Rozdział 7 Odmowa i zgoda
- Gdzie jest Yumi – spytał barczysty mężczyzna o groźnym spojrzeniu wchodząc do salonu, gdzie znajdowali się prawie wszyscy członkowie Brzasku. Wyjątek stanowił Pain i Konan, którzy wyruszyli na kolejną wspólną misję.
Widząc, że nikt mu nie odpowiedział podszedł do czarnowłosego mężczyzny, który odpoczywał na jednym z foteli.
- Uchiha, zapytałem gdzie jest twoja kobieta? – mówił zirytowany
- A ja nie odpowiedziałem – Itachi był opoką spokoju
- Co się stało, że się tak wściekasz Kakuzu? – to Sasori zadał pytanie
- Od 3 tygodni nie mam nowej listy osób za których wyznaczają nagrody! Dobrze wiece, że jako skarbnik dbam o ciągły dostęp gotówki, która lada moment się skończy!
- To zrób nową – obojętnie dodał Deidara
- Jakbyś się jeszcze nie zorientował idioto, to ta kobieta zajmowała się spisem takich ludzi... wyszukiwała bardzo wartościowe okazy, a ja nie musiałem na to tracić czasu tylko od razu przystępowałem do działania. – jego irytacja rosła.
- Odpuść Kakuzu, bo serce ci nie wytrzyma... nie mogłeś wyładować swojej frustracji na Hidanie? – Sasori zapytała kompana
- Właśnie, że wyładował – Do salonu wszedł Hidan z odciętymi 3 palcami – mam nadzieje, że jak się uspokoi to je przyszyje... - jego ton był nieco zmartwiony
- No więc co się do cholery dzieje z tą kobietą! – krzyknął Kakuzu, a brew Itachiego drgnęła.
- Ma teraz coś innego na głowie, więc poradź sobie sam... chyba, że już nie potrafisz – Kisame odpowiedział widząc niebezpieczny gest towarzysza, którego spokój zawsze zwiastował kłopoty. Itachi nigdy mu się nie zwierzał z problemów, ale nie trudno było zauważyć, że coś dręczy młodych Uchihów.
Yumi od czasu powrotu siedziała non stop w swojej kwaterze i przeglądała stertę dokumentów. Co ciekawe, Itachi od około tygodnia unikał jej towarzystwa skupiając się typowo na obowiązkach związanych z organizacją. Była to ewidentnie dziwna sytuacja.
- Skoro jest nieprzydatna to tak zrobię – wypowiadając te słowa, bardzo się zdziwił, gdy na swojej twarzy poczuł silne uderzenie, które wyrzuciło jego ciało na najbliższy regał, zostając przysypanym przez stertę książek.
Wszystkie głowy, automatycznie odwróciły się w stronę sprawcy.
- Ja również się lekko zirytowałam Kakuzu... twoją niewdzięcznością – powiedziała czarnowłosa kobieta, rozcierając drobną piąstkę. Nikt się nie odezwał patrząc jak ta delikatna istota, jednym ciosem załatwiła członka Akatsuki.
- Możemy porozmawiać? – zwróciła się do Itachiego, na co on tylko podniósł się z fotela. Wychodząc nawet nie zauważyli, w jakim osłupieniu pozostawili pozostałą część organizacji
..........................................
- Yumi, nie mam ochoty o tym więcej rozmawiać. Nie zamierzam cię zabić – Powiedział zimno Itachi wchodząc do sypialni.
- Świetnie to ujmujesz... - powiedziała z ironią – wiesz, że nie o to proszę.
- Właśnie o to... jeśli znowu chcesz mnie przekonać to nic z tego... - odwrócił się by wyjść
- Zaczekaj... kochasz mnie? – zapytała niespodziewanie. Wiedział, ze będzie próbowała wszystkich sposobów by go przekonać, łącznie z graniem na jego uczuciach.
- Jesteś sensem mojego istnienia – odpowiedział zwracając się w kierunku dziewczyny, która do niego podeszła i się przytuliła
- Więc daj mi rodzinę o której marzę... - powiedziała
- Sami dla siebie jesteśmy rodziną – odpowiedział poważnie
- Chce ją powiększyć... jeśli mnie kochasz, to co cię powstrzymuje?
- Twoje dobro Yumi, nic więcej... Może kiedyś – powiedział po chwili
- Nie chcę czekać... nic nie poradzę, że odezwał się we mnie instynkt macierzyński – powiedziała z powagą
- Yumi przestań!!! To nie instynkt, a chęć eksperymentowania na sobie! – po raz pierwszy w życiu podniósł na nią głos – chcesz poświęcić swoje życie, by ewentualnie uratować Dekashi!
- A jak wygląda obecnie nasze życie Itachi... - odparła poważnie i spokojnie – czyż nie jest odpadkiem poświęcenia? Poświęciliśmy je właśnie dla naszego rodzeństwa... nie rozumiem czemu tak to odbierasz...
- Bo skazujesz się na śmierć! A mnie na życie bez ciebie! – krzyczał dalej
- My już jesteśmy martwi... poza tym damy sobie 3, 4 lata zanim Sasuke Cię znajdzie i dasz się zabić... Tak czy inaczej ktoś zostanie sam... - jej powaga i argumenty go przerażały.
Świadczyły o jej zdeterminowaniu. Gdy dowiedzieli się, że ich sparowano czuli się sobie jeszcze bliżsi, jednak po tygodniu Yumi zaczęła robić się osowiała. Siedziała coraz częściej nad odnalezionymi zwojami i analizowała ich treść. Po pewnym czasie podzieliła się z nim swoimi wnioskami. Otóż aby zachować umiarkowaną siłę klanu, osoby przeprowadzające rytuał manipulowały czakrą przyszłej matki. W zależności od jej umiejętności i pochodzenia ustalano, kiedy zostanie mu poddana. Te potencjalnie najsilniejsze miały przekazać całą swoją czakrę potomkowi. Skutkowało to jednak jej śmiercią w przeciągu kilku dni, po narodzeniu dziecka.
Aby kontrolować „życie i śmierć" matek ustalono, że co 5 nie przeżyje, a co za tym idzie co piąte dziecko urodzone w wyniku rytuału będzie odznaczać się wyjątkowymi umiejętnościami, nie tylko wrodzonymi, a bezpośrednio nabytymi od rodzicielki. Informacja ta była skrzętnie pilnowana i przekazywana do jedynej rodziny medyków klanu. Wybór nieszczęsnego nr 5 wypadał losowo. Przyjęto po prostu, że co piaty rytuał kończył się będzie śmiercią. Osoba za niego odpowiedzialna zapisywała numer poszczególnych „zabiegów", aby przekazać dokładny spis reszcie osób wykonujących podłą praktykę. Niestety, Yumi nie była w stanie zebrać wszystkich kopii i znaleźć oryginału... Było to niezwykle istotne, gdyż według jednego z dokumentów można było zrozumieć, że została nr 3, a więc ona i Dekashi jako ostatnia poddana rytuałowi mogą bez obaw doczekać się potomstwa. Drugi dokument, który był teoretycznie kopią wcześniejszego zawierał pewną nieścisłość. Yumi widniała na nim jako nr 5 zamykając losowość śmiertelności. Jednak biorąc pod uwagę tę zasadę przypadku, jeżeli to Dekashi zaszłaby pierwsza w ciążę, ten numer przeszedłby na nią. Tak czy inaczej jedna z sióstr nie przeżyłaby porodu. Szersze informację na temat pełnego działania, mechanizmu, a także odwróceniu techniki przepadły.
Yumi od zawsze lubiła dzieci i wiedziała, że w przyszłości sama chce je mieć z odpowiednim mężczyzną. Jednak teraz doszła jeszcze jedna kwestia. Zdając sobie sprawę z konsekwencji, chciała poświęcić się dla siostry. Jej szanse przeżycia wynosiły 50%, ale bez względu na wynik, Dekashi miałaby pewność przeżycia.
To dlatego Itachi nie chciał o tym słyszeć. Teraz patrząc na jego gniewne spojrzenie czuła się jeszcze gorzej...
- Itachi... zrozum – zaczęła
- Nie mam zamiaru... jeśli umrzesz nasze dziecko też zostanie sierotą... jak sama zauważyłaś czeka mnie konfrontacja z Sasuke i to był nasz pierwotny plan... Nie komplikuj już tego!
- Słyszysz sam siebie? Skoro wkrótce sam umrzesz, jaki problem w tym byśmy chociaż przez chwilę mogli cieszyć się normalnością? Mieć rodzinę... kogoś w kim pamięć o nas przetrwa... kogoś dzięki komu przetrwa klan...
- Klan odbuduje Sasuke... z Dekashi albo bez niej- powiedział zimno
- A moja siostra wtedy umrze! Jeśli zginę bezdzietna będąc numerem piątym, kolejka przejdzie na nią!
- Jestem tego świadom, ale główny cel będzie osiągnięty. A ja nie przyczynie się do twojej śmierci! Wystarczająco Uchihów już zabiłem! – jego oczy paliły się dziką furią
- W takim razie trzeba było zabić mnie z nimi tamtego dnia... efekt byłby ten sam... - jej wściekłość sięgnęła zenitu jednak zamiast nią emanować była nad wyraz spokojna. Zacisnął dłonie w pięści i czując, że zaraz nie wytrzyma ze złości wyszedł trzaskając drzwiami. Była to ich pierwsza kłótnia... Jeszcze nikt nigdy nie wyprowadził go tak z równowagi
Odnalazł szybko swojego partnera siedzącego w kuchni i powiedział
- Szykuj się Kisame, za 10 minut ruszamy
- Na misję? Mieliśmy ruszyć za dwa dni – rekin był zdziwiony porywczością chłopaka
- Ale ruszymy teraz – odpowiedział Itachi nie przyjmując sprzeciwu.
............................
- Minęły już dwa tygodnie... Może powiesz o co się posprzeczaliście? – Kisame skorzystał z chwilowego postoju i zagadnął partnera
- Nie rozumiem twojego pytania Kisame – chłodno odpowiedział chłopak. Od początku ich podróży stał się jeszcze bardziej oschły i skryty.
- Możesz udawać Itachi, ale znam cię już jakiś czas... Tylko Yumi jest w stanie na ciebie wpłynąć. Jak widać też negatywnie – zaśmiał się pod nosem wypowiadając ostatnie zdanie.
- Widzę, że już odpocząłeś. W takim razie ruszamy – Itachi wstał ignorując zachowanie partnera.
- Zakończyliśmy już naszą misję tydzień temu... A ty dodatkowo wybrałeś najdłuższą drogę powrotną. Nie trzeba być geniuszem, by widzieć, że coś jest nie tak.
Itachi zignorował zupełnie jego słowa. Szedł teraz przed siebie narzucając tempa, które było niezwykle powolne jak na niego.
- Wiesz dzieciaku... ja też kiedyś byłem z kobietą... piękną, utalentowaną... kochałem ją, a ona mnie... Jednak straciłem to wszystko w przeciągu jednej chwili. Do dziś żałuję, że nie poświęcałem jej więcej czasu... nie spełniałem każdej zachcianki... nie zaoferowałem do końca tego czego pragnęła... przeszłość zawsze nas dogoni, ale jej nie zmienisz... nie polepszysz losów jej uczestników. Jedynie co możesz to cieszyć się każdą chwilą. Jako shinobi nie wiemy ile nam ich zostało... zapamiętaj to. – zakończył swoja historię, a Itachi mimo że tego nie pokazał, głęboko przeanalizował jego słowa.
Kochał Yumi i chciał założyć z nią rodzinę. Czuł, że byłaby świetną matką. Ale na tym dziecku ciążyłoby okropne piętno. Byli zdrajcami wioski... Tacy ludzie jak oni mogli żyć tylko na wygnaniu... Poza tym nie chciał stracić swojej ukochanej... Jego życie i tak miało nie trwać zbyt długo, dlatego chciał je przeżyć z nią. Zrobił z Sasuke mściciela. Ginąc z jego ręki chciał odpokutować swoje winy... Cały czas przypominał sobie smutny wzrok czarnowłosej. Obiecał jej, że przy nim będzie szczęśliwa... Że zobaczy sens swojej egzystencji... czuł, że zawiódł. Po kilku godzinnym marszu zdecydował wrócić szybciej...
................................................................
Wychodząc z kąpieli ciągle rozmyślała o ich ostatniej rozmowie. A właściwie kłótni. Nie dziwiła się jego reakcji...oczekiwała od niego zbyt wiele.
-Pewnie brzmiałam jak zdesperowana idiotka- pomyślała sarkastycznie, osuszając ręcznikiem swoje ciało. Czas szybko mijał jej na wszelkich misjach, ale czekając na niego czuła jakby minęły lata. Zastanawiała się czy w ogóle wróci... Żal powrócił... nienawiść do klanu i rodziny odżyła...
-Jak mogli mi nie powiedzieć... miałam 2 lata więc nic dziwnego, że nic nie pamiętam... poświęcili swoje córki bez mrugnięcia okiem... żałuje, że sama ich nie ukatrupiłam – myślała.
Wychodząc z łazienki podeszła do komody. Założyła na siebie czarny komplet bielizny, który idealnie przykrywał jej piękne kształty. Nim zdążyła się zastanowić co jeszcze na siebie ubrać, poczuła jak w pomieszczeniu robi się przeciąg. Spojrzała w kierunku drzwi, które otwarły się z niezwykłym rozmachem. Stał w nich Itachi. Po wielu dniach rozłąki wrócił. Z jednej strony cieszyła się, że go widzi, ale bała się że jego uczucia mogły ulec zmianie. Że nią wzgardził. Jego spojrzenie dalej było lodowate, a to ją tylko w tym upewniało.
- Dobrze, że jesteś. Chce ci coś powiedzieć – odezwał się tak oschle, że na jej ciele pojawiła się gęsia skórka. Zaczęła drżeć...nie z zimna, a ze strachu.
..................................................
Wchodząc do pokoju nie spodziewał się zobaczyć takich widoków. Chciał z nią konkretnie porozmawiać o całej sytuacji. Miał zamiar poprosić by wstrzymała się jeszcze chociaż rok... Wiedział, że musi być surowy inaczej jej wzrok i gesty, a także czułe słowa osłabią jego silną wolę. Teraz natomiast czuł jak jego wszystkie postanowienia gdzieś ulatują. Patrzył na wiotką kobietę o białej skórze i czarnych mokrych włosach, które oblepiały się do jej idealnej sylwetki. Przełknął ślinę z trudnością. Spiął się i postarał wziąć w garść.
- Dobrze, że jesteś. Chce ci coś powiedzieć – na dźwięk jego słów, zobaczył jej nieznaczny ruch. Oczy się zaszkliły, a ciało zaczęło drżeć. Ten widok mocno nim wstrząsnął. Zawsze uważał ją za niezależną, ale w tej reakcji widać było jej strach, którego on był powodem. Tylko kogoś bez serca nie wzruszyłby ten widok. A na jego nieszczęście ona ożywiła ten kamień w jego wnętrzu. W jednej chwili skarcił się za bezduszność. Podszedł do przerażonej istoty i biorąc ją w ramiona wyszeptał do jej ucha:
- Jeśli będzie dziewczynka, nazwiemy ją Emiko...
.....................................
Jej zdziwienie nie znało granic. W jednym momencie całe jego oblicze zmieniło się nie do poznania. Nie była nawet w stanie nic powiedzieć, bo zajął się już jej ustami. Jego natarczywość też była zupełnie czymś nowym. Wcześniej nie było w nim takiej żądzy, a jedynie namiętność.
Nim się zorientowała Powalił ją na plecy. Ich miejscem pieszczot było biurko z którego z każą chwilą leciały zwoje, dokumenty i inne zapiski. Jego wargi całowały wgłębienie nad obojczykiem, a dłonie pozbyły się koronkowego materiału z pośladków. Po chwili poczuła jak wkłada do jej wnętrza dwa palce i zaczyna nimi poruszać. Tego kompletnie się nie spodziewała. Jęknęła zszokowana, a Itachi przycisnął ją mocnej swoim ciałem. Zawsze dominował podczas ich zbliżeń, ale teraz to było coś innego. Teraz nią władał. Gdy poczuł, że jest już wystraczająco rozgrzana, zaprzestał nowej pieszczoty.
- Tak bardzo za tobą tęskniłem – wyszeptał podniecony, odwracając ją jednocześnie tyłem do siebie.
Nie kochali się bardzo długo, a odkąd zakosztował jej ciała czuł się ciągle niezaspokojony. Uwielbiał ją kontrolować. Przejechał dłonią po jej lekko wystającym kręgosłupie, odgarniając długie, czarne włosy, które teraz spływały na podłogę. Rozchylił jej długie nogi, jednocześnie zmuszając do wypięcia krągłych pośladków. Widok jaki ukazywał się jego oczom powodował, że nie był w stanie cieszyć się nią dłużej. Bez zbędnych ceregieli, nie zdejmując nawet swoich ubrań, dopasował swoją męskość do jej kobiecości.
Oparł dłonie na biurku napierając na nią jeszcze mocniej. Tym razem nie pieścił dokładnie jej ciała, a wybiórczo skupił się na poszczególnych elementach... Kończąc pochylił się i ucałował jej kark... Kochał jej słodki zapach, delikatną białą skórę na której obecnie znajdowało się wiele czerwonych plam i śladów. Trzymał ją dalej mocno w swoim uścisku. Oboje byli zmęczeni, ale ich apetyt wcale nie został zaspokojony...
Chciał pokazać jak wiele dla niego znaczy i by owoc ich miłości poczęty został tej nocy...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro