Rozdział 13 Obietnica
Nie mogła go nigdzie znaleźć. Przeszukała już wszystkie korytarze i pomieszczenia w których mógł być. Nagle wpadła na pomysł sprawdzenia jeszcze jednego miejsca.
-„Tak jak sądziłam" – pomyślała z ulgą odnajdując go nad jeziorem, które tak lubiła. Siedział oparty o pień drzewa z jedną nogą zgiętą w kolanie. Nie wyglądał na rannego jednak walka z Orochimaru i Kabuto na pewno go wycieńczyła.
- Wreszcie Cię znalazłam- powiedziała lekko dysząc.
- Zajęłaś się już nim? – zadał pytanie nawet na nią nie patrząc
- Tak, śpi... czemu zmieniłeś zdanie? – zapytała, siadając obok- przecież powiedziałeś...
- Sam nie wiem... - przerwał jej tym razem na nią spoglądając.
„Czemu w takiej chwili musisz wyglądać tak pociągająco i być taki zimny jednocześnie" – myślała...Poruszyło ją także jego zachowanie... Pomógł jej... czy to znaczyło, że posiada jakieś uczucia? Bardzo tego pragnęła, gdyż z każdym dniem był dla niej kimś więcej. Jedynie rozum podpowiadał, by trzymała się od niego z daleka... tłumaczyła sobie, że na pewno będzie przez niego cierpieć i musi być niedostępna by tego uniknąć.
-Jak mam cię zrozumieć, skoro sam nie wiesz czego chcesz... - zapytała zrezygnowana
- Chcę ciebie – popatrzył na nią jakby widział ją pierwszy raz
- Chcieć można czegoś, nie kogoś...- odparła
- Chcieć można tego, co jest dla nas nieosiągalne i niedostępne, a ty jesteś poza moim zasięgiem – powiedział poważnie. Jakże zszokowany był, gdy na policzku poczuł jej ciepłą, małą dłoń.
- Nie spodziewałem się takiej reakcji– powiedział oszołomiony
- Ja też nie- odpowiedziała siadając na nim okrakiem i zarzucając mu ręce na szyję.
- Ani tego - pochyliła się do przodu całując go delikatnie swymi malinowymi ustami. Miała wrażenie, że stoi obok, a białowłosa dziewczyna wtulająca się w szerokie ramiona zszokowanego chłopaka to zupełnie ktoś inny. Chciała być jak najbliżej niego... tak długo walczyła sama ze sobą, jednak to co dla niej zrobił pozbawiło ją wszelkich hamulców. Odsunął ją powoli, oblizując przy tym wargi.
- Teraz to ja Cię nie rozumiem. Przecież mnie nienawidzisz i masz za dupka bez uczuć. Chyba, że coś się zmieniło? – popatrzył podejrzliwie
- Nie. Dalej tak uważam... odpowiedziała. Teraz jego twarz całkiem przybrała wyraz zagubienia
– Odtrąca mnie to od ciebie jak i przyciąga... Sprawiasz, że mam ochotę w jednej chwili Cię zabić, a jednocześnie nie wyobrażam sobie by moje życie mogłoby być pozbawione twojego istnienia. Nie wiem czy są to moje własne pragnienia czy przeznaczone mi wiele lat temu. Nie kontroluję tego Sasuke... nie tylko nie potrafię, ale i nie chce... Zatracam się każdego dnia w tych rozterkach – Chciała jeszcze coś powiedzieć, jednak jego palec na jej ustach to uniemożliwił. Te słowa uświadomiły mu, że dokładnie czuł to samo. Jednak nie potrafił tego ująć tak trafnie jak ona. Była taka podobna do niego, ale przejawiała cechy i uczucia których jemu brakowało. Przy niej widział swoje błędy i czuł jakby we wszechotaczającej go ciemności zapalano światło. Patrzył na ucieleśnienie wszelkich swych pragnień. Zmieniła się od ich pierwszego spotkania. Większa pewność siebie, niezależność i nowe umiejętności... a myślał, że nie może być już bardziej doskonała.
- Więc pokaż mi jak bardzo mnie nienawidzisz... i pragniesz – objął ją jedną ręką w talii, a drugą chwycił za kark i jednocześnie przycisnął do siebie składając na jej wargach zachłanny i brutalny pocałunek.
-„Zdecydowanie się zmieniła" – pomyślał, gdy zamiast rumieńców na jej twarzy i zawstydzenia w oczach poczuł jak jej zwinne paluszki pozbywają się jego koszuli... Gładziła jego muskularne ciało i ramiona, jednak po chwili jej pieszczoty stały się coraz bardziej natarczywe, intensywne jakby nie mogła się go doczekać. Chwycił za jej włosy i pociągnął mocno. Odchyliła głowę w tył odsłaniając długą, wąską szyję. Zaczął drażnić oddechem centymetr po centymetrze. Pamiętał jak poprzednim razem, gdy to robił jej oczy skrzyły się z zadowolenia. Następnie naparł na nią całym sobą, tak że plecami wylądowała na miękkiej, zielonej trawie.
- Spokojnie, nigdzie nie ucieknę – wyszeptał, leżąc pomiędzy jej nogami.
- Tego jestem pewna – odpowiedziała, a następnie przygryzła płatek jego ucha. Zaczęła poruszać uwodzicielsko biodrami rozbudzając jego dolną część ciała. Uniosła nad sobą ręce by pomóc mu w zdjęciu swojej bluzki. Po chwili jego ręka powędrowała pod jej plecy, prosto do zapięcia od stanika. Mruknęła z zadowolenia... Jego dłoń w całości objęła jędrną pierś. Serce zabiło mocniej w jej drobnym ciele, gdy przeciągał kciukiem po sutku.
- Nie każ mi już czekać – powiedziała, patrząc jak zamroczona na swego kochanka. Uśmiechnął się chytrze, tak jak najbardziej lubiła. Jednym ruchem zdjął z niej dopasowane, czarne szorty wraz z majtkami. Podmuch wiatru musnął jej ciało, powodując na nim gęsią skórkę. Przejechał językiem od jej pępka wzwyż, aż do obojczyka, który zaczął naznaczać czerwonymi śladami. Szum liści i drzew zagłuszał jej urywane jęki rozkoszy... chciał by ta chwila trwała jak najdłużej... Jego ciało reagowało na jej najmniejszy dotyk, a oddech przyspieszał z każdą chwilą. Gdy oboje byli już nadzy nie pozwoliła mu dłużej dominować nad sobą. Teraz to ona była górą. Z zadowoloną miną poruszała kształtnymi, krągłymi biodrami zmieniając tempo. Jego ręce zawędrowały na bardzo dobrze wyczuwalne kości miednicowe. Pierwszy raz czuł, że są jednością... nie tylko w sensie cielesnym, ale i emocjonalnym, psychicznym. Niczym dwie części układanki dopasowane idealnie, których nie da się rozdzielić. Podniósł się do pozycji siedzącej jedną ręką podpierając się, a drugą ułożył na jej zgrabnych pośladkach. Jej palce przeczesywały czarne, gęste włosy, a oczy zdradzały stan upojenia. W tym samym momencie poczuli przeszywający dreszcz, a ich ciała instynktownie zesztywniały przylegając mocniej do siebie. Dobrze mu już znane odczucie wbijanych paznokci w plecy i krótki krzyk wybranki sprawiły niezwykłą satysfakcję. Sam również nie mógł się powstrzymać od głośnych westchnień w kulminacyjnym momencie. Patrzyli jeszcze długo na siebie w tej pozycji, aż wschodzące słońce oświetliło ich nagie postury.
- Obiecaj, że zawsze będziesz stała przy moim boku i nigdy mnie nie zostawisz– powiedział zachrypniętym głosem. Czuł, że się od niej uzależnił...była jego narkotykiem, powietrzem.
- Nie zostawię... bo za bardzo Cię nienawidzę... - powiedziała uśmiechając się zalotnie i wtulając w gorące ramiona Sasuke. Wiedzieli, że są swoją przepustką na nowe, lepsze życie bez demonów przeszłości. Mimo że ich oczy i ciała miały ochotę to wykrzyczeć, słów: „Kocham cię" nie powiedziało żadne z nich....
...............................................................
- Długo spałem? – zapytał zaspany chłopak
- Całe 3 dni – odparła jego wybawicielka posyłając mu szeroki, radosny uśmiech.
-Jak się czujesz – po chwili zapytała.
- Bywało lepiej, lecz jestem w stanie już samodzielnie stać. Ale ty wyglądasz na przemęczoną. – Uśmiechnęła się błogo... to prawda, przez ostanie 3 noce prawie w ogóle nie spała, a Sasuke był tego powodem. Takumi zdążył już zauważyć, jak złotooka reaguje na zbiegłego shinobi.
-Uważaj na niego Dekashi- powiedział siadając na brzegu łóżka
- Co masz na myśli? – udawała zdziwienie
- Jesteś kunoichi z Wioski Liścia. Należysz do jednostki specjalnej, masz wyjątkowe umiejętności i zawsze robisz to co słuszne. On natomiast jest zdrajcą, odszedł do Orochimaru. Nie chcę by zniszczył to kim jesteś. Dlatego powiem jeszcze raz: Wróć ze mną – popatrzył z nadzieją. Dobrze wiedziała, że to co mówi jest prawdą, jednak ona już zdążyła się zmienić. Uświadomiła sobie, że nie może uciec od przeszłości ani od tego kim jest. Dodatkowo mimo że kochała Konohę, zawsze czuła, że to nie jest jej dom. Był nim Sasuke.
- Takumi...Nie utrudniaj tego. Zapominasz, że ja też jestem Uchiha. Nie zdradzę nigdy wioski, ale zapewne zostanę uznana za zdrajcę. Tak samo jak On. Pamiętaj również, że to Sasuke zabił Orochimaru bym mogła uratować Ciebie. Jego poczynania zawsze powodowane były ścigającą go przeszłością. Przeszłością, która dotyczy i mnie.
- Dekashi, jeśli wrócę bez Ciebie trafisz na listę eliminacyjną... Nie myślisz jak to wpłynie na Maki, na mnie i resztę? Co powiedziałaby Misaki? – wspomnienie staruszki było ciosem poniżej pasa.
-Dobrze wiem co by powiedziała. Bym szła za głosem serca , powtarzała mi to wielokrotnie
- Nieugięta jak zawsze – odparł z teatralną rezygnacją – więc powiedz mi jak mogę Ci pomóc.
- Nie mów nikomu dokąd idziemy... to wystarczy.
- Wiesz, że kłamstwo przychodzi mi z łatwością – uśmiechnął się odsłaniając idealnie białe zęby.
- Wiem, inaczej nie miałbyś takiego powodzenia u kobiet – zaśmiali się jednocześnie. Poczuła się jak dawniej. Jakby nic się nie zmieniło.
- Jak ja za tobą tęskniłem – położył zawadiacko rękę na jej ramieniu. W tej samej chwili do pokoju wszedł Sasuke, objął wzrokiem całą sytuację, jednak jego twarz nie zdradzała niczego.
- Za dwie godziny musimy ruszać. Odczekaj jeden dzień zanim wrócisz do Konohy- tu zwrócił się bezpośrednio do Takumiego. – Nie możemy mieć wspólnych śladów. Ja idę po Suigetsu- popatrzył wymownie na Dekashi i wyszedł.
- Skała okazuje więcej uczuć niż on- stwierdził Takumi- Za co ty go kochasz?
- Właśnie za to... - a uśmiech natychmiast pojawił się na jej ustach.
..................................................................
-Żegnaj- ściskał ją mocno, trzymając w ramionach.
- Do zobaczenia Takumi – Nie zapomnij uściskać tak samo ode mnie Maki.
- Idziemy? – Sasuke pojawił się za nią jak cień.
- Yhym... Uważaj na siebie- rzuciła na odchodne do Takumiego.
- Uchiha- głos jej przyjaciela przybrał zupełnie inną barwę. Sasuke odwrócił się i przystanął – Dbaj o nią.
- O to nie musisz się martwić – powiedział zamykając za sobą drzwi.
.........................................................
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro