Rozdział 3 Piekło
- Teraz? –powiedziała ledwo słyszalnie. Poczuła, że to co ma jej do przekazania będzie dużo gorsze niż konfrontacja z ojcem.
- Tak, ale nie tutaj... Chodź za mną – nim ruszył przodem, rozejrzał się czy nikt ich nie obserwuje.
-Czy ten dzień może skończyć się jeszcze gorzej? – pytała samą siebie, powoli się uspokajając i biegnąc za swoim towarzyszem.
Zdziwiło ją, że nie biegną do żadnej z kryjówek ANBU znajdujących się na terenie wioski. Nie było bezpieczniejszego miejsca do omawiania tajnych misji i zadań. Ale skoro jej dowódca nie chciał tam rozmawiać oznaczało to, że nikomu nie ufał. Ścisk w żołądku powrócił jak bumerang. Itachi poprowadził ją poza granice Konohagakure, na niewielką polanę. Stał na niej mały, zniszczony, czerwony domek. Nic z tego nie rozumiała. Znała granice wioski oraz miejsca nie objęte barierą ostrzegawczą wokół niej. Nigdy jednak nie widziała tego budynku. Jakby rozumiejąc jej tok myślenia, szybko wyjaśnił.
- Nikt nie wie o tym miejscu, ponieważ obszar jest pod moją barierą kontrolną. Budynek jest dosyć stary, ale w środku jest zagospodarowany. Możesz się tu czuć bezpiecznie.
- To twoja kryjówka ? – zapytała, wchodząc do środka. Pomieszczenia były małe, ale czyste i przytulne.
- Można tak powiedzieć – nie przestawał być ciągle poważny, co było dla Yumi coraz bardziej nie do zniesienia.
- Usiądź – wskazał jej miejsce na jednym z dwóch foteli. Usiadła posłusznie obserwując każdy niespokojny ruch przyjaciela. Usiadł naprzeciwko niej. Jego wzrok był pusty... czarne oczy nie miały przyjaznego blasku, a twarz była bez wyrazu. Miała wrażenie, że siedzi przed nią martwa zjawa.
- Wiem jak zapobiec knowaniom klanu – powiedział po chwili patrząc jej w oczy
- Patrząc po twoim braku entuzjazmu, niesie to za sobą konsekwencje... - odparła ostrożnie – powiedz... zniosę wszystko.
Wahał się z wypowiedzeniem tych słów, jednak nie miał innej możliwości. Zabrnął już za daleko.
- Nasz klan trzeba zlikwidować – powiedział ponuro
- Mówisz o niemożliwych rzeczach Itachi – prychnęła na dźwięk tych słów. Pomimo okrutnego rozwiązania jakie wpadło mu do głowy, nie oceniała go, a szybko przeanalizowała fakty.
– Nasz klan jest zbyt silny, by ktoś mógłby go pokonać. Poza tym wioska na to nie pozwoli – powiedziała pewnym głosem. Patrząc jednak na jego kamienną posturę zrozumiała, że mówi poważnie...
- Itachi... - zamarła, a gardło odmówiło posłuszeństwa
- Jest jeszcze coś... To wioska zleciła mi tę misję. Jutro mam dać ostateczną odpowiedź
- Odpowiedź? Na co!? – jej ton był odzwierciedleniem mieszaniny uczuć jakie nią targały
- Czy się tego podejmę... Od 3 miesięcy działam jako podwójny szpieg. Przekazuje Hokage raporty z tajnych spotkań naszego klanu. Jeszcze tego nie wiesz, ale nasi ojcowie na dniach planują zamach. Jutro chcą przekazać tę wiadomość pozostałym członkom. Rozpęta się wojna. Nie mają zamiaru zniszczyć tylko rządu, ale zabić niewinnych ludzi, by szerzyć strach. Hokage próbował już rozwiązać ten konflikt pokojowo. Jednak mój ojciec nie godzi się na żadne ugody. Wszyscy Uchiha go popierają... Zrozum, przed tym nie ma odwrotu. Albo zniknie nasz klan, albo cała wioska.- wyjaśnił
Nie była w stanie zareagować... Patrzyła na niego jakby oszalał... po chwili powiedziała
- Pozwól mi tylko ukryć Dekashi... tylko o to cię proszę. Potem mogę się poświęcić – myśl, że jej siostrze może się coś stać, przyprawiała ją o ból serca. Wiedziała, że Itachi jest podstawiony pod murem. Zrozumiała bardzo dobrze jego słowa... Wioska i tak pozbędzie się Uchihów, jednak pozwolili by ich podłe intrygi nie ujrzały światła dziennego i zachowali honor. Itachi miał być egzekutorem. Historia i duma klanu ucierpiałaby na wieki, gdyby ktoś inny ich pokonał.
- Nic nie rozumiesz – zaczął chłopak – Powiedziałem Ci o tym, bo nie mam zamiaru Cię poświęcać razem z resztą... Yumi... jesteś zupełnie inna niż klan... Chcę byś uciekła... zabierz ze sobą Dekashi i Sasuke... Jednak nikt nie może nigdy poznać waszej tożsamości. Nie widzę innego wyjścia – powiedział, a głos w pewnym momencie się mu załamał.
Patrzyli na siebie, jak ludzie którzy stracili wszystko. Ich świat nigdy nie był idealny, ale teraz całkiem miał przestać istnieć.
- Nie mogę – powiedziała po chwili, a on popatrzył na nią z niezrozumieniem
- Nie pozwolę byś niósł to brzemię sam... Pomogę ci
...............................................................................................
Była to ciężka noc dla obojga. Itachi miał dać jak najszybciej odpowiedz władzom wioski. Razem z Yumi postanowili działać wspólnie, ukrywając ten fakt przed wszystkimi. Czarnowłosy miał wynegocjować u Hokage i rady, ocalenie dwójki dzieci w klanie –Sasuke i Dekashi.
Był to kluczowy cel, bez którego wykonanie okrutnego wyroku nie wchodziło w grę. Co do Yumi, postanowili wykorzystać pewne zabezpieczenie swojego oddziału. Bowiem każdy członek jednostki ANBU przed wstąpieniem do niej poddawany był specjalnemu jutsu. Powodowało ono, że po śmierci danego shinobi jego ciało znikało. Była to ich karta przetargowa. Po śmierci Yumi nikt nie znalazłby po niej śladu, bo było to naturalne. Dlatego Itachi nie musiał posuwać się do uśmiercenia przyjaciółki. Mogła żyć dalej, bez niczyich podejrzeń. Analizowali to całą noc. Nim się spostrzegli, nastał świt.
- Nie sądziłam, że znienawidzę kiedyś poranny śpiew ptaków i radosne promienie słońca... - powiedziała mrużąc oczy ze zmęczenia.
- Wkrótce każdy dzień będzie udręką... Prześpij się tutaj. Ja muszę wrócić do wioski. Spotkamy się po południu na placu treningowym – nie musiał jej dłużej namawiać, bo nawet już nie słyszała jego słów. Zasnęła skulona na fotelu. Widząc ten ujmujący obrazek, okrył ją ciepłym kocem.
Wychodząc odwrócił się, by spojrzeć na nią jeszcze raz i wyszeptał:
- Nie wynagrodzę ci nigdy tego piekła, ale postaram się, by nawet w nim czasem zaświeciło słońce...
...........................................................................
Gdy się obudziła, słońce już było wysoko na niebie. Zaspanym wzrokiem odszukała zegarek, który wskazywał godzinę 11:15.
- Cholera, jak długo spałam... – krzyknęła zrywając się na równe nogi. Z tego co ustaliła z Itachim mieli się spotkać w lesie obok dzielnicy klanu po południu. Do tego czasu miała zachowywać się naturalnie. Musiała jeszcze przesłuchać dzisiaj schwytanych shinobi z Kirigakure, którzy węszyli niedaleko ich granic. Pospiesznie wybiegła z małego domku i ruszyła w kierunku więziennego budynku ANBU. Gdy była już przy wejściu usłyszała jak ktoś ją woła.
- Yumi! Yumi poczekaj – kobieca postać wreszcie ją dogoniła.
- Biegłaś jakby się paliło.
- Spieszę się na przesłuchanie – odparła czarnooka
- Zostało przeniesione na jutrzejsze popołudnie. Z jakiś powodów tak zadecydował sam Danzou – usłyszała odpowiedź, która tylko jej uświadomiła okrucieństwo czasu. Znaczyło to bowiem, że Itachi jest już po rozmowie z Hokage. Chcą by wszyscy Uchiha byli w dzielnicy, a nie rozsiani po wiosce. Nagle poczuła lekki ból na ramieniu. Jej rozmówczyni, by zwrócić jej uwagę, uszczypnęła ją.
- Yumi słuchasz mnie w ogóle? – zniecierpliwiła się
- Wybacz Sora, nie spałam dziś zbyt dobrze – odpowiedziała dziewczynie blado się uśmiechając. Bardzo ją lubiła. Razem szkoliły się w tej samej jednostce. Nie było chyba osoby w wiosce, która by za nią nie przepadała. Miała szczególnie radosne usposobienie i przy tym silną osobowość. Jej długi, sięgający pośladków warkocz w kolorze porannego słońca, zachwycał każdego, a niebieskie niczym niebo oczy tryskały przyjaznym nastawieniem do świata.
- To nic nowego – Niebieskooka zmierzyła ją zmartwionym wzrokiem – Yumi, wkrótce padniesz. Ewidentnie coś Cię gnębi. Wiem, że może nie jesteśmy zbyt bliskimi przyjaciółkami, ale naprawdę możesz mi zaufać i powiedzieć co Cię trapi – szczerość była jej kolejną cechą rozpoznawczą.
- Jestem tylko trochę przepracowana, to wszystko – Yumi próbowała ją przekonać, jednak czuła, że nie będzie to takie proste. Z kłopotliwej sytuacji wybawił ją Kakashi, wychodzący z budynku. Popatrzył na obie kunoichi, ale jego wzrok zatrzymał się na blondynce.
- Sora Hoshi... dobrze, że jesteś. Właśnie miałem spatrolować wschodni teren i przydadzą mi się twoje umiejętności. Pomożesz mi czy masz jakiś przydział? – zapytał widząc brak reakcji ze strony dziewczyny, która wpatrywała się w niego z lekkimi rumieńcami na twarzy.
Nie od dzisiaj Yumi czuła, że dla dziewczyny Kakashi był kimś więcej niż towarzyszem misji. Wodziła za nim wzrokiem i ewidentnie podziwiała. Niestety, ten utalentowany shinobi tego nie zauważał. Traktował ją raczej jak młodszą siostrę z racji jej 13 lat i delikatnego usposobienia. Lekko popchnęła koleżankę, by ta się wreszcie ocknęła.
- Tak.. znaczy się nie... Mogę ci towarzyszyć – wydukała wreszcie.
-Świetnie. W takim razie ruszajmy – skinął głową do czarnowłosej i pobiegł przodem.
- A do naszej rozmowy obiecuje Ci, że jeszcze wrócimy – Sora krzyknęła radośnie do Yumi, ruszając za towarzyszem.
-Bardzo bym chciała Sora... - pomyślała czarnooka wiedząc, że już nie będą miały ku temu okazji...
.............................................................................
Nie pozostało jej nic innego jak wrócić do domu. Jedynie co ją zawsze do niego sprowadzało, była białowłosa dziewczynka o słonecznym spojrzeniu. Kochała ją nad życie. Bawił ją porywczy i temperamentny charakterek siostry. Wiedziała, że dzięki niemu poradzi sobie w życiu. Jedynie na co nie mogła tylko pozwolić to to, by stłamszono tę żywą iskrę w jej małym sercu. Nie było to łatwe w takiej rodzinie jak ich. Dotarłszy do domu, zauważyła ze Dekashi bawi się w ogrodzie. Na jej widok, dziewczynka zostawiła swoją lalkę i szybko pobiegła do starszej siostry wtulając się w jej ramiona.
- Yumi!! Nareszcie jesteś! – zawołała uradowana
- A co ty tu robisz? Nie powinnaś być raczej na treningu z ojcem? – Yumi przytuliła swoją iskierkę
- Tata dzisiaj skrócił trening i powiedział, że mogę się pobawić w ogrodzie. Powiedział, że to nagroda za moje ostatnie postępy – powiedziała rozradowana. Jej siostra natomiast nie podzielała tej radości. Wiedziała, że ojciec nigdy nie zrezygnowałby z ich treningu bez ważnego powodu. Nawet, gdy gorączkowały i źle się czuły im nie odpuszczał. Nie mogła zostawić tego bez wyjaśnienia.
- Zaraz wrócę, Dekashi. Bez względu na wszystko nie wchodź do domu – nie chciała, by siostra usłyszała jak kłóci się z ojcem.
- Dobrze Yumi – dziewczynka zawsze słuchała starszej siostry. Była jej autorytetem, a jednocześnie jedyną osobą która dawała jej mnóstwo miłości.
Yumi wchodząc do domu odetchnęła głęboko. Musiała zapanować nad rosnącą niechęcią, którą czuła do tego miejsca.
- Dobrze, że jesteś. Zdążyłaś w samą porę – jej matka krzątała się po mieszkaniu i układała tonę przekąsek. Zdziwiona dziewczyna zapytała:
- Będziemy mieć jakiś gości?
- Tak. I to nie byle kogo. Ojciec Ci nic nie powiedział?
- Nie – powiedziała, przypominając sobie, że być może nie zdążył z powodu ich ostrej „wymianie zdań". Widać nie powiedział matce o zaistniałym incydencie.
- Starszyzna klanu, będzie uczestniczyć w uroczystości – wyjaśniła pobieżnie jej rodzicielka
- Jakiej uroczystości? – dopytywała coraz bardziej zaniepokojona
- Ehh... to wszystko przez to, że ciągle nie ma Cię w domu – Kobieta przystanęła, poprawiając kwiaty w wazonie i wyjaśniła – Dekashi dziś zostanie poddana rytuałowi klanu.
Na te słowa, opanowana dotąd dziewczyna wybuchła.
- I ty jako jej matka mówisz to tak spokojnie!!? – krzyknęła
- To zaszczyt dla Dekashi i powinnaś cieszyć się razem z nami. Przysłuży się dla dobra wszystkich – matka zgromiła córkę wzrokiem
- Nie wierze w to co słyszę... jesteście gotowi poświęcić jej życie dla klanu! Sięgacie po coś co jest od dawna zakazane! – Nie wiedziała już jakich argumentów użyć.
Rytuał bowiem służył ich przodkom do kojarzenia par członków klanu z silnymi genami. Dzięki temu rodziły się dzieci z niezwykłymi umiejętnościami i ogromną ilością czakry. Był jednak pewien haczyk. Często takie związki ustalono w bardzo wczesnej młodości kandydatów i nie były zawierane z miłości. Dodatkowo, jeśli kobieta, która w dzieciństwie poddana była rytuałowi i nie związała się z zaplanowanym kandydatem, stawała się bezpłodna. Mężczyzna natomiast nie borykał się z żadnymi skutkami ubocznymi. Mógł doczekać się potomstwa z każdą inną wybranką.
- To my decydujemy o tym co zakazano w naszym klanie, a nie wioska – jej ojciec pojawił się w salonie mierząc córkę groźnym spojrzeniem.
- Wiele danych dotyczących tej techniki przepadło! Znamy tylko skrawki informacji, przez co wiele z dziewczynek umiera w dniu rozwiązania! – Yumi argumentowała dalej bliska płaczu
- Dekashi jest silna. I będzie idealną partnerką dla Sasuke. Jeśli masz robić sceny wyjdź stąd natychmiast – ojciec wskazał jej ręką drzwi. Nie mogła na to pozwolić... łzy grzęzły jej w gardle, a żal wypełniał wnętrze. Odłożyła swoją całą dumę i godność na bok. Powoli uklękła i pokłoniła się przed nieustępliwym człowiekiem od którego zależał los obu sióstr.
- Błagam Cię ojcze... Nie rób tego... zawsze byłam wobec ciebie posłuszna... nigdy o nic Cię nie prosiłam i robiłam to czego ode mnie oczekiwano. Ale dziś na kolanach błagam byś jej tego nie robił. Nie niszcz Dekashi życia! – ostatnie zdanie wydobyło się z jej gardła ze zdławionym krzykiem, a od wielu lat powstrzymywane łzy, trysnęły niczym wodospad z jej czarnych oczu. Widok córki w takim stanie w żaden sposób nie wpłynął na Isao. Patrzył na nią przez chwilę jak wypłakuje przed nim swoją duszę i serce, a następnie powiedział:
- Zawiodłem się na tobie... Zamiast nosić głowę w górze, klęczysz żałośnie przede mną. Dekashi ma przed sobą wspaniałą przyszłość i zapamiętaj jedno: Będzie tak jak postanowiłem. Jako jej ojciec mam prawo decydować o jej losie! Z resztą o twoim także! A teraz zejdź mi z oczu!!!
Pomimo najgorszych scenariuszy, nie spodziewała się takiej reakcji. Wiedziała już, że prośby na nic się zdadzą. Wstała prostując się dumnie, tak jak tego oczekiwał. Popatrzyła wyniośle w jego oczy i powiedziała:
- Ja też się na tobie zawiodłam ojcze. Twoja lojalność względem klanu zaprowadzi Cię na samo dno razem z nim! – jej oczy zawrzały czerwienią. Nim zdążyła dokończyć u drzwi stanął nikt inny jak przywódca klanu – Fugaku. Zlustrował wzrokiem całą sytuację i patrząc na przyjaciela zapytał:
- Jakiś problem Isao?
- Żaden... Jednak Yumi nie będzie nam dziś towarzyszyć. – popatrzył wymownie na córkę. Rozmowa była skończona. Poczuła się bezradna. Pokłoniła się przed przywódcą i szybko wyszła z domu tylnym wyjściem. Nie chciała by Dekashi widziała ją w takim stanie. Biegła w stronę lasu, gdzie mogła liczyć na pomoc jedynej sprzyjającej jej osoby.
-To wszystko dzieje się zbyt szybko... nie zdążę jej ochronić – myśli nie dawały jej spokoju, a oczy gubiły po drodze łzy.
Poczuła jak silna, męska ręka chwyta ją za ramię. Ujrzała przed sobą tak dobrze jej znane czarne oczy.
- Yumi... - chłopak przytulił ją siebie i pozwolił, by łzy wreszcie przestały płynąć. Ze spokojem wysłuchał jaka jest ich przyczyna. Nie znaczyło to jednak, że nie zrobiło to na nim wrażenia. Jedynie Zdawał sobie sprawę z nieuchronności pewnych wydarzeń.
- Nie mogę na to pozwolić Itachi... nie mogę – powtarzała ciągle tuląc się w jego tors.
- Nic na to nie poradzisz... za moment i tak się wszystko rozsypie. Dziś muszę wykonać przydzielone mi zadanie – powiedział czekając aż jego przyjaciółka się wyciszy. Trzymał ją cały czas mocno w silnym uścisku, wdychając jej słodki zapach. W pewnym momencie wyprostowała się i wytarła wilgotne oczy. W jednej chwili zobaczył jej przemianę. Dziewczęcy wzrok nie był już bezradny, pełen rozpaczy i cichej nadziei. Teraz emanował chłodem i konsekwencją podjętych decyzji. Spojrzała na niego, opuszczając miejsce w jego ramionach. Równie jak spojrzenie usłyszał jej lodowaty ton:
- W takim razie moich rodziców zabij w pierwszej kolejności...
............................................................................
Aby plan się powiódł musiała trzymać się charmonogramu. Miała czekać na Itachiego w domku na polanie.
Gdy będzie po wszystkim spotkają się właśnie tam. Zanim jednak się tam udała, musiała pożegnac się z siostra. Zbliżał się wieczór i słońce chylilo się ku zachodowi. Wiedziała,że jest już po rytulale.
Zakradła się do mieszkania, wchodząc przez okno do pokoju Dekashi. Popatrzyła na postać małej dziewczynki leżącej w łóżku.
Była nieprzytomna.
Było to naturalne zjawisko, gdyż cały układ jej czakry został zaburzony. Jej organizm musiał przyzwyczaić się do zmian. Widząc kropelki potu na czole ukochanej istotki, zaklnęła w duchu. Miała wyrzuty sumienia, że nie zapobiegła temu barbarzyłstwu. Pogladzila delikatnie policzek bialowlosej i ucalowala jej czoło. Nie mogła jej tutaj zostawić podczas gdy rozpocznie się masakra. Delikatnie podniosła drobne ciało i trzymając siostrę w swych ramionach, niepostrzeżenie zniknęła.
.....................................
- Błagam, nie mów tylko nikomu że to ja ją tutaj przyniosłam. Nawet ona nie może się dowiedzieć - Yumi zwracała się z prośbą do staruszki, która była zielarka zaprzyjazniona z klanem.
Było to jedyne bezpieczne miejsce gdzie mogła ukryć siostrę. Wiedziała, że tu będzie pod dobrą opieka, a sama staruszka miała słabość do dzieci.
- Yumi, wiesz że zawsze pomagam wszystkim, ale powiedz co się dzieje. Czemu oni jej nie przeprowadzili i co jeśli tu po nią przyjdą z pretensjami? Abym mogła jakoś pomoc, musze wiedzieć więcej - staruszka postawiła herbatę przed młoda dziewczyną.
- Misaki... Zobacz co jej zrobili...dobrze wiesz co to za praktyka... Nie mogę zostawić jej teraz w domu, ponieważ wynikło pewne nieporozumienie pomiędzy mną a rodzicami. Nie chce by po takim wydarzeniu była jeszcze świadkiem domowych kłótni. Przenocuj ja na jedną noc...- Yumi wyjaśniała powód swojej prośby.
Oczywiście nie mogła tej poczciwego staruszce powiedzieć prawdy, dlatego zarzuciła wszystko na rodzinne kłopoty. Misaki była dla niej kimś w rodzaju babci. Zawsze, gdy nie miała ochoty wracać po misji do domu, przychodziła do niej.
Zielarka opatrywala jej rany i czestowała domowej roboty ciastem. Mogła czuć namiastkę ciepła kogoś dorosłego...
- Ehh... Dobrze, skarbie. Przestań się już tym zamartwiac. Ty też chcesz dzisiaj zostać? - zielarka z rozczuleniem popatrzyła na czarnowłosą piękność.
- Dziękuję Misaki. To wiele dla mnie znaczy. Niestety ja musze dziś wrócić do domu. Czeka mnie jeszcze pewna sprawa do załatwienia - starała się mówić swobodnie, ale im na dworze robiło się coraz bardziej ciemno, tym bardziej jej serce krwawiło.
- Jeśli się obudzi powiedz, że ją kocham - zwróciła się ostatni raz do staruszki wychodząc
- Sama jej to powiesz rano, po moich ziołach zobaczysz jak szybko do siebie dojdzie - Misaki uśmiechała się szeroko patrząc na białowłosą dziewczynkę leżąca w ogromnym fotelu.
- Nigdy ci tego nie zapomnę - wyrzekła Yumi i zniknęła w czarnej jak jej włosy, nocy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro