Rozdział 6 Informacje
Po raz pierwszy od dłuższego czasu przespała całą noc. Emocje, których doświadczyła doskonale odwróciły jej uwagę od minionych wydarzeń. Budząc się ze słodkiego snu zobaczyła przed oczyma twarz swojego ukochanego. Wciąż spał oddychając spokojnie. Obejmował ją dalej ramieniem, trzymając w mocnym uścisku, tak że nie mogła się poruszyć. Słońce przebijało się przez gęstwinę drzew tworząc baśniowy wygląd polany na której leżeli przykryci płaszczem w czerwone chmury.
- Itachi... Itachi – zaczęła budzić swojego partnera. Wiedziała że muszą wrócić na czas do kryjówki jeśli nie chcą wzbudzić podejrzeń.
- Nie śpię od dłuższego czasu – powiedział przytomnie odnosząc powieki
- Wiec czemu nic nie powiedziałeś??
- Chciałem cieszyć się ta chwilą jak najdłużej – powiedział wstając i przyciągając się.
Dopiero teraz zauważyła ze jest częściowo ubrany. Brakowało mu tylko górnej części garderoby. Teraz mogła w pełni podziwiać jego umięśniony tors, ramiona i świetnie wyrzeźbioną sylwetkę. W nocy głównie korzystała ze zmysłu dotyku. Chciała wstać, ale uświadomiła sobie, że w odróżnieniu od niego, ona na sobie nie ma nic. Zarumieniła się widząc, że jej strój leży kilka metrów od niej...
Widząc jej konsternacje, podszedł i wziął z zielonej trawy czarną sukienkę po czym podał czarnowłosej. Gdy wyciągnęła po nią swoją dłoń, ukucnął przy niej i powiedział:
- Yumi... Nie chce byś się przy mnie krępowała... Dziś rano podziwiałem twoje ciało... Nie ukrywaj go więcej przede mną – pocałował lekko jej wargi i wstając uśmiechnął się. Po raz ostatni widziała ten uśmiech gdy byli dziećmi. Szczery, prawdziwy. Dodało jej to pewności siebie... Tej nocy uszczęśliwili się nawzajem. Gdy się ubierała, stał oparty o drzewo obserwując jej ruchy. Był zachwycony jej gracją, delikatnością i wdziękiem. Nie mógł uwierzyć w swoje szczęście.
- Zostań dopóki nie wrócę...chce nacieszyć się tobą chociaż przez jakiś czas... – Dobrze wiedziała o co mu chodzi. Chciał by poczekają na niego aż wróci z Konohy.
- Nie chce zostawać tu zbyt długo sama...wiesz, że nie cierpię tego miejsca- powiedziała poprawiając swoje włosy w których zaplątały się fragmenty drobnych liści i gałązek
- Obiecuje ze nie będziesz długo czekać... – Przekonywał ja dalej. Doprowadzając się do porządku powiedziała:
- Dobrze... Poczekam
.......................................
Idąc korytarzem podziemia nie spoglądali na siebie. Starali zachowywać się naturalnie jednak rumieńce Yumi i szczęśliwy błysk w oku Itachiego zdradzały wszystko. Nie uszło to uwagi Deidary, który akurat wychodził razem z Tobim.
- A już myślałem, że to będzie piękny dzień – blondyn zwrócił się do Uchihów, przyglądając się im poważnie
- Yumi!!! Dawno się nie widzieliśmy. Szukałem cię wczoraj, ale nie mogłem znaleźć! - Tobi jak zwykle był w radosnym nastroju.
- He... Nic dziwnego Tobi... Najwidoczniej bzykała się z Itachim – popatrzył na jeszcze trochę spuchnięta wargę czarnowłosego i rumiane policzki jego partnerki.
Yumi aż zawrzała. Miała ochotę spłaszczyć twarz tego chłopaka. Widząc co zamierza, Itachi zrobił krok na przód w stronę mężczyzn. Uśmiechnął się ironicznie i powiedział:
- Deidara... Teraz już chyba rozumiem do czego są ci potrzebne te otwory gębowe w dłoniach...- pociągnął swoją partnerkę za rękę i wymijając chłopaka, który z opóźnieniem załapał co powiedział karooki, poszedł w swoją stronę.
- Trzeba było pozwolić mi go zabić – narzekała Yumi, gdy już stali obok kwatery Itachiego .
- Będziesz jeszcze miała okazję... Ale z drugiej strony nie będziemy musieli już się ukrywać...- uśmiechnął się na te słowa
- Musze ochłonąć. Do zobaczenia później – powiedziała jeszcze trochę poddenerwowana cala sytuacją. Chciała odejść do swojego pokoju, lecz Itachi jej na to nie pozwolił zastępując jej drogę
- Myślę, że powinniśmy mieszkać w jednym pokoju... – Uśmiech nie schodził z jego twarzy, popatrzył na jej całą posturę, a w szczególności włosy i dodał:
- A teraz proponuje pozbyć się tych gałązek....pod prysznicem...- te cześć zdania wyszeptał do ucha dziewczyny powodując u niej kolejny napływ rumieńców.
.....................
- Uspokój się wreszcie... dzisiaj powinni wrócić – Konan zwróciła się do bladej dziewczyny, chodzącej w kółko po głównym salonie.
-To już 3 tydzień... do Konohy powinni dotrzeć w jeden – odkąd Itachi wyruszył z Kisame nie mogła znaleźć sobie miejsca.
Tydzień jaki spędzili po „incydencie" na polanie był niezwykły... uzależnili się od siebie, nie potrafiąc normalnie funkcjonować. Zgodziła się pozostać w kryjówce do czasu, aż Itachi nie wróci z misji, ale nie było to łatwe. Nienawidziła bezczynności, a przez te trzy tygodnie była bierna, nie licząc drobnych misji w zasięgu 50 km. Pragnęła już nie tylko znaleźć się w jego cudownych ramionach, ale przede wszystkim dowiedzieć się jak radzi sobie jej siostra. Obiecał to także sprawdzić. Rok po masakrze wróciła do wioski by popatrzeć z ukrycia na swoją siostrzyczkę, jednak było to zbyt ryzykowne. Patrząc na nią walczyła sama ze sobą, by nie podejść do niej. Wiedziała, że Itachi jest bardziej powściągliwy i jemu rola zimnego mordercy wychodziła znacznie lepiej.
- Skoro nie możesz już wytrzymać to ja chętnie Cię zaspokoję – do salonu wszedł Hidan, perfidnie się uśmiechając.
Deidara nie zamierzał zdobytą informację zachować dla siebie i w przeciągu 15 minut całe Akatsuki wiedziało już co zaszło pomiędzy najbardziej niebezpiecznymi shinobi Brzasku. Yumi przyzwyczaiła się już do licznych docinków Hidana, który jako jedyny miał do nich śmiałość. Zmierzyła go zimnym spojrzeniem.
- Prędzej twoja kosa będzie w stanie to zrobić niż ty – powiedziała lodowato, a Konan tylko cicho zachichotała. Lubiła cięty charakter czarnowłosej.
- Jashin jeszcze cię ukarze, za drwienie sobie z jego wiernego sługi – zirytował się Hidan
- Tu jesteś... idziemy. Pain właśnie przydzielił nam misje – to Kakuzu wszedł nawołując swojego partnera no co ten aż podskoczył z radości.
- No to do dzieła!! – ruszył za towarzyszem, jednak Kakuzu jeszcze przez ramię rzucił:
- I tamta dwójka już wróciła
Słysząc to dziewczyna, od razu zostawiła swoją „przełożoną". Upewniając się, że już nikt jej nie widzi rzuciła się pędem do ich kwatery. Wchodząc do środka, zobaczyła jak jej mężczyzna siedzi przy biurku i coś zapisuje.
- Szkoda, że w pierwszej kolejności nie poinformowałeś mnie, że wróciłeś – powiedziała poddenerwowana. Nie patrząc na nią dokończył pisać na zwoju, a następnie wykonał pieczęcie, po których ślady jakiegokolwiek pergaminu zniknęły. Teraz jego wzrok przeniósł się na kobietę, która zawładnęła jego zimnym sercem.
- Wiedziałem, że jest to zbędne. Jak widać nie myliłem się, skoro tu stoisz – podszedł do niej i chwytając jej szyję namiętnie pocałował. Automatycznie cała jej złość gdzieś uleciała. Dotknęła jego ramienia, a gdy nieznacznie się wzdrygnął zorientowała się, że coś jest nie tak.
- Jesteś ranny – stwierdziła, skupiając się na zranionym miejscu. Zmartwiła się, ale jeszcze bardziej zaintrygował ją fakt kto mógł tego dokonać. Itachiego nie dało się przecież pokonać.
- Miałem spotkanie z jednym z legendarnych saninów – odpwiedział, zdejmując płaszcz i siadając na fotelu.
- Znowu Orochimaru? – zapytała, gdyż wiedziała, że ten przebiegły wąż już próbował swoich sztuczek chcąc zdobyć sharingana.
-Jiraiya... Okazało się, że jest nowym mistrzem Uzumakiego. Natrafiliśmy na niego, gdy byłem z Sasuke. Musieliśmy się wycofać, bo razem z Kisame mogliśmy nie dać mu rady.
Teraz wszystko stało się logiczne. Umiejętności tego shinobi były wyjątkowe. Sam Orochimaru nie mógł się z nim równać. Dodatkowo Piątym Hokage została Tsunade – odtatnia z Saninów. W młodości tworzyli drużynę, a ich dokonania i sposób walki znały wszystkie ukryte wioski. Nic dziwnego, że Itachi zrezygnował z dalszej konfrontacji. Patrząc na jego ramię oceniła, że to jedyna z jego ran. Poszła do łazienki po bandaże. Gdy wróciła, uklękła przy swoim ukochanym i opatrując jego ranę zapytała:
- Wioska dalej pamięta o układzie? – to było najważniejsze dla niej w tej chwili
- Tak. Przywitano nas dosyć głośno... Kakashi o to zadbał, rozpoznając nas i próbując schwytać. Zaraz po walce z nim, Danzou wysłał do mnie człowieka z korzenia ANBU potwierdzając, że nasza umowa jest aktualna i byśmy opuścili bramy Konohy, by nie wzbudzać podejrzeń.
- Oczywiście nie zrobiłeś tego od razu – podsumowała, dobrze go znając
- Musiałem zobaczyć co z Sasuke... i z Dekashi. – na dźwięk imienia siostry jej dłonie się zatrzymały. Patrzyła na Itachiego wyczekując odpowiedzi na swoje nieme pytanie.
- Sasuke dalej jest zbyt słaby... Musiałem mu przypomnieć jego rolę mściciela i to jak może osiągnąć siłę - mówiąc to widziała, że nie było mu łatwo. Domyślała, że wiązało się to z ponownym pokazaniem chłopakowi scen z tamtej nocy. Scen niekompletnych, wyciętych z kontekstu, które potwierdzały najgorszą opinię na temat jego starszego brata.
- Nasze kekkei genkai to przekleństwo – powiedziała bardziej do siebie niż do niego.
- A co z Dekashi? Jest razem z nim w drużynie? – zapytała, widząc że jej partner się zamyślił przerywając opowiadanie.
- Nie – odparł krótko
- Więc kto ją szkoli? – dopytywała. Myślała, że dwóch członków tego samego klanu z podobnymi umiejętnościami wioska będzie chciała szkolić w jednej grupie, by kontrolować ich postępy.
- Dekashi nie należy do żadnej z drużyn. Jest członkiem specjalnej jednostki ANBU. Sam Trzeci tak zadecydował. – odpowiedział powoli
- W takim razie jej sharingan szybciej się rozwinie niż u Sasuke – skwitowała, wstając z kolan i odkładając przybory opatrunkowe na stół.
- Jest jeszcze coś – Itachi popatrzył na nią uważnie opanowanym spojrzeniem. Nie lubiła tego wzroku. Zawsze zwiastował złe informacje. Tak jak wtedy, gdy siedzieli w małym drewnianym domku.
-Tożsamość Dekashi została ukryta przed całą wioską. Hokage nie byłby w stanie zapewnić im odpowiedniej opieki i ochrony, gdyby świat wiedział, że nie ocalała jeszcze jedna osoba z klanu. W związku z tym nie może używać wszystkich swoich umiejętności, a zwłaszcza technik wzrokowych.
Słysząc te słowa, Yumi aż usiadła na łóżku. Była wstrząśnięta.
- Zniszczyłam jej życie – powiedziała ponuro patrząc w jeden punkt na podłodze.
- Dobrze wiesz, że nie miałaś na nic wpływu. Zapewne łatwiej było im ukryć umiejętności Dekashi niż Sasuke, który uczęszczał do akademii. Wiele osób nawet nie kojarzyło, że masz siostrę, przez to że twój ojciec nie pozwalał jej wychodzić poza dzielnice. – Itachi próbował jakoś uspokoić narastającą złość i smutek w sercu Yumi.
Zdawała sobie sprawę, że jest to logiczne wytłumaczenie. Ale była to kolejna okrutna prawda. Żyjąc jako członek ANBU, dodatkowo należąc do jednostki specjalnej i ukrywając swoją tożsamość, jej siostra była mocno ograniczana. Zapewne obserwowano ją jeszcze bardziej niż Sasuke i wymagano znacznie więcej. Dzieci wychowywane na tajnych shinobi przechodziły brutalny trening, kończący się często śmiercią najsłabszych. Była to lepsza wersja Korzenia, jednak sposób selekcji członków był podobny. Nie zabijano w nich tylko uczuć.
Podeszła do drzwi, by wyjść z pomieszczenia. Podjęła decyzję, którą musi wykonać niezwłocznie.
- Dokąd idziesz Yumi – zapytał ją, dobrze znając odpowiedź.
- Powiedzieć Konan, że jutro wyruszam. Muszę zdobyć jakieś informacje o praktykach klanu za wszelką cenę. Może to czego się dowiem chociaż trochę poprawi styl życia mojej siostry – powiedziała chłodno i wyszła.
...........................................................
Rozumiał doskonale jej uczucia. Każde z nich mimo wspólnego losu miało własne brzemię, które musieli nieść sami. Pomimo że tego nie pokazywał w najmniejszym stopniu, bardzo za nią tęsknił. Nie było jej już 4 miesiąc, a co najgorsze jej raporty dochodziły do Konan ze sporym opóźnieniem. Ich klan miał niezliczone ilości kryjówek rozsianych nie tylko w Konohagakure, ale w całym Kraju Ognia. Sprawdzenie ich wszystkich w pojedynkę wiązało się z dłuższą podróżą. Kolejne dni mijały, a on musiał dalej grać obojętność. Nikt nie znał jego prawdziwej osobowości z wyjątkiem Yumi. Tuląc ją do siebie nocami, mógł być sobą. Widziała już każde jego oblicze, łącznie ze słabościami.
Myśląc nieprzerwanie o niej postanowił odwiedzić miejsce ich pierwszego spełnienia. Usiadł na zielonej polanie i opierając się o drzewo, oglądał gwiazdy. Po kilku godzinach wyczuł, że ktoś się zbliża. Po rodzaju czakry od razu rozpoznał Yumi, która mimo że potrafiła doskonale ukryć swoją czakre, teraz tego nie zrobiła. Chciała by ją rozpoznał. Wyszedł jej na spotkanie, wstając ze swego wcześniej zajmowanego miejsca.
Jego oczom ukazała się długonoga kobieta, która z każdym dniem najwyraźniej piękniała. Po takim czasie rozłąki, różnica widoczna była gołym okiem. Zmusił się jednak, by cierpliwie na nią poczekać.
- Nareszcie – wyszeptał, gdy jej delikatne ręce objęły jego szyje. Zciągnął się zapachem jej włosów i przymknął oczy... po chwili usłyszał jak dziewczyna głośno wzdycha, przytulając się do niego mocniej.
- Co się stało Yumi? – doskonale wiedział kiedy coś ją gnębi – Czego się dowiedziałaś? – zapytał patrząc teraz w czarne jak swoje oczy
- Prócz sprzecznych i małostkowych informacji znalazłam listę dziewczynek, które zostawały poddane rytuałowi. Same spisy i kroniki, opisując przy tym ich charakter czakry, wygląd, wszelkie dane. Rozbieżności wiekowe były przeróżne tak jak i przeżywalność, którą muszę przeanalizować. Ale jest coś jeszcze...
Patrzył na nią uważnie, gdy podała mu pożółkły zwój.
- Sam zobacz – dodała
Rozwinął zwój który zawierał imiona setek imion... Jego bystry wzrok od razu odnalazł to na co chciała zwrócić mu uwagę. Dziesięć pozycji przed końcem listy widniał zapis:
Nr 348. „Yumi Uchiha lat 2. Ojciec Isao, matka Risa – oboje członkowie klanu. Dwa pokolenia wykazujące się sczzególnymi umiejętnościami i zdolnościami. Rytuału dokonano z polecenia przywódcy Klanu Fugaku Uchiha i za zgodą rodziny dziewczynki."
Jego wszystkie mięśnie spięły się ze zdenerwowania. Nie wiedział co go bardziej dobiło – fakt, że Yumi miała należeć do kogoś innego czy dlatego, że zainicjował to jego ojciec. Próbując zachować nerwy na wodzy spytał:
- A gdzie dane o sparowaniu partnera?
- Był też drugi zwój, który zawierał listę mężczyzn... - podała mu brakujące informacje. Szybko odnalazł pasujący numer. Czytając to był w jeszcze większym szoku, czując dodatkowo ulgę. Zapis brzmiał następująco:
AD. Nr 348 – Sparowany Itachi Uchiha, syn przywódcy Klanu, Fuhaku Uchiha.
Mam nadzieję, że miło się czytało xD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro