Rozdział 21 Niespodzianka
- Dekashi obudź się, Dekashi... - Poczuła jak po jej twarzy i dekolcie spływa coś zimnego i mokrego. Otwierając oczy zobaczyła, że stoi nad nią Takumi ze szklanka wody w ręku. Pomógł jej wstać do pozycji siedzącej.
- Chyba zemdlałam...
- Jaka ty spostrzegawcza - zironizował - lepiej ci?
- Tak, ale miałam przerażający sen...- zaczęła, ale po chwili zdała sobie, że koszmar powrócił patrząc na starsza postać w fotelu.
- Szkoda ze mnie nie miałby kto złapać - biadolił dalej Takumi patrząc w te sama stronę co ona.
- Wiem, że to dla was szok... Ale ja naprawdę cieszę się, że was widzę - głos staruszki załamał się, a oczy zwilgotniały. Jakże była uradowana, gdy poczuła na swojej szyi słodki ciężar dawnej podopiecznej.
- Misaki!!! Ja chyba śnie!!! - Płakała na ramieniu swojej opiekunki, trzymając ja kurczowo jakby bała się, że znów ja straci. Takumi patrzył na te dziwna scenę powitania z pewnej odległości. Uświadomił sobie po chwili, że nie stoi sam. Obok niego przycupnęła mała, czarnowłosa dziewczynka.
- Znasz te starsza kobietę? - Zapytał, chcąc się upewnić czy to dobrze im znana Misaki. Dziewczynka kiwnęła głową i dodała:
- To ona mnie uratowała...i zabiła moja matkę... - A Takumi poczuł jak dreszcz przechodzący przez jego ciało, zmroziła mu krew w żyłach...
.......,.......................
- Natychmiast od niej odejdź - krzyknął do białowłosa i wyciągnął shurikeny. Dziewczyna popatrzyła na niego oszołomiona.
- Odbiło ci Takumi!?? - Nie rozumiała zupełnie reakcji chłopaka
-Nie jestem przekonany czy jest tym za kogo się podaje! Ta mała mówi, że ona zabiła jej matkę... - Widać było jego podenerwowanie. Dekashi z przerażeniem patrzyła na całą trójkę... Odsunęła się delikatnie od Misaki patrząc na nią pytająco
- Odłóż to narwańcu... Drugi raz nie zmartwychwstanę... Emiko ma rację, ale pozwólcie mi wszystko wyjaśnić
.....................................
- Nawet styl mówienia ma taki sam jak Misaki...z nutka zgryźliwości - analizowała Dekashi słuchając opowieści
- Nie miałam zamiaru cię opuszczać słoneczko... Ale nie było innego wyjścia. Tego samego dnia co poszłaś na bal, odwiedził mnie nietypowy gość.
- Kostucha??? - Takumi dalej był pełen podejrzliwości, która przejawiała się we zmożonej ironii. Staruszka uśmiechnęła się na ten komentarz
- Prawie - odparła - zjawił się Itachi... powiedział, że muszę mu niezwłocznie pomoc i od tego zależy życie 2 osób...nie chciałam go słuchać, bo przecież to on był odpowiedzialny za śmierć niewinnych ludzi, ale powiedział coś co mnie przekonało...
- Powiedział, że chodzi o Yumi? - Dekashi dokończyła rozemocjonowana
- Tak... Nie musiałam pytać o nic więcej... Czułam ze dzieje się coś złego, jednak nie wiedziałam jak bardzo, bo nie podał mi zbyt wielu informacji i nie okazywał żadnych emocji. Nie wiedziałam jednak jak wytłumaczyć to tobie...od lat jej szukałaś, a ja miałam teraz sama się z nią spotkać. Dobrze się domyślałam, że na wieść o tym rzucisz wszystko i będziesz chciała wyruszyć ze mną, a nie miałam 100% pewności, że Itachi nie kłamie. Przez lata myślałam, że twoja siostra nie żyje...Nie chciałam cię narażać na niebezpieczeństwo. Obiecał wiec, ze zajmie się moim zniknięciem... Upozorował moją śmierć i zabrał do niezwykle ponurego budynku....
- Kryjówka uchiha- Dekashi dodała cicho
- Tak słoneczko... Tez tam byłaś, skoro tu dotarłaś. Zaprowadził mnie do dużej sypialni... Na łóżku wiła się z bólu młoda kobieta... Ta sama, która prosiła bym zaopiekowała się tobą na krótko przed masakrą waszego klanu... Miała gorączkę, majaczyła, a jej ogromny ciążowy brzuch był bardzo twardy... Poród już trwał 10 godzin... Bardzo cierpiała... - Misaki zamknęła oczy przypominając sobie dokładnie tę chwile.
............................
2 lata wcześniej...
- Kiedy zaczął się poród? - spytała staruszka, wysokiego bruneta
- 10 godzin temu...
- I nikogo nie wezwałeś do tego czasu!? - Zdenerwowana zaczęła wiązać swoje siwe włosy by nie wchodziły jej w oczy i nerwowo szukać czegoś w swojej torbie.
- Nie pozwoliła mi... Pogorszyło się jej jakieś 2 godziny temu... to wtedy dostała gorączki
- Nie da rady sama urodzić... Potrzebna jest cesarka...
- Przyniosę wszystko czego potrzebujesz - mimo pozornego opanowania jego oczy zdradzały że szaleje z rozpaczy
- Widzę, że wszystko już jest... - Obiegła wzrokiem po pokoju. Woda, ręczniki, a nawet leki uśmierzające ból - przenieś ja na stół... I przywiąż ręce... Nie ma czasu na znieczulenie, a nie może się poruszyć - Mężczyzna od razu wykonał polecenie staruszki.
- I jeszcze jedno Itachi...nie jestem shinobi, ale potrafię rozpoznać jak czakra wariuje i uchodzi z człowieka... Wiesz czemu tak się dzieje?
- Zauważyliśmy to po 3 miesiącu... Codziennie słaba, a umiejętności i techniki zanikały... Nie chciała jednak wzywać cię wcześniej, a nikogo innego by do siebie nie dopuściła - odpowiedział, a staruszka szybko przeanalizowała zdobyte informacje.
- Dziecko najwidoczniej pobiera od niej za dużą ilość czakry... Nie znam się na waszych technikach, ale jeśli masz jakieś umiejętności medyczne to ich użyj.
- Dobrze...
- Misaki!!- dziewczyna odzyskała zmysły na chwile, widząc stara zielarkę
- Yumi, skarbie...będzie dobrze, ale musisz wytrzymać... - Kobieta głaskała po głowie wycieńczoną przyszłą matkę...
- Ja dłużej nie dam rady... Wezwałam cię byś uratowała moje dziecko... ono jest priorytetem, obiecaj mi.... - Ledwo łapała powietrze...
- Nie zamierzam wybierać, wiec weź się w garść... Itachi, włóż jej chustę do ust... - Spojrzała jak chłopak podchodzi do cierpiącej i szepcze jej coś do ucha uspokajającym tonem i całuje policzek... Sięgnęła po nóż i zrobiła długie, głębokie cięcie, a kobiecy, przenikliwy krzyk rozniósł się echem po wszystkich korytarzach
- Ogłuszę ją genjutsu - zadecydował Itachi, chcąc uśmierzyć cierpienie Yumi, która pomimo bólu nie mogła zemdleć.
- Nie możesz... Musi być przytomna... Tylko wtedy adrenalina będzie trzymać ją przy życiu...- Misaki oddzieliła dziecko od matki przecinając pępowinę, a mężczyzna zaczął zręcznie zszywać swoją ukochaną nićmi z czakry, by zahamować krwawienie.
- Zabierz stąd swoją córkę Itachi. Ja zajmę się teraz Yumi - podała mu drobne zawiniątko, które natychmiast przytulił... Popatrzył z wdzięcznością na zielarkę i wyszedł...
..............
Po 3 dniach Yumi spadła gorączka. Jednak nic nie wskazywało ze wróci do zdrowia. Pomimo starań Misaki, dziewczyna z każdym dniem słaba. W wyniku ciąży straciła prawie całą swoją czakre i siłę, przekazując ją rozwijającemu się płodowi.
- Wypij to skarbie - staruszka podała jej ciepły wywar z ziół
- Dobrze wiemy, że to nic nie da- odparła z bladym uśmiechem Yumi- ale to nic...jestem szczęśliwa, że ocaliłaś moje dziecko...moją śliczna dziewczynkę... Jest tak podobna do Dekashi...- łza popłynęła samoistnie po policzku na wspomnienie młodszej siostry - żałuję tylko ze nie będę mogła patrzeć jak dorasta... Jestem beznadziejna siostrą i matką....
- Nie gadaj bzdur... Dekashi dzięki tobie żyje, cieszy się każdym dniem...twoje maleństwo również sobie poradzi... Ale mogłaś powiedzieć mi wcześniej... Mogłabym coś zrobić...
- Nie... Nic by to nie zmieniło... Od samego początku to czułam. Nie chciałam się ujawniać, żeby nie przysporzyć wam więcej cierpienia. Jesteś cudowna opiekunką dla mojej siostry... Ale mam jeszcze jedna prośbę...
- Mów śmiało...- zielarka ujęła dłoń umierającej
- Zaopiekuj się też Emiko... Nie wiem, kto wygra od dawna zaplanowany pojedynek...Itachi czy Sasuke...dlatego to ty musisz się nią zająć... Ochronić... A z czasem Dekashi ją wszystkiego nauczy.
- Obiecuje skarbie...
- Dziękuję...
- Zawołam Itachiego...powinnaś spędzić z nim i z córką jak najwięcej czasu...
- Poczekaj- zatrzymała ją- Najpierw pomóż mi napisać pewien list...
.....................................................
Kończąc opowieść zielarka dodała: po śmierci Yumi zabrałam małą tutaj...Itachi regularnie ją odwiedzał, a także zadbał, by to miejsce nie było dla nikogo widoczne gołym okiem...zmieniło się to od jakiegoś czasu... Mniemam...
- Itachi nie żyje - upewniła kobietę Dekashi... - Sasuke wygrał...- była dalej oszołomiona usłyszaną historią... Przerażało ją, jaki ból musiała przeżywać jej siostra... I jak musiała się czuć osierocając świadomie swoje nowonarodzone maleństwo.
- Rozumiem...- zielarka popatrzyła na małą kruszynkę... - Chodź tu Emiko, poznaj lepiej swoją ciocie - wyciągnęła rękę do dziewczynki , a ta szybko usiadła jej na kolanach. Białowłosa uśmiechnęła się do niej szeroko i pogłaskała po policzku... Tę delikatną chwilę przerwał Takumi
- Nie no, ja nie wierzę!!! Wiesz co cię czeka, a się cieszysz i uśmiechasz jak idiotka!
Jesteś tak samo głupia jak Twoja siostra! Wykorzystane przez braci Uchiha! Gratuluje!!! - Powiedział wściekle i wyszedł z domu, trzaskając drzwiami.
Misaki Spojrzała pytająco na Dekashi, by wyjaśniła zachowanie towarzysza.
- Bo widzisz Misaki... Ja tez spodziewam się dziecka...- powiedziała, a twarz zielarki po raz kolejny pokryła się rozpaczą i bólem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro