Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział Dziesiąty

Z głuchym jękiem oparłam się o potężne drzewo. Przed chwilą stoczyłam (jeśli można to tak nazwać) dość męczącą walkę. Zużyłam całe zapasy czakry, której nadmiar jeszcze przed chwilą powodował ból. Nie dałam rady pokonać Charlotty... Czy jestem aż taka słaba? W życiu nie stanęłam przed przeciwnikiem równym lub silniejszym ode mnie. Jestem teraz w rozsypce.

Moje ciało z powodu zużytej czakry było tak ciężkie... Osunęłam się bezwładnie na ziemię i próbowałam uspokoić oddech.

Westchnęłam i zaczęłam myśleć, co powiem Akumu i Kaoru. Jeśli teraz ktoś nas zaatakuje, to nie dość, że go nie wykryję, to jeszcze nie będę w stanie walczyć. Akumu i Kaoru beze są za słabi... Tak mi się przynajmniej wydaje, bo nigdy nie widziałam ich walczących. Ale mimo wszystko, na nic się nie przydam. To przez moją głupotę, gdybym w przypływie paniki nie "wyrzuciła" całej czakry z mojego organizmu, teraz mogłabym chociażby stać.

Idiotka ze mnie.

A Charlotta przez te lata rosła w siłę... używając zakazanych technik. Co ja robiłam przez ostatni miesiąc? Bawiłam się. Spędzałam czas z przyjaciółmi, a ona trenowała. Tylko przez moją głupotę przegrałam dzisiejszą walkę. Przecież ja nawet ostatnio nie przykładałam się do treningów! Jedyne do ćwiczyłam, to technika włamania do umysłu...

Technika włamania do umysłu.

Czy ja mogę się okazać większą idiotką?! Przecież zamiast walczyć, mogłam zajrzeć w jej umysł, przeczytać myśli... Dowiedzieć się, jakich technik używa na zatrzymywanie moich ataków!

Boże... Widzisz i nie grzmisz. Tak jak mówił Einstein: Tyl­ko dwie rzeczy są nies­kończo­ne: wszechświat oraz ludzka głupo­ta, choć nie jes­tem pe­wien co do tej pierwszej.

Doskonale to ujął. Gdy po tylu latach pierwszy raz zobaczyłam Charlottę, to chyba przestałam przez to logicznie myśleć.

Usłyszałam odgłos kroków. Odwróciłam głowę i zobaczyłam Kaoru zbliżającego się do mnie. Chyba powinnam się cieszyć, że to nie wróg... Ale wolałabym wroga zamiast wściekłego Kaoru i pytania: "Czy ty walczyłaś?".

- Czy ty walczyłaś? - zapytał cicho Kaoru.

A nie mówiłam?

Podniosłam się na nogi, ale moje ciało nie wytrzymało obciążenia i się zachwiałam. Kaoru w ostatniej chwili mnie złapał, więc nie upadłam. Czułam na sobie jego spojrzenie, ale unikałam patrzenia mu w oczy.

- To był wypadek - odpowiedziałam równie cicho.

Staliśmy tak przez chwilę, a potem... Kaoru bez żadnego ostrzeżenia mnie puścił. Bez oparcia poleciałam na ziemię, obijając sobie przy tym tyłek. Już chciałam na niego nakrzyczeć, ale ugryzłam się w język. Ma prawo być teraz zły, bo spaprałam im plany. Oparłam się więc o drzewo i grzecznie na niego patrzyłam, czekając na reprymendę.

Kaoru wyglądał jakby bił się ze swoimi myślami. W końcu, czerwony na twarzy, kucnął koło mnie i zaczął wyładowywać swoją złość.

- Zachowałaś się debilnie, Naomi - powiedział przez zęby - Cały plan i przygotowania do egzaminu szlag trafił przez ciebie.

Wyciągnął swój nóż i zaczął się nim bawić, okręcać go. Noże go uspokajają?

 - Nigdy więcej  tego nie rób - powiedział Kaoru patrząc mi w oczy.

"Nigdy więcej tego nie rób" zabrzmiało to bardzo przyjacielsko. Chyba nie przyniosło oczekiwanego efektu - nastraszenia mnie. Brzmiało raczej, jakby się o mnie martwił. Kaoru chyba też to zauważył, bo zrobił zmieszaną minę.

Potem nachylił się do mnie.

Nie mogłam się ruszyć.

Musiałam...

Z przerażeniem patrzeć, jak wyciąga nóż i przeciąga nim po korze drzewa, tuż nad moją głową. Wiórki pospadały mi na włosy.

Po długiej chwili w końcu odważyłam się wypuścić powietrze, które wstrzymywałam w płucach. Ja nie bałam się Kaoru... No dobrze, może troszeczkę...

Moje serce zaczęło walić w momencie, kiedy się do mnie przesunął. Potem byłam tak otępiała, że nawet nie zwracałam uwagi na to, że chce mnie nastraszyć za pomocą noża.

Patrzyłam na niego, gdy...

Wyrzucił nóż? Prosto w stronę jaskini, w której śpi Akumu?!

- Co ty...? - zaczęłam.

Nagle urwałam, bo zobaczyłam, że nóż wylądował dokładnie w skale nad wejściem do jaskini, co wywołało dość głośny dźwięk.

- Takao też musi z tobą pogadać - odparł Kaoru, odsuwając się ode mnie.

On... Patrzyłam na niego z szeroko otwartymi oczami. Co to było? Rzucił nożem, nawet nie patrząc na niego. Prosto w stronę przyjaciela, ale mimo to, był pewien, że w niego nie trafi.

Nie spodziewałam się tego po nim.

Akumu już wychodził z jaskini. Miał rozczochrane włosy i podkrążone oczy; było widać, że spał.

Kaoru tymczasem strzepał mi wiórki drzewa z włosów. Popatrzyłam na niego oszołomiona.

- Ale nic ci się nie stało? - zapytał.

Ręce mi opadły. On to chyba robi specjalnie! Najpierw na mnie krzyczy, straszy mnie, a potem się o mnie martwi. Czy nie widać, że moje serce ledwo wyrabia z biciem?

Akumu odrzucił Kaoru nóż, a ten złapał go w locie.

Kaoru uśmiechnął się do mnie.

- Teraz to będziesz miała przesrane - powiedział wskazując na mnie nożem - Moja gadka to nic, porównując do kazania, jakie da ci Takao.

Gorzej już chyba być nie może.

Ach nie.... Jednak może.

Jesteśmy otoczeni.

- To chyba nici z kazania - westchnęłam i wstałam.

Nie przejmowałam się bólem w mięśniach. Nie zawiodę ich. Wycisnę ostatnie resztki czakry z mięśni, krwi, kości i będę walczyć.

To nasza ostatnia szansa.

Ustawiliśmy się w planowanej wcześniej formacji, każdy z nas miał swój "zestaw" pułapek do wykorzystania w walce. Pułapki były dosłownie wszędzie - więc nie będzie z wykorzystaniem ich większego problemu.

Przeciwnicy, którzy już zauważyli, że odkryliśmy ich obecność, ujawnili się.

Stanęli przed nami, a mi serce zabiło mocniej, kiedy zorientowałam się, kim są. Przybrali pozycje bojowe.

Zapowiada się na bardzo długą walkę. Shino, Kiba, Hinata. Musimy się z nimi zmierzyć.

- Jaki zwój posiadacie? - zapytał Akumu, który jest naszym niepisanym przywódcą.

- Zwój Nieba - opowiedział Kiba, nie spuszczając z nas oczu.

Cholera.

Zagryzłam wargę. My mamy zwój Ziemi.

Trafiła nam się najgorsza drużyna do walki - tropiąca. Bez trudu zauważą wszystkie pułapki porozstawiane dookoła. Czyli mamy już 1:0 dla nich.

Co teraz?

Wiem w czym się specjalizuje każdy przeciwnik. Kiba i Akamaru są silni, walczą wręcz. Shino kontroluje robaki, a Hinata ma Byakugana.

Gdybym nie była tak osłabiona, to walczylibyśmy tak: Akumu z Shino (walka na odległość), Kaoru z Hinatą (walka wręcz) i ja z Kibą. Ale w moim aktualnym stanie nie poradzę sobie.

Wszystko zjebałam.

Ale... nie popełnię tego samego błędu co przy Charlottcie. Przemyślę wszystko dokładnie i będę walczyć tak, żeby jak najbardziej przydać się Kaoru i Akumu. Muszę im zaufać, nie ma innego wyjścia.

Stanęłam naprzeciwko Shino. Kaoru ustawił się przed Hinatą, a Akumu przed Kibą.

Przepraszam was, ale nie będę zbyt przydatna w tej walce.

Staliśmy pewni siebie, choć wcale tacy nie byliśmy.

Shino to jedyna osoba z którą teraz mogę walczyć; nie będę musiała obciążać mojego ciała w walce wręcz. Użyję w walce tylko jednej techniki.

Techniki włamania do umysłu.

Będę przewidywała ruchy przeciwników. Nie tylko Shino, ale także Hinaty i Kiby. Walkę zostawię chłopcom.

- Możemy zaczynać? - zapytał Shino.

Pokiwałam głową.

- Nie chcę walczyć z przyjaciółmi z Wioski Liścia, ale nie pozostawiacie mi wyboru - powiedział Akumu.

Zaczęłam zbierać czakrę. Ta walka będzie naszą ostatnią bez względu na wynik. Nie dam rady więcej walczyć, a Akumu i Kaoru beze mnie sobie nie poradzą. Więc... musimy wygrać.

Dam radę.

Nie... My damy radę.

Pierwsza walka rozpoczęła się przy Kaoru i Hinacie. Prawdę mówiąc, to było niesamowite. Kaoru z prędkością światła machał nożami, a Hinata robiła uniki i stosowała swoje jutsu.

Kątem oka zauważyłam, że Shino powoli kieruje swoje robaki w ich stronę, pewnie chcąc pomóc Hinacie.

Rzuciłam w niego kunai'em.

- To ja jestem twoim przeciwnikiem! - krzyknęłam.

Chociaż z moim aktualnym poziomem czakry na niewiele się zdam. Ale mam plan.

Za moimi plecami zaczęli walczyć Kiba z Akumu. Kątem oka widziałam ataki Akumu i byłam w głębokim szoku. Walczy naprawdę dobrze, potrafi idealnie wycelować i wybrać każdą broń. Bombardowany Kiba nie może na razie zrobić żadnego ataku.

Dobrze! Atutem Kaoru jest szybkość, a Akumu rzucanie bronią.

Akumu cały czas walcząc, spojrzał na mnie z uśmiechem. No tak, jako jedyna nie zaczęłam jeszcze walczyć... Serce stanęło mi na chwilę, gdy patrzyłam na jego krótki uśmiech. Jak taka mała rzecz może mnie tak podnieść na duchu?

Jako że dość długo nie atakowałam, to Shino wykonał pierwszy ruch. Tysiące robaków, tworzących czarną fontannę pofrunęło w moją stronę. Jęknęłam w duchu, ale szybko wzięłam się w garść.

 Uformowałam pieczęć, jedną z najprostszych, której nauczyłam się jako dziecko. Klony.

Gdy polana była już usiana moimi klonami (niestety nie są jeszcze na poziomie podziału cienia) utworzyłam barierę z powietrza, która ochroni mnie przed atakiem robaków Shino. Najzwyczajniej w świecie, ścisnęłam za pomocą czakry powietrze wokół mnie, tworząc tarczę. Nic się nie przeciśnie.

Korzystając z mojej chwilowej przewagi uformowałam pieczęć techniki włamania do umysłu i wysłałam ją w stronę Shino. Był naprawdę daleko, więc musiałam użyć wiele czakry.

Nogi zaczęły mi się trząść, ale nie poddawałam się tak łatwo.

Gdy technika do niego dotarła, zobaczyłam wszystko jego oczami; kieruje swoje robaki na wszystkie moje klony. Podświadomie wiedziałam, że jego tyły są teraz niekryte.

Technika skończyła się.

Gdy robaki Shino zaczęły poruszać się dokładnie tak, jak przewidziałam, wyskoczyłam w powietrze i wylądowałam za nim.

Szybko zamachnęłam się kunai'em, rozgrzanym wcześniej techniką ognia. Jedno draśnięcie, a zostałaby blizna na całe życie.

Jego kurtkę od mojego kunai'a dzieliły może centymetry... Byłam za wolna, Shino zdążył odskoczyć. Zdenerwowana wysłałam na niego moje klony. Nie był to podział cienia, tylko zwykłe klony, więc nie mogą go nawet drasnąć. To było dla zmyłki, żebym mogła ponownie zaatakować.

Muszę też pamiętać, żeby nie ujawniać moich umiejętności we władaniu żywiołami powietrza i ognia. Zostanie incognito jest ważniejsze od zadania kilku ciosów.

Atak który teraz zadam, będzie ostatni w tej walce. Prawdopodobnie wykorzystam wszystkie zasoby czakry i nie będę mogła się ruszyć. To moja ostatnia szansa.

Akumu, Kaoru, przepraszam was. Przeze mnie stało się tyle złych rzeczy.

Ruszyłam na Shino.

Wygram.

Wierzę w to.


~ Rzeczy­wis­tość to coś, co nie zni­ka, kiedy przes­ta­je się w to wierzyć ~

Philip Kindred Dick

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro