Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5 Nowe postrzeganie


Niebiesko włosa kobieta o złotych oczach siedziała przy wielkim, masywnym biurku wypełniając dokumenty. Była niezwykle zmęczona jednak nie zamierzała zakończyć swojej całonocnej pracy. Poświęciła swoje życie organizacji, a właściwie jej przywódcy. Zawsze stała przy jego boku i była jego prawą ręką. Zegar wskazywał już godzinę 6 rano, lecz ona jeszcze oczekiwała jednego gościa, który uparcie nie chciał się zjawić.

Po pół godzinie dalszego czekania usłyszała jak ktoś pewnym siebie krokiem wchodzi do gabinetu, nawet nie pukając.

- Już myślałam, że nie przyjdziesz - Konan popatrzyła na swojego gościa, który od dwóch lat pomagał im zdobywać informację na temat poszczególnych ogoniastych bestii. Była to kobieta o niesamowitej urodzie i zimnym obyciu. Ich relacje jednak były dosyć przyjazne. Jako jedyne kobiety w Brzasku czuły ze sobą swego rodzaju solidarność.

Gdy obie przebywały w głównej siedzibie, często wieczorami rozmawiały na temat swojego życia. Konan zauważyła ogromne zmiany jakie zaszły w tej dziewczynie, która dołączając do nich miała w sobie jeszcze okruchy współczucia, żalu i tęsknoty. Teraz nie przypominała tamtej istoty nawet w najmniejszym stopniu.

Samoświadomość okrucieństw świata ulepiła ją na nowo, odzierając całkowicie z naiwności i radości, która towarzyszy innym ludziom. Mimo że nie należała oficjalnie do organizacji, była jednym z jej najsilniejszych członków. Potrafiła zdobyć nawet najlepiej strzeżone informacje, nie zdradzając nikomu z organizacji swoich umiejętności. Nawet Konan nie znała ich wszystkich.

- Wiedziałam, że będziesz na mnie czekać – odparła czarnooka rzucając na biurko zwój.

- Tylko jeden? – Konan była zdziwiona. Dziewczyna wyruszyła na misję ponad 8 miesięcy temu i jedyne co przynosi to mały, zniszczony zwój.

- Jak zwykle Konan jesteś drobiazgowa. To, że coś wygląda niepozornie nie oznacza, że jest bezwartościowe. Użyłam na zwoju techniki by tak wyglądał. Gdy go rozwiniesz, gwarantuje Ci, że zapisanych w nim informacji nie przeczytasz nawet w ciągu 2 tygodni... A teraz pozwól, że pójdę. Przez ostatni tydzień prawie w ogóle nie spałam. I jeśli masz dla mnie jeszcze jakąś misję, to przygotuj mi wszelkie szczegóły najpóźniej na pojutrze. Tym razem muszę zdobyć informację dla siebie, Więc wkrótce wyruszam.

Odwróciła się z zamiarem wyjścia.

- Yumi – Konan zagadnęła dziewczynę

- hmmm? – czarnowłosa przystanęła

- On też wrócił. Od wczoraj przebywa w bazie. Pomyślałam, że chciałabyś wiedzieć – mimo że nie zwierzały się ze swoich sekretów Konan widziała tą niewidzialną więź pomiędzy członkami jednego klanu. Sama czuła się związana z Painem w podobny sposób, dlatego była w stanie dostrzec podobną u innych.

- Dziękuję, ale w pierwszej kolejności muszę się wyspać – wyszła zaraz po tych słowach, a dziewczyna siedząca przy biurku pokiwała tylko głową.

- Uchiha... oby ten wasz chłód zdołał was ogrzać – powiedziała do siebie i wróciła do pracy.

.................................................................

Szła długim korytarzem w stronę swojego pokoju. Jedyne o czym marzyła to szybki prysznic i sen. Od dwóch lat porządnie nie przespała całej nocy... dręczące koszmary, wyrzuty sumienia, ból. Jej rany wciąż były żywe. Wykonując swoje misje chciała zająć swoje myśli, poświęcała się im całkowicie. Podróżowała sama i unikała większych skupisk ludzi. Niegdyś towarzyska teraz stała się osobno prosperującą jednostką. Wchodząc w skrzydło prowadzące do jej kwatery zauważyła idącego blondyna z przeciwnej strony. Mimo że nie znała go zbyt dobrze, wzbudzał w niej lekką odrazę, a właściwie jego dłonie, które na wewnętrznej stronie miały usta i zęby. To dzięki nim wyrabiał swoje gliniane bomby... Nie rozumiała, jak chłopak jest w stanie z nimi funkcjonować. Patrząc po jego minie, on też za nią nie przepadał.

- Widzę, że wróciłaś. Na długo? – zagadnął z ciekawością, ale nie przejawiał serdeczności

- Nie pamiętam byśmy przeszli na TY – odparła zimno mierząc starszego od siebie chłopaka

- Dalej nie odpowiedziałaś - drążył

- Na krótko – odpowiedziała, by już nie kontynuować dalej rozmowy

- Całe szczęście. Dwóch Uchihów w jednym miejscu to ewidentnie za dużo – odparł

- Nic nie poradzę na to, że czujesz się zaszczuty – ironicznie się uśmiechnęła i pozostawiła go kipiącego ze złości, idąc w swoją stronę.

Dochodząc już do swojego pokoju, zobaczyła przed nim Kisame. Zdziwiło ją to, ponieważ gdy bywała w kryjówce, nie odwiedzał jej nikt z wyjątkiem Konan.

- Już myślałem, że się ciebie nie doczekam. Mamy pilną nardę w głównej Sali. – zaczął ostro zębny

- Nie może to poczekać? Albo odbyć się beze mnie? Chyba wystarczy jak potem Konan przekaże mi informacje. – odpowiedziała

- Konan już nie ma w kryjówce, wyruszyła z Painem na zwiady. Ale będą na spotkaniu ich hologramy, bo jak zaznaczył Pain „obecność jest obowiązkowa, bez względu na to gdzie się znajdujecie".

- W takim razie chodźmy – odparła zrezygnowana. Wizja odpoczynku zeszła bowiem na dalszy plan. Idąc za Kisame zauważyła, że bacznie się jej przygląda.

- Chcesz mi jeszcze coś powiedzieć? – zirytowało ją takie zachowanie

- Zmieniłaś się... - nie mogła nawet zapytać co ma na myśli, ponieważ właśnie weszli do Sali obrad.

Większość członków Brzasku pojawiło się w postaci hologramów, gdyż przebywali na swych misjach. Jedynymi „realnymi" osobami był Deidara – człowiek z dziwnymi dłońmi, Tobi, Sasori, Kisame, ona i Itachi... Zazwyczaj spotykając się, stali w okręgu. Tak było i tym razem. Itachi zajął miejsce naprzeciwko swojej dawnej towarzyszki. Słyszał, że już wróciła, ale nie sądził że czas rozłąki jaki przeszli tak bardzo ich zmieni.

W ciągu ostatnich 2 lat mijali się, wykonując własne zadania, często nawet nie zamieniając ze sobą słowa. Co ciekawe, nie było im to potrzebne. Wystarczyły im te ukradkowe spojrzenia, które dawały porozumienie ich duszom. Teraz jednak obserwując ją, zobaczył zmiany jakie w niej zaszły, których wcześniej nie dostrzegał. Była wyższa, jej hebanowe włosy niegdyś do pasa, teraz sięgały kolan. Jej figura także uległa zmianie. Zaokrąglone biodra i wydatny biust sprawiały, że wyglądała na wiele starszą niż 16 lat. Chłodne i dumne zachowanie, również nie uszły jego uwadze. Patrzył teraz nie na dziewczynkę, którą była trafiając do Akatsuki, ale na piękną kobietę świadomą swoich atutów, podkreślając je dopasowanym strojem. Jej wzrok powędrował w jego stronę, jednak nie było w tym spojrzeniu dawnej przyjacielskiej radości. Teraz w jej oczach można było zobaczyć tylko chłodną analizę i kalkulacje.

- Cieszy mnie to, że jesteście wszyscy – hologramowy Pain rozpoczął spotkanie.

- Mówże szybciej, my tu mokniemy! – hologram Hidana narzekał na niesprzyjające warunki.

- Taki mam zamiar, jednak jeśli będziesz mi przerywał gwarantuje ci, że deszcz będzie twoim najmniejszym zmartwieniem, Hidan.... – Zimny i Opanowany ton przywódcy nie wróżył nic dobrego.

- Chciałem was poinformować, że jedna z ukrytych wiosek właśnie straciła swojego kage. Jest to niezwykle ważne byśmy dowiedzieli się, kto będzie jego następcą.

- O której wiosce mowa? – Yumi zapytała czując, że to ona jako główny zwiadowca i informator organizacji, będzie musiała zdobyć te dane.

- Konohagakure. Jednak do tego zadnia wyznaczyłem już kogoś innego – ubiegł jej tok rozumowania, patrząc na reakcje dziewczyny, której nawet nie drgnęła powieka na dźwięk swojej ojczyzny.

- Kto zabił poczciwego Hokage? – zapytał Sasori

- Orochimaru i jego towarzysze... Nie na rękę mi, że opuszczając naszą organizację pozostał przy życiu, jednak wykonał dobrą robotę. Trzeci Hokage ostatnimi czasy, chciał się dowiedzieć o nas jak najwięcej informacji... To tyle. Chciałem przekazać wam tylko bieżące sprawy. Możecie się rozejść z wyjątkiem Itachiego i Kisame. Hologramy natychmiast zniknęły, a pozostali członkowie, łącznie z nią zaczęli kierować się w stronę wyjścia. Spojrzała jeszcze kontem oka na czarnowłosego chłopaka.

Starała się tego nie pokazać, ale gdy go zobaczyła po tak długim czasie, serce zabiło jej mocniej. Wracając do swojego pokoju cieszyła się, że nie dana im była bliższa konfrontacja. Tęskniła za nim, jednak z każdym dniem w tym miejscu Itachi stawał się coraz bardziej oschły, niedostępny. Nie zamierzała wkraczać w jego przestrzeń. Wolała zapamiętać ich przyjacielskie relacje niż niszczyć je obecnymi. Wydarzenia przeszłości za bardzo na nich wpłynęły. Ona także się zmieniła. Czuła się jak maszyna wykonująca swoje zadania automatycznie. Wchodząc do pokoju udała się od razu do łazienki... zdjęła ubrania i związując swoje długie włosy w koka, weszła pod prysznic...

Myślała, że zimna woda będzie dla niej relaksująca jednak znów zabijały ją myśli. Tym razem o Itachim... nie widziała jak zinterpretować jego wzrok podczas narady. Patrzył na nią przez dosyć długi czas, ale czuła się przy tym nieswojo. Jako jego podwładna widziała jego różne oblicza i spojrzenia, to jednak było dla niej czymś nowym. Wychodząc na zimne kafelki starała się odegnać nawracające obrazy, które co jakiś czas pojawiały się w najmniej oczekiwanym momencie.

- Muszę w reszcie odpocząć – pomyślała i zaciskając zęby, położyła się na łóżku, okrywając chłodną kołdrą.

Zamykając zmęczone powieki nie zorientowała się, że za jej drzwiami stał wysoki mężczyzna, który chciał zapukać i wejść. W ostatnim momencie jednak rozmyślił się i odszedł...

.............................................

Przez brak okien w kryjówce, bez zegarka nie można było określić jaka jest pora dnia. Jej wskazywał godzinę 12. Nie wiedziała jednak czy w nocy czy w południe. Nie czuła się wypoczęta, ale to rzadko kiedy się jej zdarzało więc nie przejmując się tym faktem wstała z łóżka. Podchodząc do lusterka bacznie przyjrzała się swojemu odbiciu. Blada niegdyś skóra, teraz zdawała się być przezroczysta, a włosy jeszcze czarniejsze.

- Chyba powinnam coś zjeść – powiedziała sama do siebie, gładząc się po kościach policzkowych, które stały się ostatnio bardziej wydatne. Nie był to jednak efekt niedożywienia, a jej dojrzewania. Stała się piękną i gibką kobietą. Ona jednak tak tego nie odbierała. Wyszykowana wyszła z pokoju i poszła do kuchni. Była ogromna, bo miała służyć wszystkim członkom organizacji. Całe szczęście, że głównym zarządcą tego miejsca była Konan, inaczej strach pomyśleć jakby wyglądało. Zrobiła sobie owsiankę ryżową i usiadła na jednym z krzeseł. Gdy brała kolejną łyżkę do ust do pomieszczenia wszedł Kisame.

- Nie ma mięsa? – zagadnął, sprawdzając zawartość garnka z lekką odrazą.

- Jeśli nie upolowałeś własnoręcznie i nie przyniosłeś, to bardzo mi przykro – odpowiedziała jedząc dalej.

- Hmmm... dawno nie jadłem ludzkiego mięsa... co powiesz na drobną, bladą postać gotowaną na wolnym ogniu? – usiadł obok niej, szczerząc się serdecznie

- Bardziej najadłbyś się Deidarą niż mną – odparła, nawet na niego nie spoglądając. Mężczyzna spojrzał na nią z rozbawieniem, jednak widząc jej posępność dodał:

- Słuchaj Yumi... wiem, że traktujesz wszystkich z Brzasku jak bezwartościowych kryminalistów, ale nie wszyscy są tacy...

- Np. ty? - spytała kpiąco

- Na przykład... kiedyś podobnie jak Ty byłem oddany mojej wiosce, która puściła mnie w maliny. Nie możesz ciągle żyć niespełnionymi aspiracjami. Trzeba się dostosować do okoliczności. Widzę, że ostatnio jesteś bardzo poddenerwowana, a to wpływa nie tylko na ciebie.

- Skończyłam, jak chcesz możesz zjeść resztę – odsunęła talerz od siebie i wstała.

- Lubię cię dzieciaku, ale przestań myśleć tylko o sobie...

- Nie mam już nikogo o kim mogłabym myśleć – odparła zrezygnowanie

- Masz... mój partner odkąd się dowiedział, że wracasz stał się jeszcze bardziej osowiały niż zazwyczaj... A w jego wypadku to mistrzostwo świata. Męczycie się z tego samego powodu. Ja na waszym miejscu chciałbym mieć kogoś, kto by mnie zrozumiał...

- Dziękuję Kisame, ale nam nie da się już pomóc... Smacznego – powiedziała i wyszła zostawiając samego człowieka, któremu naprawdę było żal patrzeć na niezrozumienie się tych dwoje młodych ludzi.

...........................................................

Nie miała ochoty rozmawiać o takich rzeczach z Kisame. Wewnętrznie wiedziała, że ma dobre intencje, jednak w kontaktach z członkami Akatsuki zawsze trzymała dystans. Musiała odetchnąć świeżym powietrzem powietrzem. Wychodząc na zewnątrz ujrzała ogromny księżyc na niebie i mnóstwo gwiazd.

- A więc znów nie spałam zbyt długo – westchnęła, kierując się w stronę małego lasu. Celem jej wycieczki była mała polana w środku zadrzewienia.

Gdy była na miejscu, często tam chodziła. Mimo że o tym miejscu wiedzieli chyba wszyscy, nikt tam nie przychodził. Nie widzieli w nim żadnego uroku. Ona lubiła je ze względu na widoki. Nie roślin, a gwiazd które z tego miejsca wyglądały jakby były na wyciągnięcie ręki. Położyła się na plecach, wzdychając przy tym głośno. Nie zdążyła się jednak odprężyć, bo usłyszała w ciemnej nocy czyjś głos.

- A więc dalej lubisz obserwować gwiazdy.

- Nie mniej, ty zawsze byłeś ich większym fanem. Mnie denerwował fakt, że są świadkami tak wielu okropnych rzeczy, a mimo to ich blask nie gaśnie, jakby były niewzruszone złem świata. – Odparła dobrze wiedząc z kim rozmawia

- Ich blask jest tym większy, byśmy patrząc na nie mogli odczuwać radość i dostrzegać ich piękno, pomimo niesprzyjających okoliczności – Itachi wyłonił się z cienia drzew, także teraz był dla niej widoczny.

Podparła się rękoma i półleżąc popatrzyła na niego.

- Na długo wróciłaś? – zapytał

- Maksymalnie na 3 dni...

- Myślałem, że Konan nie przydzieliła ci żadnej misji na najbliższy czas – zdziwił się lekko

- Bo tak jest. Muszę odszukać jakiś informacji o rytuale naszego klanu. Chce chociaż w ten sposób zrekompensować siostrze swoje błędy... Ale ty chyba też długo tu nie zabawisz? – zauważyła, przypominając sobie fakt, że Pain kazał mu zostać po spotkaniu

- Ruszam za tydzień. Przekonałem Paina, że to dobry moment, by schwytać Uzumakiego i wyciągnąć z niego 9-ogoniastego, jednak mam w tym inny cel.

- Chcesz się przypomnieć Danzou? – spytała szybko, analizując sytuacje

- Tak. Musi pamiętać, że mimo zmiany władcy, nasze stare umowy są aktualne. Sasuke i Dekashi muszą być bezpieczni. Widzę, że dalej mamy ten sam tok myślenia. – usiadł obok

- Twoje nauki analiz i wyciągania wniosków z informacji, nie poszły na marne. – odpowiedziała

- Cieszę się, że wreszcie jesteś. Przez ostatnie misje ciągle się mijamy.

- Myślisz, że to przez brak czasu? – zapytała głucho

- Jaki mógłby być inny powód...

- Zmieniliśmy się Itachi... staliśmy podobni do nich... Wyrafinowanie, odosobnienie... to tylko początek, aż umrze w nas ostatnia cząstka dobra – z jej głosu można było wyczuć gorycz przed nieuchronnym.

- Ja widzę to zupełnie inaczej... nasza powierzchowność musiała się dostosować do otoczenia i miejsca w którym jesteśmy, ale to nie zmieni tego kim byliśmy i jesteśmy nadal – odparł spokojnie

- Chciałabym móc tak pomyśleć o sobie... Jednak nie potrafię... Unikam ludzi, wykonuje automatycznie różne czynności i zostaje sama wśród swoich myśli... Kiedyś taka nie byłam – powiedziała patrząc w niebo.

Patrzył, jak czarnowłosa mówiąc to ściskała swoje drobne dłonie. Wiedział, że to on jest winny temu jak się czuje... i kim się stała.

Po chwili milczenia zadał jej pytanie...

- Wybaczysz mi kiedyś?- słysząc jego słowa, natychmiast spojrzała mu w oczy i lekko się uśmiechając odpowiedziała:

- Nigdy nie miałam czego... Wręcz przeciwnie... Po prostu... może zabrzmi to żałośnie, ale tęsknie za swoim beznadziejnym życiem... Wciąż nie mogę przestać myśleć jak można było rozwiązać ten konflikt, a jednocześnie nie znajduje innego rozwiązania. Świadomość, że wybraliśmy najlepszą z opcji, która niosła takie konsekwencje mnie dobija. Myślałam, że mi przejdzie... że czas uleczy rany. Ale jest zupełnie inaczej... - westchnęła z bezradności

- Przeszłości nie można zmienić... ale możemy sprawić by nie wpływała na naszą przyszłość – mówił patrząc uważnie na nią...

- Wiem.. ja jedynie chciałabym chociaż na chwilę o tym zapomnieć... - położyła się ponownie na plecach i utkwiła wzrok w niebo

- W takim razie zamknij oczy – polecił tajemniczo

- Ciemność tym bardziej mi nie pomaga, Itachi – odpowiedziała, przypominając sobie wszystkie bezsenne noce. Spojrzała na niego, ale zauważyła, że mówi poważnie. Powtórzył swoją prośbę..

- Zaufaj mi... - powiedział łagodnie, a pod wpływem jego spojrzenia uległa. Zamknęła powieki czekając na dalsze wskazówki. Jednak żadna z nich nie nadeszła... Zamiast tego poczuła jak składa na jej ustach pocałunek. Delikatny i spokojny... Zaskoczona natychmiast otworzyła oczy.

- Nie kazałem ci ich jeszcze otwierać – Itachi patrzył na nią tak samo przenikliwie jak podczas narady.

Nim zdążyła w jakiś sposób zareagować, pocałował ją ponownie. Tym razem pocałunek był dłuższy i mniej delikatny. Z każdą chwilą przybierał na intensywności i sile, a jego język pieścił nieprzerwanie jej podniebienie. Oszołomienie ustąpiło i poddała się tej pięknej chwili. Zawsze darzyła go romantycznym uczuciem, ale wewnątrz wiedziała, że nie powinna. Był jej dowódcą w oddziale, ich rodziny planowały dokładnie każdy ich krok, wiec była przekonana, że gdy nadejdzie odpowiedni czas, rodzice znajdą im partnerów życiowych, a ich miłość mogła przysporzyć tylko cierpień.

Była jeszcze jedna kwestia. Nigdy nie dawał jej wyraźnych powodów, by myślała, że w jakiś sposób mu się podoba. Traktowali się jak przyjaciele i to było dla niej najważniejsze. Usypiane przez lata uczucie odżyło w jednej chwili. Oddała nieśmiało pocałunek. Zauważając tę delikatną reakcje Itachi przytulił ją mocniej do siebie. Nie zamierzał wypuścić jej tej nocy ze swych objęć. Kochał ją od dawna. Gdy trafiła do jego oddziału wszystko się zmieniło. Jego życie dotychczas poświęcone rodzinie, nabrało barw.

Dostrzegł jej umiejętności, usposobienie i charakter. Chciał od tamtej pory czuwać nad nią i chronić przed okrucieństwem świata. Jednak z powodu jej młodego wieku postanowił ukryć żywione do niej uczucie miłości i poczekać na odpowiednią chwilę. Los jednak nie ułatwiał mu tego. Oddalała się od niego z każdym dniem w organizacji. Patrzyła na niego inaczej, jej radość zniknęła. Gdy dowiedział się kiedy ma wrócić do kryjówki, natychmiast przerwał swoją misję.

Nie zważał nawet na to, że Kisame może się czegoś domyśleć. Tęsknota za jej bladą cerą i czarnymi oczami doskwierała mu tak bardzo, że nie był w stanie na niczym się skupić. Nie wiedział, że najtrudniejsza część jeszcze przed nim. Gdy ujrzał ją dzisiaj podczas narady, jego zmysły natychmiast oszalały. Wypiękniała, nęcąc jego zmysły. Zawsze opanowany nie był w stanie przy niej zachować trzeźwości myśli. Nie mógł już pozwolić, by po raz kolejny mu się wymknęła.

Całując dalej swoją ukochaną, zdjął ramiączko jej sukienki, wsuwając dłoń pod cienki materiał. Gładząc jej delikatne plecy, zauważył że nie nosi stanika. Ta wiedza, jeszcze bardziej pobudziła jego zmysły.

Czuł jak pożądanie przejmuje nad nim kontrolę. Pokazywał to w każdym namiętnym pocałunku i natarczywości. Niecierpliwie rozpiął suwak sukienki ściągając jej górną część. Odkrywając jej kształtne walory, poczuła jak jej twarz płonie żywym rumieńcem. Nie poznawała zupełnie Itachiego. Jego dotyk ją przyjemnie paraliżował, a ciało dostosowywało się do jego gestów i ruchów, które były tak zwinne i pewne siebie, że przeszło jej przemyśl, że nie jest to dla niego nic nowego.

Nie obchodziło jej to jednak teraz zupełnie. Liczyła się tylko ta chwila, jego pocałunki i spojrzenie. Gdy dotykał jej piersi, ciało automatycznie wyginało się w łuk. Nie pozwalał jej jednak na odwzajemnianie zbyt wielu pieszczot, dominując nad nią całkowicie. Ekscytowało ją to jeszcze bardziej... Nadszedł jednak dla niej moment grozy... Gdy Itachi podciągnął jej sukienkę odsłaniając zgrabne nogi i zdjął dolną część bielizny, spięła wszystkie mięśnie. Mocne, liczne pieszczoty przyjęła z rozkoszą, jednak był to jej pierwszy raz i obawiała się, że jej ukochany tak samo potraktuje jej kobiecość. Zauważając jej reakcje obronną, uśmiechnął się zadziornie i pochylając się wyszeptał do jej ucha:

- Spokojnie... teraz będę delikatny...

Słysząc jego słowa i sposób w jaki to powiedział, rozluźniła się niezależnie od siebie, czując przy tym, że wilgotnieje. Rozchyliła swoje długie, piękne nogi czekając na jego decydujący ruch. Nie sądziła, że jest zdolny do takiej namiętności i tkliwości jednocześnie.

Tak jak obiecał, był delikatny, pozwalając by jej ciało dostosowało się do jego... Wchodząc w nią, uważnie patrzył jej w oczy. Była taka subtelna i krucha w jego ramionach. A rumieńce na jej zawsze bladej twarzy dodawały mu niezwykłej satysfakcji. Pierwszy ruch jaki w niej zrobił, ewidentnie sprawił jej ból, ale z każdym następnym czuł, że ma więcej miejsca.

Pochylił się nad nią, wcześniej unosząc lekko jej nogę. Teraz mógł znacznie głębiej badać jej ciało. Ograniczał jej ruchy chcąc się rozkoszować nią w pełni. Cała jego uwaga skupiona była na niej. Pragnął by swój pierwszy raz zapamiętała nawet w najmniejszym szczególe.

Czując go w sobie, nie była w stanie nawet opisać tych niesamowitych doznań. Wstyd i skrępowanie, dawno uleciały, a na ich miejscu pojawiła się czysta rozkosz. Itachi bardzo szybko potrafił rozpoznać co sprawia jej przyjemność i starał się ją pogłębić. Nie myślała, że człowiek jest w stanie do odczuwania takiej ekstazy.

Nie panowała już nad żadnym elementem swojego ciała, łącznie z gardłem z którego wydobywały się urywane jęki i imię kochanka. W momencie, gdy była bliska dojścia Itachi pochylił się nad nią jeszcze bardziej, Całując i przytrzymując jednocześnie jej ręce nad głową. Z kulminacyjnej rozkoszy, przygryzła jego dolną wargę co tylko bardziej go pobudziło i skłoniło do całkowitego zaspokojenia siebie, kończąc ten taniec miłości kilkoma ruchami. Serca biły im szybko w jednym rytmie, a spocone ciała dalej były połączone w jedno. Jego oczy podziwiały ponownie jej cudowne ciało, które od dziś należało do niego. Lekko się wyprostował i jeszcze zdyszanym głosem powiedział:

- Od dziś nie pozwolę, by przyśnił ci się jakikolwiek koszmar... zrobię wszystko byś zaczęła widzieć sens w swoim istnieniu... i zapamiętała na zawsze, że kocham cię najbardziej na świecie...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro