Rozdział 17 - konfrontacja członków klanu
Skinobi o niebieskiej skórze i twarzy rekina zastąpił im drogę.
- Kisame – Suigetsu od razu rozpoznał przeciwnika, który też należał do Mistrzów Miecza i był kompanem starszego brata Uchihy
- No no no, niezłą drużynę sobie zorganizowałeś Sasuke. Niestety, Itachi chce byście weszli tylko we dwoje - tu spojrzał w stronę Dekashi.
- Ja też idę z Sasuke - Karin wypaliła, nie zastanawiając się jak żałośnie zabrzmiała.
- Matko...zamknij się debilko... - Suigetsu złapał się za czoło w geście zrezygnowania
- Dwie kobiety w drużynie... Musiało nie być ci łatwo - Kisame zadrwił z zaistniałej sytuacji mówiąc do Sasuke.
- Zamiast mi współczuć lepiej nas przepuść - rozkazał młody Uchiha.
- Proszę bardzo, kierujcie się w stronę głównego budynku - ruszyli natychmiast zostawiając swoich kompanów za sobą, nawet się nie oglądając.
- Uchiha i ich troska o towarzyszy... - Blękitnowłosy zaśmiał się ironicznie - w takim razie może się zabawimy Kisame?
- Myślałem ze już tego nie zaproponujesz - uśmiechnął się i po chwili połączyli swoje miecze...
...........................................................
Stara siedziba klanu była ponura, wszędzie biegały szczury, a gdzieniegdzie dało się słyszeć trzepot skrzydeł nietoperzy. Na środku wielkiej hali, stało coś na wzór tronu, a na nim bez problemu można było rozpoznać Itachiego. Rozglądała się wszędzie za swoją siostrą jednak nigdzie nie mogła jej dostrzec.
- Nareszcie się spotykamy - odezwał się starszy brat Sasuke. Patrząc na niego zauważyła liczne podobieństwa pomiędzy rodzeństwem. Ten sam ton, siła głosu i niepokojący zimny spokój... wszyscy jednocześnie aktywowali sharingana, chcąc przewidzieć zamiary przeciwnika i czy przypadkiem nie są pod wpływem genjutsu.
- Gdzie jest Yumi?- spytała pewnie, podnosząc głowę lekko do góry.
- Dekashi - zabójca klanu przeszył ją wnikliwym wzrokiem - jesteś do niej bardzo podobna. Tylko kolor włosów macie zupełnie inny... W skrzydle B wszystkiego się dowiesz. Tymczasem, ja z Sasuke porównamy nasze umiejętności.
Drgnęła nieznacznie na jego słowa. Nie chciała zostawić ukochanego samego, jednak każde z nich miało swoją własną walkę, drogę i przeznaczenie. Natychmiast skierowała się w stronę którą wskazał Itachi. Patrząc przelotnie na Sasuke, zniknęła w ciemnym korytarzu.
.............................
Nie wyczuwała niczyjej obecności z wyjątkiem dwóch mężczyzn, których zostawiła daleko za sobą. To niemożliwe, by jej starsza siostra była w stanie, aż tak ukryć swoją czakrę . Ciemność i brak drzwi sprawił, że zaczęła się zastanawiać czy Itachi czasem z niej nie zakpił i celowo wprowadził w błąd. Nie należała jednak do osób, które szybko się poddają. Była uparta i w tym momencie przeważyło to na jej korzyść. Kroczyła odważnie przed siebie, aż na końcu drogi zobaczyła drzwi. Jedne, jedyne w całym kilkudziesięciu metrowym korytarzu...
-Ktokolwiek to zaprojektował, był beznadziejnym architektem – stwierdziła w myślach i położyła dłoń na klamce. Nie pozostało nic innego jak otworzyć drzwi.
Ostrożnie weszła do pomieszczenia, które znajdowało się za nimi. Miała wrażenie jakby dotarła do zupełnie innego świata. Było tu przytulnie, no i przede wszystkim bardzo jasno. Rozejrzała się wokoło. Pokój w którym się znalazła wyglądał jak sypialnia... kobieca sypialnia. Podwójne, ogromne łóżko, lustra, komody i szafy, a w nich bogaty zbiór garderoby. Jedynym niepasującym do wystroju elementem był stary, obdrapany stół ustawiony pod ścianą obok łóżka. Podeszła bliżej by zobaczyć co na nim leży. Zamarła. Na stole widniało zdjęcie Yumi oprawione w ramkę. Nie uśmiechała się na nim, ale od jej twarzy biło ogromne ciepło. Ciepło za którym tak tęskniła. Przy fotografii zapalone były kadzidła, a obok leżał ochraniacz na czoło z przekreślonym znakiem wioski, zwój i mały srebrny kluczyk.
Niepewnie sięgnęła po zwój. Otwierając go wcale nie zdziwił jej fakt, że nie ujrzała żadnych liter ani znaków. Dzięki wykształceniu jakie odebrała, wiedziała jak odszyfrowywać ukryte wiadomości. Wykonała niezbędne pieczęcie uaktywniając jednocześnie sharingana. Widziała teraz dokładnie zapisane słowa, zdania... Nie był to jednak zwykły zwój... był to list... List napisany do niej...
..........................................................
Usiadła na wygodnym łóżku i powoli rozwijała rulon kartek. Zaczęła czytać pół głosem, treść zaadresowanego do niej dokumentu.
Kochana Dekashi!
Jakże żałuję, że nie mogę Cię teraz przytulic do siebie i zobaczyć na własne oczy jaką wspaniałą kobietą się stałaś. Niestety, już nigdy to nie nastąpi. Czytając to wiedz, że nie ma mnie już na tym świecie przepełnionym bólem i rozpaczą. Jednak przed śmiercią chciałam opowiedzieć ci historie naszego klanu i wyjaśnić, czemu twoje życie musiało tak wyglądać. Nasz klan był rosnącym w siłę zagrożeniem dla pokoju wioski. Frustracja, która gromadziła się z każdym dniem była niczym nowotwór rozprzestrzeniajacy się na wszystkich mieszkańców. Wzajemna nieufność, lekceważenie i niezaspokojone ego, doprowadziło do tragedii. Uchiha miesiacami planowali przewrót. Chcieli przejąć władzę nad wioską, tworząc własne zasady i prawa. Każdy, kto się by temu sprzeciwił miał zginąć, bez względu na wiek i przynależność społeczną. Jesteś dzieckiem urodzonym i wychowanym w pokoju wiec, nie masz pojęcia jak straszna rzeczą jest wojna. Razem z Itachim mogliśmy na własnej skórze odczuć jej konsekwencje. Jako członkowie ANBU byliśmy lojalnymi shinobi Wioski Liścia. Wstępujac do jednostki wyrzekasz się pochodzenia i powiązań, a przysiegasz robić wszystko dla dla dobra ogółu. Jesteś gotowy oddać za to życie i to nie tylko własne... Tak było i w naszym przypadku. Klan miał wobec nas szczególne oczekiwania. Jako najstarsze dzieci dwóch najsilniejszych rodzin, mieliśmy rozpocząć wojnę o władzę. Aby uniknąć zagrożenia, współpracowaliśmy z rządem wioski by rozwiązać zaistniały spór pomiędzy dotychczasowymi sprzymierzencami. Trzeci Hokage wielokrotnie stawiał na pokojowe i komunikatywne rozwiązanie, jednak odzew ze strony naszego klanu był negatywny. Uchiha nie chcieli rozwiązań, a jedynie własnego porządku. Przestali się liczyć z kimkolwiek. Nie było innego wyjścia jak tylko wyeliminować zagrożenie... Hokage nie chciał na to przystać, lecz w obliczu głosu starszyzny nie miał sily przebicia. Podjęliśmy się tego zadania... Nawet nie masz pojęcia jakie brzemię na nas spadło, jednak przyjmując je na siebie chcieliśmy ocalić pamięć i godność po naszym sławnym klanie, nawet jeśli mielibyśmy prowadzić życie zdrajców. Postanowiliśmy przy tym ocalić nasze młodsze rodzeństwo. Mieliśmy nadzieję, że w przyszłości odbudujecie klan, niezależnie czy to razem czy osobno. Zależało nam jednak, by cząstka tak wielu istnień żyła nadal. Moja rozpacz wzrosła, gdy poddano cię rytuałowi dokładnie tego samego dnia na który zaplanowana była nasza misja... Nie mogłam ciebie przed tym uchronić... Zapewne już wiesz z czym się on wiąże... Po ceremonii oddałam cię pod opiekę Misaki - naszej zaprzyjaźnionej zielarki. Zależało mi na tym byś nie przebywała w tym czasie blisko dzielnicy...nie chciałam, by masakra która mieliśmy rozpocząć zapadła ci w pamięci. Byłaś takim delikatnym i uroczym dzieckiem. Nie chcieliśmy żyć po tym czego dokonaliśmy. Itachi postanowił zrobić z Sasuke mściciela, który miał pomścić nasz klan. Czekaliśmy z niecierpliwością na dzień w którym zapłacimy za nasz czyn. Nie będę opowiadać ci o śmierci rodziców, dziadków, przyjaciół ani o tym jakie życie wiedlismy zaraz po tym... Wystarczy, ze Sasuke musiał to zobaczyć na własne oczy... Itachiemu krwawiło serce, patrząc jak życie jego brata zamienia się w pozbawioną radości egzystencję. Prawda miała zginąć razem z nami, jednak dzisiaj uważam, że powinnaś ją znać. Nie dlatego, by usprawiedliwić nasz czyn, ale by unaocznic ci jako nowemu pokoleniu co powinno być dla shinobi najważniejsze. Nie chce byś mi wybaczyła morderstwa bliskich czy skazania cię na ukrywanie tożsamości, jedynie o co cie proszę to to byś dalej chroniła wioske i jej mieszkańców. Pokój jest najważniejszy.... Nic więcej się nie liczy. Ale nie zapominaj też nigdy o sobie...A konkretniej o miłości. Nie poddaj się przeznaczeniu jakie zapisali ci nasi rodzice. Nie musisz być z Sasuke, by odbudować klan. Może to zrobić z kimś innym, ty natomiast znajdź osobę, która w dwójnasób wynagrodzi ci brak rodziny i dziecka. Ja taka osobę znalazłam w Itachim. Tylko dzięki niemu byłam w stanie przetrwać te wszystkie lata czekając na ciebie... Jednak los bywa nieprzewidywalny i równie okrutny... Dziś czuje, ze dołączę do naszych przodków i nie nastąpi to z mojego wyboru. Na stole zapewne znajdziesz klucz. Pasuje do czerwonego domku znajdującego się w północnej części poza wioską. To tam ,znajdziesz wyjaśnienie dlaczego dzisiaj nie odpowiedziałam ci tego osobiście...
Twoja na zawsze, kochająca cię siostra...
Yumi
Zwój wypadł jej z drzacych rąk, a potok łez spływał po bladych policzkach...usłyszała rozpaczliwy krzyk, przepełniony bólem i żalem. Po chwili zorientowała się że należał do niej...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro