Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział Ósmy

Mieliśmy niewiele czasu, żeby się pozbierać po tym psychicznym szoku, który przeżyliśmy na pierwszej części egzaminu. Nadal trzęsły mi się nogi, chociaż twarz powoli zaczynała odzyskiwać normalny kolor. Siedziałam z Kaoru i Akumu pod drzewem, wokół nas była cała masa geninów. Wszyscy czekali na dalsze instrukcje. Z tego co się dowiedziałam, następnym etapem ma być już prawdziwa walka o przetrwanie.

Przełknęłam ślinę. Boję się. Naprawdę się boję. Ale obiecałam, że nie zawiodę mojej drużyny.

Z daleka widziałam Naruto ze swoją drużyną; Sakurą i Sasuke. Ale nie miałam siły żeby wstać, przywitać się i zrobić całą resztę tych męczących czynności. Naprawdę nie wiem jak będę dzisiaj walczyć. A przecież dzień się jeszcze nie skończył. Przed wieczorem możemy stoczyć jakąś walkę.

Zacisnęłam zęby. Powróciły moje wcześniejsze zmartwienia. Kaoru jest jedyną osobą w drużynie która nie walczy na odległość. Jeden przeciwko trzy-osobowej drużynie? Ale to błędne koło. Czemu? Ponieważ w ten sam sposób martwię się o Akumu. Nie walczy w starciu. Nawet z jednym przeciwnikiem nie może sobie poradzić. I tak w kółko. Boję się o nich. A ja? Ja nie mogę ujawnić swoich prawdziwych umiejętności.

Ale gdyby... Gdyby podczas walki stało się coś, przez co ich życie byłoby w niebezpieczeństwie? Czy użyłabym wtedy technik żywiołu wiatru i ognia?

Zadrżałam. Nie. Nie zrobiłabym tego. Nie ujawniłabym się w momencie, gdy w końcu poczułam, że znalazłam dom. Jestem... podła. Naprawdę okrutna w stosunku do przyjaciół, prawda?

Akumu wyrwał mnie z zamyślenia, szturchając łokciem.

- Skup się Naomi. Musisz się przygotować na następny etap - powiedział spokojnie.

Spojrzałam mu w oczy. Emanował spokojem, co mnie także odprężało. Zniknęła jego egoistyczna i dystyngowana natura.

- Dobrze - odparłam.

Rozejrzałam się po łące, na której stali czy siedzieli wszyscy genini. Większość dyskutowała o szczegółach pobytu w lesie.

Oparłam się o drzewo i westchnęłam.

- Całe szczęście, że my już wszystko omówiliśmy w domu - powiedziałam.

Teraz nie miałabym siły na obmyślanie strategii i...

Zaraz.

W "domu"?

Naprawdę to powiedziałam? Spojrzałam szybko na Kaoru i Akumu, ale żaden z nich zbytnio się tym nie przejął. Całe szczęście. To przecież nie jest ich dom.  "Tam dom twój, gdzie serce twoje", powiedział kiedyś pewien pisarz. Ale czy mam prawo to ciasne mieszkanko nazywać domem Akumu i Kaoru? Raczej nie.

Spuściłam głowę, zażenowana. Wiatr wiał przyjemnie, promienie słońca przedzierały się przez liście drzewa pod którym siedzieliśmy. Aż trudno uwierzyć, że zaraz zacznie się walka na śmierć i życie. Mogłabym zostać tu na zawsze, z Kaoru i Akumu po bokach, w Wiosce Liścia. Niczego więcej nie pragnę. Dlatego muszę ochronić moją największą tajemnicę - pochodzenie. Jestem potworem, zagrożeniem dla tej wioski. Nie ważne jak długo będę się oszukiwała, faktów nie zmienię. Jedyne co mogę zrobić, to chronić tajemnicę i jeszcze choć przez chwilę trwać w tym słodkim kłamstwie.

Jakaś kobieta ze śmieszną fryzurą wrzasnęła, żebyśmy wstali. Ta, poszło ciężko, ale dałam radę; stoję.

- Przed wami jest las, w którym odbędziecie następny etap egzaminu - mówiła - Zanim wejdziecie do lasu, w namiocie dostaniecie jeden z dwóch zwojów: Zwój Nieba lub Zwój Ziemi. Waszym zadaniem będzie odebranie przeciwnikowi zwoju innego niż wasz. Gdy skończycie, macie przyjść w to miejsce - wskazała palcem na mapę - Tam będą na was już czekali ninja. Ale! Mam kilka... rad? Uwag? Nie otwierajcie zwojów. Hah, gorzko pożałujecie.

Kobieta się zaśmiała a mnie przeszły ciarki po plecach. Straszna...

- Udajcie się do namiotów po wasz zwój - dodała na koniec.

Dziewczyna zwinęła mapkę z lasem i oparła ręce na biodrach.

Na pierwszy rzut oka było widać, jak bardzo ją bawimy.

- Krowa - mruknęłam - Jeszcze jej kopara opadnie, jak zobaczy że pierwsi ukończyliśmy ten etap.

Kaoru próbował zamaskować uśmiech, a Akumu pokiwał głową. Stanęliśmy w kolejce do namiotów, po zwoje. Po jakiś pięciu minutach, weszliśmy. Jacyś ninja zasunęli za nami zasłony. A, rozumiem! To po to, żeby inne drużyny za wcześnie nie dowiedziały się, jakie mamy zwoje. To by zmniejszyło trudność ich misji o połowę.

- Teraz musimy zdecydować, kto będzie niósł zwój - powiedział Akumu.

Ma rację. Przecież osoba niosąca zwój również jest tajemnicą. Zastanowiłam się.

- Ja to zrobię - powiedział spokojnie Kaoru.

Zanim zdążyłam się odezwać, Akumu zaprzeczył.

- Nie możesz Kaoru. Jako jedyny walczysz w starciu. Ryzyko odebrania zwoju byłoby zbyt duże.

Czekają aż ja się zgłoszę? Zaśmiałam się pod nosem i wzięłam zwój. Beze mnie by sobie nie poradzili!

Wyszliśmy z namiotu, a ja natychmiast poczułam się bombardowana przez spojrzenia reszty geninów. Obserwowali które z nas ma zwój. Starałam się nie wybuchnąć śmiechem.

Stanęliśmy przed wejściem do lasu i czekaliśmy na rozpoczęcie następnej części egzaminu. Nogi mi drżały, a oczy same się zamykały ze zmęczenia. Jedynym co w tamtym momencie utrzymywało mnie na nogach, była obecność Akumu i Kaoru. Znam ich ledwo ponad trzy tygodnie, a zdążyli bardzo zmienić moje życie.

Przygotowałam się. Wszyscy już wzięli zwoje.

- Pamiętajcie o tym co mówiliśmy - powiedziałam cicho.

Jeszcze u mnie w domu ustaliliśmy, że na początku znajdziemy bezpieczne miejsce na kryjówkę. Mamy dwie możliwości: albo znaleźć kryjówkę, albo już przy wejściu stoczyć walkę i udać się do budynku kończącego zadanie. Czemu nie będziemy walczyć? Ponieważ tą opcję wybierze większość silnych ninja. Najsilniejsi zmierzą się ze sobą już teraz.

A my nie możemy sobie pozwolić na porażkę.

Na sygnał wystartowaliśmy.

Gdy wbiegłam do lasu wiatr rozwiał moje blond włosy. Ale nie miałam czasu na takie szczegóły! Skupiłam się na drodze przede mną.  Czyli na lesie. I drzewach. Ta, jest się na czym skupiać.

- Musimy to znaleźć! - krzyknęłam przez ramię do chłopców.

Mówiłam oczywiście o kryjówce, którą wcześniej omawialiśmy. Przewidzieliśmy wiele miejsc w których może odbyć się jeden z etapów oraz wiedzieliśmy, że wiele z poprzednich egzaminów miało miejsce w lesie. A ustalenie planu było już wtedy zbyt proste.

Teraz biegniemy w kierunku budynku pośrodku lasu; miejsca jakie wskazała ta dziewczyna ninja na początku. To tam będą zbierać się genini, którzy zdobyli oba zwoje. Zastawimy na nich pułapkę. Tylko ten plan ma jeden mały minus. Kto pierwszy zdobędzie zwoje? Najsilniejsze drużyny. Czyli nie my.

Przewidywaliśmy, że moglibyśmy przepuścić kilka drużyn wyglądających na silniejszych. Ale nie jesteśmy tchórzami. Będziemy walczyć jak na ninja przystało!

Zaatakujemy nawet tych silnych. Honor nie pozwoliłby nam na coś innego.

Przyspieszyłam. Chcę jak najszybciej znaleźć miejsce które nadawałoby się na przygotowanie kryjówki i pułapki. Pierwsza część egzaminu mnie wymęczyła. Teraz jeszcze walki... Nie mam siły! Muszę przede wszystkim odpocząć. Przecież też nie zaatakujemy innych od razu.

Po około pół godziny znaleźliśmy odpowiadające nam miejsce. Co przez to rozumiem? Mała polana, dużo wysokich drzew i krzaków. Czyli mnóstwo miejsc na ukrycie pułapek. Drzewa umożliwią mi walkę na odległość. Mała polanka jest dla Kaoru, który będzie walczył w starciu.

Co prawda, to nie jedyny plan jaki przewidzieliśmy. Właściwie, jest to plan B. Więc co jest planem A? To naprawdę proste! Znalezienie śpiącej drużyny, żeby Akumu załatwił ich swoją techniką. Nie musi ich zabijać, wystarczy pozbawienie zwoju. Tak łatwe i typowe, że aż nieprzewidywalne.

Znalazłam małą jaskinię w skale, niedaleko naszej kryjówki. Jakieś pół kilometra. Wszystko wyraźnie stąd widać, ale problem jest ze słyszalnością. Tyle na razie musi nam wystarczyć.

Oni zajmą się pułapką, czyli najważniejszą sprawą. Mi pozostała reszta.

Weszłam do jaskini i zaczęłam ją sprzątać. Egzamin na chuunina, większość geninów pewnie walczy, a ja? Ja, cholera, robię za sprzątaczkę!

Gdy już uprzątnęłam wszystkie liście i inne syfy, jaskinia prezentowała się naprawdę dobrze. Teraz możemy tutaj spać.

Westchnęłam ze zmęczenia i popatrzyłam na Kaoru i Akumu. Kończyli rozstawiać pułapkę. Obejrzałam z daleka, czy przypadkiem nie widać żadnych linek czy wybuchowych notek.

Zadowolona pokiwałam głową i ich zawołałam.

- Jesteśmy całkiem blisko budynku w którym mamy się zebrać - powiedziałam - Tędy powinna przechodzić większość drużyn.

Uśmiechnęłam się. Ale... coś jest nie tak. Odkąd weszliśmy do lasu niepokoi mnie dziwne uczucie. Nawet nie jestem pewna co to jest... Może mi się wydaje? Pewnie tak działa na mnie ten przeklęty las. Zaczynam mieć urojenia.

Ale tak na wszelki wypadek, rozejrzałam się.

- Dzisiaj pierwsza będę miała patrol, dobrze? - zapytałam.

Lepiej dmuchać na zimne. Ninja nigdy nie powinien ignorować swoich przeczuć.

- Wszystko gra? Już panikujesz? - nabija się ze mnie Akumu.

- Takao, zejdź z niej. Wszystkim ten egzamin daje się we znaki.

Oboje byli zestresowani, więc nie miałam do nich pretensji. Westchnęłam ciężko.

- Teraz zaczekamy na kogoś, kto wpadnie w naszą pułapkę.

Potem usiadłam przed jaskinią i zaczęłam obserwować teren. Wiem, że chłopcy są zmęczeni, ale jak im delikatnie powiedzieć, żeby poszli spać, skoro egzamin dopiero się zaczął? Zmarszczyłam brwi.

- Ja się zdrzemnę, Naomi - powiedział Kaoru, jakby czytając mi w myślach.

- Ja postoję - dodał Akumu.

On i jego duma!

- Oboje spać, już! - podniosłam głos.

Najpierw szerzej otworzyli oczy, ale w końcu wybuchnęliśmy śmiechem. Ja, krzycząca na nich... to z pewnością coś nowego.

 Nadal chichotałam, kiedy oni wchodzili do jaskini. Ale zaraz potem skupiłam się. To egzamin. Być może dzisiejszy dzień skończy się walką na śmierć i życie. Nigdy nic nie wiadomo. Ale wiem jedno. Teraz jest czas na bycie poważną. Muszę się skupić, bo teraz odpowiadam za życie Kaoru i Akumu. A samym genjutsu przeciwnika nie pokonam, nieważne jak bardzo bym się starała.

Drgnęłam. Minęło już jakieś pół godziny odkąd chłopcy się położyli. Słyszałam ich równomierne oddechy.

Ale pojawił się nowy problem. Czakry w moim ciele jest za dużo. Teraz zaczął się etap bólu, który odczuwam każdą komórką mojego ciała.

Muszę się jej pozbyć.

Przez cały dzień nie miałam możliwości zrobienia jakiegokolwiek treningu. Od rana był egzamin. Wcześniej trenowałam technikę włamania do umysłu z chłopcami, która wystarczająco "zżerała" moje zapasy czakry.

Ale teraz mam problem. Nie mogę użyć silnych technik, bo ktoś może mnie zobaczyć. Ale te silne techniki zużywają najwięcej czakry. Używając tych słabych, do jutra nie zużyłabym zapasów czakry.

Czemu nie mogę poczekać na walkę? Bo nie wiem kiedy się odbędzie. Jeśli to będzie jutro, dla mnie może być już za późno. Już teraz czuję ból.

Co robić?

Nerwowo bawiłam się włosami. Powoli, ale jednak ból się nasilał.

Ale przecież Kaoru i Akumu śpią. Nic się nie stanie, prawda?

Zastanowiłam się nad ninjutsu które nie przyciągnie uwagi wroga. Ogień odpada. Zostało powietrze. Zamknęłam oczy i złożyłam pieczęcie. Wtedy zaczęłam czuć każdy powiew wiatru w odległości około dwóch kilometrów. To była najspokojniejsza i najcichsza technika jaką można sobie wyobrazić. Służy do tropienia wroga.

Aż czasem mnie dziw bierze, że tyle lat staram się połączyć ogień, czyli wybuchy, gorąco i żar, z powietrzem, cichym, spokojnym i opanowanym.

Troszkę jak Kaoru i Akumu, prawda?

Może moja więź z tymi dwoma żywiołami wyjaśnia dlaczego tak bardzo ich lubię?

Zamarłam.

Ktoś tu jest.

I bardzo dobrze ukrył swoją obecność przede mną. Wyczułam ciepły punkt za drzewem, który ogrzewa powietrze naokoło.

Przed dziewczyną władającą żywiołem się nie ukryjesz!

Wstałam. Poczułam ból w wielu miejscach na ciele, spowodowany za dużą ilością czakry. Nie zdążyłam się jej pozbyć!

Opowiadałam wcześniej o planach A i B. Plan A to znalezienie śpiącej drużyny. Punkt B to złapanie kogoś w pułapkę.

Ale ja przewidziałam jeszcze jeden punkt. Plan C. Wykończenie przeciwnika przeze mnie, o ile nie zdradzę się ze swoimi umiejętnościami. Weszłam na łąkę. Doskonale znałam położenie pułapek, o których przeciwnik nie miał pojęcia.

Nie ważne jak bardzo silny będzie, nie ma szans. Mam pułapki, zbyt dużą ilość czakry, żywioł ognia i wiatru, genjutsu. A w wyjątkowej sytuacji Kaoru i Akumu, którym będę musiała później wyjaśnić, czemu walczyłam bez nich.

- Pokaż się - powiedziałam.

Jaskinia była wystarczająco daleko, chłopcy mnie nie usłyszą. Ale przeciwnik tak.

Chwila nadeszła.

Stanęła naprzeciwko mnie, dumnie podnosząc głowę. Patrzyłam jej w oczy, coraz bardziej widząc przerażające podobieństwo. Dziewczyna się wyprostowała i wyciągnęła nóż.

 Jej krwistoczerwone włosy były rozwiewane przez wiar. Oczy miała takie same jak kiedyś. Duże, czerwone... Niegdyś pełne troski, teraz nienawiści.

- Ponownie się spotykamy, Naomi - powiedziała cicho.

Ten głos!

Upadłam na kolana.

Dłonie mi się trzęsły, nie mogłam opanować drżenia. Oczy miałam szeroko otwarte, rozchyliłam usta. Nie! To nie może być prawda... Nie...

- Wróciłaś - powiedziałam łamiącym się głosem.

Nie mogę w to uwierzyć. To... niemożliwe. Łza spłynęła mi po policzku.

- Jesteś słabsza niż myślałam - powiedziała spokojnie.

Przełknęłam ślinę.

- Teraz wyrównamy rachunki, Naomi.

Warga mi zadrżała.

- Charlotta - wzięłam głęboki wdech - Dobrze cię znowu widzieć.

Ona wróciła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro