Rozdział 15 Konflikty
Od ich spotkania w lesie dziwna atmosfera utrzymywała się jeszcze przez dwa dni. Sasuke wydawał się być zadowolony, jednak ona czuła się rozdarta. Chciała wyrzucić z pamięci przygnebiające spojrzenie przyjaciela. Wiedziała jaki ból mu zadała, a to była dla niej najgorsza kara. Nienawidziła ludzi, którzy ranią swoich bliskich, a ona właśnie taką osobą się stała. Jednocześnie wiedziała, że postępując inaczej zrezygnowała by z siebie, z Yumi i z Sasuke. Spojrzała na postawne plecy swojego partnera, który szedł przed nią. Kochała go, jednak nie była pewna jak on patrzy na ich „związek". Dlatego postanowiła, że nigdy nie zdradzi swoich uczuć, jeśli to on pierwszy nie otworzy przed nią swojego serca.
- Sasuke i romantyzm... prychnęła w myślach, uśmiechając się żałośnie. Wiedziała, że ich relacja jest zupełnie inna niż reszty par i zawsze tak zostanie. Nie wyobrażała sobie jednak, by mogła życie dzielić z kimś innym.
- Ja sama komplikuje sobie życie- westchnęła. W tym samym momencie błękitno włosy chłopak położył jej rękę na czole.
- Co robisz? – wyrwał ją z zadumy
- Sprawdzam czy masz gorączkę... od 2 dni skazujesz mnie na martwotę towarzyską. Gdzie się podziało przeciwieństwo Sasuke, które uprzyjemniało mi tę podróż?? Teraz zachowujesz się zupełnie jak on.
- Mówiłam, że udaje – starała się zażartować – nic mi nie jest Suigetsu.
- Mnie kitu nie wciśniesz... to przez tamtego chłopaka? – na jego pytanie Sasuke nieznacznie się spiął. Mimo że szedł kilka kroków przed nimi, wiedziała że dokładnie wszystko słyszy.
- Nie... jednak – nie dane jej było dokończyć myśli.
- To nasz ostatni postój – Uchiha wskazał na wejście do jaskini – Zregenerujmy siły, bo nie wiem co tam zastaniemy. Jeszcze tylko 4 godziny dzielą nas od kryjówki. Automatycznie skierowali się w stronę, którą pokazał im Lider. Musiała przyznać, że była dość zmęczona, ale dopiero teraz zdała sobie z tego sprawę. Wchodząc do jaskini stwierdziła, że jest całkiem przyjemna – sucha, cicha i zapach był całkiem przyjemny.
- Woda- Suigetsu pociągnął nosem – w głębi musi być jakieś źródło. Państwo wybaczą – skłonił się teatralnie i ruszył w stronę ciemnego korytarza – Przy okazji sprawdzę czy nie ma tu gospodarza – zażartował, a jego głos odbił się echem od wszystkich ścian. Gdy ich towarzysz się oddalił, zaczęła rozpakowywać zawartość swojego plecaka. Sasuke stał u wejścia jaskini i patrzył na nią.
- Możesz przestać tak mi się przyglądać? – spytała zirytowana jego zachowaniem, które trwało już 2 dni.
- Nie... - odrzekł krótko uśmiechając się szeroko – Mile ją zaskoczyła jego reakcja, jednak wiedziała z czym się to wiązało.
- Kto by pomyślał, Sasuke i uśmiech – zironizowała, dalej rozpakowując rzeczy.
- Nie bez powodu mam taki nastrój – odparł podchodząc i siadając obok niej – Uśmiecham się, bo jesteś moja – odsłonił ponownie szereg białych zębów. Popatrzyła na niego uważnie.
- Nie twoja, a jestem z tobą. Widzisz różnice Sasuke? – brunet zauważył jej szybką zmianę nastroju.
- Nie rozumiem czemu jesteś taka drażliwa – jego standardowy styl bycia powrócił natychmiast – To przez tego idiotę? Pff...
- Nie przez niego... jednak przez to jak mnie traktujesz. Przypomnę Ci: Jestem z Tobą dlatego, że tak zdecydowałam. Nie ciesz się więc, jakbyś zdobył jakieś trofeum. Ja w odróżnieniu od własności mogę robić co chcę i w każdej chwili odejść – jego szczęki znów się zakleszczyły w mocnym ścisku.
- Obiecałaś – patrzył na nią z irytacją
- Obietnice się łamie. Złamałam ich już wystarczająco dużo... nie zauważyłeś jak patrzą na mnie dawni przyjaciele? Zastanów się co jest tego powodem! – podniosła ton, po czym wyszła na zewnątrz.
.......................................................
Siedział w tej samej pozycji jeszcze przez kilkanaście minut. Jej ciągła niezależność powodowała u niego chęć ujarzmienia tej białowłosej piękności. Ilekroć myślał, że jest górą ona pokazywała swój charakterek. To ona rozdawała tu karty, a on nie był w stanie tego zmienić. Nie chciał jej stracić, ale nie mógł tego pokazać. Okazałby wtedy słabość.
- Jesteś niezwykła – myślał patrząc jak przechadza się wśród skał by ukoić nerwy ,przywołał wspomnienia ich wszystkich wspólnych chwil i położył się na plecach z westchnieniem, składając ręce pod głowę - Kocham Cię nawet, gdy mnie odtrącasz – pomyślał.
Nie sądził, że te dwa słowa powiedziane bezpośrednio, zmieniłyby wszystko...
...................................................
Postój minął im niesamowicie szybko. Dotarli do tajnej bazy Orochimaru. Różniła się zupełnie od tej w której przebywała. Na zewnątrz przed wejściem do niej, można było zauważyć liczne kopce.
- Mają ogromnego kreta? – radośnie zapytał Suigetsu
- To groby – odparła Dekashi, a chłopak natychmiastowo zbladł. Wiedziała, że zrozumiał kto najprawdopodobniej stoi za ilością ciał. Karin zdecydowanie była wyjątkowa. To ona strzegła kryjówki i jak widać umiała uciszać zamieszki. Wieść o śmierci sanina musiała dotrzeć i tutaj, a dziewczyna chciała zachować porządek.
- Chodźmy – powiedział Sasuke
- Ja zostaję tutaj – powiedziała Dekashi. Zerknął na nią, doskonale rozumiejąc co jest tego powodem.
- Dobrze, chodź Suigetsu – Chłopak trochę się wahał, ale po chwili już podążał za swoim przywódcą. Ona natomiast przysiadła na skale w oczekiwaniu aż wrócą z dodatkowym członkiem drużyny. Nie chciała z nimi iść, ponieważ wiedziała, jak kobiety reagują na Sasuke. Jeśli zobaczyłaby u jego boku ją, niekoniecznie skłonna byłaby do nich przystać. Lepiej jeśli poznają się już po tym, jak się zgodzi.
-Znając Sasuke będzie też wykorzystywał na niej swoje walory, więc lepiej by czuł się swobodnie – przeanalizowała jeszcze raz swoją decyzję. Była bardzo ciekawa tej uzdolnionej kunoichi o której zbytnio nic nie wiedziała. Po godzinie czekania pierwszy wyszedł Suigetsu z posępną miną. To po niej domyśliła się, że Karin na pewno do nich dołączyła. Wstała poprawiając jednocześnie swoje włosy. Zobaczyła jak Sasuke idzie w jej stronę z poirytowanym wyrazem twarzy, a na jego ramieniu wisi jakaś postać. Przyglądając się jej uważniej o mało nie wybuchła śmiechem. Już rozumiała czemu nie mówił o niej zbyt wiele. Nie było o czym... Dziewczyna miała dziwnie obcięte, czerwone włosy, okulary zupełnie nie pasujące do jej kształtu twarzy i najzwyczajniej w świecie była pokraczna. I widać na pierwszy rzut oka, że zakochana po uszy w Sasuke. Widząc ją, natychmiast zamilkła i spoważniała.
- Sasuke, kto to? – spytała bruneta, mierząc Dekashi wzrokiem.
- Hahahahhahahahaha – odpowiedział jej głośny i szczery śmiech Suigetsu – No warto było czekać na tę chwilę, hahahhaha... to jego partnerka – mówił śmiejąc się do rozpuku.
- Dekashi Uchiha, miło mi – wyciągnęła rękę do Karin, starając się nie wybuchnąć śmiechem jak wodny chłopak.
- Karin... - ledwo uścisnęła jej dłoń - więc plotki były prawdziwe... też należysz do tego klanu – w oczach Karin można było zauważyć iskierki zazdrości – nie sądziłam, że też będziesz w naszej drużynie.
- Jak widać – ucięła krótko – Naszej drużynie? Co ta dziewczyna sobie myśli – Zirytowała ją ta wypowiedź jednak nie dała się sprowokować.
- Ruszajmy – Sasuke najwidoczniej zauważył napięcie jakie narosło pomiędzy kobietami. Suigetsu natomiast podszedł do Dekashi dalej podśmiewując pod nosem.
- Coś mi mówi, że to będzie ciekawa podróż – szepnął i puścił porozumiewawczo oczko.
................................................
- Dopiero 5 godzina marszu, a zaraz ją ukatrupię – Dekashi była na skraju wyczerpania nerwowego. Nie dość, że Karin ciągle kłóciła się z Suigetsu i wieszała na Sasuke, to rzucała aluzyjne teksty w jej stronę i najwidoczniej chciała się jej pozbyć.
- Sasuke, a może powinniśmy się rozdzielić dla bezpieczeństwa? – Czerwono włosa zagadnęła bruneta, który rzadko kiedy jej odpowiadał
- Wydaje mi się, że niedaleko są oddziały patrolujące i żeby je zmylić moglibyśmy wysłać Dekashi z Suigetsu inną drogą. Poradziłabyś sobie, prawda Deki? – Teraz popatrzyła na nią z udawanym uśmiechem. Tego było za wiele. Nim ktokolwiek się zorientował Karin leżała na ziemi przygwożdżona pod ciężarem Dekashi.
- Wyjaśnijmy sobie coś złotko – Długowłosa przystawiła do szyi Karin kunai i uaktywniła sharingana – Po pierwsze nazywam się Dekashi i tak masz się do mnie zwracać. Po drugie jeśli zaraz nie zaczniesz traktować mnie z szacunkiem, będziemy musieli poszukać innej rudej główki, która dołączy do drużyny. Mam gdzieś twoje umiejętności... nie ma przecież ludzi nie zastąpionych. I dam ci pewną radę – prowokuj przeciwników z którymi masz jakiekolwiek szanse. Od teraz nie chcę słuchać twojego piskliwego głosu i trzymaj rączki przy sobie. Zrozumiałaś czy wyjaśnić ci to jeszcze dokładniej? – sama była zaskoczona swoim zachowaniem, jednak w tej chwili i tak mocno się hamowała, by nie zrobić dziewczynie krzywdy.
- Rozzzumiem – Okularnica była przerażona. Nie sądziła, że zostanie tak potraktowana. Wiedziała również, że nie powinna była lekceważyć przeciwniczki. Dodatkowo nikt nie stanął w jej obronie. Sasuke przyglądał się całej sytuacji z pewnej odległości, natomiast Suigetsu aż tańczył z radości, że Karin wreszcie się doigrała.
- W takim razie możemy ruszać dalej – Dekashi wstała, uwalniając tym samym dziewczynę, która dalej leżała sparaliżowana strachem.
..........................................................
Obóz rozbili dopiero po 14 godzinach podróży. Karin unikała Dekashi jak ognia po porannej sytuacji i można by rzec, że zachowywała się wzorcowo. Suigetsu odsunął się od ogniska, które rozniecili, żeby jak to określił „ nie roztopić się".
- Muszę pobyć chwilę sama – Dekashi znalazła kilkadziesiąt metrów od obozowiska małą Łąkę. Położyła się na plecach w wysokiej trawie i przymknęła oczy. Cały dzień kręciło się jej w głowie, która dodatkowo bolała niemiłosiernie. Przyczynę tego zganiała na wrzaski Karin i jej zachowanie.
- Nie oddalaj się tak, nie mówiąc mi o tym – usłyszała jego głos
- Masz przecież Karin, bez problemu wyczuje gdzie jestem, jeśli ty masz z tym problem – podniosła się do pozycji siedzącej spoglądając w czarne jak noc oczy. Sasuke uśmiechnął się zadziornie.
- Ktoś tu dziś wprowadził porządek w szeregi – powiedział
- Musiałam, skoro ty nic z tym nie robiłeś – docięła mu
- Aż tak jesteś o mnie zazdrosna? – Widocznie sprawiało mu to satysfakcję.
- Nie jestem zazdrosna – szybko zaprzeczyła. Za szybko... Bo jego oczy jeszcze bardziej zdradzały poczucie wygranej.
- Podoba mi się to – kontynuował nie zważając na jej zdanie.
- Myśl sobie co chcesz – zaczęła się podnosić, jednak w tej chwili wylądowała w jego ramionach, a pieszczoty, które miały miejsce zaraz po tym sprawiły, że w nich pozostała....
...................................................
- Dokąd to idziesz Małpiszonie? – nie było momentu w którym Siugetsu przestawał drażnić Karin.
- Poszukać Sasuke, długo nie wraca.
- Masz mnie za kretyna? Dobrze wiesz po co poszedł – patrzył jak twarz Karin robi się cała czerwona.
- Chcę tylko sprawdzić czy wszystko z nim w porządku – odparła zażenowana.
- To Ci mogę zagwarantować. Dekashi zapewne już się nim zajmuje, leżąc w jego ramionach. Jesteś zboczona, że chciałaś ich podglądać – zadrwił
- Wcale nie chciałam!!! – zaprzeczyła, ale teraz nie tylko twarz miała czerwoną.
- Odpuść Karin, nie masz z nią szans... zresztą jeśli Ci życie nie miłe, to droga wolna. Chętnie zobaczę jak będziesz rozrywana na strzępy.
Miał rację w bezpośrednim kontakcie nie dałaby jej rady. Nie zamierza jednak dać za wygraną. Musi coś wymyśleć by pozbyć się tej przeszkody, która stoi na jej drodze, by zdobyć Sasuke...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro