Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział Piąty

Trzeci wezwał mnie na rozmowę. Serce biło mi jak młotem... Bardzo się denerwowałam.

Siedziałam teraz w pokoju Hokage, czekałam na Trzeciego. Powiedział, że tylko coś załatwi i zaraz przyjdzie. Po co mnie tu wezwał? Do głowy przychodziła mi tylko jedna odpowiedź : Dowiedział się kim byłam w Wiosce Mgły.

Aż zrobiło mi się słabo. W bardzo krótkim czasie zaczęło mi naprawdę zależeć na Wiosce Liścia. A teraz mam to wszystko stracić? Nie chcę!

Drgnęłam, gdy Trzeci otworzył drzwi.

Natychmiast wstałam z krzesła i się wyprostowałam. Nie wiem czemu, ale przy tej rozmowie nie miałam ochoty siedzieć.

Nie mogłam opanować drżenia. Starałam się wyglądać poważnie, ale moja blada twarz pewnie wszystko psuła.

- Naomi, dobrze się czujesz? - zapytał Trzeci i podrapał się po brodzie.

Zacisnęłam zęby i zmusiłam się do uśmiechu.

- Rewelacyjnie.

Starałam się robić dobrą minę do złej gry. Ciężko było mi udawać, że wszytko jest w porządku, gdy w rzeczywistości byłam przerażona. Co teraz zrobię? Nie chcę odchodzić z Konohy.

- Ostatnio bardzo dużo myślałem nad pewną sprawą - zaczął Trzeci.

Moje serce biło tak mocno, że byłam prawie pewna, że Trzeci je słyszy.

- Nie uważasz, że Drużyna Trzeciego Hokage jest trochę za słaba?

Stałam bez ruchu. Co? Drużyna Trzeciego Hokage...? Słaba?

Gdy dotarł do mnie sens tych słów, bezwładnie upadłam na krzesło. Nogi po prostu się pode mną ugięły.

To o to chodziło?!

Nagle zachciało mi się śmiać. Nikt nie zna mojej tajemnicy! Czułam niewyobrażalną ulgę.

- Nie wiem - opowiedziałam ze śmiechem.

Trzeci też się uśmiechnął, ale wyraźnie widziałam, że nie rozumiał powodu mojej nagłej zmiany humoru. Trochę zmieszana opanowałam radość i ulgę.

- Chciałbym, żebyście przed egzaminem na chuunina zaczęli trenować. W szczególności ty, Naomi. Ze swojej drużyny jesteś najsłabsza.

Phi! Chciałbyś! Jestem sto razy lepsza od tych głupków!

Trzeci podszedł do swojego biurka i wyciągnął jedną, starą książkę.

- Ta książka to oryginał, napisany przez niesamowitego ninja. Był prawdziwym mistrzem genjutsu. Ta książka to moja prywatna własność... A techniki w niej zapisane, są powszechnie nieznane. Zrozum... - Trzeci miał problemy ze znalezieniem właściwych słów.

Przecież to tylko książka, prawda?

- Chciałbym, żebyś nikomu o niej nie wspominała. Należała do mojego przyjaciela, który opanował wiele zakazanych technik. Przez to ta książka została uznana za niedozwoloną. To też powód wyjaśniający, dlaczego nie ma kopii. To jedyny egzemplarz.

Zmarszczyłam brwi.

- Ale te techniki nie są zakazane, tak?

Trzeci potrząsnął głową.

- Techniki są zupełnie w porządku. Książka jest zakazana ze względu na autora, który stworzył wiele zakazanych technik. Ale te tutaj są normalne. Ale także wyjątkowe - Trzeci westchnął - Prawdopodobnie na świecie nie ma nikogo, kto zna te techniki. A ja chciałbym zrobić z niej użytek, dlatego oddaję ją tobie.

Wzięłam od niego książkę i ją przekartkowałam.

 - Jesteś pewny? - zapytałam - Ona musi mieć wielką wartość. Trochę się boję, że ją zniszczę.

Trzeci spojrzał mi w oczy.

- Chciałbym żebyś opanowała technikę zwaną "Irrumpens in mente". Znajdziesz ją w tej książce - Trzeci zastanowił się - Jeśli tego nie zrobisz, nie dopuszczę cię do egzaminu na chuunina.

 * "Irrumpens in mente" - łac. - włamanie do umysłu.

Że co?

Przed oczami stanęła mi postać wymachującego nożem Kaoru. Patrzył na mnie zielonymi oczami które, gdyby mogły zabijać, już bym nie żyła.

I Akumu, mówiącego że zabije mnie swoją techniką we śnie.

Zbladłam.

- Zrobię to! - powiedziałam.

Potem pożegnałam się z Trzecim i wyszłam na dwór. Przerzucałam strony w książce, szukając techniki zwanej "Irrumpens in mente"

"Irrumpens in mente" - Dosłownie oznacza włamanie do umysłu. Jednak, oprócz tego, że ta technika wymaga ogromnej ilości czakry, nie jest doskonała. Na całym świecie nie ma techniki która pozwalałaby na "czytanie w myślach". Irrumpens in mente to technika dzięki której można jedynie przez około sekundy włamać się do umysłu wroga. Jest niebezpieczna. Używając jej za często lub w niewłaściwy sposób można uszkodzić swoje komórki czakry. Technika wymaga perfekcyjnego kontrolowania czakry. Irrumpens in mente używa się zazwyczaj w misjach śledczych, gdzie zdobycie informacji jest bardzo ważne. Zazwyczaj jest nieprzydatna w walce, ponieważ bardzo osłabia użytkownika techniki. Technikę wykonuje się poprzez złączenie znaków ..."

Czegoś tu nie rozumiem. Egzamin na chuunina to przecież głównie walki. Więc po co mam się uczyć technik, które są przydatne tylko dla szpiegów? Sam autor napisał, że użycie ich w walce może być niebezpieczne.

Ale w głębi serca czułam, że Trzeci nie kazałby mi się nauczyć techniki, która nie przyda się na egzaminie. Powinnam mu zaufać.

Około godziny siedziałam w parku, ćwicząc znaki potrzebne do wykonania techniki Irrumpens in mente. Samo złączenie rąk na różne sposoby, zrobienie tego wystarczająco płynnie i szybko wymagało dużo nauki.

Potem usiadłam i zaczęłam się zastanawiać nad pewną sprawą.

Wcześniej, w Wiosce Mgły uczyłam się genjutsu w ten sam sposób. Kartkowałam książki, uczyłam się ze zwojów. Jednak kiedy przyszedł moment walki i musiałam użyć tej techniki, kosztowała mnie wiele wysiłku i czakry.

Teraz nie mogę sobie pozwolić na coś takiego. Potrzebuję osoby, z którą mogłabym poćwiczyć. Naruto... On jest teraz na misji w Kraju Fal.

Czy mogę poprosić kogoś innego?

Trzeci... Ale to Hokage. Przecież genin nie może go poprosić o pomoc w technikach!

Poza nimi, w Wiosce Liścia znam tylko Kaoru i Akumu. Ale oni odpadają! Wcale ich nie lubię. Traktują mnie jak smarkulę, są zapatrzeni w siebie i niebezpieczni.

Ale jaki mam wybór?

Muszę poprosić ich o pomoc. Jeśli tego nie zrobię, Trzeci nie dopuści mnie do egzaminu na chuunina. Jeśli teraz wkurzę ich prośbą o pomoc, to będzie nic w porównaniu z tym, co się stanie, jeśli przeze mnie nie będą mogli wziąć udziału w egzaminie.

Postanowione. Muszę ich znaleźć.

*****

Ale jestem zmęczona! Dwie godziny biegam po Wiosce Liścia, szukając Kaoru i Akumu. Ale nic z tego! W ogóle ich nie znam, więc skąd niby mam wiedzieć, gdzie mogą być?

Stanęłam na środku ulicy. To nie ma sensu! Równie dobrze mogłabym szukać igły w stogu siana! Zacisnęłam pięści.

Strasznie wkurzona wracałam do domu. Chciałam się położyć. Dawno nie byłam taka zdenerwowana. Grrr... Gdzie te głąby mogły poleźć?!

Otworzyłam moje mieszkanie kluczami i pierwsze co zrobiłam, to rzuciłam się na łóżko. Podniosłam mojego króliczka, prezent od Naruto i Trzeciego. Kocham króliczki ♥

 Zasnęłam. Śniła mi się Wioska Mgły. Czerwona, krwawa mgła pokryła całą wioskę, ale ludzie jej nie widzieli. Patrzyłam jak czerwień oplata każdego... Ludzie umierają. Ale ja nie czuję się z tym źle. Patrzę jak padają jak muchy.

Bałam się, ale nie tej czerwonej mgły. Bałam się, ale nie umierających ludzi. Bałam się tego, że patrząc na to wszystko kompletnie nic nie czułam.

Dzieci z którymi chodziłam do jednej klasy... Dorośli, którzy widzieli we mnie potwora... Czy ten sen to odzwierciedlenie moich pragnień?

Czy... ja chcę, żeby oni umarli?

To straszne. Przecież ja nie jestem zła! Złapałam się za głowę. Potem zakryłam sobie dłońmi oczy, żeby nie patrzeć na upadających ludzi. Ale to nie pomogło. Umierało ich coraz więcej, więcej... Ich puste oczy patrzyły w moim kierunku...

Zerwałam się gwałtownie i zatkałam usta dłonią. Chyba miało to powstrzymać mój krzyk. Ten sen... był przerażający. Przeniosłam ręce na oczy, próbując wymazać przykre wspomnienia ze snu.

Jestem cała spocona, drżałam a serce biło mi jak młotem.

Co się ze mną dzieje?

Skupiłam się na moim oddechu, po chwili się uspokoiłam. Gdy już poczułam się w miarę normalnie, zabrałam dłonie z oczu.

- O Boże! - wyrwało mi się.

W moim pokoju stał Kaoru. Nie dokładnie w pokoju, stał w otwartych drzwiach. Otwartych... Zapomniałam je zamknąć.

Rzuciłam w niego pierwszą rzeczą jaką miałam pod ręką.

Ale od razu tego pożałowałam, gdy okazało się, że mój króliczek wylądował na jego twarzy.

Nie!!! Jaki wstyd!

- Co ty tu robisz, do cholery! - krzyknęłam.

Czułam, że moje policzki płoną. On widział, jak spałam! A teraz... Trzymał w rękach mojego króliczka. Zrobiłam zbolałą minę, kiedy wybuchnął śmiechem.

Wstałam z łóżka, podbiegłam do niego i wyrwałam mu królika.

- TO NIE JEST ZABAWNE! - wrzasnęłam zirytowana.

To mój koniec!

Kaoru aż trząsł się ze śmiechu. Jeszcze nigdy nie widziałam go tak rozbawionego. Złapał się za brzuch i spróbował uspokoić. Ale gdy tylko znowu spojrzał na mnie, trzymającą króliczka, wybuchał śmiechem.

Po jakiś pięciu minutach, uspokoił się. Pomijam już fakt, że był cały czerwony i ledwo oddychał.

- Co ty tu robisz? - starałam się zapytać w miarę spokojnie.

Wargi mu zadrżały, a ja mu rzuciłam ostre spojrzenie. Jeśli znowu wybuchnie śmiechem, walnę go.

- Trzeci kazał mi przyjść. Chciał, żebym pomógł ci w technice. Co prawda, nie podoba mi się to. Ale nie miałem zbyt wielkiego wyboru. Albo to, albo nici z egzaminu.

Pokiwałam głową.

- Mi powiedział to samo - odpowiedziałam.

- Hm... A mogę wiedzieć, po co ci ten misiek? - zapytał Kaoru.

Zmrużyłam oczy.

- To nie misiek, tylko królik - odparłam.

Kaoru zacisnął usta.

Westchnęłam.

- To prezent - wyjaśniłam.

Położyłam królika na biurku, rzucając mu przy okazji wkurzone spojrzenie. Jaki wstyd!

- Więc lepiej bierzmy się do pracy - powiedziałam do Kaoru.

On pokiwał głową.

Potem usiedliśmy przy stole, a ja wyjaśniłam mu, na czym polega technika "Irrumpens in mente". Gdy mu wyjaśniłam, że jest nieprzydatna w walce,  był tak samo zdziwiony jak ja. Ale on też doszedł do wniosku, że powinniśmy zaufać Trzeciemu.

Szybko wykonywałam pieczęcie i skupiałam się na włamaniu do umysłu Kaoru. Powiedziałam mu, żeby skupił się na jednej rzeczy. On chyba nie wziął tego zbyt poważnie, bo cały czas bawił się nożem. Ale cóż, lepsza taka pomoc niż żadna.

Minęła godzina, a technika nadal nie przynosiła żadnych efektów.

Minęła kolejna, a zaczęły mnie boleć ręce od ciągłego formowania pieczęci.

Po trzeciej godzinie Kaoru zaczął przysypiać.

Zrezygnowana, spuściłam ręce. Szturchnęłam Kaoru, żeby się obudził. Gdy już otworzył oczy, zrobiłam smutną minę.

- Przepraszam, że cię tu tyle trzymałam. Chyba nic z tego - westchnęłam - Jesteś głodny?

Jakby na odpowiedź usłyszałam burczenie w brzuchu. Zaśmiałam się.

- To twoja wina, że zgłodniałem - burknął Kaoru - Nie wiedziałem, że jesteś taka do kitu, Naomi. Beztalencie.

Pociągnęłam nosem.

- To jest trudniejsze niż mi się wydawało - wyjaśniłam speszona.

Poszłam do drugiego pomieszczenia i nastawiłam czajnik z wodą. W domu miałam tylko ramen do zagotowania... i chyba ostatnio kupiłam jakieś jabłka.

Umyłam jabłka i położyłam je do miski z drewna. Potem zaniosłam na stół, przy którym siedział Kaoru.

- Zaraz będzie ramen - wyjaśniłam.

Kaoru wziął jabłko do ręki i je obejrzał.

A jak wróciłam z gotowym ramen, miska była już pusta. Aż mi się zrobiło wstyd.

- Przepraszam, że cię tak zagłodziłam - powiedziałam i postawiłam przed nim kubem z gorącym ramen.

Drugi kubek i pałeczki położyłam przede mną.

Jedliśmy w ciszy.

- Tak sobie myślę... - zaczął Kaoru - Może Takao ci pomoże? Znasz przecież jego technikę. Kontroluje ciało śpiącej osoby. Wydaje mi się, że może ci doradzić.

Aż zakrztusiłam się makaronem.

- Masz rację! - powiedziałam - Poproszę go o pomoc!

Zastanowiłam się.

- Ale on mnie nie lubi - dodałam - Pewnie się nie zgodzi.

Kaoru spojrzał na mnie.

- Pogadam z nim. Jesteśmy teraz razem w drużynie, nie?

Otworzyłam szeroko oczy i wstałam z klęczek.

- Ty jednak jesteś miły! - krzyknęłam z radości - Źle cię oceniłam, przepraszam!

Kaoru przełknął makaron i wyciągnął nóż. Zmarszczyłam brwi, ale nadal się uśmiechałam.

- Nie wiem co za głupoty siedzą ci w głowie i nie chcę wiedzieć - powiedział Kaoru - Ale jeśli jeszcze raz usłyszę coś takiego, ten nóż wyląduje w twoim brzuchu!

On chyba nie żartował. Ale ja wiem swoje! Kaoru wcale nie jest taki zły!

Zaśmiałam się.

- Przecież sam powiedziałeś, że jesteśmy drużyną, prawda? - zachichotałam.

Kaoru westchnął.

- I już zaczynam tego żałować - odparł i schował nóż.

Potem odprowadziłam go do drzwi.

- Spotkamy się jutro w południe w Ichiraku Ramen? I przyprowadź Akumu! - powiedziałam.

- Akumu? - zapytał Kaoru - Chodzi ci o Takao? Czemu nazywasz go "koszmarem"?

- To długa historia... Więc spotkamy się jutro?

- Tak...

- Bo w końcu jesteśmy Drużyną Trzeciego! - uśmiechnęłam się.

Kaoru nie mógł powstrzymać uśmiechu. Starał się go szybko zamaskować, przykładając dłoń do ust. Ale ja już wiem. Kaoru wcale nie jest zły. Jest straszny i niebezpieczny, ale nie zły.

- Na razie! - krzyknęłam za nim.

Potem jeszcze długo stałam w drzwiach. Po raz pierwszy poczułam, że naprawdę jesteśmy drużyną. Cieszę się!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro