Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8 Skarb


- Nie przyjmie Cię dzisiaj, ma teraz zbyt wiele na głowie – powiedziała dosadnie niebiesko włosa kobieta, stojąc przed metalowo-drewnianymi drzwiami.

- Bez względu na to czy z nim porozmawiam czy nie, nie zmienię moich planów... W takim razie to jego strata – czarnowłosa odwróciła się by odejść.

- Yumi, poczekaj. Co ty kombinujesz? – Konan popatrzyła badawczo na towarzyszkę, która od pewnego czasu straciła na swojej stanowczości. Stała się bardziej łagodna.

- Wystarczy, że mnie do niego wpuścisz, a się dowiesz prędzej czy później – odpowiedziała pewnie kunoichi.

- Wpuść ją, Konan – zza drzwi wydobył się silny, męski głos.

Dziewczyna westchnęła cicho... miała pilnować by nikt nie przeszkadzał przywódcy Brzasku, jednak nie było to takie proste. Zastanawiała się czy poniesie tego konsekwencje. Kiwnęła głową do czarnookiej, by weszła do gabinetu. Sama jednak została na zewnątrz.

- Mniemam, że masz mi coś ważnego do powiedzenia, skoro naprzykrzałaś się Konan – powiedział Pain, rysując na zwojach niezrozumiałe dla niej znaki.

- Odchodzę - powiedziała krótko

Widząc, że nie zareagował dodała:

- Za tydzień mnie już tu nie będzie

- Nie widzę takiej możliwości. Właśnie zaczęliśmy zbierać Biju więc twoje umiejętności będą niezwykle przydatne.

- Nie rozumiemy się Pain. Ja nie pytam o zdanie... Ja ci to jedynie komunikuje – powiedziała ostrzejszym tonem. Czuła, że zerwanie z organizacją nie będzie takie proste. Popatrzył na nią, zaprzestając swoich czynności.

- Co jest tego powodem?

- Mam dość brudnej roboty... - odpowiedziała na odczepnego

- A może planujesz wrócić do Konohy? – spytał podejrzliwie

- Nie patrz tak na mnie... jeśli boisz się, że was wydam to grubo się mylisz. Nie ma dla mnie już miejsca w wiosce. Nawet gdybym wróciła, doszliby, że wam pomagałam a za to otrzymałabym wyrok śmierci jako były członek ANBU – powiedziała zgodnie z prawdą.

Wydawało się, że było to dość przekonujące dla rudowłosego mężczyzny o surowej posturze.

- W takim razie czemu akurat teraz? – jego pytanie miało jednak dalej wiele podejrzliwości w sobie

- Bo mam już po prostu dość... nie zamierzam pomóc wam w niszczeniu świata. Biju nie tak łatwo złapać i nie chcę się w to angażować. Cały mój pobyt tutaj polegał na załatwianiu spraw, które pomogą ukrywać mi swoją tożsamość. Teraz nie będzie to już takie proste. Nigdy nie byłam członkiem Akatsuki, a jedynie jego cichym towarzyszem. Nie rozumiem więc twoich zdziwionych pytań. – wiedziała, że może jedynie coś zdziałać mówiąc z pozycji siły.

- Rozumiem... nie zamierzam zatrzymywać Cię na siłę. Jak powiedziałaś nie należałaś do Brzasku. Nie poniesiesz więc z tego powodu żadnych konsekwencji. Jednak pamiętaj, że będziemy mieć Cię na oku – jego głos nie zdradził żadnej emocji, ale ton brzmiał groźnie.

- To tak samo jak ja was – wychodząc z gabinetu, posłała ciepły uśmiech Konan

- Powiesz mi o co chodziło? – zapytała złotooka

- Nie udawaj Konan...wiesz doskonale. Widziałam twoje karteczki na suficie. Wiem, że podsłuchiwałaś – krzyknęła odchodząc, a w jej głosie wyczuć można było nutkę rozbawienia.

.................................................................

- Dlaczego akurat Emiko? – zapytała przytulając się do niego. Patrzyli wspólnie w gwiazdy w ich ulubionym miejscu.

- Bo oznacza piękno i błogosławieństwo... taka właśnie będzie nasza córka... - odpowiedział

- A skąd wiesz, że to nie będzie chłopiec? – zapytała lekko rozbawiona jego pewnością siebie.

- Bardzo się starałem by była dziewczynka – odparł z zadziornym uśmiechem spoglądając w jej oczy. Pomimo rzeczy jakie wyprawiali w sypialni, Yumi potrafiła zarumienić się nawet na dźwięk dwuznacznego tekstu. Uwielbiał w niej to. Dzień w którym mu powiedziała, że jest w ciąży był najcudowniejszym i najgorszym w jego życiu. Z jednej strony mógł spełnić swoje marzenie o stworzeniu z nią rodziny i dać jej to czego pragnie, ale z drugiej wisiało nad nim piętno stracenia ukochanej. Postanowił jednak, że nie da jej tego odczuć i będą cieszyć się każdą wspólnie spędzoną chwilą.

- Jak zareagował Pain na wiadomość, że odchodzisz?

- Nie był zachwycony...

- Nie dziwie się... ja także nie jestem... chce ciągle być przy tobie... - powiedział całując pieszczotliwie jej szyje

- Wiesz, że nie ma innego wyjścia... i tak długo zwlekaliśmy. To już 3 miesiąc...Moje ciało zaczyna się zmieniać...

- Tak jak twoja czakra i to zaczyna mnie niepokoić – spoważniał

- Według zapisów to normalne... dziecko będzie pobierać ode mnie coraz więcej czakry...

- Aż ją stracisz i umrzesz – zacisnął zęby

- Tylko w najgorszym przypadku... Nie myślmy teraz o tym, jeszcze jest za wcześnie by cokolwiek przesądzać... - powiedziała uspokajająco, jeżdżąc opuszkiem palca po jego torsie.

- Kocham Cię Yumi... - powiedział po chwili... słyszała ostatnimi czasy bardzo często te dwa słowa. Wiedziała, że są w pełni prawdziwe i szczere. Czuła się szczęśliwa... Piekło, które zniszczyło ich życie, jednocześnie ich połączyło.

- Będę przypominać sobie tę chwilę za każdym razem, gdy zatęsknię – wyszeptała

- Kiedy masz zamiar wyruszyć? – zapytał, zanurzając twarz w jej włosy

- Za tydzień... chciałam kupić nam trochę czasu... - powiedziała

- W takim razie wykorzystamy w pełni każdy z tych siedmiu dni – wyszeptał, wkładając rękę pod jej bluzkę i całując dekolt.

...................................................................................................

- Jestem zmęczony... Ostatnio wykonujemy bardzo dużo misji... Bierzesz prawie wszystko co daje Pain... To przez to, że kobieta od ciebie odeszła? – Kisame lubił niegroźnie dokuczać partnerowi. Do kryjówki wracali ostatnio bardzo rzadko, a dodatkowo Itachi przekłamywał raporty. Dodawał po kilka dni na wykonanie misji, podczas gdy kończyli je znacznie wcześniej. Dodatkowo zostawiał rekina samego i wracał dopiero parę dni później. Kisame na początku myślał, że dogadza sobie w miejscowych burdelach, jednak pewnego razu sprawdzając te przybytki rozkoszy zorientował się, że raczej nie jest to miejsce gdzie bywał Itachi. Odkąd Yumi opuściła organizację, stał się też bardziej drażliwy. Niegdyś chodzący spokój, teraz łatwo było go sprowokować.

- Nie odeszła ode mnie – odpowiedział Itachi idąc obok niebieskiego kompana.

- Ciekawe... bardzo ciekawe... - powiedział pod nosem, wiedząc jednocześnie, że nic więcej nie wydusi z młodego Uchihy.

- Wracamy czy załatwiłeś nam kolejną misje? – zagadnął chłopaka

- Teoretycznie czeka nas 2 miesięczna misja, by zdobyć wszystkie aktualne informacje o nieschwytanych biju.

- No to mamy trochę roboty... szkoda, że twoja kobieta już odeszła. Była niezła w te klocki.

- Mam już potrzebne informacje – odrzekł Itachi

- To na co czekamy, wracajmy – powiedział zdziwiony Kisame

- Mam pewną sprawę do załatwienia... spotkamy się w tym miejscu dokładnie za 2 miesiące... do tego czasu możesz robić co chcesz – Itachi beznamiętnie obwieścił towarzyszowi swój plan i odwrócił się, chcąc odejść.

- Moment moment! – zawołał Kisame – co ty dzieciaku odwalasz? Co jest tak pilnego, że gotowy jesteś wykiwać organizację?

- Nie twoja sprawa

- Moja i dlatego idę z tobą. Na dodatek czuje, że ma to związek z Nocą Klanu Uchiha...

Trafił w czuły punkt i o to mu chodziło. Oczy Itachiego zaiskrzyły... nikt już nie nazywał tak Yumi... tytuł ten bowiem przypominał o tym co utracili i co sami zniszczyli.

- Dobrze Ci radzę Kisame... Rób jak mówię – sharingan niebezpiecznie pojawił się w czarnych oczach

- Nie boję się twojego kekkei genkai... za dużo razy walczyłem u twego boku i znam twoje słabe strony. A teraz posłuchaj mnie i daj sobie pomóc. Jeśli zobaczy ktoś samotnego członka Akatsuki, a wszem i wobec wiadomo, że podróżujemy w parach od razu wyda się to podejrzane. Dotrze to do Paina, a wtedy obaj będziemy mieli kłopoty. By tego uniknąć lepiej będzie jeśli pójdziemy razem... Myślałem, że po takim czasie mi ufasz – powiedział z pretensją.

- Nikomu nie warto ufać, nawet sobie... - powiedział, przypominając sobie słowa Yumi, które wyrzekła do niego na podobiźnie Hokage, gdy jeszcze ich dni były zwyczajne i beztroskie. Odwrócił się i odszedł, a za raz za nim ruszył Kisame, jednak tym razem już się nie sprzeciwiał.

..................................................

Stali przed ogromnym budynkiem, który na pierwszy rzut oka wyglądał na opuszczony. Kisame ruszył w stronę wejścia, jednak Itachi go zatrzymał.

- Stój... położyłem tu kilka barier, które od razu by cię wyeliminowały – powiedział, wykonując pieczęcie dezaktywujące

- Trzymasz tu jakiś skarb, że tak zabezpieczyłeś tę ruderę? – Kisame nie mógł zrozumieć sposobu postępowania młodego mężczyzny.

- Nawet dwa – odpowiedział wchodząc do środka.

Kisame ruszył za partnerem. Szli ciemnymi i wilgotnymi korytarzami. Patrząc po licznych znakach herbu na ścianach, rekin zorientował się, że musi to być jedna z dawnych kryjówek wymarłego klanu. Klanu Uchiha, do którego należał i wymordował Itachi. W oddali poczuł, że ktoś się do nich zbliża, jednak nie rozpoznał tej czakry. Była niezwykle silna i przewyższała ich łączną siłę. Chwycił za swój miecz, który zawsze nosił na plecach.

- Spokojnie Kisame... - powiedział Itachi

- Jak mam być spokojny skoro na naszej drodze wyczułem jakąś bestię – powiedział lekko poirytowany

- Nie zrobi Ci krzywdy – Itachi wyglądał jakby rozbawiło, go to co powiedział jego kompan.

Sięgnął po jedną z pochodni ściennych i ją zapalił. Oświetlił sobie drogę, a co za tym idzie postać przed nimi. To co zobaczył Kisame przeszło jego najśmielsze oczekiwania. Itachi podszedł do młodej, ciężarnej kobiety i kładąc dłoń na jej okazałym brzuchu, namiętnie pocałował. Rekin sam nie wiedział co wprawiło go w większe osłupienie. To że widzi Itachiego w takiej sytuacji, że okazuje swoje emocje z niezwykłym zaangażowaniem, czy że ciężarną kobietą, którą całuje jest Yumi.

- A niech mnie!!!!!! Hahahaha – no po kim jak po kim, ale po tobie dzieciaku się tego nie spodziewałem – krzyknął – a więc nieźle to sobie zaplanowaliście... no gartuluję – jego zdziwienie, szok i jakiegoś rodzaju radość, że widzi w tych oziębłych na ogół istotach uczucia, przewijało się w jego tonie.

- Jeśli komukolwiek powiesz o tym, zabije Cię Kisame – powiedział Itachi patrząc na niego z góry.

- Nie mam zamiaru... nie wiem co jeszcze jej zrobiłeś, ale z taką ilością czakry wolę jej nie podskakiwać – Kisame szczerzył się w radosnym uśmiechu

- Zaokrągliliśmy się troszeczkę, co? – rekin zaczepnie zwrócił się do dziewczyny, która odpowiedziała mu bladym uśmiechem.

- Chodźcie, przygotowałam coś na wasze przyjście – powiedziała chwytając ukochanego za rękę.

- Miałaś się nie przemęczać, a w dodatku skąd wiedziałaś, że nie będę sam? – zapytał Itachi idąc za nią

- Od jakiś 2 tygodni mam bardzo wyostrzone zmysły... potrafię zlokalizować czakrę nawet z odległości kilkudziesięciu kilometrów.

- Nieźle... teraz to dopiero byś się nam przydała w Brzasku – powiedział Kisame, nie zdając sobie sprawy, że jest to niestety skutek uboczny bycia numerem piątym, okrutnego rytuału, któremu została poddana w dzieciństwie...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro