Rozdział 25 Świadomość
Wyszła przed budynek zaczerpnąć świeżego powietrza. Wioska mimo że odbudowana po ataku Paina na nowo według starych planów, wcale nie wydawała jej się taka sama. Czuć było napięcie mieszkańców przed nadchodzącymi zmianami... Kolejnymi zmianami. Nikt już na nią nie zwracał uwagi, każdy był pochłonięty przygotowaniami.
- A więc Dywizja Druga – obok stanął jej przyjaciel
- Masz manie podsłuchiwania – odparła
- Ludzie na ogół nie lubią się mi zwierzać wiec nie mam wyboru – Takumi przeczesał swoje brązowe włosy, które nabierały miedzianego koloru w blasku słońca.
- I dlatego jesteś w oddziale zwiadowców... - powiedziała z przekąsem
- Znowu jesteś niezadowolona... wolałabyś ich wszystkich rozgromić sama w jednoosobowym, doskonałym oddziale? Oddział Dekashi Uchiha... na sam dźwięk tej nazwy już wszyscy by leżeli – Takumi jak zwykle jej dokuczał śmiejąc się przy tym.
- Oby dowcip utrzymywał ci się również podczas bitew... Z tego co pamiętam w Dywizji Drugiej walczy wielu z klanu Hyuga...
- Biedny Neji... nie skupi się na wrogu przy Tobie... - Takumi dalej bawił się jej kosztem
- Myślę, że jakoś sobie poradzi... z kimś takim jak ja, jesteście w stanie wytrzymać tylko Ty i Maki.
- Nie oceniaj siebie tak surowo – odparł już poważniej – A w ogóle co teraz zamierzasz? Dawno nie byłaś w wiosce, chcesz potrenować na poligonie?
- Planowałam się z kimś spotkać... Ale by tam dotrzeć potrzebuje twojej siostry...
...............................................
- Nie rozumiem po co chcesz z nią rozmawiać... Podczas przesłuchań zachowywała się jak obłąkana... To co usłyszałam o twoim lubym też nie wywoływało sympatii – Maki szła obok Dekashi prowadząc ją do ogromnego budynku, znajdującego się we wschodniej części wioski.
Takumi musiał wywiązać się jeszcze z paru zadań więc nie mógł im towarzyszyć.
- Co o nim zeznała? – Uchiha zapytała przyjaciółki
- Że przebił ją na wylot... Danzou potraktował ją jako tarczę, ale na Sasuke nie zrobiło to wrażenia. Ciekawa jestem czy gdybyś to Ty była na miejscu Karin to by Cię oszczędził... Kochasz psychopatę...
Nie odezwała się nic na te słowa... przeraziło ją nie to, że Sasuke mógłby zachować się wobec niej tak samo, ani że gotowy był zabić Karin...Przerażające było to, że go rozumiała i zrobiłaby dokładnie tak samo...
- Haruki będzie wychowywany przez nie jednego, a dwóch psychopatów... przynajmniej mam taką nadzieję- dodała w myślach. Nie chciała osierocać swojego małego skarbu, ale w obliczu wojny nic nie było pewne...
-Jesteśmy... a ty jak zwykle w obłokach – Maki przywołała ją do porządku
- Zajmij się dla mnie przepustką, chce z nią sama porozmawiać
- Robi się... Główny strażnik więzienny ma do mnie słabość – Maki puściła jej oczko. Dopiero teraz uświadomiła sobie, jak jej przyjaciółka wydoroślała i stała się ponętniejsza. Nigdy wcześniej nie korzystała z kobiecego uroku jako broni. Bawiło ją to. Chciała zobaczyć, jak ta mała wojowniczka wygrywa nie używając przy tym żadnych technik. Nie miała jednak na to czasu. Szybko ruszyła w stronę celi w której przetrzymywana była Karin. Siedziała na krzesełku po środku małego pomieszczenia trzymając coś w ręku i mówiąc do siebie.
-Zwariowała? – Zastanawiała się Dekashi, podchodząc na tyle blisko by czerwonowłosa ją dostrzegła.
- Dddekashi? – Karin jakby niedowierzała kto ją odwiedził.
- Witaj Karin... dobrze Cię tu traktują? – zapytała, zerkając na rzecz, którą upuściła dziewczyna na podłogę. Było to zdjęcie Sasuke...Już prawie zapomniała przez ten czas jak smakują jego usta, dotyk... bała się, że już nigdy może sobie nie przypomnieć. Najwidoczniej do fotografii, a nie do siebie mówiła Karin.
- Co tu robisz? Na pewno nie byłaś ciekawa mojego samopoczucia... Sasuke kazał ci mnie wykończyć, tak? – odsunęła się pełna obaw w głąb celi.
- Aż tak się mu naraziłaś? – zakpiła Dekashi, widząc jednak, że jej była towarzyszka naprawdę jest wystraszona, złagodniała
- Nikt mnie nie przysyłał.. chce się tylko od Ciebie dowiedzieć co planuje Sasuke
- Nie widziałaś się z nim od tamtego czasu jak nas opuściłaś? – zaciekawiła się
- Nie... patrząc na to, że nie zabił rady i nie wkroczył dalej do wioski, zmienił zdanie. Dlaczego?
- Nie mam pojęcia... ale skoro nie skontaktował się z tobą to może mam u niego szanse... zaczęła mówić coraz ciszej i ciszej, aż szeptała tylko do siebie.
- Karin... nie skończyłam – zirytowało ją zachowanie okularnicy, ale ta jakby już nie zwracała na nią uwagi
- Kaaarinnn – powiedziała jeszcze raz z naciskiem niestety bez rezultatu. Wiedziała, że niczego się już nie dowie...
- W więzieniu ludzie wariują – usłyszała głos Maki
- Na przesłuchaniach też nic nie powiedziała... musimy już iść inaczej ten facet będzie oczekiwał czegoś więcej niż uwodzicielskiego spojrzenia
- Cholera – zacisnęła pięści i poszła za przyjaciółką.
- Bez względu czy plany twojego kochasia się zmieniły czy nie, czuje że się spotkacie...
- Obyś miała rację Maki...bo ja mam złe przeczucia...
..................................................
Wróciła do domu. Na stole leżała kolacja i jeden talerz.
- Tsunade się zgodziła? – Misaki czytała książkę w fotelu
- Tak, ale pod płaszczykiem dyplomacji przydzieliła mnie do dywizji ograniczającej moje umiejętności...
- Uspokój się, najważniejsze że nie musisz się ukrywać. Zjedz kolacje, wyglądasz blado a od poru jeszcze nie doszłaś do siebie w pełni sił.
- Czuje się dobrze. Najpierw chce przytulić mojego szkraba – podeszła do niebieskiej kołyski w której spał jej synek. Nie była w stanie uwierzyć, że ta krucha i piękna istotka należy do niej. Wzięła go ostrożnie na ręce, starając się przy tym nie obudzić. Haruki był taki podobny do ojca. Próbowała doszukać się jakiegokolwiek podobieństwa do siebie, jednak bezskutecznie. Nawet blask w czarnych oczkach iskrzył jak u Sasuke.
-Tatuś będzie z ciebie dumny -Wyszeptała do małego uszka całując je przy tym.
Odłożyła malca z powrotem do miękkiego łóżeczka i otuliła kocykiem. Od jutra jego matka miała walczyć na wojnie, a to mogły być ich ostatnie chwile...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro