Koniec nie zawsze jest końcem!!! To zaledwie początek!!! #14
Pierwsze boty zaczęły pojedynek, każdy był inny tak samo jak ich techniki walk. Niektórzy używali swoich niedozwolonych mocy lub rzeczy, przez to walka była kreatywniejsza. Zasady były proste walcz, ale nie zabij... Pierwsza walka MagdanSworda była prosta, ale widać po nim było, że trudno jest mu stoczyć walkę z kimś większym od siebie. Jeśli Bee umiał pokonać większego od siebie to oni też powinni. Następne walki nie były łatwiejsze. Kierował się głównie siłą, ale z czasem gdy widział, że upadnie popatrzył się w moją stronę. Zobaczyłam w jego optykach determinację oraz chęć walki. Gdy przeciwnik miał mu zadać ostatni cios, zrobił on szybki unik i podciął swojego przeciwnika, który upadł na ziemię, a przy jego szyi został przystawiony miecz.
Czerwono granatowy bot wstał z siedzenia i podszedł do barierki.
-Dziś walkę stoczyło wiele botów, które wykazały się swoimi zdolnościami! Zostało dwóch uczestników!!! Czekających na ostatnie starcie dzisiejszego dnia! Nie przedłużajac niech rozpocznie się walka!!!
Widać teraz było po MagdanSwordzie, że używa mądrze mojej rady. Walczył z tym, który zniszczył jego miecz. Czyli mieszanką precadona, fioletowo-szarym botem.
Patrzyłam jak młode autoboty walczą ze sobą. Liczyłam całym sercem, że wygra ten, któremu oddałam swój ukochany miecz.
Gdy wszystko było prawie rozstrzygnięte coś mnie zaniepokoiło, miałam złe przeczucia, które okazały się prawdą. Wielki nie za młody precadon wylądował tuż obok młodzików. Szybko wyskoczyłam z loży honorowej i wylądowałam ostatniej sekundzie nim ten potwór zrobił pole siłowe... Potwornie zaryczał i zionął ogniem w górę przez to zrobiło się o wiele ciepłej w środku. Podeszłam na spokojnie do młodych autobotów.
-C-co to jest?-spytał przerażony fioletowo-szary bot, będący mieszanką smoka i godny zachowania Megatrona...
-To mój drogi dziki precadon potężna bestia umiejąca zabić najlepszych wojowników! Nie ruszajcie się stąd ,spróbuję go na jakiś czas zająć nim nie pozbędą się pola siłowego- uśmiechnęłam ciepło się do nich aby się nie bali.
-Twój miecz!-przypomniał sobie szaroczarny bot.
-Mam drugi!-moje oczy rozbłysły różem, a mgła pochłonęła mnie. Wyłoniłam się z niej w zbroi i przywołałam swój drugi miecz.
-A więc to ty jesteś Black!!!-powiedział niewyraźne jakby miał uszkodzony przetwornik mowy.
-Tak! Czego chcesz?
-Oni wypuścili mnie abym cię zabił ,a potem zyskam wolność!!!
-Nie byłabym tego tak pewna...
Przede mną stała ogromna ,stalowa bestia. Smok ode mnie zdecydowanie większy i silniejszy, ale nie z takim przeciwnikami walczyłam. Gotowa do ataku jaki i obrony przybliżyłam się do swego przeciwnika. Mądry smok stracił nad sobą panowanie i zaatakował mnie swoimi łapami. Odparłam atak trzymając miecz po dwóch stronach, a precadon powoli przygniatał swoim całym ciężarem na mój miecz... ugięły mi się kolana , a palący ból w sercu był do nie zniesienia. Lecz musiałam walczyć, by chronić tych co sami się nie ochronią. Zebrałam w sobie wszystkie siły i odrzuciłam w tył całego smoka z swojego miecza. Zaś ręką w której trzymałam ostrze była cała zakrwawione. Nie chciałam patrzeć na ten widok ,więc szybko otrząsnęłam się i uniknęłam uderzenia łapą. Wycofałam się i transformowałam w lwice. Przebiegłam pod jego brzuchem i podbiegłam do ogona w którym zatopiłam swoje kły , smok zaryczał z bólu. Pancerz, który miał precadon był niemiłosiernie twardy , ale nie o tym powinam myśleć , tylko aby nie puścić się w złym momencie. Gdy miotał swoim ogonem w lewo ,prawo w górę i dół w końcu postanowił ,że mnie pozbędzie się przez pożarcie. Zamachnął się ogonem i wtedy się puściłam , a smok sam siebie uderzył lecz ja uderzyłam w barierę , ale na szczęście wylądowałam na czterech łapach. Musiałam się transformować w femme ,bo nie mogłam utrzymać już w postaci lwa.Bestia ryknęła z wściekłością i zionęła płomieniem co najgorsze nie w moją stronę. Właśnie teraz zauważyłam, że ten mały wredniacha ruszył się z miejsca w którym było w miarę bezpiecznie. Wstałam z klęczek i teleportowałam się tuż przy bocie ciągnąć go w moją stronę i obróciłam się tak aby był podemną , żeby płomienie nic mu nie zrobiły. Gdy już było w miarę możliwości bezpiecznie teleportowałam go do MagdanSworda i sama się przeturlałam, unikając następnego ataku.
#tym czasem na zewnątrz bariery#
-Niech każdy opuścić to miejsce! Jest tu niebezpieczne!-mówił Bee.
-Tam jest mój syn! Nigdzie stąd się nie ruszę!
-Ani ja! Mój syn jest uwięziony w polu siłowym! Z niebezpieczną bestią! Z którą nikt nie ma szans!!!
-Proszę zachowajcie spokój!-przemówił Optimus-Pracujemy nad tym aby tam się dostać! Dzieci nie są same z precadonem ,jest tam jeden z nas!-poinformował zatroskanych rodziców-Musimy być dobrej myśli!
"Och...Black uważaj"
#powracamy do walki ze smokiem#
Moje oczy rozbłysły ponownie różem , ale tym razem się transformowałam w smoka.
Rzuciłam się na niego przygniatając do ziemi , ale szybko zrzucił mnie i zaatakował w szyję. Nie byłam mu dłużna i ugryzłam go w łapę, ranią przy tym pazurami jego bok. Dzięki temu uwolniłam się z śmiercionośnej pułapki i zyskałam podpowiedź do pokonania precadona. Uderzył mnie ogonem przez to odleciałam na barierę siłową. Walczyłam ,by nie zemdleć to było za wiele dla mego serca i moich metalowych mięśni. Znów powróciłam do nie transformowanej formy... Smok powoli się do mnie zbliżał ,ale gdyby nie odważny czyn MagdanSworda precadon zadałby mi następny atak. Smok odwrócił wzrok i zrobił kilka kroków w stronę botów. Ledwo wstałam , ale podbiegłam do nich i zakryłam ich własnym ciałem gdy bestia zaczęła zionąć straszliwym ogniem. Czułam rozrywający mnie ból, choć miałam na sobie zbroję czułam ,że ogień przedostał się przez nią raniąc moje plecy...Gdy potwór zaprzestał swojego zajęcia ja wstałam z kolan. Chociaż było to lada wyzwanie... stałam wyprostowana. Wyciągałam rękę w bok i wyciągałam z czarnej mgły miecz. Obróciłam sprawnie go w ręce i ruszyłam na nieprzyjaciela.Sekundę po tym, jak zaczęłam robić mocny ślizg na kolanach, odchylając się do tyłu, pazury predacona przesunęły się o kilka centymetrów od mojej twarzy. Zerwałam się, wbiegłam na ścianę, będąc przy głowie zrobiłam salto w tył. Wylądowałam na twardym pancerzu precadona , który od razu zaczął się miotać na lewo i prawo. Złapałam mocnej miecz i przycisnęłam go do słabego punktu każdego smoka. Musiałam zebrać w sobie resztki jakiegokolwiek siły aby móc poddusić go.
-WoW- nie mógł wyjść z podziwu, że jedna femme tak dużo zrobiła i tyle wywalczyła. Zastanawiało go skąd bierze tyle siły, by wciąż walczyć choć jest poraniona i mocne obrażenia na plecach przez ogień. Nie mógł również zrozumieć dlaczego od tak uchroniła ich przed potwornym płomieniem. Każdy wie ,że taki płomień zabija od razu...to dlaczego ona jeszcze żyje, dlaczego walczy, skąd czerpie siłę i wolę walki. Przyduszała smoka tak jakby to był tylko trening... zaś ona walczyła na śmierć i życie...
Smok zaczął powoli tracić siłę i oddech, a jeszcze chwilę i straci przytomność. Gdy tylko bestia runęła pole siłowe opadło, ukazując wyczerpaną postać stojącą na nieprzytomnym smoku.
-Black- szepnął cicho jak i przerażony Optimus. Wskoczył na arenę i podbiegł do mnie. Wyciągnął ręce aby mi pomóc. Z chęcią przyjęłam ją ,bo nie czułam już niczego , a bardzo chciałam się położyć aby odpocząć od takiej niemożliwe wyczerpującej walki...
-Black!-powiedział głośno-Ciebie do reszty pogięło! Nie powinnaś walczyć! A co dopiero z precadonem!!! Nawet nie wiesz jak się martwiłem! Trzeba szybko zabrać cię do Ratcheta! Nie najlepiej wyglądasz...-wziął mnie pod ramię i pomógł iść w stronę wyjścia z areny. Widziałam jak rodzice przytulają się do swoich pociech ciesząc się, że nic im nie jest.
-Dziękujemy ci za uratowanie naszych dzieci!
-To był mój obowiązek, by chronić tych co sami się nie ochronią-odpowiedziałam.
-Dziękuję za to, że mogłem użyczyć twego miecza! -powiedział MagdanSword.
-Co się stało z twoim mieczem?!-spytał zły ojciec mecha.
-Proszę nie być złym ,ale to młody precadon zniszczył jego miecz!
-Mój syn ,by do czegoś takiego się nie posunął!!-krzyknął drugi bot broniąc syna.
-Niestety, ale to co mówi Black to prawda-wtrącił się w rozmowę Optimus, puściłam się go i klękłam na jedno kolano przez szaro czarnym botem, który dalej trzymał w dwóch dłoniach miecz. Złapałam jego dłonie i zacisnęłam.
-Udowodniłeś dziś swoją odwagą, że jesteś godzien, by mój miecz należał teraz do ciebie! Dbaj o niego... -wstałam i uśmiechnąłam się do niego, podeszłam do Optimusa, który wziął mnie pod ramię i wyprowadził z areny.
"Zachowanie godne legendarnej Black!!! Czy to możliwe, że to ona?!"
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Mam nadzieję ,że się podobało
Postać Black własnoręcznie zrobiłam więc proszę nie kopiować 😉
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro