Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Koniec nie zawsze jest końcem!!! To zaledwie początek!!! #36

Przepraszam za błędy
Życzę miłego czytania!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


-Wracajmy do bazy, bo zaraz wszyscy będą na nogach- stwierdziłam i wstałam z ziemi przeszłam do urwiska zerkając w dół. Po chwili skoczyłam z górki i zniknęłam we mgle. Oczywiście Death rzuciła się za mną, a ja w się jako predacon wyleciałam z czarnej mgły i wzbiłam się w niebo, a zaraz za mną w zleciała w przestworza femme w swoim alt modzie samolotu. Rozkoszowałam się chwilą gdy wiatr owiewiał moje metalowe ciało. Lecz w końcu musiałam wylądować aby nie narażać położenia tajnej bazy gdyż teraz wszędzie mogą być deceptikony. Kilka razy poruszyłam skrzydłami lądując na pasie startowym tuż obok jednego z 13 hangarów o tym samym szarym kolorze, co je wy rozróżnia to tylko numer i litera hangaru. Kilka sekund za mną wylądowała femme i transformowała się ponieważ było słychać charakterystyczny zgrzyt metalu, który towarzyszy transformacji. Skierowałam się do hangaru głównego przy tym zmieniając postać na ludzką. Cicho wślizgnęłam się przez ogormne rozsuwane drzwi do środka. Na paluszkach przechodziłam koło czerwono granatowego tira i podskoczyłam ze stachu gdy reflektory owego samochodu oświetliły moją osobę.

-Gdzie byłaś?! -spytał spokojnie Optimus. I choć nie był w formie robota to czułam jego palący wzrok na sobie.

-Jaaa?

-Tak ty Black-powiedział.

-Nigdzie-rzekłam i skierowałem się do tymczasowego mojego pokoju, gdy usłyszałam charakterystyczny dźwięk transformacji, przeszkodziła mi w tym gigantyczna dłoń, która złapała mnie delikatnie w pasie i podniosła w górę.

-Dobrze wiesz, że się tylko martwię o ciebie! -oznajmił i uśmiechnął się powodując, że na moich ustach zagościł uśmiech.

-Wiem, ale nie masz o co!

-Mam! Jesteś dla mnie wszystkim! -powiedział cicho patrząc się na mnie tymi swoimi błękitnymi optykami w których potrafiłam się zatopić.

-Ty również Opti-mruknęłam i kontem oka zauważyłam ruch na górnym piętrze.

-Musimy zastanawić się nad następnym ruchem wroga-stwierdził, a przede mną klęczał czerwono-granatowy mech.

-Wiem, czyli zwołujemy drużynę? -spytałam z delikatnym uśmiechem, a bot tylko twierdząco pokiwał głową odwzajemniając uśmiech.
Po godzinie wszyscy siedzieliśmy wokół okrągłego stółu niczym kiedyś dwunastu rycerzy Camelotu. A nad nami stali nasi metalowi przyjaciele. Zasiadam na przeciw ojca zaś po mojej lewej usiadł Lennox, a po prawej dziewczyna o blond włosach, która powstrzymała szefa Cmentarnego wiatru. Mój ojciec po prawej, a mojej lewej stronie miał owego mężczyznę szefa blondynki. Natomiast po lewej, a mojej prawej siedział Agent Phil Coulson. Do stołu dołączyła reszta oficerów bądź wysoko postawionych w wojsku osób.

-Po co zebraliśmy się tu? -spytał jakiś brązowy mężczyzna, który na oko miał z trzydziestkę.

-Musimy uzgodnić między sobą co zrobimy aby uratować nasz świat! -powiedział poważnie Nick spoglądając na wszystkich.

-Dlaczego my? -spytał następny nieznany mi mężczyzna.

-Bo oprócz nas nikt nic nie może zrobić-rzekłam opierając się o stół łokciami, a głowę miałam opartą na złączonych ze sobą dłoniach.

-Jesteśmy jedyną nadzieją dla tego świata!- dodał za mnie Optimus, który stał zaraz za mną. Dziesięć autobotów patrzyło na Prime z powagą.

"Dwunastu rycerzy okrągłego stółu w którym jeden należy do obydwóch światów... Niczym jak kiedyś Merlin"

-Ale co możemy zrobić?! -powiedział następny- Ich jest więcej od was, a my giniemy!

-Może i jest nas mało, ale zawsze dawaliśmy radę walczyć z przeciwkiem o większej liczebności! -odezwała się Arcee.

-Nie kłóćmy się! -odezwała się dziewczyna po mojej prawej.

-Zgadzam się z zadaniem poprzedniczki! Kłótnią niczego nie osiągniemy! Musimy wymyślić plan, a nie kopać pod sobą dołki!- wypowiedziałam się patrząc na siedzących ludzi wokół okrągłego stółu.

-Jestem Wiktoria Smith-przedstawiła się posiadaczka niebiesko-metalicznych oczu i wystawiła w moją stronę swoją dłoń.

-Aleksandra Fury- również się przedstawiłam i uścisnęłam jej dłoń- ale zwą mnie Black!

-Jak to jest być jak oni, a jednak być człowiekiem? -spytała niepewnie zabierając dłoń.

-Trudno to wytłumaczyć Wiktorio-stwierdziłam z zakłopotaniem.

-Zbyt oficjalnie brzmi me imię-zaśmiała się.

-Muszę przyznać rację!

-Możesz mnie nazywać Vico bądź Lola-przytaknęłam tylko i zerknęłam na resztę, która również była pogrążona w rozmowie oprócz Fury'ego i Lennox'a.

-Spokój! - uciszył wszystkich w pomieszczeniu- Musimy naprawdę coś wymyślić!

-Zgadzam się z Lennoxem- oznajmił jednooki- z naszą planetą jest co raz gorzej, a my nie znamy intencji wroga! Lecz za wszelką cenę musimy powstrzymać ich!
Popatrzyłam na Death, która przyglądała się naszym poczynanią widząc mój pytający wzrok niepewnie przytaknęła na mój plan.
Więc wstałam od stołu opierając się na dłoniach, które spoczęły na stole, zaś wszyscy utkwili we mnie swój wzrok czekając na to co mam do powiedzenia.

-Mam pewien pomysł odnośnie co można byłoby zrobić-oznajmiłam cicho, ale tak aby wszyscy słyszeli.- Lecz aby wykonać go będę musiała uzyskać zgodę pewnych osób w naszym dzisiejszym gronie-rzekłam- to ryzykowny plan, który może się nie powieść-dodałam spoglądając na każdego- lecz dzięki niemu możemy zyskać więcej niż dotąd! -mój wzrok utkwił na pewnej femme która wypalała we mnie dziurę próbując pojąć dlaczego to chce zrobić.- Dlatego jeśli nie znajdziecie innego pomysłu w ciągu dwóch dni, niż ja dotąd, bez względu na cene będę chciała wykonać swój plan! -teraz to Optimus wypalał we mnie dziurę swoim wzrokiem, a wszyscy siedzieli cicho obserwując swoich dowódców.

-Przystaje na ten plan -oznajmił Lennox- jeśli nie wymyślimy nic innego masz pozwolenie!

-Jeśli Lennox się zgodził to ja też- powiedział niepewny swych słów Nick. Popatrzyłam teraz na Bruca.

-Jeśli to nie jest misja samobójcza też wyrażam zgodę.
Wyprostowałam się i obróciłam w stronę czerwono granatowego mecha, stojącego dumnie pośród swoich towarzyszy.

-Nie wyrażę swojego zdania gdy nie znam planu-powiedział z taką powagą w głosie, że pomyśleć można, że powiedział to ozięble i bez emoji.

-Rozumiem- powiedziałam cicho i popatrzyłam na czarną femme z niektórymi szarymi bądź fioletowymi częściami jej lakieru.

-Muszę się zastanowić Black...nie wiem czy dam radę-odwróciła głowe w bok unikając mego wzroku.

-Macie czas -stwierdziłam i usiadłam ponownie przy stole.
Poruszyli jeszcze kilka tematów, które warto było objaśnić, a ja utknąłam w świecie swoich rozmyślań.

"Historia Ziemi i Cybertronu jest tak różna, a jednak ma coś w sobie co je łączy... Jak historia okrągłego stółu! Nigdy nie słyszałam o tej wersji, a jednak na Cybertronie jest. Zabawne jest, że historia lubi zataczać koło."

Po następnych godzinach rozmów i wymianie zdań oraz opinii wszyscy zaczęli się rozchodzić.

-Idziesz Black? -spytał Optimus.

-Muszę coś jeszcze załatwić Opti-stwierdziłam czując wzrok na sobie należący do mego ludzkiego opiekuna.
Na oko 10 metrowy mech pokiwał głową i ruszył za swoimi, zaś ja niepewnie podeszłam do Bruce, który siedział na wózku inwalidzkim.

-Bruce powiesz mi jak doszło do tego, że nasi przyciele... -zastanawiłam się jak odpowiednio dobrać słowa i po chwili dopowiedzialam-...naszych nie ma już wśród nas?!

-Masz prawo wiedzieć Black-rzekł cicho patrząc się na mnie-po tym jak wyleciałaś z ziemi Nick stwierdził, że lepiej się już nie rozdzielać i zostać razem. Wróciliśmy na latający statek T.A.R.C.Z.Y, ale po kilku dniach gdy decepty się złączyły z przybyszką z gwiazd zaczęli atakować ludność i przejmować władze nad rządem oraz nad tymi co mają władze- rzekł i popatrzył się wokoło, aż jego wzrok padł na mnie- wojsko nic nie mogło zrobić pozbywali się wszystkich co stawiali opór! Teraz jest nas niewiele, ale tylko tyle zostało, większość żołnierzy to ludzie z Europy, którzy zdołali uciec i zaszyć się przez wrogiem -westchnął- to nie jest wróg z którym można walczyć, ale sądziliśmy, że damy radę w końcu walczyliśmy z armią z kosmosu...myliliśmy się- oznajmił.

Perspektywa Bruce

-Masz prawo wiedzieć Black-rzekłem cicho patrząc się kontem oka na Black-po tym jak wyleciałaś z ziemi Nick stwierdził, że lepiej się już nie rozdzielać i zostać razem. Wróciliśmy na latający statek T.A.R.C.Z.Y, ale po kilku dniach gdy decepty się złączyły z przybyszką z gwiazd zaczęli atakować ludność i przejmować władze nad rządem oraz nad tymi co mają władze- rzekłem i szukałem wzrokiem czegoś aby skupić swój wzrok, który padł po kilku sekundach na Black- wojsko nic nie mogło zrobić pozbywali się wszystkich co stawiali opór! Teraz jest nas niewiele, ale tylko tyle zostało, większość żołnierzy to ludzie z Europy, którzy zdołali uciec i zaszyć się przez wrogiem-westchnąłem- to nie jest wróg z którym można walczyć, ale sądziliśmy, że damy radę w końcu walczyliśmy z armią z kosmosu...myliliśmy się- oznajmiłem i zacząłem jej wszystko opowiadać nie omijając żadnego szczegółu gdyż w mojej głowie pokazywały się wspomnienia tamtego fatalnego dnia.

-Nie mogę siedzieć tu bezczynnie!!! -krzyczał Tony chodząc tam i z powrotem- Świat się wali, a my siedzimy i tylko patrzymy!
-Nic nie możemy zrobić Tony! To kosmici z metalu! Sam widziałeś do czego są zdolni! -krzyczała Natasha na niego, zaś ja siedziałem i przysłuchiwałem się ich rozmowie jeśli ową wymianę słów moża tak nazwać.
-Muszę się niestety zgodzić z Tony'm -dołączył do kłótni Steve- też mam dość siedzenia i patrzenia jak niewinni ludzie są zabijani gdy my chowamy się jak szczury w kanałach! -uderzył pięścią w metalowy stół, pierwszy raz widziałem u niego taki gniew i bezradność.
-Spokojnie! -odezwałem się aby ich trochę uspokoić- Wiem, że wam się to nie podoba tak samo jak i mi! -rzekłem i złączyłem ręce na których oparłem podbródek-Ale musimy słuchać rozkazów! I jak każą nam siedzieć to powinniśmy siedzieć!
-Od kiedy my w ogóle słuchamy się rozkazów?! -spytał Clint bawiąc się w drewnie swoim nożykiem.
-Właśnie?! -dołączył do pytania Cilnta,Tony- Nigdy się nie słuchaliśmy to dlaczego mamy i teraz?!
-Czyli twierdzisz przyjacielu, że mamy złamać rozkazy i ruszyć do walki z metalowymi bestiami? -zadał pytanie Thor, który postanowił w końcu zabrać głos w tej sprawie.
-Tak!! Mam dość siedzenia i bezradności! -oznajmił Ironman-Chce ruszyć w bój chociażby miałby to być mój ostatni!
-Idę wraz z tobą! -kapitan wstał od stołu i ściągnął z pleców swoją tarczę- Czas pokazać wrogowi gdzie jego miejsce!- rzekł, a wszyscy poparli go. No prawie wszyscy oprócz mnie.
-To źle się skończy! -rzekłem gdy wszyscy zwrócili w moją stronę oczy z oczekiwaniem-Lecz jak się mówi... jeden za wszystkich wszyscy za jednego! - powiedziałem i wstałem od stołu jak wszyscy-Ruszajmy!
Wykradliśmy jeden z samolotów i wyruszyliśmy pod osłoną nocy lecz nim zniknęliśmy w przestworzach zauważyłem Furego który widział co robimy lecz nas nie powstrzymywał choć wiedział jakie konsekwencje poniesiemy. Kierowaliśmy się do New York'u gdzie toczyło się najwięcej walk i zabójstw niewinnych. Było spokojnie za spokojnie. Wlaśnie przelatywaliśmy obok jakiegoś wieżowca gdy zaczął się ostrzał z powietrza. Jednostka lotnictwa zaczęła ostrzeliwać statek tak aby został doszczętnie zniszczony. W ostatniej chwili wyskoczyliśmy z statku w którym Natasha załączyła auto pilota tak aby wróg myślał, że pozbywa się jednostek wroga. W postaci Hulka szybko znalazłem się na samym dole cierpliwie czekając na resztę. Kiedy uzgodniliśmy plan działania każdy ruszył w inną stronę tak aby zmylić wrogie jednostki. Jednak gdy dotarłem do umówionego celu, Avengers czekali na mnie aby wykonać następny krok, ale coś poszło nie tak. Zostaliśmy otoczeni ze wszystkich stron choć trudno było nas wykryć wśród tych wszystkich ruin, które pozostały po wspaniałym, dużym mieście jakim był New York. Nie sądziliśmy, że wróg jest tak ogromny i uzbrojony w tak zawansowaną pozaziemską technologie.
-No proszę, proszę, proszę! Kogo my tu mamy?! -spytał wysoki szary mech-Czyżbyście chcieli zabawić się w bohaterów? -spytał z krpiną lustrując nas swoimi czerwonymi oczami z których można było wyczytać odrazę i nienawiść do gatunku ludzkiego.
-Co z nimi zrobić Komandorze Starscream?
-Pozbyć się ich! -warknął i odszedł kawałek i zmienił się w odrzutowiec.
Zostaliśmy sami z trzema metalowymi potworami. Ironman zaczął ich ostrzeliwać, ale jego ataki nie robiły żadnej dużej krzywdy owym istotą. Nawet ja pod postacią Hulka nie mogłem nic zrobić... Choć wiedzieliśmy jakie jest ryzyko nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, że naprawdę może być to ostatnia nasza wspólna walka w ramię, w ramię... Jeden z Deceptów złapał w ręke Tony'ego i po prostu go zgniótł jakby był jakimś insektem.
-Cieszę się, że was poznałem przyjaciele-rzekł Kapitan Ameryka.
-Ja również przyjacielu-rzekł Thor i całą siłą Mjöllnira uderzył w cona, lecz zamiast go zabić to zrobił dziurę w jego podszyciu.
Atak był bezsensowny lecz broniliśmy się, ale kosmici świetnie bawili się naszą krzywdą. Niestety po chwili wycelowali w nas broń palną i po prostu strzeli. Co widziałem to bijący gorąc i światło... Potem tylko ciemność.

-To był ciężki cios w serce stracić tych na których ci zależało-westchnęła mając zamknięte oczy.

-Tak- patrzyłem się w dłonie- a przeżyłem tylko dlatego, że drugi ja poświęcił swoje życie aby mnie uratować! -uroniłem łzę pełną bólu,która swobodnie spływała po moim policzku.

-To, że coś tracimy nie znaczy, że na zawsze-powiedziała cicho- czasem tracąc, zyskujemy coś czego wcześniej nie widzieliśmy-stwierdziła i popatrzyła się na mnie.

-Co chcesz przez to powiedzieć?

-Z czasem zrozumiesz-odpowiedziała mi tyle i wstała- do później-pożegnała się i poszła zostawiając mnie z swoimi myślami.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~Spodziewaliście się takiej historii?

Czy pokonają Quintesse?

Czy uratują ziemię?

Część dedykowana dla Hideaway_tfp

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro