Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 18 Komplikacje


Zdruzgotana wyszła z pomieszczenia. W ręce trzymała klucz od tajemniczego domku i zdjęcie zmarłej. Gdyby nie widziała, że budynek grozi zawaleniem z powodu bratobójczej walki rozgrywającej się obok, zapewne siedziała by dalej w tamtym pokoju. Mimo walących się ścian i stropu, nie spieszyła się z wydostaniem na zewnątrz. Poczuła jakby po raz setny wyrwano jej serce. Yumi zginęła za wioskę, która nawet o tym nie wiedziała. Stała się ofiarą, którą trzeba było złożyć, by inni mogli żyć w błogiej nieświadomości. Poczucie niesprawiedliwości bardzo na niej ciążyło. Jednak nie mogła zignorować prośby siostry... Chciała, by kochała i opiekowała się wioską. Postanowiła mimo rozterek spełnić jej ostatnie życzenie...

- Nie zawiodę Cię Yumi - powiedziała na głos. Wiedziała, że nie ma innej możliwości, inaczej śmierć i czyn siostry poszłyby na marne. Gdy zdecydowała, odłożyła wszelkie uczucia na bok i pobiegła w stronę dobiegających dźwięków walki. Musiała przerwać bitwę toczącą się nad jej głową. Po poznaniu prawdy nie miała ona najmniejszego sensu...

..................

Przechadzała się po siedzibie Akatsuki. Na jej twarzy wręcz wyryte było zdruzgotanie. Zastanawiała się co jeszcze może ją spotkać... łzy regularnie cisnęły się jej do oczu. Nawet Suigetsu był przerażony jej zachowaniem, gdy usłyszał jak płacze w łazience, do której niechcący wszedł myśląc, że jest wolna. Zastał ją opierającą się o umywalkę z zakrwawioną dłonią, a wokół niej resztki rozbitego lustra.

- Dekashi zawriowałaś? – podszedł próbując jej jakoś pomóc – co się stało??

Patrzyła przed siebie, na zniekształcone odbicie w potłuczonym lustrze.

- Już mi lepiej... musiałam się na czymś wyładować – uśmiechnęła się połykając łzy.

- Nie płacz – towarzysz, którego śmiało mogła nazwać przyjacielem otarł łzę z jej policzka - Z Sasuke wszystko w porządku, musi tylko dojść do siebie. Chyba nie chcesz by Karin cię zobaczyła w takim stanie – próbował ją pozytywnie zmotywować – przestań się o niego martwić.

- Nie martwię się o niego... a o siebie... - wyszeptała, pozostawiając chłopaka samego i ruszając w kierunku, gdzie leżał młody Uchiha.

...........................................................

Musiała z nim pilnie porozmawiać... Zatrzymała się przed pokojem w którym leżał...

Od momentu wygranego pojedynku jeszcze go nie odwiedziła. Nie chciał w ogóle nikogo widzieć, po tym co usłyszał od Obito, a właściwie Madary, którym okazał się być. Tym razem jednak nie odpuści... wiedziała, że Mężczyzna w masce wyjawił mu prawdę o ich rodzeństwie, jednak Sasuke przyjął to zdecydowanie gorzej niż ona. Nie zdążyła przerwać starcia Uchihów, wchodząc na kulminacyjny moment... Po tym jak Itachi padł na kolana przed młodszym bratem pojawił się Obito, który zabrał ich tutaj i opatrzył rany Lidera Hebi. Przed pokojem jednak już grasowała niespokojnie rudowłosa...

- Spieprzaj stąd Karin – dziewczyna była zdecydowanie zaskoczona słowami Dekashi. Nie dlatego, że ją wyganiała, ale sposób w jaki to robiła. Patrząc na nią wiedziała, że nie powinna jej drażnić. Aura, którą przyniosła ze sobą przygniatała nieprzyjemnie, wyczulone zmysły okularnicy. Nie mówiąc nic, szybko czmychnęła przed potencjalnym niebezpieczeństwem. W tym samym momencie z pokoju Sasuke wyszedł Madara. Od razu zauważył jej zakrwawioną dłoń.

- Chodź ze mną – powiedział – opatrzę to – wskazał na miejsce rany.

- Obejdzie się – mimo że im pomógł nie ufała mu, wyminęła zwinnie swojego rozmówcę zamykając drzwi za sobą. Sasuke siedział na łóżku, pokryty licznymi bandażami. Miała wrażenie jakby wszystkie jego siły i wigor gdzieś uszły, a ciało miało już nie wrócić do swojego zdrowego wyglądu. Spojrzał na nią...

- Wyjdź... nie chcę byś mnie oglądała w takim stanie... - powiedział cicho. Stała dalej opierając się plecami o drzwi, nie mówiąc nic.

- Nie każ mi się powtarzać – dodał, zauważając brak reakcji z jej strony.

- Musimy porozmawiać – powiedziała martwym głosem

- To może poczekać, nie chcę teraz nikogo widzieć, nawet ciebie – nie wiedział już jak może ją nakłonić do wyjścia

- Jestem w ciąży...- usłyszał, a świat stanął w miejscu

....................................................................

- Bardzo cieszę się, że do nas dołączysz Sasuke- powiedział Madara – rozumiem, że cała twoja drużyna również?

- Nie mogę odpowiadać za nich – odpowiedział

- W takim razie porozmawiaj z nimi. Oczywiście, gdy poczujesz się lepiej...przyjdę później – zniknął w drzwiach. Nie słyszał dokładnej rozmowy jaka miała miejsce na zewnątrz, ale wiedział już, że za chwilę będzie miał nowego gościa. Stanęła przed nim opierając się o drzwi. Jej twarz nie mówiła mu zupełnie nic.

- Weź się w garść Sasuke... nie okazuj słabości- pomyślał na jej widok, odkąd dowiedział się prawdy, dręczyły go koszmary. Prawie w ogóle nie sypiał, był przemęczony, a do tego rany jakie zadał mu brat goiły się powoli.

- Wyjdź... nie chcę byś mnie oglądała w takim stanie... - powiedział do niej.

-Czemu nie wychodzisz... nic nie mówisz... patrzysz tylko tymi swoimi pięknymi złotymi oczyma. Tak niewiele mnie dzieliło od tego, że nigdy więcej Cię nie zobaczę – te myśli krążyły w jego głowie

- Nie każ mi się powtarzać – może teraz zaszczyci mnie jakąś reakcją. Jest strasznie spięta.

- Musimy porozmawiać - Błagam, nie teraz... ledwo panuje nad swoim ciałem, a patrząc po tej minie nie masz radosnych nowin.

- To może poczekać, nie chcę teraz nikogo widzieć, nawet ciebie – może powiedziałem to za ostro, ale inaczej zostanie i będzie patrzeć na mnie z politowaniem i żalem. A tego na pewno nie zniosę

- Jestem w ciąży...- co ja najlepszego zrobiłem...

......................................................................................................

Patrzyli teraz na siebie kilka minut, niczym posągi. Chciał odbudować klan, ale jeszcze nie teraz. Był w trakcie obmyślania kolejnego planu zemsty, tym razem na wiosce i głównodowodzących przez którą wybito Uchihów. Dekashi była mu potrzebna... a w takim stanie nie będzie to możliwe. Z drugiej strony karcił się za lekkomyślność. Żyli chwilą, z dnia na dzień. Nie zastanawiali się nad zabezpieczaniem w porywach namiętności. To on pierwszy przerwał tę uciążliwą ciszę.

- Jesteś pewna? – zapytał

- Tak... od kilku tygodni nie czułam się najlepiej. Myślałam, że to odzew starej rany. Ale ciągłe nudności mnie zaniepokoiły... Wczoraj w tajemnicy udałam się do lekarki z sąsiedniej wioski... - ta nowina jeszcze do niego porządnie nie dotarła, a słowa jakie usłyszał chwile później całkiem go wyprowadziła z równowagi.

- Ja nie chcę tego dziecka... - dalej stała w tej samej pozycji patrząc na niego. Był zszokowany w jak zimny sposób to powiedziała. Po chwili ogarnęła go niepochamowana złość.

- Jak może nie chcieć tego dziecka!!!? Mojego dziecka!! – podszedł do niej i uderzył ręką w drzwi tuż nad jej głową. Patrzył na nią z nienawiścią za słowa, które wyszły z jej ust.

- W takim razie co zamierzasz, Dekashi!??

- Niee wiem... - głos się jej załamał. Głowę miała opuszczoną, dlatego podniósł palcem jej podbródek i dopiero teraz zobaczył jak bardzo jest przerażona. Złość natychmiast minęła.

- Czego się boisz? – zapytał milszym tonem.

- Jeszcze pytasz? ... jeśli ktoś się o nim dowie, zabije je... jak mam ukryć swój stan? To nie czas na dziecko Sasuke! Nie ufam Madarze... to dziecko może być potężniejsze od nas razem wziętych! Niejeden będzie chciał je wykorzystać. Na Ciebie też liczyć nie mogę, bo planujesz zniszczyć Konohę! - zdziwił się, że zna jego plany

- Tak Sasuke! Wiem dobrze co zamierzasz! Chcesz znów się mścić, ale tym razem za Itachiego. Ja Ci w tym nie pomogę! W Wiosce żyją zupełnie niewinni ludzie, którzy nie mieli nic wspólnego ze spiskiem jaki uknuto! Jeśli zniszczysz nasz dom, to gdzie mam urodzić i wychować to maleństwo?? A ty się jeszcze pytasz czego się boję. –wykrzyczała to wręcz jednym tchem. Nagle poczuła jak jego szerokie ramiona obejmują ją całą.

- Masz nieaktualne informacje... Konoha już jest zniszczona przez Paina. Moim celem jest Danzou i starszyzna...

- Jak to Konoha jest zniszczona?? – kolejna rzecz, która ją przytłoczyła

- Akatsuki zbiera ogoniaste. Przyszli po Naruto, jednak Pain poległ, a wioska najprawdopodobniej jest odbudowywana. Dlatego nie martw się... nikt się nie dowie o naszym dziecku. Poza granicami wioski jest jeszcze wiele starych kryjówek naszego klanu. Schronisz się w jednej z nich – objął ją jeszcze mocniej.

- A co gdy już osiągniesz nowy cel? Wyznaczysz sobie nowy? Będziesz wiecznym uciekinierem, a ja będę odbudowywać klan w ukryciu? Tak to sobie wyobrażasz?? – jej ironia znów dała o sobie znać

- Obiecuję ci, że nie będziesz samotną matką... jednak na ten moment nie mogę tak bardzo wybiegać w przyszłość. Póki co musisz mi zaufać – powiedział ze spokojem

- A co powiemy Madarze, na to że opuszczam Hebi?

- Prawdę... częściowo. Nasze ideologie i zdania dotyczące zemsty i wioski są zbyt różne. Dla wszystkich będzie to idealne wyjaśnienie... Powiedz mi teraz jedną rzecz...

- ??? – jej wzrok sygnalizował, że jest gotowa na pytanie

- Akuszerka u której byłaś... trzeba się jej pozbyć. Przed porodem nie możesz się narażać na niebezpieczeństwo, że ktoś się dowie.

– Nie będzie to konieczne... użyłam podmiany... nie wie nawet jak wyglądam naprawdę – wiedziała, że Sasuke może zaproponować takie rozwiązanie, dlatego zawczasu zadbała o bezpieczeństwo niewinnej kobiety.

- To dobrze... zostań dziś ze mną... - popatrzył z rozczuleniem na kobietę, która zostanie matką jego dzieci.

- Co będzie dalej Sasuke... - zapytała, zmęczona ciężarem złych wiadomości.

- To nie jest istotne... Liczy się tylko to, że Cię kocham...

...................................................

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro