Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10 Uwolnienie

Tydzień opłakiwał swoją ukochaną. Prawie całe dnie spędzał nad jej grobem, który samodzielnie wykopał. Wiedział jednak, że taki stan nie może trwać wiecznie. Jego czas na „wykonanie" misji powoli zmierzał ku końcowi. Musiał teraz zastanowić się nad losem dziecka.

- Przygotuj się... o świcie ruszamy – powiedział do staruszki, śpiewającej kołysanke czarnowłosemu maleństwu.

- Dokąd nas zabierasz Itachi? – zapytała zielarka. Do tej pory była przekonana, że to tu będzie wychowywać Emiko.

- Tam gdzie moja córka będzie bezpieczna – odpowiedział nic nie wyjaśniając i wychodząc z pomieszczenia. Kobieta tylko pokręciła zrezygnowana głową. Itachi był tak nieprzyjemny i zimny w obyciu, że się go bała.

- Spokojnie... nie zrobi ci krzywdy – Kisame zauważył odczucia Misaki

- Nie byłabym taka pewna... ma do mnie żal... Uratowałam Emiko, a nie potrafiłam zadbać o Yumi.

- Ma żal do samego siebie. Nikt nie miał wpływu na los dziewczyny.

- Ja jednak czuje się jakbym przyczyniła się do jej śmierci... w ostatni dzień dałam jej napar uśmierzający ból, ale skutkiem ubocznym może być spokojna śmierć dla wycieńczonego organizmu – przyznała się rekinowi

- W takim razie ofiarowałaś jej najlepszy prezent. W świecie shinobi rzadko kto z nas umiera ze spokojem...

.......................................................................

Podróż nie była łatwa dla Misaki i dziecka. Mała często płakała, a staruszka szybko się męczyła przez co Kisame niekiedy niósł ją na plecach, by zregenerowała siły. Itachi trzymał swoją córkę ciągle w ramionach, nie wypuszczając jej z objęć nawet w nocy. Podróż minęła tylko na rozmowie rekina z kobietą, bowiem Itachi nie odezwał się ani słowem. Jego towarzysze jednak nie zachęcali go do rozmowy wiedząc, że jest pogrążony w zbyt wielkim smutku.

Po 2 dniach dotarli do drewnianego czerwonego domku. Patrząc na niego, wspomnienia natychmiastowo odżyły. Pozwolił rozgościć się staruszce i zając dzieckiem, sam jednak usiadł na niewielkim skalniaku przed domem.

- Kiedy chcesz wracać? – Kisame stanął obok chłopaka

- Natychmiast

- Myślałem, że chcesz spędzić jeszcze parę dni z córką

- W tej chwili nie ma znaczenia czego chcę. Pain musi dostać swoje informacje.

- Itachi...Jest jeszcze coś zanim wrócimy... Yumi tamtej nocy poprosiła bym Ci coś dał. Czekałem jednak na odpowiednią chwilę.

Na dźwięk jej imienia serce zabiło mu szybciej. Towarzysz wręczył mu małe pudełeczko.

- To ja idę pożegnać się z Misaki – Kisame specjalnie zostawił go samego.

Itachi powoli otworzył wieczko. W środku znajdował się naszyjnik i drobna karteczka. Rozwinął Ją i przeczytał jej zawartość. Od razu rozpoznał pismo Yumi. Czytając zapisany tekst miał wrażenie jakby słyszał jej głos.

Zawsze będę przy tobie" – wpatrywał się w te cztery słowa. Po chwili zorientował się, że kąciki jego ust drgnęły ku górze.

- Nawet po śmierci sprawiasz, że się uśmiecham – pomyślał zakładając naszyjnik. Była to chwila w której obiecał sobie, że nie pochłonie go mrok. Yumi chciała, by ciągle pamiętał o tym co było dla nich ważne. A teraz najważniejsza jest istotka przebywająca w małym drewnianym domku...

..............................................

- Myślałem, że szybciej wykonacie swoją misję – Pain nie wyglądał na zadowolonego

- I tak wróciliśmy przed czasem – odpowiedział Kisame

- Całe szczęście. Musimy przyspieszyć nasze plany. Za 20 minut widzimy się w wielkiej Sali

Po tej wiadomości wyszli z jego gabinetu. Jednak Itachi kierował się w zupełnie inne miejsce.

- A ty dokąd idziesz? – Kisame badawczo popatrzył na towarzysza. Przez ostatnie 2 lata mieli ręce pełne roboty. Złapali prawie wszystkie biju z wyjątkiem 8 i 9 ogoniastego. Musieli ustalić wspólnie po raz kolejny plan działania.

- Zebrać myśli. Zaraz dołączę. – odpowiedział i odszedł. Jego celem była ich dawna sypialnia. Nawet po takim długim czasie, można było wyczuć jej obecność. Znajomy zapach perfum, osobiste przybory, które leżały tak jak je pozostawiła... Zamknął oczy siadając na łóżku. Myśli o niej rozszarpywały i łagodziły jednocześnie dalej żywe rany.

- Wkrótce do ciebie dołączę Yumi... - wyszeptał w pustą próżnię, uśmiechając się na tę myśl

................................................................................

Czekał spokojnie w ciemnej, ogromnej hali. Za moment miało się wszystko rozstrzygnąć, a jego życie miało się skończyć. Nie przerażała go jednak ta myśl, a wręcz przeciwnie. Wyczekiwał tej chwili. Jedynie co ciążyło mu na duszy to świadomość, że nie zobaczy jak jego córka dorasta, rozwija się. Przelał na nią całą swoją miłość jaką żywił do jej matki.

Odwiedzał małą Emiko bardzo często, bez względu na konsekwencje. Uczył pierwszych kroków, słów, a także jak walczyć. Widział w niej niezwykły potencjał, który zapewne zawdzięczała Yumi.

Uwielbiał gdy jej małe rączki oplatały jego szyję, gdy drobne usteczka zostawiały ślad na jego policzku. Sprawiała, że stawał się bardziej ludzki, miękki. Dzień wcześniej pożegnał się z tą częścią siebie. Cieszył się, że mała jest bardzo dojrzała jak na swój wiek i mógł z nią tak samo porozmawiać.

- Dzisiaj ostatni raz przyszedłem Emiko... - powiedział patrząc w rozgwieżdżone niebo. Jego córka odziedziczyła po nim sympatie do obserwowania tak pięknych widoków.

- Wyjeżdżasz dokądś ojcze? - spytała smutno

- Można tak powiedzieć...

- Powiedz dokąd... odnajdę Cię kiedyś i znów będziemy razem – powiedziała dziewczynka

- Od jutra będę z twoją matką, dlatego nie będzie to możliwe... Ale pamiętaj, że bez względu na wszystko zawsze będziemy przy tobie... - mówiąc to ucałował swoją córeczkę w czoło – i pamiętaj, że bardzo cię kocham...

- Wiem... – łzy zaszkliły się w małych oczkach. Emiko zdawała sobie sprawę z wielu rzeczy... czuła stratę matki mimo że nigdy jej nie widziała. Teraz jednak było jej o wiele ciężej. Ojca znała, podziwiała i kochała. A teraz mówi, że ją opuszcza. Był to duży cios dla jej dwuletniego serduszka. Jednak wiedziała, że gdyby nie musiał, ojciec nigdy by jej nie opuścił. Wyczekiwała każdego spotkania z nim. Uczył ją rzucać shurikenami, bawił się i opowiadał o matce...

Dziewczynka przytuliła się do swojego rodzica i głośno westchnęła.

- Ja ciebie też kocham... i postaram się nigdy nie zawieść mając głowę zawsze wysoko uniesioną z powodu tego kim jestem.

Jej słowa wywołały uśmiech na jego twarzy. Dokładnie to zawsze jej powtarzał. Że ma być dumna z bycia Uchihą. Nie chciał, by żyła z piętnem dziecka, którego ojciec wymordował klan. Nie mógł jej jednak wszystkiego wyjaśnić, dlatego przemycał pewne wskazówki, żeby w przyszłości mogła poradzić sobie z okrucieństwem świata. Ustalił też z Misaki, że w dniu jej 13 urodzin opowie jej całą historię losu klanu. Chciał, by była dokładnie w tym samym wieku w którym on i Yumi podjęli najważniejszą decyzje życia. Tego wieczoru, to on zaśpiewał jej kołysankę i utulił do snu. Tylko tyle mógł jej ofiarować.

Teraz wspominając twarzyczkę swojej ukochanej córki, czekał na ukochanego brata. Wyczuł już jego obecność i jeszcze jednej osoby. Przybrał ponownie maskę grozy, pogardy i mordercy.

Do hali weszły dwie postacie. Sasuke miał już możliwość widzieć wcześniej, jednak Dekashi nie miał okazji. Zamarł na moment widząc jak podobna jest do swojej siostry. Różniły się tylko pewnymi drobiazgami. Yumi stąpała miękko i delikatnie, kroki Dekashi natomiast były mocne i pewne. Wiedział jaka relacja łączy ich rodzeństwo, jednak po młodszej siostrze ukochanej można było zauważyć niezależność. Yumi kroczyła natomiast zawsze za Itachim jak partnerka, nie osobna jednostka. Była jego częścią, cieniem przynoszącym słońce. Zapewne różniły się temperamentami. Tak samo jak on i Sasuke.

- Nareszcie się spotykamy – nim się odezwał, upewnił się że głos nie zadrży mu z emocji.

Wszyscy patrzyli na siebie złowrogim spojrzeniem uaktywniając jednocześnie sharingana.

- Gdzie jest Yumi?- spytała białowłosa piękność z niezwykłą charyzmą i dumą. Uśmiechnął się w duchu, że jego brat nie będzie miał łatwego zadania, by ujarzmić tę kobietę. Wiedział jednak, że to właśnie takiej partnerki potrzebuje Sasuke.

-Przyszłość Klanu jest w dobrych rękach – Pomyślał, po czym odpowiedział:

- Dekashi... jesteś do niej bardzo podobna. Tylko kolor włosów macie zupełnie inny... W skrzydle B wszystkiego się dowiesz. Tymczasem, ja z Sasuke porównamy nasze umiejętności

Gdy dziewczyna opuściła ich bez mrugnięcia okiem, udając się we wskazanym kierunku spojrzał na brata. Patrzył jak białowłosa odchodzi, a w jego spojrzeniu dostrzegł miłość do niej. Ucieszyło go to niezmiernie. Wiedział, że gdy Sasuke dowie się prawdy, potrzebny mu będzie ktoś kto go wesprze. A nikt nie zrobi tego lepiej niż ukochana kobieta u boku...

- W takim razie pokaż co potrafisz – powiedział do brata, zaczynając bratobójczą walkę.

...........................................................................

Oddając ostatnie tchnienie czuł się szczęśliwy. Nareszcie jego męka i cierpienie dobiegły końca. Tracąc przytomność przed oczami pojawił mu się obraz ukochanej. Umarł podobnie jak ona... z uśmiechem na swych ustach.

..............................................................................

(kilkanaście lat później)

- Kiedy dokładnie wracacie? – Białowłosa kobieta zwróciła się z pytaniem do swojego czternastoletniego syna, wyglądającego przez okno.

- Wszystko zależy od tego czy Satoshi będzie trzymał się ustaleń. Jeśli znowu coś odwali na misji nie zdziwię się, jeśli zajmie nam to dwa razy więcej czasu. – Odpowiedział postawny chłopak o czarnych oczach i włosach. Był niezwykle przystojny i wyglądał na znacznie więcej lat. Miał powściągliwą naturę, podobną do ojca, który właśnie pomagał jego siostrze przygotować się do wyjścia.

Mała Hana miała dziś dostać swój przydział grupy w akademii. Jako jedyna w ich rodzinie nie zamierzała wstąpić do ANBU. Stwierdziła, że nie chce budować swojej kariery na sławnym nazwisku, które znali wszyscy w szeregach jednostki specjalnej. Ich matka była z niej niezwykle dumna, że pomimo jedenastu lat jej córka potrafi być tak stanowcza i chce się wykazać. Gdy stały obok siebie nikt nie miał wątpliwości, że łączy je bliskie pokrewieństwo. Cera i białe włosy miały identyczne. Jedynie matka miała oczy koloru słońca.

- Mam nadzieję, że jesteś już gotowy – do Harukiego zwróciła się czarnowłosa szesnastoletnia dziewczyna, która właśnie wyszła ze swego pokoju. Jej wygląd zapierał dech w piersiach. Była ucieleśnieniem wszystkich cech ich małego klanu. Piękno, duma i talent widoczne były w całym jej jestestwie.

- Ja tak, ale twój pupilek jeszcze się nie zjawił – odparł sarkastycznie. Tę cechę odziedziczył po Dekashi

- Moim pupilkiem jesteś ty, więc nie bądź zazdrosny Haruki – odpowiedziała Emiko.

- Nie jestem, bo w przyszłości zostaniesz moją żoną, a Satoshi może obejść się smakiem – powiedział uśmiechając się zadziornie.

- Nie bądź taki pewny siebie... On też ma niepodważalny urok osobisty – Lubili się przekomarzać.

Wychowywali się razem, ale nigdy nie traktowali się jak rodzeństwo. Byli bliskimi przyjaciółmi, jednak Haruki odczuwał fascynację i zauroczenie swoją kuzynką. Nikt w domu nie sprzeciwiałby się temu związkowi, a wręcz przeciwnie. Wiedział jednak, że aby rozbudzić romantyczne uczucia w tej piękności musi się trochę natrudzić.

- Nie wiedziałam, że w misji będzie wam towarzyszył Satoshi... to oznacza, że po zajęciach w akademii nie będzie mnie już uczył nowych technik... - Hana popatrzyła z pretensją na ojca, gdyż to on przydzielał uczestników danej misji w jednostce.

- Niestety w odróżnieniu od swojego ojca, on ma przydatne umiejętności, które są niezbędne przy tym zadaniu – odpowiedział córce

- Dobrze wiesz Sasuke, że to on go tak wyszkolił... Ten ten nigdy nie miała cierpliwości do nauki, a Takumi od najmłodszych lat zafundował synowi konkretny trening – odezwała się Dekashi.

- Być może, ale I tak nigdy go nie lubiłem – odpowiedział Sasuke

- Z tego co mi wiadomo to z wzajemnością wuju – dźwięczny głos Emiko rozniósł się po pomieszczeniu.

Uśmiechała się radośnie do mężczyzny, który wychował ją jak własną córkę i zapewnił wiele ciepła i miłości. Dzięki niemu, tęsknota za ojcem stawała się o wiele mniejsza. Często rozumieli się bez słów i mieli podobny styl walki.

Usłyszeli pukanie do drzwi. Emiko energicznie otworzyła drzwi, podnosząc pretensjonalnie jedną brew.

- Spóźniłeś się... - powiedziała udając gniewny ton

- Wybacz Emiko – jeśli Haruki uchodził za najprzystojniejszego chłopaka w oddziale, to Satoshi był zaraz po nim. Radosne spojrzenie, brązowe włosy i nieprzeciętny sposób bycia bardzo przyciągały do niego damską publiczność

– Nie zamierzałem rozgniewać takiej piękności jak ty – dopowiedział, szczerząc zęby w szerokim uśmiechu.

- Przestań podrywać moją kuzynkę i rusz się, zasłaniasz przejście. – Haruki zmierzył go spojrzeniem... lubił swojego towarzysza, jednak drażniło go, gdy ciągle flirtował z kobietami.

- Ruszajmy wreszcie – popędził

- Przede wszystkim nie zapominajcie, że to ja dowodzę na tej misji – Emiko skarciła spojrzeniem kuzyna – a po drugie, musimy wstąpić w jeszcze jedno miejsce.

W tym momencie, Dekashi podała jej mały bukiecik i ucałowała jej policzek, dodając przy tym:

- Pilnuj by trzymali dyscyplinę... i nie dajcie się zabić

- Innej opcji nie ma ciociu – odpowiedziała dziewczyna i spojrzeniem pożegnała się z wujem i kuzynką.

- A teraz za mną – rozkazała swoim towarzyszom. Ich podróż nie trwała długo, a celem był mały cmentarz przy granicy wioski. Wszyscy spoważnieli, przechodząc pomiędzy grobami poległych bohaterów. W pewnym momencie stanęli nad jednym z nich. Emiko patrzyła chwilę na kamienną tablicę, a wspomnienia przewinęły się przez jej głowę. Jednak z racji, że mieli przed sobą bardzo ciężką misję, nie mogli zostać dłużej. Położyła na nagrobku bukiecik, który dzień wcześniej sama zrobiła.

- Dziękujemy za wszystko Misaki... - powiedziała składając pokłon razem z towarzyszami, zdjęciu widniejącym na marmurowej płycie. Gdyby nie ta starsza kobieta ich klan nie miałby szans przetrwać. Pamiętał o tym każdy z nich, oddając codziennie szacunek tej zielarce, która opuściła ich kilka lat temu.

Jednak wspomnienia i uczucia do niej, a także matki i ojca zawsze paliły się żywym ogniem w sercu młodej dziewczyny, która właśnie dała znak do rozpoczęcia misji.

I tak o to historia dopełniająca dobiegła końca. Liczę, że tą końcową wstawką przyszłości osłodziłam Wam trochę poprzedni rozdział. <3

Jednocześnie chcę Was poinformować (albo bardziej przypomnieć), że wkrótce ( znacie mnie już i moje tempo pisania, najprawdopodobniej za max kilka dni ^^ ) pojawi się na moim profilu opowiadanie z Kakashim w realnym świecie. Na blogu nie będę już dodawać kolejnych historii, dlatego zachęcam do przeniesienia się na aplikację wattpad ^^

Dziękuję Wam, że dzielnie czytaliście i gwiazdkowaliście moje wypociny, a zwłaszcza uskrzydlały mnie wasze komentarze xD

Jeśli zatęsknicie kiedyś za którąś z sióstr, one zawsze tu będą na was czekać XD i ja również!!!

Ściskam i buziaczkuje <3

Juri

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro