Rozdział 19 Powrót
„Kocham Cię"... próbowała zliczyć ile razy w nocy usłyszała to od niego... Ta noc była ich pożegnaniem... dziś miała wyruszyć w swoją własną drogę. Nie chciała go opuszczać... dodatkowo gnębiło ją to, że Sasuke znów zaczął kroczyć ścieżką zemsty... myślała, że po pojedynku to się zmieni... leżąc na łóżku obok niego żałowała, że ta chwila nie może trwać wiecznie. Znów łzy dały o sobie znać...
- cholera... wszystko przez te hormony – pomyślała odwracając się przodem do wybranka. Patrzył na nią uważnie.
- Wiem, że nie jestem w pełni sił, ale było aż tak źle, że płaczesz? – zapytał przekomarzając się. Dobrze wiedział jak dobrze jej było tej nocy. Uśmiechnęła się blado.
- Sasuke... Nie rób tego... Zemsta tylko cię wyniszcza
- Nie będę o tym z tobą rozmawiać ...
- Wiesz z czym to się wiąże... jak wrócę do wioski, prędzej czy później się ujawnię... najprawdopodobniej przywrócą mnie do służby, a ty dalej będziesz zdrajcą... będziemy wrogami.... Jak ty to sobie wyobrażasz..?
- Do tego czasu coś wymyślę... Nie będę zmieniał twojej decyzji, więc ty też nie zmieniaj mojej... - ostry ton znów zagościł w jego głosie
- Chociaż nie potrafię Cię zrozumieć... to przez władzę Konohy musiałaś się ukrywać... straciłaś siostrę – wstał i zaczął się ubierać, lekko poirytowany.
- Miałam podobne odczucia...ale chce spełnić wolę Yumi... - Mimo że jej porywczy charakter dał o sobie znać, mówiła łagodnie. Nie chciała, by ich ostatnie chwile zakończyły się kłótnią
- Niech będzie... - odburknął
- Idę się spakować... - zaczęła się ubierać i poszła do wyjścia nawet na niego nie patrząc
- Poczekaj – podszedł i pocałował jej malinowe usta i dotknął dłonią jej jeszcze płaskiego brzucha – obiecuję Ci, że będzie dobrze...
- Nie składaj obietnic, na które nie masz wpływu – powiedziała i przytuliła się do niego mocno. To ich ostatnia chwila, gdzie mogli być sobie bliscy.
...........................................................................
- Ale jak to nie idziesz z nami!?? To weź chociaż tę małpę ze sobą – Suigetsu wskazał palcem na Karin. Dekashi nie mogła ukryć rozbawienia. Poczucie humoru i osobowość chłopaka zawsze wprawiała ją w dobry nastrój.
- Kogo nazywasz małpą, śmierdzielu!! – Karin szybko się odgryzła
-Będzie brakować mi ich kłótni – pomyślała.
- Niestety nie zgadzam się z nowymi ideologiami Hebi... dlatego lepiej rozstać się tutaj – zerknęła ukradkiem na bruneta. Na jego twarzy znów pojawiła się maska obojętności. Mimo to dobrze wiedziała, że jest mu tak samo ciężko jak jej... ale najważniejszy był teraz ktoś inny..
- Liczę, że nie będziemy musieli ze sobą walczyć – Jugo przytulił ją na pożegnanie
- Ja też. Wolałabym nie mieć Cię za przeciwnika – uśmiechnęła się szeroko
- Suigetsu – zwróciła się do niego bezpośrednio – jeśli Karin poczuje się za swobodnie... zabij śmiało – puściła mu oczko, a czerwonowłosa aż pobladła. Cieszyła się, że jej rywalka odchodzi, ale jak widać zasady które ustanowiła miały być dalej przestrzegane.
- Z wielką przyjemnością – radośnie zawołał
- Żegnaj – powiedziała do Sasuke i odwróciła się idąc w stronę wyjścia
- Do zobaczenia – odpowiedział, pewny siebie i poszedł w drugą stronę
.............................................................................
Nie spieszyła się wracając do domu. Obmyślała plan jak dostać się do wioski, która po ataku Paina zapewne jest lepiej strzeżona. Obawiała się, że bariera nad wioską może błyskawicznie wykryć jej silną czakrę, nawet jeśli ją ukryje. Ponadto, dosyć szybko się męczyła i można powiedzieć, że źle znosiła ciąże. Ciągłe mdłości, zawroty głowy nie sprzyjały samotnej wędrówce. Jednak oboje z brunetem postanowili, że tak będzie lepiej. Gdyby przydzielił jej kogoś z drużyny, zwróciłoby to uwagę Madary. Każdy wiedział jak silną kunoichi jest, więc jeśli nie dowiedzą się prawdy nikt nie śmie jej zaatakować. Zastanawiała się również jak dostać się do domku, który wskazała jej Yumi. Już postanowiła, że zanim skryje się w północnej kryjówce klanu, poszuka najpierw tego miejsca. Po 3 tygodniach podróży stała już na wzgórzu patrząc na Konohę. Nawet z daleka można było zauważyć, że jest zrujnowana. Kiedyś kolorowe dachy zdobiły jej wygląd z powietrza, teraz można było jedynie zauważyć liczną masę ludzi, przemieszczających się po pozostałych uliczkach i zapewne odbudowujący swoje domostwa.
- Zanim tam pójdę, odpocznę... - pomyślała. Usiała opierając się o drzewo i patrząc w dal. Wiatr w okolicach wioski miał bardzo przyjemny zapach. Świeży, kwiatowy i przede wszystkim kojarzył się jej z dawnym życiem... Sen przyszedł nagle.
..........................................................
Nie wiedziała ile spała, ale słońce zaczęło się już chylić ku horyzontowi. Otuliła się mocniej szerokim, ciepłym pałaszem, który teraz nie tylko dawał jej ciepło, ale i ukrywał okrąglący się już brzuszek. Ten kto jej nie znał nie zauważyłby nic szczególnego w jej figurze, ale w Wiosce Liścia zawsze uchodziła za niezwykle gibką i szczupłą. Teraz nie można było tego o niej powiedzieć. Jej wyczulony słuch wychwycił dźwięk łamanych liści w krzakach. Szybko użyła techniki maskującej. Jej szczególnymi umiejętnościami było tworzenie i usuwanie barier wszelkiego rodzaju, jak i również znikanie. Potrafiła przejść obok wroga dosłownie na odległość kilku centymetrów zupełnie nie zauważona. Zatuszowała swoje ślady i czekała niewidoczna dla ludzkiego oka, aż dwie postacie wyjdą z lasu. Miała nadzieję, że nie zdążyły wyczuć jej czakry, gdy jeszcze spała.
- Nie możemy już wrócić? Wszyscy inni z patrolu są już w wiosce... - chłopak najwidoczniej był zmęczony
- Nie marudź... to przez beznadziejny patrol ostatnio zostaliśmy zaatakowani... gdyby strażnicy pilnie stali na warcie, moglibyśmy więcej zdziałać.
- Wiem, ale to już 14 godzina mojej zmiany... zaraz skonam.
-Zamiast marudzić byś się skupił... Nie czujesz tego? – Mała, kobieca postać zwróciła się do chłopaka, który tym razem jej posłuchał i przymknął w skupieniu oczy.
- No to wpadłam... - pomyślała Dekashi dobrze znając zdolności owych shinobi
- Kojarzę tę czakrę... ale jest jakby zmieniona... to niemożliwe, że tu była – chłopak z zaskoczeniem patrzył na towarzyszkę.
- Nie była głupku, a jest... Dekashi wyłaź... nie mam zamiaru szukać cię na oślep – zawołała
Nie miała wyjścia. Jeśli dalej będzie się urywać i tak ją znajdzie...
- Nie sądziłam, że patrole zapuszczają się w to miejsce... mój błąd – Dekashi dezaktywowała technikę ukazując się swoim przyjaciołom
- Nic się nie zmieniłaś Maki – dodała patrząc na uroczą postać blondynki
- Ty za to bardzo... - nie dokończyła, bo jej brat trzymał już białowłosą w swoich ramionach i okręcał dookoła.
- Nareszcie!!! Jak ja za tobą tęskniłem!!! – Jego radość była niepochamowana
- Ja za wami też – odparła, gdy już jej nogi dotykały ziemi. Dziewczyna jednak nie podchodziła do niej, lecz tylko uważnie się jej przyglądała.
- Twoja czakra jest zupełnie inna... - odejdź od niej durniu. Nie wiemy czy Orochimaru jej czegoś nie zrobił.
- Maki no co ty... przecież to dzięki niej żyje. Nic jej nie było, gdy się rozdzielaliśmy – chłopak wykrzywił się na oskarżenia siostry.
- No właśnie...natomiast nie wiesz co działo się z nią później. Jej czakra jest niestabilna i silniejsza niż zazwyczaj. Mów jak to możliwe – rozkazała w stronę byłej kompanki
- Wolałabym Maki byśmy pominęły ten temat – dobrze wiedziała, że jej przepływ czakry z każdym dniem się zmienia, ale nie miała na to wpływu – ale uwierz mi, nie stanowię zagrożenia
- O tym zadecyduje Hokage, jeśli nam tego nie wyjaśnisz... Od zawsze nie lubiłaś się tłumaczyć przed piątą, więc co dopiero teraz, gdy wracasz po zdradzie wioski.
- Umie przyprzeć do muru... - pomyślała – nie bez powodu to ona przesłuchuje więźniów.
- Ustalmy na początek jedno: nie zdradziłam wioski. Jedynie do niej nie wróciłam po poznaniu kilku okoliczności.
- Teraz nie to mnie interesuje Dekashi – była nieustępliwa i coraz bardziej konkretna – mów
- Maki przestań – Takumi próbował udobruchać siostrę – porozmawiajmy o tym na spokojnie
- To nic Takumi... Maki wykonuje tylko swoje obowiązki i ja dobrze to rozumiem – uspokoiła chłopaka – jednak zanim wam podam przyczynę mojego dziwnego stanu obiecajcie, że mi pomożecie – tu popatrzyła na Maki
- Jeżeli udowodnisz, że jesteś dalej sobą i będziemy w stanie – powiedziała poważnie blondynka. Nie było jej łatwo przesłuchiwać przyjaciółkę, ale dobro wioski było ponad wszystko...
Dekashi uśmiechnęła się na dźwięk tych słów. Odkryła szeroko płaszcz.
- Zrobiło ci się gorąco? – Takumi nie zrozumiał nic z zaistniałej sytuacji. Jego siostra podeszła bliżej.
- Kretyn... - powiedziała blondynka, a ręka powędrowała w stronę brzuszka Uchihy – Nasza Dekashi jest w ciąży...
............................................................................
Po godzinnym opowiadaniu jak wyglądało jej życie po uwolnieniu Takumiego z kryjówki, Dekashi przeszła do sedna sprawy.
- Nikt nie może się dowiedzieć, że wróciłam... przynajmniej do narodzin dziecka.
- Przemycić Cię do wioski nie będzie trudne. Znamy miejsca, gdzie bariery jeszcze nie są w pełni sprawne. Ale gdzie chcesz się ukryć?? – Maki jak zwykle rzeczowo podeszła do sprawy.
- Stara kryjówka klanu, to będzie moje miejsce docelowe. Jednak przed tym chcę odnaleźć pewien dom... powinien się znajdować na północ, poza głowami hokage w skale.
- Dobry pomysł.. Jednak nie możesz tam iść sama w takim stanie. Coś mi mówi, że niedługo nie będziesz kontrolować swojej czakry, bo dziecko kształtuje własną... szczerze mówiąc pierwszy raz coś takiego widzę... Ja od jutra pełnie wartę z Hinatą i Nejim więc nie mogę zaniedbać obowiązków, ale Takumi ma jutro tylko doglądać mieszkańców. Bez problemu się urwie i pomoże odnaleźć ten dom – Maki zadecydowała o wszystkim
- Jeśli otrząśnie się do tego czasu – Dekashi z troską popatrzyła na niego. Odkąd zrozumiał, że spodziewa się dziecka wcale się nie odezwał
- Nie wiem czy w ogóle się otrząsnę... Chętnie ubił bym tego gnoja za to co Ci zrobił. Znowu będziesz musiała się ukrywać, a on spokojnie realizuje swoje chore cele!!! – Miły nastrój nieodwracalnie znikł.
- To bardziej skomplikowane niż myślisz – odpowiedziała stanowczo – rozumiem twój szok... sama nie byłam w mniejszym. Jednak proszę Cię teraz o najważniejszą rzecz w moim życiu: pomóż mi ochronić moje dziecko... - patrzyła na niego z uwagą
- To oczywiste, że Ci pomogę... jednak nie mam ochoty patrzeć jak sama siebie niszczysz...- odszedł zdenerwowany w środek ciemnego lasu, przeklinając pod nosem
- Daj mu trochę czasu – Powiedziała jego siostra, patrząc pocieszająco na Dekashi – musi zaakceptować nowe zmiany
- Jak my wszyscy – odpowiedziała patrząc za odchodzącym przyjacielem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro