Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 16 Krok od celu

- Dekashi, coś mi mówi, że się nie wyspałaś – Suigetsu zagadał dwuznacznie.

- Powinnaś spać w nocy, a nie... - Karin zaczęła, lecz nie dała rady dokończyć zdania. Dekashi popatrzyła drwiąco na towarzyszkę.

- Masz rację Karin...ale to Sasuke cierpi na bezsenność... ja mu tylko towarzyszę – nie mogła sobie odpuścić.

– Jeden zero dla Dekashi – skwitował Suigetsu. Zostawiła go w tyle razem z kipiącą ze złości Karin. Gdy znalazła się obok Sasuke zapytała:

- Czy przypadkiem już dawno nie powinniśmy dotrzeć do północnej kryjówki?

- Musieliśmy iść dłuższą drogą, Karin wyczuła oddziały tropiące depczące nam po piętach. Myślę, że Konoha już wie co planujemy. Niepokoisz się czymś? – zerknął na swoją wybrankę.

- Nie... po prostu chce jak najszybciej to załatwić – widział, że nie mówi mu całej prawdy.

- Źle się czujesz? – dopytywał, ostatnio faktycznie wyglądała na zmęczoną. Z drugiej strony nie było w tym nic dziwnego. Długa męcząca podróż, a w nocy też odpoczywali krócej od Karin i Suigetsu.

- Wszystko w porządku. To zwykłe zmęczenie – posłała mu znaczące spojrzenie na którego widok się uśmiechnął. Jednak fakt był taki, że od paru dni brakowało jej sił na cokolwiek. Ciągle kręciło się jej w głowie, a upał doskwierał bardziej niż zazwyczaj. Ostatni raz się tak czuła, gdy miała 15 lat i była na misji z Kakashim i Nejim. Po długiej podróży zjedli w przydrożnej karczmie, która jak się okazało nie zaopatrywała się w świeże produkty. Wrócili do wioski z okropnym zatruciem, po którym dochodzili do siebie 2 tygodnie. Dokładnie pamięta jak Takumi śmiał się, że powalić ją może wyłącznie nieświeża wołowina. Przychodził codziennie sprawdzić jak się czuje. Teraz ich dieta nie wyglądała wcale lepiej, ponieważ Karin jadła za dwóch, nie zważając wcale na resztę towarzyszy. Zostało im obecnie tylko trochę suchego pieczywa. Na polowanie nie mieli czasu, a w kryjówce bez problemu mogą uzupełnić braki. Między innymi, dlatego tak zależało im na szybkim dotarciu do niej. Czas szybko jednak minął i nad ranem stali już przed wejściem do ogromnego bunkru.

- To tutaj – Karin nie wyglądała na zachwyconą tym faktem.

- Słyszycie to? – Dekashi pierwsza zauważyła brakujących strażników oraz niepokojące dźwięki wydobywające się z wnętrza kryjówki.

- Widocznie mają ten sam problem co był u mnie – stwierdziła Karin – bunt.

- Skoro tak, trzeba go stłumić – Suigetsu od razu się ożywił radośnie maszerując do przodu

- Jeśli na kogoś natraficie, macie go tylko unieszkodliwić – powiedział Sasuke, a w piersi Dekashi serce zabiło mocniej. Był to dla niej znak, że dalej ma w sobie człowieczeństwo i nie zamierza bezsensownie pozbawiać kogoś życia. W tej jak i reszcie kryjówek, znajdowali się przecież niewinni ludzie, którzy mieli pecha być obiektem badań szaleńca.

- Pójdę z Suigetsu przodem i przetrzemy szlak, a wy do nas dołączycie – kontynuował

- Chyba kpisz, że tu zostanę. To nie jest zwykła kryjówka. – Dekashi popatrzyła na niego urażona, że chce ją pominąć i załatwić wszystko sam

- Wiem, dlatego tak zadecydowałem. Musimy jak najszybciej odnaleźć Jugo, a więźniowie którzy uciekli na pewno nam tego nie ułatwią. Zresztą, część z nich już wychodzi na zewnątrz, więc też będziesz miała trochę zabawy – nim zdążyła odpowiedzieć jego i Suigetsu już nie było.

- Umiesz w ogóle walczyć Karin? – spytała całkiem serio, jednak już po chwili znała odpowiedź, gdy musiała uratować rudowłosą przed pierwszym napastnikiem. Może i używała szczególnych technik, ale bez wsparcia towarzyszy nie były zbyt przydatne. Musiała wziąć sprawy w swoje ręce. Karin tylko stała z boku i przyglądała się z zaskoczeniem bladej dziewczynie. Nie musiała nawet używać technik wzrokowych, by pokonać wszystkich więźniów.

-„Ja naprawdę nie mam z nią szans" – Pomyślała zrezygnowana okularnica.

- Nie stój taki i chodź, musimy do nich dołączyć – głos Dekashi obudził czerwonogłową z letargu. Poszła za nią bez słowa.

- No to mów którędy – ostro zarządziła Uchiha.

- CCo? – Karin była jeszcze trochę oszołomiona jej zdolnościami i gracją z jaką się poruszała.

- No przecież wyczujesz ich bez problemu, powiedz gdzie mamy iść – powtórzyła. Karin dopiero teraz zrozumiała o co chodzi. Zamknęła oczy i wykonała pieczęcie.

- Tędy – wskazała palem drogę. Była członkini ANBU pobiegła pierwsza we wskazanym kierunku jednak silne zawroty głowy wróciły. Nie chciała, by Karin widziała ją w chwili słabości.

- Idź przodem, zaraz do ciebie dołączę. Musze jeszcze coś sprawdzić – odwróciła się i pobiegła szybko drugim korytarzem, zostawiając zdezorientowaną dziewczynę samą. Na końcu ślepego zaułku w który wbiegła, złapała się za brzuch, który zaczął palić ogniem.

- Znowu to samo – pomyślała, a fala bólu jaka nadeszła zamroczyła ją na kilka minut. Dawno już tego nie czuła, a nie mogła sobie w żaden sposób pomóc, jak tylko czekając, aż samo przejdzie. Nie sądziła, że zatęskni za Kabuto, a właściwie za jego kojącymi miksturami.

..........................................................................

Trzej mężczyźni szli w jej kierunku.

- „Najwyższy i najszerszy z nich to zapewne Jugo" – Błyskotliwość Karin nie miała sobie równych...

- Czemu jesteś sama? – Ton Sasuke nie brzmiał przyjaźnie

- Kazała mi iść przodem, ale – poczuła jak dłoń Suigetsu zaciska się na jej szyi i podnosi do góry.

- Gadaj co jej zrobiłaś żmijo – chłopak miał wreszcie okazję dobrać się do Karin

- Puść mnie ty śmierdząca, oślizgła rybo – Karin z trudem łapała powietrze, machając histerycznie nogami nad ziemią.

- Zostaw ją Suigetsu... Nie byłaby w stanie skrzywdzić Dekashi. A jak ją udusisz, to w ogóle niczego się nie dowiemy – Sasuke nie ocieplił swojej tonacji

- Tu jestem, spokojnie – Widok pięknej kunoichi uspokoił wszystkich.

- Możesz już ją puścić- posłała Suigetsu przepiękny uśmiech – mówi prawdę. Chciałam tylko coś sprawdzić. – Mimo tych słów Sasuke przyglądał się jej wnikliwie. Zapewne zauważył jej przyspieszone tętno i szklane oczy, z których za wszelką cenę chciały wydostać się łzy bólu. Wiedziała, że jej nie wierzy i zapewne będzie musiała się wytłumaczyć, gdy zostaną sami. Nie chciała teraz się tym przejmować. Ból zelżał, a drużyna skompletowana wreszcie w pełnym składzie. Teraz już tylko trzeba ruszyć na spotkanie z Yumi.

.............................................................

Noc spędzili w kryjówce. Wygodne łóżka, dostęp do ciepłej wody i jedzenia przemawiał na korzyść tego miejsca. Oczywiście Karin z Suigetsu musieli znów się kłócić, tym razem o to gdzie będą nocować. Upatrzyli sobie bowiem ten sam pokój.

-Widać łączy ich wspólny gust – Jugo zagadnął drugą kunoichi

- Raczej robienie sobie na złość – Zauważyła, że nie będąc pod wpływem pieczęci, był znakomitym kompanem do rozmów. Jednak nie dane im było nawet usłyszeć swoich myśli, bo podniesione tony przerodziły się w krzyki.

- Dobrze wiem debilko, czemu upatrzyłaś sobie tą sypialnie – Mistrz Miecza nie przewidywał żadnej ulgi w sprzeczkach jakie prowadzili – bo jest obok sypialni Sasuke!

- Nnnie prawda – broniła się Karin – wybrałam ją, bo mi się podoba!

- Wygląda tak samo jak reszta!!! – nie odpuszczał. Gdy już miał usłyszeć odpowiedź okularnicy, Lider Hebi (nazwa drużyny – przy. Autora ^^) stanął obok nich.

- Karin... znajdź sobie inny pokój – rozkazał

- Ale ja byłam tu pierwsza – oponowała

- Nie obchodzi mnie to... chce czuć się swobodnie w nocy z Dekashi, a świadomość że węszysz obok, będzie dla mnie irytująca – te słowa ją dobiły.

- Zrobię jak chcesz – spuściła głowę i odeszła szukając innego pomieszczenia na noc.

- To samo tyczy się ciebie – Sasuke zerknął na Suigetsu

- Spokojnie, wcale nie miałem zamiaru tu nocować – wyszczerzył zęby w cwanym uśmiechu – chciałem tylko zrobić na złość tej małpie. Chodź Jugo, może znajdziemy coś i dla ciebie – kiwnął na towarzysza.

- Miło się rozmawiało – rzekł wielkolud i pomachał jej na pożegnanie. Kto by pomyślał, że ten świetnie wychowany i miły człowiek jest tak niebezpieczny.

- Skoro jesteśmy już sami może powiesz mi co się z tobą ostatnio dzieje? I nie kłam Dekashi, widzę że coś jest nie tak... - Sasuke nie zamierzał jej odpuścić. Spojrzała na niego jednocześnie zaplatając swoje długie włosy w warkocz. Często tak robiła przed pójściem spać.

- Wydaje mi się, że odzywa się stara rana – nie lubiła poruszać tego tematu, bo wiedziała jak bardzo czuł się winny. Rozmawiali już o tym wielokrotnie. Wyjaśniała, że nie miał wpływu na ostatni atak, bo jako shinobi działają instynktownie. Nie przemawiało to jednak do niego.

- Mogę ci jakoś ulżyć? – miał kamienny wyraz twarzy.

- Raczej nie, zresztą doszły mi nowe objawy więc nie można wykluczyć zatrucia...albo uczulenia na Karin – jej żart widocznie go rozbawił. Tylko przy niej się uśmiechał i to coraz częściej.

- Jak znajdziemy Yumi i Itachiego? – zadała mu pytanie.

- Nie wspominałem Ci, ale ja już wiem gdzie ich szukać. Wczoraj klon Itachiego dał mi namiary na starą kryjowke klanu - szczerze mówiąc obawiał się jej reakcji. Miała żywiołowy charakter, a ostatnio jeszcze bardziej wzmogła się jej wybuchowosc.

- Dlaczego mi nie powiedziałeś?? - Jej spokój zwiastowal ciszę przed burzą

- Najpierw chciałem zwerbować Jugo, a poza tym ostatnio nie jesteś całkiem sobą. Nie chciałem by dodatkowe emocje wpłynęły na ciebie negatywnie.

- Uważasz, że teraz wpływa na mnie pozytywnie to, że zataiłeś przede mną tak ważną informacje!?

- Nie zataiłem, a opóźniłem. Ponadto nie chciałem, by to cię rozproszyło przed dotarciem tutaj.

- Nie mam ochoty się już kłócić... Jestem strasznie zmęczona, ale najpierw pójdę się wykąpać. - Wstała, lecz zanim wyszła jeszcze spytała:

- Wiec teraz dokąd ruszamy?

- Do starej siedziby klanu- odpowiedział, ciesząc się że przyjęła te informacje dość spokojnie. Nie Miał zamiaru spędzić z nią tę noc na kłótni, a zupełnie inaczej...

.....................................................

Po kilku godzinach, zwiększyli swoje tempo, co przyszło jej ze znacznym trudem. Całą noc nie mogła spać przez nudności i ból brzucha.

- Sasuke Miał rację...jestem zbyt emocjonalna. Pogorszylo mi się po obwieszczeniu, że lada moment spotkam się z Yumi...- Dekashi biegła ostatnia w ich szeregach. Zastanawiała się jak teraz wygląda jej siostra, jaki ma charakter i przede wszystkim jak będzie przebiegało ich spotkanie po latach. Czy rzucą się sobie na szyję czy raczej staną do siostrzanej walki, takiej samej do której przygotowywali się tyle czasu ich partnerzy? Obawiała się, że zisci się ten drugi scenariusz. Musiała wziąść się w garść i uspokoić. Sasuke też był tego dnia nie obecny... Jego rzeczowy, zimny ton i wzrok towarzyszyły im od samego rana.

- Zrobimy jakiś postój? - Karin najwidoczniej traciła siły, a atmosfera jaka panowała ją przygnębiła. Dodatkowo dobił ja fakt, że wszyscy zignorowali jej pytanie. Westchnęła smutno starając się nadążyć za Sasuke. Zawsze chciała być blisko niego, nawet jeśli chodziło o głupi marsz szła u jego boku. Dekashi przestała już zwracać uwagę na wszystkie umizgi rudowłosej. Inaczej dawno musiałaby ją zabić, bo nic innego do niej nie docierało. Po kolejnej godzinie wiedziała, że są niedaleko. Pokaźnych rozmiarów budynek wyłonił się zza koron drzew. Poczuła jak wszystkie mięśnie spinają się w jej ciele niezależnie od niej.

- Ktoś już tam jest - Karin ostrzegła wszystkich. Teraz nie było już odwrotu.

- Zakończmy to wreszcie - krzyknęła białowłosa zrównując się z brunetem, który patrzył prosto przed siebie.

- Pamiętaj...nie daj się zabić - powiedział cicho Sasuke, tak że tylko ona mogła go usłyszeć.

- Ty też...- mówiąc to bała się, że są to ostatnie słowa jakie do niego wyrzeka. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro