dla emerytowanych ninja – Ten Ten skwitowała to jednoznacznie.

- Też racja – Ino zrezygnowana upiła łyk zamówionego koktajlu. – A ty z kim przychodzisz Hinata?

- Ja... hmmm... chciałabym z Naruto. – znowu zaczęła się jąkać. - Widać dla niej to też krępujący temat- pomyślała Dekashi.

- A ja idę z Nejim.- Usłyszała słowa Ten Ten- podobno jakaś laska dała mu kosza, dlatego idziemy razem, by nie wyglądać głupio bez pary. Zresztą idę tylko dlatego, bo organizuje catering. Nie lubię tańczyć.

- Ja zawsze chciałam iść na taki bal z nim... powiedziała smętnie Sakura.

-No i się zaczyna-powiedziała pod nosem Dekashi, przygryzając dolną wargę. Wiedziała, że Sasuke był bożyszczem kobiecej części wioski, ale nie rozumiała co prócz urody mógł zaofiarować. Silny był, to fakt, jednak wiedziała że potrafiłaby mu dorównać mocą. Ale to jego zachowanie budziło w niej negatywne emocje. Ciągle naburmuszony z głową podniesioną do góry. Widać było, że czuł się lepszy od innych. W stosunku do niej zawsze był obojętny. Gdy był jeszcze wiosce wysłano ich dwa razy na misje. Zachowywał się jakby jej nie znał. Jakby nie łączyła ich wspólna przeszłość, tragedia. Wobec niego zachowywała się podobnie. Nie zamierzała jak reszta dziewczyn wzdychać do kogoś tak odpychającego. Miała żal do rodziców, że chcieli by żyła z kimś takim. Ten żal powodował, że nie tęskniła za nimi tak bardzo. Zresztą, nie miała z nimi zbyt wielu wspomnień. Ciągle byli czymś zajęci, nie mieli dla niej czasu. Rodziców zastępowała jej Yumi...

- Ej, haaaaloooo słyszysz mnie? – Ino machała jej ręką przed oczyma.

- Wybacz, zamyśliłam się. Co mówiłaś? – starała się aby jej ton nie zdradzał smutku, który wywołało wspomnienie siostry

- Z kim zamierzasz pójść na bal? Z tym... jak mu tam, Takumim? – Ino przyparła ją do muru. Całkiem niezły z niego przystojniak. Ale straszny flirciarz... kiedyś zabrał mnie ( Ino zaczęła bardzo długą i szczegółową opowieść) – Pasowało jej to... dzięki tej całej paplaninie nie musiała odpowiadać na pytanie, o którym i tak w końcu zapomniała reszta towarzyszek. Po zjedzonym posiłku wszystkie się pożegnały. Sakura rzuciła jeszcze do niej na odchodne :

- Cieszę się, że z nami poszłaś. Musimy to jeszcze powtórzyć.

- Pewnie- odpowiedziała, blado się uśmiechając.

Księżyc już od pewnego czasu oświetlał swoim blaskiem niebo. Szła powoli, rozkoszując się ciszą. Dopiero teraz odczuła ogromne zmęczenie. Nie żałowała, że z nimi poszła. W dużej mierze dobrze się bawiła. Dawno nie przeżyła takiego zwykłego, normalnego, a jakże radosnego dnia... 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro