Rozdział 9 Przeznaczenie
- Myślisz, że kiedyś ją znajdziemy? Zaczyna się wiosna, a my dalej nie mamy żadnego tropu – Brązowowłosy spytał siostrę.
- Takumi...zapomnij. To nie jest byle jaka mieszkanka wioski, a wykwalifikowany zabójca i tropiciel. Gdyby chciała, wróciłaby lub dała nam jakiś znak.
- Musi mieć więc dobry powód, inaczej nie zdradziłaby wioski. Gdy dowiedziałem się przez co przeszła... wiesz jak ciężko żyć z takim brzemieniem?
- Nie, nie wiem. Jestem jednak w stanie ją po części zrozumieć. – Po zniknięciu Dekashi, Hokage podjęła wszelkie środki by ją sprowadzić. Ponieważ wrogowie już się o niej dowiedzieli, nie było sensu ukrywać jej tożsamości przed resztą shinobi. To dlatego zawsze patrzyła na nią podejrzliwie. -Uchiha są nieprzewidywalni, mawiała. Cała wioska była wstrząśnięta. Naruto jedyne zachowywał optymizm. Twierdził, że sprowadzenie dodatkowej osoby do Konohy, nie będzie dla niego problemem.
- Przestań się o nią tak zamartwiać – skarciła brata Maki – Skoro podjęła taką decyzję, to znaczy, że wie co robi. A jak radzi sobie Neji? Rozmawiałeś z nim?
- Chciałem, jednak unika towarzystwa. Podobno wieczorami siedzi sam w barze. Musi się z tym uporać, innej rady nie ma.
- Ta sama tyczy się nas wszystkich – skwitowała Maki, kładąc kwiaty na grobie, który mimo że stracił głównego opiekuna, nie stał się zaniedbany – Szkoda, że Cię z nami nie ma Misaki... ty byś przemówiła jej do rozsądku.
..................................................
-Jeszcze raz! - zawołał, aktywując chidori. Ćwiczyli już 12 godzinę na jej żądanie. Nie wytrzymywała takiego tempa, ale nie chciała nawet sama przed sobą tego przyznać. Posługiwanie się technikami wzrokowymi szło jej coraz lepiej, jednak daleko jeszcze było do pełnej kontroli. W głębi serca podziwiał ją że potrafiła tak żyć. On zawsze mógł pokazywać światu co myśli i do czego dąży. Ona nie miała takiej możliwości. Trenując ją, dostrzegł wiele podobieństw pomiędzy nimi. Irytowało go jednak, że patrzy na niego z góry. Cały czas powtarzała, że nic ich nie łączy prócz pochodzenia. On do tej pory pamięta, że jako dzieci byli dobrymi kompanami zabaw. Odkąd pojawiła się w kryjówce Orochimaru, nie mógł oderwać od niej oczu. Jej umiejętności, także budziły podziw. Tworzyła jednak mur, którego nic nie mogło zburzyć. Przekładało się to na gorszą efektywność treningu i na jej postępy.
- Masz 15 minut przerwy – przy niej starał się być bardziej ostry niż zazwyczaj. Ukrywał w ten sposób zainteresowanie jej osobą.
- Wielki Sasuke nie wytrzymuje– ironia często towarzyszyła białowłosej. Zdążył się już do tego przyzwyczaić. Lubiła go prowokować i niestety, często się to udawało.
- Spójrz na siebie... wyglądasz jakbyś miała za moment tu skonać. Dalej pochłaniasz za dużą ilość czakry. Ponadto...- nim zdążył dokończyć, straciła przytomność. W ostatniej chwili zdążył ją złapać. Była taka krucha i silna zarazem. Pociągała go w każdym aspekcie, lecz dopiero od niedawna zaczął zdawać sobie z tego sprawę. Wnosząc ją do podziemnej kryjówki, uśmiechał się na myśl, że to ona pomoże mu zrealizować jego następny cel.
.....................................
Znowu urwał jej się film. Wiedziała, że jest tak na własne życzenie, bo jej ciało nie wytrzymuje obciążenia i tempa, ale chciała nadrobić stracone lata... oraz dorównać jego sile. Podczas treningów nie mogła się w pełni skupić. Wzbudzał w niej skrajne uczucia. Z jednej strony czuła jakąś więź między nimi, a z drugiej strony, jego obycie, charakter i fakt, że na siłę łączono ich przyszłość, powodowały u niej niechęć. Nawet, gdy dawał jej wskazówki jak używać technik, na jego twarzy można było dostrzec drwiący uśmiech. Nie mogła dać mu satysfakcji, chciała jak najszybciej nauczyć się tego wszystkiego co mógł jej przekazać.
-Za dużo o tym wszystkim myślę, muszę się wyciszyć- postanowiła przejść się nad pobliskie jezioro. Znalazła je przez przypadek, gdy zaznajamiała się z terenem wokół kryjówki. Wokół rosła bujna roślinność, tworząc coś na wzór parawanu oddzielającego to miejsce od reszty lasu. Najbardziej jednak urzekł ją niewielki wodospad. Stwierdziła, że na obolałe ciało i szereg myśli, najlepsza będzie kąpiel. Swoje ubrania zostawiła pod wielkim dębem. Rozpuściła włosy i powoli weszła do jeszcze nagrzanej słońcem wody. Przeszedł ją przyjemny dreszcz. Już dawno nie czuła takiego odprężenia i wolności. Kochała pływać. Rozkoszując się tą chwilą nawet nie zwróciła uwagi, że ktoś ją obserwuje.
On także lubił to miejsce, nie sądził jednak, że natrafi tu na nią. Wracał z rozmowy od Orochimaru, który zlecił mu pewne zadanie. Często przychodził nad jezioro by porozmyślać. Wiedział, że powinien zostawić ją samą jednak miał jej do przekazania pewną informację. Gdy chciała już wyjść z wody, odezwał się.
- Jutro wyruszamy na misję – starał się, by jego ton brzmiał jak zwykle. Zaskoczona nie ukrywała oburzenia.
- Długo tak stoisz!?? Natychmiast stąd odejdź! - Czy nawet tu nie może zaznać spokoju? - myślała
- Przestań się tak wściekać, dopiero przyszedłem. Nie ty jedna znasz to miejsce, więc nie rozumiem twojej reakcji. Równie dobrze, mógł się tu zjawić Kabuto.
- On nie byłby na tyle bezczelny by podglądać – odwarknęła.
- Polemizowałbym – odparł z powagą – jutro wyruszamy do wioski oddalonej dzień drogi stąd. Mieszkają tam prości ludzie, dlatego będziemy udawać podróżujące rodzeństwo. Mam spotkać się z informatorem Orochimaru.
- Skoro ty masz się z nim spotkać, to do czego potrzebna jestem ja? – widać było, że robi jej się zimno. Z wody wystawała jej tylko głowa i ramiona.
- Jako przykrywka. Umiesz okazywać empatię i wiele innych pospolitych uczuć, dlatego nikt nie będzie podejrzewał kim jesteśmy.
- Pff.. pospolite uczucia, co? Ty nie znasz za to żadnych uczuć. Jedynie co Cię interesuje to Ty sam. Z chęcią będę opowiadać sąsiadom, że twoja mrukowatość jest wynikiem upośledzenia – dodała z przekąsem – Skoro to wszystko, odejdź.
- Możesz wyjść, zanim zamarzniesz- odwrócił się i zrobił parę kroków w stronę ciemnego lasu - wcale nie jestem ciekaw jak wyglądasz nago.
„Jak dobrze, że kłamstwo przychodzi mi z taką łatwością"- pomyślał w duchu.
.........................................
Nie spała zbyt długo. W zasadzie prawie wcale. Była zła na sytuację zaistniałą w lesie. Pakowała swoje najpotrzebniejsze rzeczy do plecaka zastanawiając się jak długo ją obserwował.
- Masz 5 minut, nie będę na ciebie w nieskończoność czekał. – usłyszała głos zza drzwi. Zmarszczyła groźnie brwi, ale szybko się opanowała .
„Wytrzymam jakoś tę podróż, a potem wrócimy do treningu. Wystarczy, że nie będę zwracać uwagi na jego arogancje... „- pocieszała się.
Wychodząc, odetchnęła tylko głęboko.
- Wyrobiłam się w 3... prowadź. – obojętność jej tonu, zwróciła jego uwagę. Czyżby nie miała zamiaru się odgryźć? To było do niej niepodobne. Jednak nie chciał niepotrzebnie się z nią kłócić. Jego wewnętrzna fascynacja nią, sprawiała, że chciał nawiązać jakąś nić porozumienia. Nie było to takie łatwe. Po pierwsze przeszkadzał w tym jego dumny charakter, a po drugie jej niechęć do niego. W ciągu całego dnia podróży zamienili ze sobą tylko kilka słów. Nie chcieli zwracać na siebie niepotrzebnie uwagi, dlatego rozpalenie ogniska nie wchodziło w grę. Pomimo że wiosna tego roku była dosyć ciepła, noce potrafiły być naprawdę zimne. Patrzył jak przygotowuje sobie miejsce do spania. Nie zostało mu nic innego jak zrobić to samo. Położył swój śpiwór obok jej.
- Nie sądzisz chyba, że będziemy spać tak blisko siebie – patrzyła na niego pytająco tymi wielkimi, złotymi oczyma.
- Temperatura nocą mocno spada w tych rejonach, a bez ogniska gwarantuje Ci, że możesz zamarznąć. – kładąc się odwrócił się do niej plecami. – Przestań marudzić i śpij.
Chciała coś powiedzieć, jednak gdy poczuła ciepło bijące od jego ciała, zawahała się. Nienawidziła zimna. Wiedzieli o tym najlepiej Takumi i Maki. Zawsze rozkładali się blisko niej nawet, gdy tliło się jeszcze ognisko.
„Ciekawe czy za mną tęsknią" –zadawała sobie pytanie. Jej ich zdecydowanie brakowało , jednak zanim spotkają się na nowo, musi dokończyć parę spraw......
...............
Poczuła jak promienie słońca zaglądają jej w oczy. Dopiero świtało, jednak las wyglądał jakby w ogóle nie kładł się spać. Ptaki głośno śpiewały, a w oddali dostrzec można było rodzinę jelonków skubiących trawę. Nagle poczuła coś mokrego na skroni. „Pot? Jak to możliwe skoro zasypiając miała dreszcze." Przyjrzała się lepiej swojemu okryciu. Przykryta była dwoma śpiworami. Zanim pojęła sytuacje, ujrzała jak wysoki brunet skądś wraca.
- Przyniosłem świeżą wodę – podał jej kubek, krystalicznie czystej cieczy. Wzięła go od niego zupełnie zbita z tropu.
Dlaczego ją przykrył i czy miał w tym jakiś cel? Takie zachowanie zupełnie do niego nie pasowało. Nim zdążyła wyrazić swoje myśli, odpowiedział na nie jakby je znał.
- Oddałem Ci swój śpiwór , bo w nocy strasznie się trzęsłaś, że aż nie mogłem spać. Nie rób więc takiej zdziwionej miny i pakuj się – jego ton mimo że obojętny, miał w sobie nutkę empatii. A przynajmniej tak jej się wydawało.
- Dziękuję ...– powiedziała speszona. Nic nie odpowiedział, jednak na jego twarzy można było dostrzec cień uśmiechu.
......................
- Może powiesz mi coś więcej na temat misji? – zagadnęła dosyć cicho, po poranku dalej czuła się dość nieswojo – ile będziemy w tej wiosce i co za informacje mamy odebrać?
- Wszystko zależy od tego kiedy zjawi się informator. Będę się stawiał codziennie na ustalone miejsce, póki go nie spotkam. Równie dobrze możemy spędzić tam miesiąc – Szedł zawsze krok przed nią, jednak teraz zwolnił, dostosowując swój krok do jej tempa.
- A odpowiedź na drugie pytanie? – dopytywała. Nigdy nie dawała za wygraną. Lubił to w niej. Cieszył go też fakt, że rozmawiają w sensownej atmosferze.
- Na temat Akatsuki. – Dobrze wiedziała o czym mówi. Organizacja składająca się z samych przestępców o wyjątkowych zdolnościach . Teraz rozumiała, dlaczego to Sasuke podjął się tego zadania. Z tego co pamięta do Aakatsuki należał jego brat Itachi. Nie chciała jednak się upewniać, pytając go o to. Sama na swoim przykładzie wiedziała jak drażliwy może być temat rodzeństwa.
- Jesteśmy na miejscu – dodał. Wioska nie należała do najbogatszych, utrzymywała się głównie z rolnictwa. Wszędzie można było zauważyć drewniane chaty z zielonymi ogródkami. Ludzie jednak wydawali się szczęśliwi i sympatyczni. Był wczesny wieczór, gdy weszli do najbliższej karczmy. Przyglądała się jej wnętrzu. Było w miarę czysto, a z kuchni docierały apetyczne zapachy . Przy licznych stołach siedziała przeważająca męska część mieszkańców. Wszyscy spojrzeli na nowo przybyłych. Mimo że starali się nie wyróżniać, nie na co dzień spotyka się taką parę jak oni. Podeszli do młodej dziewczyny za ladą, która najprawdopodobniej odpowiadała za zbieranie zamówień.
- Chcielibyśmy się zatrzymać na jakiś czas. – Mówiąc to nawet nie spojrzał na blondwłosą ślicznotkę. Dziewczyna patrzyła na Sasuke jak na bóstwo. Dekashi zachciało się śmiać widząc, że ta z wrażenia nie odpowiedziała.
- Macie wolne pokoje? – zniecierpliwił się.
- Jjjuuż patrzę w spis – zająknęła się, paląc cegłę. - Pokój małżeński? – spytała z rezygnacją
- Dwa osobne, jesteśmy rodzeństwem – Dekashi posłała recepcjonistce jeden ze swych radosnych uśmiechów, dodając jej tym samym otuchy i pewności siebie. Wiedział, że robi to specjalnie. Bawiło ją to.
- Niestety jest tylko jeden pokój dla par. Ale mamy też cały domek do wynajęcia z dwoma sypialniami, salonem i aneksem kuchennym. Jest jednak trochę droższy.
- Bierzemy – odpowiedział. Teraz to on był górą. Nie spodziewała się, że będzie musiała z nim mieszkać.
- Może w innej karczmie coś mają – próbowała się ratować, dopytując.
- Jesteśmy jedyną w wiosce, możecie popytać mieszkańców, ale na to samo wyjdzie. Udostępnią wam pokoje w swoich domach. – wyjaśniała patrząc nieprzerwanie na bruneta.
- Skoro nie ma wyjścia – Sposępniała lekko Dekashi, biorąc od dziewczyny klucz -Który to dom?
- Kaito was zaprowadzi, a ja zapraszam rano na śniadanie – zdecydowanie nie mówiła do niej.
Z zaplecza wyszedł wysoki mężczyzna, na oko miał z 26 lat. Uśmiechnął się do niej szarmancko.
- Chodźcie za mną- powiedział i otworzył przed nią drzwi.
- Na długo się zatrzymaliście – Kaito zwrócił się do niej.
-Sami do końca nie wiemy, jesteśmy trochę zmęczeni ciągłym podróżowaniem. Musimy odpocząć – starała się być miła i nadrabiać za zachowanie Sasuke, który w tej chwili miał wymalowaną na twarzy żądze mordu. Zupełnie nie rozumiała jego wahań nastroju. Szli krętymi i małymi uliczkami, zanim doszli do właściwego domostwa. Przed budynkiem Kaito życzył im udanego pobytu i dodał:
-Jeśli miałabyś ochotę pozwiedzać, chętnie służę pomocą
- Będę pamiętać – grzecznie odpowiedziała i poszła za Sasuke, który już wszedł do domu.
Zamykając za sobą drzwi, natrafiła na jego gniewny wzrok. Zignorowała jednak ten fakt. Odłożyła rzeczy na bok.
- Popracuj nad mimiką, inaczej cały kamuflaż pójdzie na marne – zwróciła mu spokojnie uwagę. Była zmęczona, chciała już znaleźć się w sypialni i zasnąć na wygodnym łóżku. Poczuła jednak na ramionach mocny uścisk, instynktownie cofnęła się, opierając o ścianę. Patrzył prosto w jej oczy.
- A może ty przestaniesz flirtować z każdym napotkanym dupkiem. Zwracasz na nas niepotrzebną uwagę – syknął.
- Puść mnie inaczej stracisz ręce- wewnątrz poczuła strach. Nie widziała go jeszcze w takim stanie. Mimo pozornego spokoju w oczach miał furię – to nie twoja sprawa z kim flirtuje i co robię. - Nie mogła rozpocząć walki na środku korytarza, dlatego próbowała go odepchnąć, niestety bez skutecznie.
- Wręcz przeciwnie...Należysz do mojego klanu i do mnie. Nie możesz ignorować tego co ustalono już dawno temu. Zresztą chyba wystarczająco wybawiłaś się z białookim – dociął jej jadowicie.
Patrzyła na niego jak na obłakanego.
„Musiał więc czytać moje akta... a także jakoś dowiedział się o Nejim" – szybko przekalkulowała jego słowa.
- Mam gdzieś ustalenia naszego klanu, a takż....- otworzyła szerzej oczy ze zdumienia. Jego usta wpiły się agresywnie w jej wargi. Trzymając ją dalej za ramiona, wzmocnił uścisk, by się nie wyrywała. Pocałunek był długi i zachłanny. Jakże różnił się od tego delikatnego i pełnego czułości, którego zaznała podczas balu. Chciał nad nią dominować, a jej się to podobało. Pragnęła z nim rywalizować, dlatego całą swoją wolą próbowała nie oddać pocałunku. Nie chciała dać mu satysfakcji, ani pokazać, że wzbudził w niej pożądanie. Po chwili odsunął się od niej, patrząc jak rozchylone czerwone usta drżą. Działał pod wpływem chwili, wzburzenia i impulsu. Pragnął jej... jednak nie chciał pozwolić by zawładnęła nim całkowicie. To on musiał przejąć kontrolę nad sytuacją.
- Chyba nie masz nic już więcej do powiedzenia – rzekł z samozadowoleniem, pozwalając jej jednocześnie się odsunąć.
Patrzyła na niego krótką chwilę, Jej zmysły szalały. Chciała więcej, ale on traktował ją przedmiotowo. Nie mogła pozwolić by się nią bawił, nie zamierzała być jedną z tych dziewczyn, które na jego widok rozpływały się zachwycone, że zaszczycił je jednym spojrzeniem. Ona była niezależna i to ona decydowała o swoim losie. Dlatego, gdy znalazła się na schodach z drwiącym uśmiechem skłamała:
- Neji całował lepiej...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro