Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 29 Prawda i kara

Na wstępie poinformuje ze druga a raczej uzupelniajaca część historii z perspektywy Itachiego jest juz w bibliotece. Zapraszam!

Nadszedł dzień wypisania ze szpitala. Takumi i Ten Ten mieli zjawić się lada moment. Popatrzyła w lustro na swoje odbicie. Mocno schudła... w jej wypadku nie wyglądało to korzystnie, gdyż przypominała bladego, anorektycznego trupa... Sukienka zawsze idealnie podkreślająca jej atuty, obciskająca ciało teraz była dużo za luźna. Westchnęła patrząc na siebie z żałością.

- Trochę makijażu i będziesz jak nowa – Ten Ten weszła i zobaczyła jej zdegustowaną minę

- Trochę makijażu i w sam raz do ceremonii pogrzebowej ze mną w roli głównej – odpowiedziała z rezygnacją

- Nie przesadzaj, Misaki już cię porządnie nakarmi – Takumi dodał swoje pięć groszy – gotowa?

- Tak. Nie mogę się już doczekać... mam dosyć tego miejsca – wyszli przed budynek szpitalny. Poczuła jak wiatr pieści jej twarz, zaciągnęła mocno powietrze.

- A więc naprzód – Takumi wskazał drogę prowadzącą przez miejscowy targ. Rozmawiali, śmiali się idąc tak jakby nic się nie stało. Zapachy przypraw i gwar ludzi kupujących wprawiał ją w doskonały nastrój. Do pewnego momentu... W oddali zobaczyła bardzo dobrze znane dwie postacie... jedna o włosach różowych jak wiśnia, a druga postawna i pełna godności. Stali przy straganie z biżuterią. Serce zabiło jej mocniej z żalu, gdy ujrzała Sakurę pokazującą jakiś naszyjnik, za który płacił Sasuke.

- Dorwę zaraz tego gnoja – Takumi gotowy był do wymierzenia sprawiedliwości

- Zostaw – Dekashi zagrodziła mu ręką drogę – Mam na to za dużo godności by robić mu tu sceny. Przeszła obok nich nawet nie zerkając w ich stronę. Skręcając w boczną ulicę stracili ich z oczu.

- Idźcie przodem – odezwała się Ten Ten – muszę coś załatwić.

- Idź za nią na wszelki wypadek. Znam drogę do tego lasku. Spotkamy się na miejscu- powiedziała Dekashi

- Masz rację, była za bardzo wzburzona- Takumi pobiegł natychmiast za ukochaną . Dekashi natomiast przygryzła wargę idąc dalej. Ledwo oddychała.

- Jak on mi mógł to zrobić... Nawet nie odczekał jakiegoś krótkiego czasu... Niech ich szlag- myślała. Jej natura miała ochotę załatwić tę sprawę siłą jednak doświadczenie i ostatnie wydarzenia, nauczyły ją, że czasem trzeba trzymać nerwy na wodzy. Była osłabiona i w starciu nawet z Sakurą mogłaby mieć problemy, a gdyby przegrała, wtedy nie tylko jej godność by ucierpiała, ale duma i honor. Chciało się jej krzyczeć, ale właśnie dochodziła do miejsca w którym ukryci byli jej bliscy.

Las był bardzo gęsty, że światło docierało tylko do niektórych partii obszaru. Pomiędzy dwoma ogromnymi dębami usytuowany był domek letniskowy. Dużo mniejszy o tego w którym mieszkali wcześniej. Była to stara leśniczówka, opuszczona lata temu. Mogła jednak zaspokoić podstawowe potrzeby. Przed nim na rozłożonym kocu siedziały dwie postacie. Pobiegła czym prędzej w ich stronę.

-Misaki, Emiko! – krzyknęła, przytulając obie jednocześnie. Łzom i radości nie było końca.

- Nareszcie!! Nie daruje ci głupia dziewczyno tego co zrobiłaś – Misaki odgrażała się wychowance.

- Przepraszam Misaki... byłam zrozpaczona – przytulała mocniej staruszkę

- A z ciebie Emiko jestem dumna, byłaś bardzo dzielna! – zwróciła się do siostrzenicy – Susanoo było świetnym pomysłem, ale używaj na przyszłość rozważnie tej techniki – patrzyła z rozczuleniem na dziewczynkę

- Dobrze ciociu... nie chciałam Cię zawieźć – odpowiedziała radośnie dziewczynka

- I nie zawiodłaś mój geniuszu – ścisnęła ją mocno – a gdzie Haruki

- Tutaj – Misaki przeniosła jej dziecko . Haruki zdecydowanie urósł i był bardziej uroczy niż gdy opuszczała go idąc na wojnę. Mimo że od tamtego czasu minął miesiąc, zmiany były bardzo widoczne. Wycałowała buzie i rączki swojego synka, tuląc go i wpatrując się w jego twarzyczkę. Jego widok wynagrodził wszelki smutek. Teraz to on był jej sensem istnienia i życia. To dla niego się poświęci.

- Wyglądasz jakbyś chciała go zjeść – Takumi wrócił z Ten Ten.

- Bo najchętniej bym tak zrobiła – uśmiechała się nadal. Zerknęła na przyjaciół jednak nie zauważyła nic niepokojącego

- Misaki – odezwała się Ten Ten – masz może jeszcze tę maść na stłuczenia?

W tej chwil Dekashi zobaczyła, że dziewczyna trzyma się za dłoń.

- Co się stało!? – zapytała przestraszona

- Spokojnie – Takumi był dumny jak Paw – Ten Ten dała w twarz tej małpie – ucałował policzek swojej lubej

- Że coooo??? – Dekashi była w szoku

- Skoro nie chciałaś rozróby z Sasuke, postanowiłam przekazać Sakurze wiadomość fizyczną. Nie rozumiała, gdy rozmawiałam z nią delikatnie wiec zostały mi argumenty siłowe – zdecydowanie patrząc po minie nie żałowała swojego czynu – ale cholera, mocna z niej babka. Uderzyłam ją z całej siły, że upadła, natomiast moja ręka też ucierpiała troszeczkę. Nigdy nie byłam za dobra w bezpośrednim starciu – wzięła maść od Misaki i roztarła ją na bolącej dłoni – niestety ten bufon już tego nie widział, bo gdzieś poszedł.

- Jak ja Cię kocham - Takumi złożył na ustach Ten Ten namiętny pocałunek

- Takumi – odparła speszona – tu są dzieci...

- To co, niech patrzą jak bardzo się kochają najcudowniejsi przyjaciele pod słońcem! – Dekashi rzuciła się czarnowłosej na szyję – dziękuję Ten Ten...

........................................

Popołudnie spędzili razem. Takumi z Ten Ten pożegnali się i wrócili do wioski. Musieli zgłosić się do Kakashiego z raportami.

- A ty słoneczko co teraz zamierzasz? Odpoczniesz? – Misaki zagadnęła Dekashi. Haruki zdążył już zasnąć w kołysce a Emiko przysypiała na kolanach zielarki

- Nie teraz. Nie mogę pozwolić byście dłużej mieszkali w takich warunkach. Jutro wyjaśnię wszystko kakashiemu i wrócimy do wioski. Będziemy mieszkać w dawnej dzielnicy mojego klanu.

- Ale tam wszystko skarbie jest zniszczone.

- Wiem, dlatego teraz tam pójdę by ocenić ile potrwają prace remontowe. Niedługo powinnam wrócić.

- Rozmawiałaś z Sasuke? – staruszka patrzyła na nią uważnie. Wiedziała, że ostatnio nie zachowywał się jak należy

- Nie... i w najbliższym czasie nie zamierzam... muszę się nauczyć, że jest elementem mojej przeszłości... nie przyszłości... - i ruszyła w kierunku centrum wioski.

.................................................................

Dotarła do bramy wejścia Klanu Uchiha. Od czasów dzieciństwa tutaj nie była. Miała zbyt wiele wspomnień dotyczące Yumi, które sprawiały jej ból. Jednak teraz, to miejsce mogło być jedynie jej domem. Nie zamierzała dopuścić by jej maleństwa wychowywały się poza wioską. Były przecież jej częścią i należały do klanu. Powoli przeszła bramę. Czas w tym miejscu jakby się zatrzymał. Porozrzucane rzeczy, zniszczone domostwa. Jedynie zatarły się ślady zbrodni jaka miała tu miejsce. Szła powoli alejkami, przypominając sobie mieszkańców. Patrzyła na domostwa w których mieszkali jej sąsiedzi i koledzy zabaw. To miejsce było jej życiem. Rzadko kiedy wychodziła poza dzielnicę wioski więc jako dziecko poznała każdy najmniejszy jej zakamarek.

- cholera – pomyślała, gdy zobaczyła, że w miejscu gdzie powinien stać jej dawny dom są tylko gruzy... czas i żywioły zrobiły swoje... jeśli chciała tu zamieszkać z dziećmi i Misaki musiałaby postawić dom na nowo. Zajęło by to mnóstwo czasu. Postanowiła jednak się nie poddać i znalazła nowe rozwiązanie.

- Zanim odbuduję dom, moglibyśmy zamieszkać w innym. Wiele z nich jeszcze stoi i jakoś się trzyma – poszła rozejrzeć się dalej. Jakże była zaskoczona, że jeden z nich wygląda jakby był odremontowany wczoraj. Coś w niej drgnęło. Nie pamiętała kto mieszkał w tym domu, na pewno nie należał do nikogo kogo znała. Podeszła bliżej.

- Jak to możliwe, że się nie rozpadł? – powiedziała sama do siebie, dotykając futryny i wchodząc do środka. Wnętrze nie miało mebli, ale podłoga była czysta a ściany odmalowane. Na pewno ktoś dbał o to miejsce.

- Rozpadł się, ale go odbudowałem. To dom mojej matki – usłyszała głos zza swoich pleców. Wiedziała do kogo należał, ale nie była pewna czy się odwrócić.

- Nie spojrzysz na mnie? – ponownie się odezwał

- Jesteś nie wart nawet mojego spojrzenia – odparła. On jednak w tym czasie przeszedł obok i stanął naprzeciwko niej. Od razu można było zauważyć różnicę w jego wyglądzie.

Inna fryzura, strój i brak lewej ręki. Ten Ten opowiadała, że nie chciał by go wyleczono, bo chce odpokutować swoje winy. Prychnęła w myślach doliczając mu kolejny grzech – pozostawienie swojego dziecka.

- Widzę, że twój temperament nie ucierpiał. Nic się nie zmieniłaś – powiedział niemal szeptem, przybliżając się o krok i lustrując ją spojrzeniem.

- Ty natomiast bardzo. Przede wszystkim pogorszył ci się gust – wyprostowała się i podniosła głowę do góry.

- Dalej gustuje w tym samym – odparł

- Pff... wiec pogorszył ci się wzrok. Sakura nie jest w mojej lidze, ale skoro tobie nie przeszkadza brak trzymania poziomu, to twoja sprawa. Wychodzę. Zapewne mieszkanko przygotowałeś z myślą o niej... Spełnią się jej mityczne marzenia by być Uchihą. Tylko mam jedną małą prośbę... Postaraj się jej nie zapłodnić od razu... nie chce by nasze dzieci uczęszczały do tych samych klas w akademii – powiedziała zimno jednym tchem i już miała wyjść, gdy złapał ją za nadgarstek.

- O czy ty do cholery mówisz Dekashi – zapytał spokojne

- O tym, że posuwasz Sakurę ty dupku! – krzyknęła mu w twarz, a łzy zakręciły się w oczach.

- Nie będę przy nim płakać, nie będę... - powtarzała samej sobie w myślach

Patrzył na nią jakby nie rozumiejąc znaczenia jej słów. Po chwili ironicznie się uśmiechnął.

- Jedyną kobietę jaką ostatnio posuwałem byłaś Ty – odparł z rozbawieniem w oczach.

Tego było za wiele... nie dość, że udawał że nie wie o co chodzi to jeszcze z niej drwił i zachowywał ten zimny spokój. Wolną ręką spoliczkowała go. Nie chciał nawet zatrzymać tego ciosu.

- Jak na wątłość zabiedzonego kociaka, dalej masz wiele siły – patrzył na nią uważnie.

- Nienawidzę cię!!! Nie dość, że gdy ja leżałam w szpitalu ty ani razu mnie nie odwiedziłeś, nie zainteresowałeś się moim losem, prowadziłeś się po mieście z Sakurą to jeszcze śmiesz ze mnie kpić! Nie chce mieć z tobą nic wspólnego dupku- zaczęła się wyrywać jak ryba z sieci, jednak bezskutecznie. Jego uścisk był bezlitosny.

- Skoro wypowiedziałaś się już tak dosadnie, teraz wysłuchasz mnie – zadecydował groźnie – nie mam pojęcia kto naopowiadał ci tych głupot czy może sama je sobie uroiłaś. Po wojnie przez 2 tygodnie siedziałem w więzieniu i nikt mnie nie odwiedzał z wyjątkiem Naruto i Sakury. To od niej dowiedziałem się co sobie zrobiłaś. Byłaś gotowa umrzeć, nie patrząc nawet na mnie!! – nie wierzyła własnym uszom w to co słyszy, jednak nie chciała mu przerywać.

- Każdy dzień był męką w celi, nie dlatego że mogę tam spędzić resztę życia, a dlatego że nie zobaczę ciebie. Po uniewinnieniu dalej czułem do ciebie żal, za to że chciałaś odebrać sobie życie! Przychodziłem każdej nocy, gdy ten twój pieprzony pseudo przyjaciel, szedł do domu. Patrzyłem na twoje wątłe ciało z trudem! A to wszystko zrobiłaś na własne życzenie!

- Nie myśl, że się nabiorę na te słodkie słówka! – odparowała- już widzę jak chcesz żyć z kobietą, która zabiła twoje dziecko!!! – łzy same wypłynęły jej ze złotych oczu. Nie zmiękczyło to jego osoby. Wręcz przeciwnie, zdenerwował się jeszcze bardziej.

- Jesteś idiotką!!! Najważniejsza dla mnie zawsze byłaś ty!!!

- Nie pieprz Sasuke! Nie bez powodu po przebudzeniu ani razu cię nie zobaczyłam za to nasłuchałam się ile czasu spędzasz z tą landryną!! – jego wciekłość udzieliła się i jej.

- Sakura powiedziała, że za dużo emocji może pogorszyć twój stan i znów możesz zapaść w śpiączkę. Nie spędzałem z nią czasu umyślnie. Sama przychodziła informować o twoim stanie!

- O jaki ty biedny, a ona pomocna! Kupowanie jej naszyjnika na targu też było dla mojego dobra!!?

- Nie wzięła pieniędzy więc za nią zapłaciłem! I nie zamierzam Ci się z niczego tłumaczyć!

- No tak, oczywiście. Wielki Sasuke Uchiha nikomu nie musi się spowiadać! Nie zamierzam być z kimś, kto daje się ogłupić podrzędnej lasce niewiadomego pochodzenia!

- A ty nie masz mi nic do powiedzenia!? Słyszałem, że Neji bardzo cię wspierał i mocno przeżyłaś jego śmierć! – jego oczy płonęły czerwienią, a złość sięgnęła zenitu. Odczuwał to jej nieszczęsny nadgarstek. Ona jednak zaczynała układać informacje w jedną całość.

- Sakura ci to powiedziała? – zapytała oschle

- Co za różnica, kto! Istotne jest czy to prawda!

- Odpowiedz do cholery!

- Ona... - zniecierpliwił się, patrząc dalej z furią

- Ta pierzona małpa wszystko zaplanowała... - jej głos już nie był pełen złości. Widząc, że Sasuke dalej ma do niej pretensje uściśliła

- Chciała nas ze sobą skłócić

- Jaki miała w tym cel?

- Kocha cię do cholery, to najlepszy powód by zniszczyć innym życie! – Jego złość powoli ustępowała. Patrzyli tak na siebie przez chwilę

- Jestem zmęczona. Nie mam ochoty już o tym rozmawiać. Dałeś się podejść jak dziecko Sasuke!

- Nigdzie nie idziesz, twoje miejsce jest przy mnie.

- Ja nie Sakura... nie wykonuje wszystkich twoich poleceń – przestała już czuć swój nadgarstek, jednak spróbowała wyrwać się mu jeszcze raz.

- Zapomniałaś, że jesteś zbyt słaba by się sprzeciwiać – zaciągnął ją głębiej do pokoju i naparł na nią ciałem tak, że jej plecy opierały się o ścianę. Poczuła jak jej wszystkie żebra zadrżały. Chciała złapać oddech, ale nie było jej to dane, bo usta Sasuke przylgnęły do jej malinowych warg.

Pocałunek był mocny i zachłanny, jednak jej się to spodobało. Tak dawno nie czuła jego smaku. Opierała się jeszcze chwile, jednak w momencie, gdy zaczął podciągać jej spódnicę, poddała się... Zaskoczyła ją jego zwinność i kontrola ruchów pomimo braku ręki. Poczuła jak jej dolna bielizna została rozerwana. Objęła jego szyje, a on przycisnął ją mocniej do ściany i stanął w rozkroku, zakleszczając ją w pozycji bez wyjścia. Jej nogi powędrowały na jego biodra, usłyszała dźwięk rozpinanego rozporka jego spodni, a po chwili poczuła go w sobie. Całując ją nieprzerwanie, trzymał jednocześnie za jędrne pośladki ułatwiając sobie ruchy. Był niezwykle brutalny.

Jej wargi w niektórych miejscach miały liczne ranki z których zaczęła sączyć się krew. Zupełnie nie zwracał na to uwagi. Był jej spragniony i pokazywał to całym sobą. Odczuwała przyjemność połączoną z bólem jego mocnych pchnięć, jednak doprowadzało ją to jednocześnie do ekstazy. Nie zwracał uwagi na nią, ewidentnie chciał nad nią dominować zaspokajając swoje wygłodniałe żądze w pierwszej kolejności. Gdy poczuła, że doszedł, przeszedł ją dreszcz. Tak dawno go w sobie nie czuła. Znów pokazał że należy do niego, a ona właśnie tego pragnęła. Dyszeli, oddychając płytko dalej tkwiąc w tej pozycji. Jeszcze nigdy nie kochali się tak agresywnie. Zawsze Sasuke starał się być wobec niej delikatny, uwzględniając jej upodobania, natomiast teraz pokazał swoje nowe oblicze, które zdecydowanie przypadło jej do gustu. Chciała mieć tego silnego mężczyznę przy sobie.

- Odpokutowałam już za swoje nieposłuszeństwo? ... - Zapytała zaczepnie, oddychając szybko

- To dopiero początek, gwarantuję ci że dziś nie zaśniesz – wydyszał, całując ją ponownie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro