Koniec nie zawsze jest końcem!!! To zaledwie początek!!! #33
Bardzo dziękuję za tyle gwiazdek i odczytów
Przepraszam za błędy
I życzę miłego czytania!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Wszystko w porządku? -spytał Optimus wchodząc do pokoju i spoglądając na moją osobę.
-Tak-powiedziałam niepewnie, siadając na łóżku.
Prime popatrzył się na mnie z optykami pełnymi troski i zamknął za sobą drzwi... Uśmiechnełam się upewniając mecha, że wszystko jest największym porządku i nie ma co się martwić...
-Namierzyliście już miejsce w którym są nasi?-zadałam pytanie, a kontem oka obserwowałam go.
-Ratchet się tym zajmuje -rzekł- za pół godziny powinniśmy mieć współrzędne-oznajmił opierając się o framugę drzwi.
-Czy coś się stało? -spytałam niepewnie patrząc w optyki mecha.
-Nie skądże, nic się nie stało-odpowiedział posyłając mi swój cudowny uśmiech.
-Przejmujesz się walką, która będzie nas czekać?-palnęłam, patrząc się na swoje dłonie, ale widziałam, że trafiłam w sedno.
-Tak... Obawiam się, że nie damy rady Quintessie... jeśli zwykły doradca Królewski mnie pokonał to, co będzie z nią?- było widać po jego mowie ciała, że odczuwał obawe przed tym, co nieuniknione.
-Optimusie to był stwórca, ale wiem że damy radę-oznajmiłam- mamy po swojej stronie największych, za hartowanych wojowników w całej galaktyce!
-Lecz Ona z pewnością ma pod sobą armię Megatrona i Bironsera!
-Optimusie nie liczy się ilość lecz wykonanie! Wystarczy, że uwięzimy ją w klatce i zapanuje spokój!
-Black zapomniałaś w tym wszystkim, że nie mamy broni, która może tylko ją pokonać!
-A może nie chodzi tu o broń, lecz o coś więcej-powiedziałam przypominając sobie słowa Alajli.
-Co masz na myśli?-spytał.
-Nie wiem Optimusie lecz musisz mi zaufać! -rzekłam patrząc dalej zawzięcie w swoje dłonie.
-Ufam Ci Black i będę ufać-podszedł do mnie i uklęknął, biorąc moje dłonie w swoje. Spojrzałam na niego i mimowolnie uśmiechnęłam się widząc jego piękny uśmiech. Powoli zaczął zbliżać się do mnie aż stykaliśmy się nosami patrząc w swoje optyki jak zahipnotyzowani. Już chciał złożyć na mych wargach pocałunek gdy przez komunikator odezwał się Ratchet.
-Optimusie mam współrzędne bazy! -rzekł.
Mech odchrząknął i wycofał się onieśmielony. Cicho się zaśmiałam i wstałam z łóżka, i wraz z botem ruszyliśmy na mostek. Gdy tylko przekroczyłam drzwi zobaczyłam z bliska mój świat. Było idealnie widać kły, które wyrastały z pod ziemi. Na ten widok westchnęłam... Spojrzałam na komputer na którym pokazane były współrzędne wyspy oddalonej od kontynentu o kilkanaście kilometrów. Statek był centralnie ustawiony na współrzędnych i był w trakcie manewru lądowania przez atmosferę planety. Nie czekając na nic, zniknęłam w mgle aby wyłonić się z niej jako predacon za statkiem autobotów. Wzbiłam się w górę...by po chwili złożyć skrzydła i zapikować w dół. Bezwładnie dałam ponieść się grawitacji, która przyciągała mnie do ziemi. Z przyjemności przemknęłam optyki i dałam się ponieść prądom powietrznym. Można rzec, że spadałam w dół gdyż skrzydła miałam złożone i głowę ustawioną w dół lecąc brzuchem do góry. Gdy uznałam, że dość obróciłam się tak aby być pionowo głową na dół i po chwili rozłożyłam swe potężne skrzydła stwarzając opór powietrza, który wzbił mnie w górę. Potężnym ruchem skrzydeł przyspieszyłam rozbijając wokół mnie dryfujące chmury w drobny mak... Z góry widziałam już wyspę na której znajdowały się wojskowe hangary. Zaryczałam, a mój ryk odbił się echem od nie widocznych ścian. Zaciekawieni ludzie zaczęli opuszczać hangary na wszelki wypadek mając przy sobie broń do obrony. Wśród wszystkich ludzi rozpoznałam tą jedyną osobę na której mi najbardziej zależało...mojego ojca. Wyłoniłam się z chmur i będąc już blisko lądu stanęłam w powietrzu poruszając swoimi skrzydłami.
-Nie strzelać!!! -krzyknął ktoś-To nasz!!!
Zniknęłam w mgle i pojawiłam się upadając na beton na cztery łapy. Wyprostowałam się i przeczesałam dłonią włosy w tył.
-Black- czarnoskóry dorosły mężczyzna uśmiechnął się, a w jego oku pojawiła się łezka radości, że jego dziecko żyje. Nawet nie zauważyłam kiedy ojciec znalazł się przy mnie i przytulił mnie, bez zastanowienia wtuliłam się w bezpieczne ramiona opiekuna. Po chwili odsunęliśmy się od siebie.
-Informuje, że misja została wykonana-rzekłam z uśmiechem na twarzy, a za chmur wyłonił się sporych rozmiarów statek autobotów.
-Black ratujesz nam życie-stwierdził Lennox podchodząc do nas.
-Witaj Lennox dawno się nie widzieliśmy-stwierdziłam.
-Tak masz rację! Sporo czasu minęło!
Statek wylądował na pasie startowym...Klapa otworzyła się, a z statku jako pierwszy wyszedł Optimus, a zaraz za nim reszta.
-Witajcie przyjaciele-przywitał się i uśmiechnął- jak widać nasze drogi są powiązane ze sobą tak samo jak i nasze światy!
-Najwidoczniej tak Optimusie-rzekł Lennox-bez was nasz świat upadnie-stwierdził.
-Dlatego tu jesteśmy...aby ocalić nasz drugi dom!-powiedział z powagą w głosie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Będzie tu z 10 ⭐ i 20 odczytów oraz 3 komentarze to pojutrze pojawi się następna część 😁
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro