Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Koniec nie zawsze jest końcem!!! To zaledwie początek!!! #39

Przepraszam za błędy ortograficzne 😅 i życzę miłego czytania!
(Na poprawę humoru przed rozpoczęciem roku szkolnego)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Nasza baza była pośrodku wielkiego miasta w hangarze. To tak oczywista miejscówka, że nikt jej nie sprawdza, bo sądzą, że w tak oczywistym nikt nie będzie szukać. Wylądowałem tuż przed wejściem do hangaru.

"Pomyśleć, że kiedyś w oto tym miejscu miały bazę Autoboty! "

Drzwi hangaru rozsunąły się automatycznie, wpuszczając mnie do środka. Wszyscy, którzy byli zajęci swoimi zajęciami, staneli na baczność gotowi aby wykonać moje rozkazy.

-Rozejść się do swoich obowiązków! -warknąłem i dumnym krokiem szedłem przed siebie w znanym tylko mi kierunku...
Nagle przede mną stanęła dość szczupła femme, jak na precadona o białym niczym śnieg lakierze z jasno niebieskimi paskami na ciele ledwie do sięgająca mi do ramion. Charakterystyczne były w niej jej złoto-czerwone optyki wyróżniające się pośród żołnierzy.

-Megatronie! -uśmiechnęła się, ale nie zwróciłem na nią uwagi.

-Dla ciebie Lordzie Megatronie- wywarczałem przez zęby- nie zapominaj o tym Astaroth!!!
-Przestań się tak do mnie odnosić! -powiedziała oburzona- dlaczego nagle zrobiłeś się taki zimny- mruknęła.
-Nie wkurzaj mnie! Nigdy między nami, ale to nigdy nie było!!! -rzekłem naprawdę zdenerwowany zachowaniem femme, to Starscream mnie tak nie wnerwia jak ona.

-Dlaczego?! Bo ktoś nagadał na mnie głupot?! -krzykła idąc za mną.

-Błagam cię przestań! Mówiłem ci nie jeden raz, że w mojej iskrze jest już ktoś kogo darzę uczuciem!

-Nie przestanę-rzekła i stanęła w miejscu, a ja zrobiłem to samo.

-Powiem ci po raz tysięczny!  Nic nie czuje do ciebie! Jesteś tylko żołnierzem nikim więcej rozumiesz?! -mówiłem spokojnie, ale podniosłym tonem. -I jeśli nie dasz mi w tym monecie spokoju Tourea... Zgasze cię własnoręcznie bez zastanowienia i wahania! Wracaj do swoich obowiązków i nie zawracaj mi więcej zderzaka!- femme pokiwała głową i odeszła. Wiem, że ranię ją lecz nie czuje do niej nic, a ona nie daje mi spokoju od pewnego czasu. Bez zaglądania za siebie ruszyłem dalej.

-Panie!! -usłyszałem piskliwy głos za sobą.

-Czego Starscream? -spytałem obojętnie.

-Wykryliśmy dwa nie oznakowane boty-rzekł- co zrobić?

-Zostaw- stwierdziłem.

-A-ale...- zaczął się jąkać.

-Zero sprzeciwu to rozkaz! Zostawić w spokoju! -warknąłem i ruszyłem w dalszą drogę przed siebie z złowrogim uśmiechem, a za plecami miałem złączone dłonie.

"Nie mogę uwierzyć, że po takim czasie nadal się nie zmieniłaś, a pamiętam dobrze jak na siebie wpadliśmy'

Wraz z Orionem wracaliśmy z Koloseum w Kaonie, gdzie tacy jak ja zabawiają lud, zabijając najniebezpieczniejsze potwory jakich nikt nie widział na optyki. Szliśmy w ramię w ramię przez chodnik. Nikt nie zwracał na nas uwagi, co było mi na rękę gdyż wraz z nowym przyjacielem zaczęliśmy omawiać plany, plany na lepsze życie prostych cybetrończyków, który byli trakowani jak nic nie warta siła robocza... Nagle poczułem że na kogoś wpadam od razu chwyciłem tajemniczą piękność w pasie aby nie upadła i uśmiechnąłem się do niej swoim najlepszym uśmiechem.
-Wybacz- mruknęła.
-Nie my Lady ja proszę o wybaczenie, że na ciebie wpadłem-odstawiłem ją na nogi- zwą mnie Megatronus -przedstawiłem się i ucałowałem jej dłoń.
-Death-odpowiedziała i delikatnie się zarumieniła. 
-Miło poznać- stwierdziłem- to jest Orion Pax -przedstawiłem swojego towarzysza.

Na wspomnienie tamtego dnia na moje usta wszedł szczery uśmiech, który szybko zatuszowałem maską obojętności. Bez słów otworzyłem drzwi do osobnego pomieszczenia gdzie przebywa Quintessa.

-Co cię sprowadza do mnie Megatronie? -spytała przyglądając się hologramu Ziemi.

-Nic takiego moja Stwórczyni-rzekłem i ukłoniłem się delikatnie i teraz zauważyłem Bironsera w koncie pokoju opierającego się o ścianę. Srebny potężny i większy odemnie tyle tylko mi wystarczyło aby trzymać się od niego z dala, a na jego klatce piersiowej widziały szramy pazórów i nie tylko na torsie, ale i ramieniu oraz plecach. Został nieźle poharatany przez Black.

"Co odnośnie Black jak ona w ogóle przeżyła?! To jest nie możliwe... Moje pchnięcie mieczem było perfekcyjne! Nikt nie miał prawa tego przeżyć...nikt"

Byłem tak zamyślony, że nie zauważyłem jak dwie pary optyk są skupione na mojej postaci.

-Czy coś się stało, że jesteś tak zamyślony? -spytała uważnie lustrując mnie swoimi niebiesko fioletowymi optykami.

-Czy coś jeszcze będziemy robić? -zapytałem- Chodzi w sensie o przejęciu władzy!

-A co chcesz niby zrobić? -powiedział złowrogim głosem srebny mech.

-Przejęliśmy kontrolę nad każdym z kontynentów! -stwierdziłem dystykulując dłońmi- Pozbyliśmy się władz i wszystkich co zagrażali nam w planach! To dlaczego wciąż tu siedzimy i nic nie robimy?!

-Bo to jeszcze nie czas- rzekła Quintessa głaszcząc mnie po policzku.

-Dlaczego?! -warknąłem.

-Bo nie wykorzystałam wszystkich asów-stwierdziła.

-Co stanie się z Ziemią gdy obudzisz potwora?

-Nic- powiedziała i wycofała się -wracaj do obowiązków, które ci dałam- dodała i podleciała do srebrnego mecha.

-Jak sobie życzysz-powiedziałem i opuściłem pomieszczenie.

"Black miała rację! Ona coś kręci i nie mówi prawdy! "

Szedłem przed siebie zastanawiając się czego tak naprawdę Quintessa pragnie. Zaś różowooka femme wie więcej niż ja sam i ta wiedza może się przydać w moich planach...

-Co sprowadza cię do tych rejonów?-spytałem ciekaw wpatrując się w czerwone piękne i wyjątkowe optyki, które po raz pierwszy widziałem u jakiekolwiek przedstawiciela Cybertronu.
-Zwiedzam te rejony-stwierdziła z delikatnym uśmiechem.
-Pierwszy raz widzę cię na Cybertronie-stwierdził mój przyjaciel Orion przez to femme się troche zmieszała.
-Daj spokój Orionie! Może jest nowa!- powiedziałem, a mech pokiwał tylko głową na zgodę z moim zdaniem.

Pomyśleć, że od tego momentu zaprzyjaźniliśmy się. W dzień w dzień się poznawaliśmy aż w końcu nasza przyjaźń weszła na wyższy poziom. Westchnąłem, a to było dzień przed rozmową z dwunastoma Prime. Gdy sprawy wyszły spod mojej kontroli postanowiłem siłą osiągnąć pożądane skutki. Do dziś pamiętam ten dzień, który spędziłem z Death.

-Megatronusie czy to na pewno dobry pomysł? -spytał niepewny Orion.
-Nie ma innej możliwości Orionie! -rzekłem widząc jego niepewność- To jest jedyne wyjście aby osiągnąć to, co jest najważniejsze dla nas i dla prostego ludu!
-O czym mówicie? -spytał delikatny i stanowczy damski głos.
-Uzgadniałem z Pax'em jutrzejsze spotkanie w Wielkiej Radzie- oznajmiłem z uśmiechem spoglądając na czarno szaro fioletową femme.
-Rozumiem- rzekła i dosiadła się po mojej stronie opierając się o moje ramię.
-Ja będę leciał mam jeszcze kilka rzeczy do zrobienia w archiwum!- powiedział mniejszy czerwono granatowy mech i z uśmiechem opuścił mieszkanie glawiatora.
-Jak życie w Królestwie?- spytałem ciekaw.
-Nudno... nic ciekawego się nie dzieje-mruknęła- Król zajmuje się córką, a reszta pilnuję porzadku- powiedziała, a ja objąłem ją w pasie i nie sprzeciwiła się.-Jutro twój wielki dzień-stwierdziła i oparła swoją głowę na moim ramieniu.
-Tak jutro przemówie do Wielkiej Rady-westchnąłem- trochę się tego obawiam.
-Ty obawiasz! Czego?
-Że będą przeciwni mojemu pomysłowi-rzekłem, ale poprawiłem się widząc wzrok Death- naszemu pomysłu, naszemu Deathuś- podrapałem się po głowie zakłopotany zaś femme prychła rozbawiona.
-Dlaczego się śmiejesz?
-Bo zdrobiłeś moje imię!
-A co nie podoba się?
-Jest ok- mruknęła i wtuliła się we mnie.
-Czasem cię nie rozumiem.

Opuściłem hangar i transformowałem się w cybertorński odrzutowiec aby wznieść się w przestworza żeby na spokojnie porozmyślać nad tym wszystkim co się tu wydarzyło.

"Quintessa mnie okłamuje wraz z Bironserem! To mnie tak wnerwia! Jak tak łatwo dałem się omotać jej i jemu oraz głupiej rządzy władzy, która donikąd mnie doprowadziła! "

Westchnąłem delektując się chłodnym powiewem wiatru. Wspominając dawne czasy.

-Death czy zostaniesz mą sparkmate? -spytałem, klęcząc przed nią pośrodku parku pod naszym ulubionym drzewem pod dziką jabłonią, która rodzi energonowe jabłka...z wyglądu wygląda jak jabłoń z ziemi ale jest cała z ciemnego metalu który podchodzi pod czerń. Po kilkunastu miesiącach naszej znajomości odważyłem się na tak poważny krok do przodu.
-J-ja-zawahała się nie wiedząc co ma rzec- chyba tak- rzekła po chwili. W tamtej chwili wszystkie chmury rozproszyły się z zachmurzonego nieba, ukazując nasze cybertroniczne słońce,a jego promienie oświetliły naszą dwójkę. Wstałem i zapałem ją za dłoń, a drugą położyłem na jej policzku, bez skrupułów wbiłem się w jej usta, zaś ona odwzajemniła pocałunek. Do mojego mieszkania szliśmy trzymając się za dłonie, które były splecione ze sobą. Byłem przeszczęśliwy, że moja partnerka odwzajemnia moje uczucia. Otworzyłem jej drzwi jak prawdziwy dżentelmen aby weszła pierwsza do środka. Chwilę ze sobą porozmawialiśmy aż zaczęło się od niewinnego pocałunku, który przeistoczył się w większe uczucie w którym powoli się zatraciliśmy. Nawet nie wiem kiedy doszło do większego zbliżenia między nami. Obudziłem się rano wtulony w nagą femme,  ja również nie miałem na sobie zbroi.

Nawet nie wiem kiedy zrobiło mi się gorąco w iskrze, gdy owe wspomnienie przeszło przez mój procesor. Gdybym nie był w formie alt modu to pewnie byłbym cały czerwony.

"Czy ja nadal czuje do niej te uczucie? "

Spytałem sam siebie patrząc w czyste niebieskie niebo.

"Czy ja umiem dalej kochać?! "

Biłem się z swoimi myślami... Tak trudno było mi stwierdzić, czy to co czuje dalej jest prawdziwe, bo taki potwór jak ja nie może przecież kochać. Dobrze pamiętam jej wzrok, gdy wyszłem z budynku w którym miała siedzibę Wielka Rada.

Opuściłem niezadowolony budynek, który powodował we mnie odruchy wymiotne. Byłem rozwścieczony tym że Rada nie tylko odrzuciła mój pomysł, ale i wybrała Pax'a aby to on został Prime... To był wielki szok dla mnie iż mój przyjaciel, któremu ufałem i powierzałem tajemnice okazał się zdrajcą... Death czekała na nas przed budynkiem, ale gdy zobaczyła mnie widziałem w jej optykach błysk strachu i zaciekawienia.
-Megatronusie- zawołała.
-Od dziś tak się nie nazywam Death! Jestem Megatron! - warknąłem i przeszłem koło niej kierując się do czekającego na werdykt ludu.
-Przyjaciele! Rodacy!  Wielka Rada nie pomoże abyśmy my mogli żyć w lepszych warunkach jak inni! Dlatego nie ma innego wyboru jak rewolucja! -mówiłem wyraźnie i glośno- Musimy zawalczyć o nasze prawa! Musimy stanąć do walki!  Dołączcie do mnie do nowej frakcji z lepszą przyszłością! Frakcji Deceptikonów! A ja Megatron was poprowadzę i razem osiągniemy wspólny cel!!!
Wszyscy zaczęli wiwatować i wykrzykiwać me nowe imię... Lecz tylko jeden wzrok bolał mnie najbardziej, wzrok pełen zawodu i niedowierzania.
-To jest zła droga, donikąd cię doprowadzi- wyczytałem z jej poruszających się ust i wtopiła się w wiwatujący tłum pozostawiając mnie... Straciłem nie tylko wtedy przyjaciela, ale i miłość. Straciłem wszystko na czym mi zależało. Stałem się wtedy bezwzględnym potworem.

"Czas aby naprawić błędy"

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Co Quintessa skrywa?
Czy Unicron Powstanie?
Dlaczego Quintessa czeka i na co?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro