Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział Jedenasty

Biegłam na Shino, pewna, że ten atak będzie ostatnim. Pokonam go, atakując tak samo jak Charlottę - wyrzucając całą czakrę z organizmu i celując nią w niego. Problemem teraz jest to, że tej czakry mam bardzo mało - ta część która mi została jest tą, która utrzymuje mnie przy życiu. Ale nawet jeśli jej użyję, nie powinnam umrzeć. Przecież jestem człowiekiem z powiększoną pojemnością komórek z czakrą!

Shino stworzył wokół siebie tarczę z robaków, sam stał spokojnie, pewien, że go nie drasnę. Zaśmiałam się pod nosem.

I zaczęłam formować pieczęcie. Wysysałam czakrę z całego organizmu, zaczynając od krwi, mięśni, kończąc na kościach. Po tym ataku nie zostaje już nic. Prawdopodobnie padnę jak mucha, nieprzydatna do jakiejkolwiek walki.

 Wyrzuciłam z siebie czakrę, nie uformowaną w jakąkolwiek postać, zdając się tylko na jej sile. Shino podniósł prawą rękę na wysokość twarzy, robiąc ostatni unik, na jaki starczyło mu czasu.

Mój atak trafił na początku w jego robaki, które spaliły się żywcem. Potem dotarł do ręki Shino, silnie ją parząc. I tyle.

Shino odskoczył, ściskając krwawiącą rękę. Ja padłam bezwładnie na ziemię, niezdolna do choćby poruszenia palcem. Shino na pewno jest zdziwiony; przecież jego przeciwniczka została pokonana, choć on jej nawet nie drasnął. Albo już się domyślił, że przed walką z nim walczyłam z kimś innym.

Ale to teraz jest bez znaczenia. Przegrałam.

 Leżałam na ziemi, patrząc ze smutkiem i goryczą na Shino. Podczas mojego ataku stracił wszystkie swoje robaki, więc przez chwilę nie zaatakuje nikogo z mojej załogi.

Załoga...

Przeniosłam wzrok na Kaoru, który poruszał się szybko niczym błyskawica, prawdopodobnie nawet szybciej od Hinaty. Bezproblemowo unikał jej szybkich ciosów.

 Czyżby... Miał szansę na wygraną? Teraz już rozumiem czemu Kaoru tak bardzo kocha walkę wręcz. Jest nie do pokonania.

- Naomi, wytrzymaj! - usłyszałam głos Akumu.

Spojrzałam w jego stronę, nie byłam zdolna nawet do ruszenia głową.

Wokół Akumu wisiała chmura kunai, które kontrolował za pomocą nici czakry. Oprócz tego, co chwilę wyrzucał w stronę Kiby bomby dymne, atakował nożami i przecinał powietrze kunaiami. Wstrzymałam powietrze. Piękny widok.

Ma rację. Wytrzymam. Chcę zobaczyć zakończenie tych bitew. Z tą myślą walczyłam z powiekami, które uporczywie próbowały się zamknąć. Stracenie przytomności w takiej chwili może być niebezpieczne.

Gdy Akumu wyrzucił kolejną bombę dymną w Kibę i Akamaru, oni zaatakowali.

- Zacznij walczyć na poważnie - powiedział w locie.

 I wbił się razem z Akamaru w plecy Akumu.

Akumu skulił się pod wpływem ich ciężaru, a jego plecy zaczęły przypierać czerwony odcień.

 NIE! Tak bardzo chciałam wstać, za pomocą mojego żywiołu wiatru odrzucić ich z ciała Akumu, a potem spalić i obserwować jak giną.

...

Co?

Czy ja poważnie pomyślałam o czymś takim? Czy ja naprawdę chcę się patrzyć na śmierć kolegów z Konohy? Przecież to tylko głupi egzamin na chuunina, więc czemu podchodzę do tego tak poważnie?

Nie.

To jest poważne. Ta rana na plecach Akumu jest jak najbardziej poważna. A ja nie mogę mu pomóc. To ja powinnam zginąć, za zostawienie przyjaciół w potrzebie.

- Czekałem, aż zaatakujesz - mruknął Akumu.

Wtedy stało się coś tak nieprawdopodobnego, że aż zmrużyłam oczy. Kiba i Akamaru padli na ziemię z zamkniętymi oczami

- Gdy przeciwnik znajdzie się wystarczająco blisko, jestem w stanie przejąć jego świadomość. Wam ją zabrałem - powiedział w kierunku leżących.

I obrócił się w kierunku ciągle walczącego Kaoru, pewnie z zamiarem pomocy.

- Teraz będziesz walczył ze mną - powiedział Shino, zastępując mu drogę.

Akumu zmrużył oczy i ponownie połączył kunaie za pomocą nici czakry. Shino był już ranny po walce ze mną; z jego ręki strumieniami ciekła krew. Ale stworzył nowe robale, które były teraz gotowe do walki z Akumu.

Zacisnęłam powieki. Shino to najgorszy przeciwnik jaki mógł się trafić Akumu, ponieważ on walczy na odległość. Poza tym, zna jego sztuczkę, której przed chwilą użył na Kibie i Akamaru - odebrania świadomości. Krótko mówiąc, Akumu nie ma szans.

Wokół Shino zgromadziły się robaki.

Ale mój wzrok przez chwilę przyciągnęła walka Kaoru i Hinaty. Oboje byli wymęczeni, ale już stąd dokładnie widziałam ciężko oddychającą Hinatę.

Jednak w pewnym momencie stało się coś, co całkowicie wytrąciło mnie z równowagi. Dwa ogromne noże poleciały w stronę Kaoru. Uruchomił jedną z pułapek, która miała pomóc dostarczyć mu broni w razie potrzeby. Ale... Dokładnie w tej samej chwili drugi nóż rzucił mu Akumu, jakby czytali sobie w myślach. Kaoru już teraz z pewnym siebie uśmieszkiem wymachiwał nożami, a Hinata coraz bardziej się odsuwała. Obciął jej nawet kosmyk włosów, na co pisnęła z przerażenia i przywarła do drzewa.

Kaoru wykonał ostatni cios - tępą stroną noża uderzył Hinatę w brzuch, na co padła nieprzytomna. Potem odwrócił się w stronę rannych Akumu i Shino.

- Jest dwóch na jednego - powiedział Kaoru z przerażającym uśmiechem.

Shino spojrzał na swoją ranę na ramieniu, a następnie na bezwładnie porozrzucanych Hinatę, Kibę i Akamaru na ziemi.

- Poddaję się - powiedział - Jeden z nas musi zostać przytomny, żeby zadbać o bezpieczeństwo reszty.

Wyciągnął zwój z kieszeni i rzucił go w kierunku Kaoru, który złapał go w locie z pewnym siebie uśmieszkiem.

Akumu podbiegł do mnie.

- Naomi, co się dzieje? - zapytał patrząc mi w oczy.

- Czakra. Straciłam całą - powiedziałam ledwie słyszalnie.

- Zabierzmy ją stąd - powiedział Kaoru.

- Nie - szepnęłam.

- Nie? - powtórzył Akumu.

Spojrzałam na Shino, który podnosił nieprzytomnych członków swojej załogi.

- Jaskinia. Pokażcie mu naszą kryjówkę - powiedziałam z trudem.

Przez chwilę nikt się nie odzywał, ale w końcu Akumu podniósł głowę.

- Ona ma rację. Wygraliśmy, ale to nie znaczy, że możemy pozostawić ot tak naszych przeciwników.

- Ale to nasi przeciwnicy.... - zaczął Kaoru.

- A gdybyśmy to my byli na ich miejscu? - przerwał mu Akumu - To nie tylko przeciwnicy, ale także przyjaciele z Wioski Liścia. Myślałem, że więcej dla ciebie znaczą.

Kaoru na te słowa wstał i podszedł do Shino, zamienił z nim kilka słów, wziął Hinatę na plecy i zaniósł do jaskini. Shino uniósł Kibę i Akamaru mimo rany na ramieniu.

Tymczasem Akumu podniósł mnie i ułożył sobie w ramionach. Starałam się ignorować szybko bijące serce.

- Takao! - zawołał Kaoru - Jesteś pewien? Twoja rana...

- Nie jest na tyle poważna - odparł Akumu.

- Nie żartuj sobie ze mnie! Jesteś w okropnym stanie!

- Naomi jest w gorszym. Kaoru, teraz liczą się sekundy.

Kaoru westchnął.

- Skoro tak, to ja ją wezmę. W ten sposób będzie o wiele szybciej, bo będziesz mógł się poruszać bez obciążenia.

Akumu rzucił mu niezbyt przychylne spojrzenie.

- Zgoda - mruknął.

Nie odzywałam się, tylko patrzyłam raz ja jednego, raz na drugiego. Jakie to ma znaczenie, kto będzie mnie niósł?

I w ten sposób zostałam przełożona z ramion Akumu do ramion Kaoru. Ależ się zdziwiłam, bo u każdego czułam się inaczej, zupełnie jakby byli inaczej zbudowani, mieli inną temperaturę ciała itp.

Spojrzałam w górę, na Kaoru, którego policzki powoli przybierały czerwony odcień.

- Akumu, będziesz musiał obserwować teren, bo ja nie mogę trzymać noży - mruknął.

- Jasne.

I ruszyliśmy. Wzdrygnęłam się, bo każdy gwałtowniejszy ruch Kaoru sprawiał mi dużo bólu.

Patrzyłam się na niego z dołu, więc powiem, że nieźle się wtedy wystraszyłam. Wyglądał strasznie - naciągnął już maskę bezlitosnego faceta na twarz. Przed wyrwaniem się z piskiem z jego ramion powstrzymywały mnie dwie rzeczy: pierwsza, nie mogłam się ruszyć. Druga, ciepło jego ciała były w dziwny sposób kojące i niepasujące do jego strasznego wyglądu.

Tak czy inaczej, w budynku przeznaczonym jako miejsce zbiórki pojawiliśmy się jako trzecia drużyna. Poszło naprawdę szybko, co mnie bardzo zdziwiło.

Jako że na miejscu nie było jeszcze dorosłych ninja, sami zajęliśmy się sobą (z niewielką pomocą apteczki). Aktualnie Akumu ma obandażowane całe plecy, Kaoru leży padnięty obok mnie, a ja odzyskuję siły.

I to właśnie jest okropne. To uczucie, gdy każda pusta komórka z osobna napełnia się czakrą - potworny ból. Co prawda nie jest tak źle, jakbym miała tej czakry za dużo.

Ech, i tak źle i tak niedobrze.

Z bólu łzy naleciały mi do oczu. Podniosłam ręce, żeby je wytrzeć.

Ugh, ostatnimi czasy zachowuję się jak pokraka. Miałam im pomóc, a jedyne co robię, to przeszkadzam. Przeze mnie Akumu został ranny...

Zanim się zorientowałam, łzy spływały już ciurkiem po moich policzkach.

- Naomi, wszystko gra? - zapytał Kaoru, leżący koło mnie.

Na jego słowa zbliżył się do mnie również Akumu.

- Czemu płaczesz? - zapytał zaniepokojony.

Kaoru poderwał się jak oparzony.

- Co się stało? - zapytał gwałtownie.

- Ech... - mruknęłam, ścierając łzy z policzków - To nic takiego. Po prostu dużo się działo...

Tak, bardzo dużo. Charlotta wróciła, żeby zabić najbliższą mi osobę. Akumu albo Kaoru są w niebezpieczeństwie; a tego kogo obierze za cel, zależy tylko ode mnie. Bo ona zniszczy najbliższą mi osobę.

Do niczego nie przydałam się dzisiaj podczas walki. Byłam bezużyteczna.

A teraz... Potrafię tylko płakać nad sobą. Naprawdę jestem beznadziejna.

- Nie przejmuj się już niczym, Naomi - powiedział Akumu, łapiąc mnie za rękę. Z mojej drugiej strony Kaoru zrobił to samo.

- Nic ci się nie stanie, jeśli my tu będziemy - powiedział Kaoru.

Odetchnęłam głęboko i zamknęłam oczy.

Na jedną, piękną chwilę pozwoliłam sobie o wszystkim zapomnieć. Póki mogę. I póki są przy mnie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro