Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Koniec nie zawsze jest końcem!!! To zaledwie początek!!! #27


Wybaczcie za błędy i miłego czytania 😘
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Po rozdzieleniu się z przyjaciółmi nie mogłam opanować swych uczuć, które kłębiły się we mnie...obawiałam się, że nie podołają, a ja ich zawiodę. Tak patrząc się na wszystko wokoło miałam dziwne wrażenie, że tu byłam i im głębiej szłam tym bardziej byłam tego pewna. Szczerze mówiąc nie zwracałam uwagi czy ktoś idzie po prostu szłam przed siebie. Nie panowałam nad sobą ani nad ciałem. Nagle wpadłam na kogoś i upadłam na cztery litery tak samo jak.

-Wybacz-odezwał się kobiecy głos.
Mym optykom ukazała się ode mnie trochę mniejsza femmbotka, która była granatowo-żółtą wilczycą. -Jestem Ayano zaś ciebie widzę tu po raz pierwszy! -zwróciła się do mnie wyciągając w moją stronę swoją dłoń.
Niepewnie przyjęłam jej pomóc i wstałam na równe nogi.

-Jestem Black-z grzeczności się przedstawiłam.

-Ta Black? -spytała zdziwiona.

-Em tak-odpowiedziałam niepewnie nie wiedząc co zrobić.

-Miło cię w końcu poznać! -uśmiechnęła się ponownie-Jak już mówiłam jestem Ayano stworczyni wszelakich Transformersów z rodzaju zwierzęcego! 

-Jaaa...

-Nie wiedziałaś nie szkodzi! Nikt za bardzo nie bierze mnie na serio-zaśmiała się nerwowo-A ciebie co tu sprowadza?

-Muszę odnaleźć niezniszczalną klatkę!  Która uwięzi Quintesse na wieczność-wytłumaczyłam.

-Jak na pierwszy raz w tym miejscu naprawdę dobrze sobie poradziłaś gdyż jesteś na miejscu-powiedziała z poważną miną.-Właśnie patroluje tą klatkę!

-Czy mogłabym Pani wziąść tą klatkę?!  Od niej zależy życie milionów ludzi?

-Przeszłaś długą drogę aby tu się dostać. Twoje serce pokazuje kim jesteś... Masz chyba najczystszejsze intencje, ale klatka musi sama ci dać się wziąść!  Więc spróbuj Black!
Pokiwałam głową na znak wdzięczności i weszłam do dużego pomieszczenia w którym były najróżniejsze rzeczy które widzę pierwszy raz w życiu. Lecz interesowała mnie tylko jedna rzecz. Skrzynia na samym środku. Ostrożnie podeszłam pod skrzynie i wzięłam głęboki wdech i wydech. Podniosłam powoli wieczko skrzyni, a za mną stała Ayano. Mym oczom ukazała się mała srebra klatka na której widziały napisy w staro cybetrońskim. Wyciągłam dłonie po klatkę która była wielkości dłoni. Byłam zafascynowana wyglądem sześcianu, gdyż światło od niego biło. Delikatnie opuszkami przejechałam po napisach, by po chwili sięgnąć po klatkę.

"Czy użyjesz tego w dobrych intencjach? "

Usłyszałam głos w swojej głowie.

"By ratować tych którzy na to zasługują "

Teraz bez żadnego trudu podniosłam klatkę i obejrzałam ją z każej strony podziwiając jej potęgę. Taka mała rzecz, a tak potężna.

-Każdy próbować wyciągnąć z tąd tę klatkę,  ale nikomu się dotąd nie udało! Ty jesteś pierwsza! Jak to uczyniłaś?

-Nie mam pojęcia...-zastanowiłam się-po prostu podniosłam-zataiłam trochę prawdę gdyż uznałam, że lepiej aby nikt nie wiedział jak to zrobiłam.
Nagle z zastanawienia wybudził mnie wybuch i zrozumiałam, że zaczęło się.

-Muszę im pomóc! -krzyknęłam w stronę Ayano, która była zdziwiona wybuchem.

-Jest was więcej?

-Moi przyjaciele! -krzyknęłam w jej strone a ona transformowała się w swoją wilczą wersje. Nie zwracając więcej uwagi na nic pędziłam przez siebie kierując się swoją intuicją, która jak dotąd nigdy mnie nie zawiodła. Ayano deptała mi po piętach, ale nie mogła mnie wyprzedzić. Stanęłam przez wielkimi wrotami. Gdyż nagle zobaczyłam małą femme, która się śmiała i wbiegła przez drzwi. Otrząsnełam się i otworzyłam z buta drzwi.

-Zostaw go w spokoju! -krzyknąłam w stronę jak sądzę doradcy króla. Wszystkie pary optyk skierowały się w stronę moją i Ayany.
Mech popatrzył się w moją stronę, ale dalej przyciskał do ziemi wycieńczonego Optimusa.

--Kim jesteś aby mi rozkazywać?! -spytał z krpiącym tonem głosu.

-Jestem Black! I mam w sobie Iskrę samej Alajli! -na ostatnie słowa nawet Król popatrzył się na mnie i z nieprzytomnego wzroku z  optyk powrócił błękit niebieskiego oceanu...

-Ona nie żyje! -krzyknął Dowódca-A ty jesteś kłamcą! -warknął.
Dobrze wiedział jakich słów użyć, by przywrócić sobie kontrolę nad Królem.

-Jeśli tak to zmierz się z kimś równym sobie! A jeśli jestem kłamcą umrę w walce z tobą! -powiedziałam mając podniesioną głowę do góry i patrząc się z dominacją na mecha.

-Black nie -szepnął Optimus patrząc się na mnie błagalnie.

-Przyjmuję wyzwanie! - zszedł z Optimusa i wymierzył we mnie swój topór, a ja przywołałam swój miecz, który wyłonił się z czarnej mgły.-Ha! Sądzisz, że tą zabawką zrobisz mi krzywdę?

-Nie lekceważ wroga, bo możesz się przeliczyć!

Zamachnął się toporem z całej siły w mój miecz sądząc, że zdoła mi go wtrącić. Zdziwił się bardzo gdy sparowałam jego atak gdy nawet Optimus miał z nim problem. Uśmiechnęłam się w jego stronę. Byłam pewna tego, że wygram chociaż serce nie przestawało mnie boleć.
Mech zadał serię potężnych ataków, które albo omijałam bądź parowałam. Moje ruchy były płynne i również silne. Trzymałam dystans między nim, a mną. Jak na tyle wieków trzyma się bardzo dobrze. Nie chciałam zrobić mu krzywdy, ale nie dawał mi wyboru gdyż sam był nieobliczalny. Odparłam jego atak trzymając miecz po dwóch stronach, a topór był bardzo blisko mojej twarzy i powoli przygniatał swoim całym ciężarem na mój miecz... Delikatnie ugięły mi się kolana i nagle złapał mnie palący ból w sercu, który był do nie zniesienia... Miałam już dość zabawy z nim. Cofnęłam się w tył, robiąc obrót i uderzajac rękojeścią w skronie bota, który zatoczył się przyćmiony atakiem. Teraz stałam z tyłu niego i kopnęłam go w plecy przez to upadł na twarz. Przyłożyłam do jego szyii swój miecz i przytrzymałam go nogą aby nie mógł się podnieść.

-Teraz o twoim życiu będzie decydował Król!-warknęłam na niego i czekałam na rozkaz Króla.

Perspektywa króla

Wszystko widziałem jak przez mgłę... Załamałem się po stracie jedynego dziecka. Pamiętam tylko rozmowę z Sharimanem potem tylko mgła. Lecz w tej mgle zobaczyłem swoją malutką córeczkę kiedy miała już z 5000 lat. Weszła przez drzwi do wielkiej sali. Coś mówiła, ale tylko usłyszałem jej imię i przez chwilę zobaczyłem coś więcej niż mgłę. Zobaczyłem dostojną femme z mieczem w ręce. Biła od niej aura władzy i sprawiedliwości. Potem znowu mgła i znów widziałem małą femme, która walczyła z niewidzialnym przeciwnikiem. Po chwili mgła zniknęła, a mym optykom ukazała się scena zwycięstwa botki. Miała podobną technikę, co moja córka.

-Teraz o twoim życiu będzie decydował Król!-powiedziała do mego doradcy.

-Wykazałaś się wielką szlachetnością i walecznością! -odezwał się głęboki i twardy głos, który należał do Króla.-Ktoś wytłumaczy mi co tu się działo?

-Panie twój doradca! To zdrajca! On uknuł zabicie Alajli i zajęcie twojego miejsca!  A ty byłeś jego marionetką w jego mrocznym planie! -wypowiedziała się czarno-różowa femmbotka, tłumacząc co zrobił ten zdrajca.

- Sharimanie zostajesz skazany na tułaczkę przez całe swoje życie, a twoje moce zostają ci odebrane za odebranie mi Córki!!! -powiedziałem wściekły i zasiadłem  na swoim tronie. -Wyprowadzić go!
Femme zeszła z niego i uśmiechnęła się z wyższością gdy dwaj silniejsi ze stworców podnieśli go z ziemi i zaczęli ciągnąć  w stronę wyjścia.

-Panie-odezwał się Optimus i uklęknął na kolano

-Prime miło cię widzieć w moich skromnych progach! Wybacz mi za to niezbyt miłe powitanie! Wstań! 

-Nie szkodzi mój Królu-wedle rozkazu podniósł się z dumą lecz mój wzrok przyciągała femme, która leczyła rannych mocą.

-Przepraszam za to, że twoi ludzie ucierpieli-odezwałem się mając opartą głowę o rękę i popatrzyłem się na Optimusa.-Z pewnością przy byliście tu z jakąś misją! -rzekłem, a w optykach mecha zobaczyłem prawdę. Odwrócił on wzrok na femme, która zaciekawiła mnie od samego początku. Była tak podobna do mojej utraconej córki. Podeszła i zaczęła mówić coś do ucha Prime.

-Panie! Quintessa zaatakowała ziemię i żeby ją pokonać musimy pożyczyć twoją niezniszczalną klatkę! -powiedział.

-Niestety, ale klatka sama wybiera osobę! -oznajmiłem, a femme podeszła do mojego tronu i otworzyła swą dłoń w której znajdowała się owa rzecz.-Jak? -spytałem zaszokowany i wstałem z tronu. Tylko jedna osoba w życiu potrafiła podnieść srebny kwadracik.

-Nie wiem Panie po prostu jakoś wyszło-powiedziała speszona moim wzrokiem jakby coś próbowała ukryć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro